niedziela, 29 grudnia 2013

Dziękuję Basiu !!!


    Dziękuję Basiu za książkę , dotarła dzień przed Wigilią dokładniej dostałam awizo i miałam zagadkę na święta ,któż to mógł coś do mnie wysłać. Wprawdzie pamiętałam o Twoim komentarzu Basiu , jednak nie wierzyłam że to prawda , wiem wychodzi ze mnie cyniczny stwór.
  W końcu w piątek odebrałam przesyłkę z poczty i jestem najszczęśliwszym zalanym molem książkowym gdyż dostałam od Basi z Pięciu pór roku książkę i to książkę , która sama zamierzałam kupić jak już wygrzebię się z ciekawego zajęcia liczenia strat. A teraz bezczelnie się pochwalę Basiowa pocieszajka wygląda tak :
 
   


    Niestety nie zrobię zdjęcia piszę cały czas z córką na kolanach, nie ma mowy by zeszła.
   
    Basiu dziękuję :-)

piątek, 27 grudnia 2013

Dan Brown "Kod Leonarda DaVinci"


   Trudno w to może uwierzyć ale w te Święta po raz pierwszy obejrzałam film "Kod da Vinci" na podstawie głośnej powieści "Kod Leonarda da Vinci" autorstwa Dana Browna. Nie ukrywam że nawet mi się spodobał na tyle że po pierwsze obejrzałam również ekranizację "Aniołów i demonów" uważam że jest lepsza, zakończenie naprawdę zaskakuje. Po drugie  sięgnęłam po powieść będącą bazą pierwszego z wymienionych filmów.

  Książka ta czyli "Kod Leonarda da Vinci" to fikcyjna historia, po tym jakie wywołała zamieszanie swego czasu , jak poważne dysputy nad nią prowadzono uważam że należy to zaznaczyć. Potraktowana została niczym dzieło naukowe wybitnego historyka , rozpętała się wręcz wojna osób o różnych światopoglądach co nomen omen było najlepszą reklamą dla autora. Choć biorąc pod uwagę że dlatego właśnie się na nią nie rzuciłam ... 
   Książka napisana sprawnie, wciągająca, opowieść została  zbudowana w oparciu o sensacyjną informację że Jezus miał żonę i dzieci. Momentami miałam wrażenie że autor trochę zbyt wiele wiedzy nam przekazuje i zbyt wiele wydarzeń wciska w zbyt  krótkim czasie. Myślę że spokojnie można było wydłużyć czas akcji. Poza tym jednak jest to całkiem udana powieść sensacyjna, zakończenie może troszkę zbyt sztampowe ale ogólnie warto było po nią sięgnąć. Tym bardziej że dzięki tej powieści nabrałam ochoty na poznanie biografii kilku wymienionych w niej osób jak Izaak Newton, Leonardo da Vinci, Victor Hugo czy Botticelli.
  Zrobię coś co rzadko mi się zdarza gdyż jako namiętny mól książkowy nie namawiam by tracić czas przed telewizorem , tym razem jednak nie mam innego wyjścia namawiam Was na obejrzenie filmu , jest takie odnoszę wrażenie, lepszy niż książka na której podstawie został nakręcony.
   I przypominam to fikcja, w końcu autor kryminałów nie jest tożsamy z kryminalistą! Myślę że warto to powtarzać, szczególnie w takich przypadkach kiedy niektórym sensacyjne teorie spiskowe mylą się z naukowymi faktami.  

czwartek, 26 grudnia 2013

Zabrakło mi słów "Moje zranione serce"

 
  W ostatnim czasie największe wrażenie zrobiła na mnie książka "Moje zranione serce" przeczytałam ją w początkach grudnia , miałam w planach przeczytanie jej przed oddaniem po raz kolejny jednak zamieszanie z ratowaniem nie tylko książek oraz jeszcze nie skończone podliczanie strat zniwelowało te plany. Z pewnością do niej jeszcze wrócę i będę czytać, myślę że wielokrotnie gdyż Lilli Jahn stała się moją cichą bohaterką. Nie wyobrażam sobie już że mogłoby jej nie być w moim życiu, książka opisująca jej losy jest jedną z tych do których wraca się przez lata.
 
   Już od pierwszych stron kiedy czytałam listy zakochanej Lilli do swego wybranka poddałam się urokowi przeniesionych przez nią na papier słów. Jej listy są tak pięknie, umiejętnie pisane że już one same sprawiają wielką przyjemność. W dzisiejszych czasach chyba już się nie spotyka takich przykładów epistolograficznej "twórczości". Historia ta właściwie na podstawie listów została napisana, listy Lilli najpierw do ukochanego , następnie męża Ernsta. Listy Ernsta, listy Lilli i jej dzieci szczególnie tragiczne gdy ta trafia do obozu pracy.
   Ogólnie jest to historia o człowieczeństwie w godzinie próby ale i o jego braku. Młoda kobieta zakochuje się i walczy o swoje uczucia o swój związek , pokonuje niechęć ukochanego, sprzeciw rodziców ( ukochany był niezamożny i co ważniejsze nie był Żydem) . W końcu ziszcza się jej marzenie, zostaje lekarzem, żoną swojego wybranka i z czasem matką pięciorga dzieci.
   Wybucha II wojna światowa, oczywiście z niechęcią małżeństwo spotyka się dużo wcześniej jak to w tamtych przedwojennych latach w faszystowskich Niemczech. Jednocześnie oficjalny bojkot gabinetu nie przeszkadza w korzystaniu z usług Ernsta jako lekarza , ta hipokryzja jednak pozwala im przetrwać. Rodzą się kolejne dzieci, rodzina chroniona jest przez Ernsta czystej krwi aryjczyka, gdyby nie to Lilli i jej dzieci  dzieci Żydówki nie miałby żadnej ochrony. Tym bardziej dziwi zachowanie męża Lilli , który znajduje sobie nową miłość i rozwodzi się z wydając jednocześnie wyrok na swoją żonę. Jeden z piękniejszych i robiących największe chyba wrażenie listów napisała Lilli właśnie po rozwodzie tłumacząc zachowanie swojego dotychczasowego męża. Odbiera jego krok ,jako krok w drodze do Boga. Zawsze według niej szukał możliwości zbliżenia się ku Bogu a ona mu to uniemożliwiała, teraz już jest wolny i może iść do swojego Boga. Pokręcone to bardzo ale nie wiem czy zauważacie pewną powtarzalność , wielokrotnie zetknęłam się że wszyscy Ci ludzie ,Niemcy biorący udział w wojnie , będący nawet na eksponowanych stanowiskach w Hitlerowskiej maszynie śmierci wycierają sobie usta Bogiem ? Pisałam też niedawno w komentarzach u Jeżanny o tym jak w pewnym filmie dokumentalnym o rodzinach Himmlera, Goeringa i reszty widziałam mamę pięciorga czy czworga dzieci zmawiającą modlitwę z dziećmi tuz przed położeniem ich do łózka , kiedy tato zajmował się czymś od Boga bardzo odległym. Jeżanna również wspomina o tym dziwnym, budzącym co najmniej niesmak jak nie odrazę powoływaniu się na Boga przez samego Hoessa, wprawdzie najpierw odszedł od Boga potem doń wrócił po co w ogóle mieszać w to religię , jakąkolwiek ? 
   Wróćmy do Lilli pozostawienie jej przez męża jak pisałam było właściwie wydaniem na nią wyroku, Ernst jako jej maż i ojciec dzieci był ich jedyną ochroną. W chwili rozwodu Lilli stawała się zwykłą Żydówką , robakiem a co robi się z robakami ?  W skutek tego ale i innych działań Lilli trafia do Breitenau , obozu pracy przymusowej. Jak wszystkie inne okresy naszej bohaterki i ten poznajemy z korespondencji , listy Lilli i jej dzieci są najbardziej przejmujące, najważniejsze jednak jest to co nie zostaje napisane. Najbardziej wstrząsającą historię, ból, strach i przerażenie odczytujemy pomiędzy wierszami, pamiętajmy że panowała cenzura.
    Jak zakładałam brakuje mi słów by oddać piękno i grozę tej historii, to dlatego czekałam i m.in. z tego powodu planowałam ponowna lekturę by znaleźć odpowiednie słowa, odnoszę jednak wrażenie że odpowiednie słowa po prostu nie istnieją. Na coś takiego nie ma słów. Tragedia człowieka pozbawionego godności  , tragedia społeczności pozbawionej prawa bytu ale i chyba największa porażka jednostki kiedy człowiek , najbliższy człowiek okazuje się ... No właśnie kim?
   Lilli umiera w Auschwitz , nie wiemy czy sama , wiemy tylko że była chora ale czy zmarła z powodu wycieńczenia i choroby , czy może w znacznie gorszy sposób? Tego nie wiemy, wiemy albo przynajmniej domyślamy się że była to kobieta która mogła przeżyć. Pewnie że możemy gdybać, gdyby Hitler wygrał wojnę , wiemy jednak że nie wygrał.
  
   Skupiłam się na Lilli i jej historii, jednak i strona społeczna tego zbrojnego konfliktu była głęboką rana w jej życiu, wystarczy choćby wspomnieć że jej syn Gerhard  chciał być w Hitlerjugend, nie był złym człowiekiem , wtedy niemieccy chłopcy uznawali to za coś nobilitującego. Życie jej i jej dzieci jest bardzo dobrym przykładem na to że byli wśród Niemców ludzie dobrzy, którym historia podobnie jak innym zniszczyła życie.
 
   Autor : Martin Doerry
   Tytuł : "Moje zranione serce"
 Tytuł oryginału : "Mein Verwundetes Herz"
   Przekład : Anna Kryczyńska
 Wydawnictwo : Muza SA
   Miejsce i rok wydania : Warszawa 2004
 Książka : z biblioteki

niedziela, 22 grudnia 2013

Proboszcz z Ars

Autor : Marc Joulin
 Tytuł : "Jan Maria Vianney Ciche życie proboszcza z Ars"
Tytuł oryginału : "Petite vie de Jean - Marie Vianney ,Cure d'Ars"
 Przekład : Sylwia Filipowicz
Wydawnictwo : Wydawnictwo Święty Wojciech
 Gatunek : religia - biografia


    Z okładki :
    "Około 1830 roku , w wiosce Ars,leżącej w odległości mniej więcej 40 kilometrów od Lyonu i liczącej w przybliżeniu 230 mieszkańców , powstaje centrum pielgrzymkowe, przyciągające każdego dnia rzesze pątników. W 1834 roku było ich 30 tysięcy.
    Skąd ten tłum? Wszak Ars nie jest miejscem objawień Najświętszej Panienki, jakich świadkiem staną się La Salette (w 1846 roku) lub Luordes ( w 1858) ... Nic z tych rzeczy. Jest tam po prostu pewien ksiądz, a napływający pielgrzymi  maja tylko jeden cel: spotkać go i - nade wszystko - móc się przed nim wyspowiadać. Aby to osiągnąć , godzą się na długie godziny oczekiwania. Bywa że czasem oczekują całą noc. 
   Kapłanem, o którym mowa, jest żyjący w skrajnej ascezie Jan Maria Baptysta Vianney, który buduje w swojej parafii przykładną i żarliwą wspólnotę religijną.
   W ciągu kilku lat Proboszcz z Ars stanie się najsłynniejszym kapłanem Francji, wzorem dla kapłanów na całym świecie.
   Za swoje zasługi w 1925 roku ,na mocy decyzji Piusa XI, zostanie wyniesiony na ołtarze."

   Kolejna książka dotycząca życia proboszcza z Ars i po raz kolejny czuję że moja ciekawość względem Jego życia pozostała niezaspokojona. Wprawdzie można składając je obie czyli aktualnie opisywaną oraz opisaną wcześniej uzyskać ciekawy efekt, jednak nawet to odnoszę wrażenie byłoby za mało. Tak to już jest gdy ktoś mnie zafascynuje, czytam, szukam i wiecznie mi mało. Ponieważ obiecałam sobie o czym wspomniałam  w tamtym wpisie że książkę pożyczę od kogoś bądź skorzystam z biblioteki ,trochę trwało nim udało mi się ją zdobyć.
   Święty Jan Maria Vianney to dla mnie wspaniały przykład zaufania Bogu , to również doskonały wzór do naśladowania. Żył skromnie w ascezie, porwał za sobą tłumy , swoim przykładem oraz mądrymi słowami zmieniał ludzi i co ważniejsze robi to dziś. Jeśli tylko ktoś zachce zagłębić się w Jego życiorys i nauki. Tych ostatnich nie jest zbyt wiele, podane w minimalnych ilościach pozwalają na dogłębne przemyślenia. To wystarczyć musi  oczywiście tylko do czasu kiedy znajdę więcej i więcej i .....
    
      

wtorek, 17 grudnia 2013

Ratunku!!! Zalane ponad tysiąc książek.


    Zalał nas sąsiad, kuchnia , korytarz, łazienka i pokój będący pół na pół biblioteką i sypialnią . Jak w tytule ponad tysiąc książek zalanych. Wycieram nadal wodę i niewiele więcej mogę zrobić bo próba wyciągnięcia książki z półki skończyła się tym że odeszło tylko pół grzbietu. Zastanawiam się jak i czy w ogóle da się je uratować, choć część. Macie sprawdzone metody np. po kąpieli w wannie. Woda ściekała po regałach , stała w właściwie stoi na półkach bo co przetrę to nowa wypływa. 
  Zdaję sobie sprawę z tego że wszystkich nie uratuję ale kilka tytułów jednak bym chciała, choćby Chmielewską.

niedziela, 15 grudnia 2013

Wyniki

      Przepraszam za opóźnienie za dużo miałam na głowie , zdecydowanie za dużo.
    Wyniki podaję, ponownie czekam maksymalnie cztery dni następnie oddaję książki do biblioteki :-)

   "Dom z papieru" trafia do Recenzencki (czy to się odmienia?)
   "Norwegian Wood" trafia do Bookowni

   Adres do wysyłki proszę przesłać na adres : ilona.a@op.pl

piątek, 13 grudnia 2013

Literatura ambitna czyli jaka?

 
    W wyzwaniu u Sardegny jak zawsze wybieraliśmy jakiego rodzaju książkę chcielibyśmy czytać w kolejnym miesiącu. Dla niewtajemniczonych chodzi o wyzwanie Trójka e - pik , jedna z najdłużej chyba istniejących wyzwań z wieloma ochotnikami których ciągle przybywa. Nie będę tu wchodzić w szczegóły zainteresowanych zapraszam do Sardegny u niej wszystkiego się dowiecie. W każdym razie wracając do wyboru książek , padła z mojej strony propozycja "książki ambitnej" i jak zawsze w takiej sytuacji najważniejsze okazało się pytanie jaka to jest ta ambitna lektura? Niby każdy wie a jednak jeśli zapytać to każdy poda inny tytuł,co w tej sytuacji wcale nie jest dziwne. Jednak moje pytanie na dziś to czy możemy utworzyć listę tego typu tytułów możliwą do zaakceptowania przez wszystkich ? Może po prostu podacie jakieś wartościowe dla Was przykłady ? Nie będę ukrywać że planuję przyszłym roku skupić się bardziej na jakości niż na ilości, nie oznacza to oczywiście że nagle nie ruszę nic poniżej przysłowiowego już "Ulissesa" , temu akurat podejrzewam nie dałabym rady ;-) Nie ma też siły mogącej oderwać mnie od dobrego kryminału zatem spokojnie nie rzucę się nagle do krytyki kultury masowej.
Chcę jednak zaznaczyć że dla mnie ambitne nie oznacza niezrozumiałe , nie oznacza że im bardziej męczę się nad książką tym większe widać dzieło czytam bo nie w tym rzecz. Chodzi o to by dana lektura nas rozwijała , byśmy dzięki niej dojrzewali  pod jej wpływem sięgali po kolejne wartościowe pozycje. Nie chodzi mi o to byśmy zaczęli się tu przechwalać co czytaliśmy lub co zamierzamy czytać z założeniem że "ale im oczy wyjdą na wierzch jak zobaczą to nazwisko". To nie targ, nie jest to również bieżnia dla szczurów tylko miejsce w którym mam nadzieje spotykają się ludzie lubiący czytać, z tego co obserwuję lubiący podnosić sobie poprzeczkę i chyba rzecz najistotniejsza chcący do czytania zachęcić innych.
  

Monika Jaruzelska "Towarzyszka Panienka"


    Nie wiem dlaczego mimo reklamy w mediach, mimo tego że miałam książkę w ręku i przeglądałam , czyli widziałam , musiałam widzieć , musiałam spojrzeć na stronę tytułową przecież. Byłam pewna że sceny z życia panienki Moniki zatytułowane są "Towarzyska Panienka" , jakież było moje zdziwienie gdy doczytałam właściwe brzmienie. Oczywiście nie sam tytuł mnie zdziwił bo pasuje idealnie a fakt że mogłam tak długo o tej książce  myśleć, co tam myśleć ja nawet w trakcie rozmów potrafiłam powiedzieć że tylko czekam aż "Towarzyska Panienka" pojawi się w bibliotece. Nikt mnie nie poprawił zapewne przez grzeczność. 
                             
   Czyta się szybko, wręcz ekspresowo. Nie nazwałabym tego biografią ale sama autorka choćby z racji wykształcenia wie lepiej , dla mnie pozostaną to jednak sceny z życia panienki. Ogólnie nawet mi się podobało, dowodem tego jest fakt przeczytania do końca, choć faktycznie kilka ostatnich stron jednak przebiegłam raczej na skróty. Co mnie cieszy to to że nie ma tu żadnych mrocznych sekretów i tajemnic , pewnie dlatego wbrew pozorom książka nie ma aż takiego odzewu jak "Marzenia i tajemnice" Danuty Wałęsy. Tu podzielam zdanie Moniki Jaruzelskiej że obowiązuje chyba jakiś stopień lojalności  wobec męża?
    " W pierwszej chwili poczułam ogromną sympatię dla pani Wałęsowej , pomyślałam , że jest mi bliska, bo sama też wielokrotnie odczuwałam ten sam rodzaj samotności. Mamy podobne doświadczenia w tym sensie, że dla mojego ojca również polityka była ważniejsza od rodziny.
     Gdy czytałam jednak kolejne fragmenty książki, moje odczucia zaczęły się zmieniać. Pomyślałam , że częstą postawą żon polityków , dygnitarzy i biznesmenów jest pretensja do mężów o brak czasu dla rodziny. A jednocześnie te panie korzystają ze wszystkich apanaży wynikających z roli , jaka ten mężczyzna odgrywa w świecie, a nie w życiu rodziny. W tej sprawie jestem solidarna z Lechem Wałęsą , czym pewnie narażę się wielu kobietom.
     Pani Danuta nie byłaby tą Danutą, którą jest obecnie, gdyby nie działalność Lecha. Nie odbierałaby Nagrody Nobla, nie poznałaby tych wszystkich wielkich ludzi, nie byłaby tak szanowana. Jako żona emerytowanego elektryka mieszkałaby dzisiaj w jakimś komunalnym bloku, być może pełna pretensji  do męża że nic w życiu nie osiągnął. "
       Monika Jaruzelska "Towarzyszka Panienka" rozdział "Danuta Wałęsa" str. 26 - 247
   Trudno nie zgodzić się z autorką tych słów , ja również mimo iż przeczytałam książkę pani Danuty z wypiekami na twarzy myśląc sobie co jakiś czas o tym że też chciałabym być taka cicha bohaterką dnia codziennego, miałam chwilami spore wątpliwości co do tego czy aby należy wyciągać na światło dzienne pewne sprawy i czy jednak solidarność z mężem nie powinna powodować jego obrony zamiast kolejnego nań ataku.
   Z pewnością takich kontrowersji nie wywoła książka "Moniki Jaruzelskiej" choć chwilami myślę że pewne poruszane przez nią kwestię wręcz powinny. Były tez chwile kiedy wyczuwałam może nie tyle fałsz ale pewną grę , kiedy to Panienka starała się udowodnić że właściwie to jej życie tak wiele od zwyczajnego się nie różniło co jest zwyczajnie niemożliwe, kiedy pisze o zabawach z koleżankami czy przyjaciółmi zaznaczając że mieszkali na osiedlach , że nawet w ich generalskiej kamienicy mieszały się stany i narodowości jedynym elementem to potwierdzającym jest kwestia pani woźnej jednak dziecię tej Pani się już później nie pojawia. Dzieci z którymi urzędowała na podwórku okazują się być dziećmi wojskowych itd. Nie lubię kiedy ktoś na siłę wmawia mi że żył inaczej niż żył , podobno jedyne co odróżniało Monikę J. od innych była ochrona a to przecież nie jest prawda. Oczywiście że była małym dzieckiem na dodatek jak wspomina dość chłodno traktowanym w domu z deficytem uwagi od obu rodziców. Małe dziecko ma podobne odczucia i z tym nie dyskutuję , jednak tego że była jak każde inne dziecko wmówić sobie nie dam.

     Ogólnie książka nawet w miarę ciekawa, w wielu sprawach z autorką się zgadzam, polonistyki się spodziewałam w końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jednymi z lepszych fragmentów są te dotyczące książek i autentycznie zarówno u córki jak i u ojca wyczuwa się prawdziwe zamiłowanie.
   Jeśli ktoś spodziewa się sensacji, prania brudów czy tłumaczenia się z faktu istnienia na tym świecie to uprzedzam że srodze się zawiedzie. Jednak jeśli ktoś ma ochotę skorzystać z odchylonej w oknie firanki i zajrzeć będzie zadowolony. Bo jest to właśnie takie podglądanie ściśle ograniczone, widzimy tyle na ile nam pozwolono.

    Jest jeszcze jeden fragment , który nie daje mi spokoju, wprawdzie nie posądzam tu autorki , raczej jeśli już to korekta zawiodła . Może być i tak że ja zle to odczytuję i gdzieś umknął mi skok myślowy. Poniżej cytat :
   "Niedawno oglądałam z synem ostatnią część Harry'ego Pottera.W tym filmie panuje atmosfera podobna do zimy 1982 roku: cały czas ciemno, wszystko zamrożone, depresyjne, bez odpowiedzi na pytanie co dalej? Całkowity brak nadziei, kiedy nad światem rozciąga się cień Voldemorta. Wtedy to był cień WRON - y.
    Miałam tej zimy '82 poczucie dojmującej samotności. a to był przecież rok w którym przygotowywałam się do matury.Wnet mieliśmy bawić się na studniówce. W klasie, wiadomo, w większości ludzie z opozycyjnym nastawieniem. ale ich się nie bałam. Byliśmy zżyci - ja ich dobrze znałam , a oni mnie.
       Monika Jaruzelska "Towarzyszka Panienka" rozd. "Stan Wojenny" str. 111 - 112 

      Następnie wspomina autorka o tragedii  górników z Wujka , przecież zarówno Stan Wojenny jak i wydarzenia w kopalni "Wujek" to rok 1981.
 
   Nie twierdzę że jest to arcydzieło bo nie jest , jest zresztą napisane w sposób zapewniający szeroki wachlarz ewentualnych czytelników. Poznać jak najbardziej można, jak wspomniałam już czyta się błyskawicznie, kupić - niekoniecznie polecam bibliotekę.

czwartek, 12 grudnia 2013

Na szybko czyli Mikołaj jeszcze rozdaje prezenty.



    Ponieważ nie dostałam adresu do wysłania dwóch książek czyli ktoś chyba zapomniał o tym że się zgłosił a minęły już wyznaczone cztery dni o czym pisałam ogłaszam że "Norwegian Wood"  oraz "Dom z papieru" nadal są do wzięcia. Chętnych zapraszam do zgłaszania się do 13 grudnia do godziny 23.59 w sobotę 14 grudnia zdradzę kto otrzyma jaką książkę. Zasady :
  - zgłaszający się musi prowadzić blog jakikolwiek niekoniecznie związany z książkami
  - adres wysyłki w Polsce podany w ciągu czterech dni od dnia kiedy zdradzę kto otrzyma wybraną książkę/książki
 - nie trzeba mnie lubić, nie trzeba nic i nigdzie dodawać ani pisać na ten temat , nie ma bannerka ani dziwnych wymagań
 
    Zapraszam !

środa, 11 grudnia 2013

Michał Szołochow "Los człowieka"


 Autor : Michał Szołochow
 Tytuł : "Los człowieka"
 Przekład : Irena Piotrowska
 Wydawnictwo : Państwowy Instytut Wydawniczy
 Miejsce i rok wydania : Warszawa 1979
 Książka : zostaje u mnie
                         
     Mam mieszane uczucia , nie powiem że jestem zachwycona bo nie jestem , jednak odwodzące od czytania opinie delikatnie mówiąc, są trochę moim zdaniem na wyrost. Oczywiście to rzecz gustu, jednak nie jest zle , jest nawet całkiem dobrze, ba bardzo dobrze. Oszczędna zarówno jeśli chodzi o objętość jak i o formę historia życia Sokołowa bardzo przypominała mi Sołżenicyna i jego "Jeden dzień z życia Iwana Denisowicza". Można by się oczywiście zastanawiać jakim cudem Sokołow w ogóle po powrocie z niewoli uszedł zwyczajowemu losowi lecz tu pada pytanie czy gdyby Szołochow napisał prawdę miałby szansę na wydanie tego utworu ?
    Chwilami czułam się dziwnie , zapewne na odbiorze książki waży ta nieszczęsna kwestia plagiatu, faktycznie pewne momenty są jakby żywiej i energiczniej napisane ( nie umiem tego inaczej nazwać) pewne można byłoby jeszcze skrócić , pomijam już chwile kiedy miałam wrażenie oglądania filmu akcji , tak oglądania bo przy całym zaskoczeniu sceną muszę przyznać że mimo pewnej nierealności była napisana bardzo obrazowo. Mimo tego podtrzymuję swoje zdanie na temat ewentualnego "pożyczenia" utworu od tego są znawcy, nie ja, mnie się może co najwyżej wydawać a to zdecydowanie zbyt mało. Poza tym każdemu pisarzowi zdarza się pisać czasami nierówno.
    Nie widzę tu tego co zarzucano pisarzowi  czyli wybielania Rosjan ( pomijając może fakt wspomnianego wyżej przemilczenia) ani oczerniania Niemców, wystarczy że na chwilę zapomnimy o narodowości bohatera i w zamian podstawimy sobie np. Polaka , takie spojrzenie na niewolę niemiecką miałby po prostu każdy kto by ją przeszedł. Nie zarzucałabym również próby szczególnego wzbudzania współczucia , ot faktycznie los człowieka  zwykłego szarego człowieka tamtych czasów.

    Książka przeczytana w ramach wyzwania :

  

                                       oraz

                 

                             

wtorek, 10 grudnia 2013

Michael H. Brown "Duchy wokół nas"


  Autor : Michael H. Brown
 Tytuł : "Duchy wokół nas"
 Tytuł oryginału : "The Spirit Arund Us"
 Przekład : Mariusz Szerocki
 Gatunek : religia
 Książka : zostaje u mnie
           
                                          

 

       W poprzedniej książce autora czytaliśmy o stanach śmierci klinicznej, o tym jak to wygląda "od środka" , że istnieje "coś" jeszcze po śmierci. Oczywiście dla katolika kwestia wieczności nie jest nowością i wiadomo że śmierć nie jest końcem jest tak naprawdę początkiem wiecznego życia. W tomie "Duchy wokół nas" autor zagłębia się w temat duchów o których obecności wspominały osoby po stanie śmierci klinicznej. Nie ma tu wprawdzie nic ze spirytystyki a autor ostrzega przed mistycznymi zabawami w stylu New Age. Jest za to sporo informacji i relacji dotyczących duchów czy to dobrych aniołów, złych demonów czy po prostu osób zmarłych nawiązujących z nami kontakt.
   Poprzez nawiązania do Biblii , do różnych wypowiedzi Jezusa Michael . H. Brown upewnia nas że oddając się w pełni Bogu i Jego wymaganiom nie mamy się czego bać , choć niektóre opowieści powodowały u mnie gęsią skórkę. Jednak zarówno ta jak i poprzednia oraz mam nadzieję kolejna książka ma zdecydowanie ważniejsze zadanie niż wzbudzenie taniej sensacji czy strachu. Chodzi o to byśmy odpowiednio przygotowali się do życia wiecznego  i to moim zdaniem najważniejsze przesłanie tych książek. Z niecierpliwością czekam na wydanie kolejnej a autor trafia zdecydowanie na listę moich ulubionych.
     Tu można przeczytać wywiad z autorem na temat duchów i zjawisk nadprzyrodzonych.



       Książkę otrzymałam od wydawnictwa M :
  
   

niedziela, 8 grudnia 2013

"Misja Mongolia" David Treanor


   Autor : David Treanor
   Tytuł : "Misja Mongolia"
   Tytuł oryginału : "Mission Mongolia"
   Przekład : Beata Hrycak
   Wydawnictwo : Wydawnictwo Dolnośląskie
   Gatunek : reportaż - podróżnicze
   Książka : zostaje u mnie
                                
                                             
         
     W BBC ogłoszono redukcje etatów, dwoje przyjaciół dobrowolnie rezygnuje z pracy jako najstarsi ze stosunkowo ustabilizowana sytuacją życiową , dorosłe dzieci, brak kredytów i zapewne jakieś oszczędności postanawiają sami się zwolnić. Pozostaje im jak się wydaje wygodne życie na kanapie przed telewizorem, z idealnie zaplanowanym każdym dniem , ewentualnym spotkaniem i wspólnym obejrzeniem meczu oblewając to wyjątkowe wydarzenie w ciągu ostatnich siedmiu dni kilkoma kroplami piwa? 
    Niekoniecznie, historia Davida i Geoffa jest dowodem na to że prawdziwe życie i przygody dopiero na emeryturze mogą się zacząć i że może to być najlepszy okres ich życia ,najciekawszy i pełen niespodzianek. Warto zarezerwować chwilę na lekturę tej jakże energetycznej książki, pełnej świetnego i oryginalnego poczucia humoru nie opuszczającego naszych przyjaciół w najciemniejsze noce , na najbardziej podziurawionej drodze wśród pustkowia. Dla mnie oczywiście największym plusem całej tej opowieści były opisy mijanych miast i wiosek oraz miejsc poza klasyfikacją, zapewne też dzięki temu że odwiedzaliśmy Rosję i kraje będące nie tak dawno jej częścią a jeszcze dawniej i częścią naszej ojczyzny Kijów, Lwow, Ukraina, Rosja, Syberia, Kazachstan wbrew historii te nazwy są dla mojego ucha niczym najpiękniejsza muzyka. Jednak równie dużą zasługę ma autor w swoim stylu opowiadania z nim nawet brak wody w kranie, karaluchy na firanie i chrapanie nie są straszne chyba że "strasznie zabawne" o ile takim oksymoronem mogę się posłużyć.
  Pytanie  najważniejsze czyli w jakim celu w ogóle ci dwaj mężczyźni odważyli się na taka podróż oraz czy było naprawdę zabawnie czy raczej niebezpiecznie?  Pozostawię bez odpowiedzi.
  
    Książka przeczytana w ramach wyzwań:
   
                     
 
oraz
 
 

    

    Za książkę dziękuję GW Publicat

          

Święty Ekspedyt

Autor : Agnieszka Ścibik
Tytuł : "Święty Ekspedyt święty ostatniego ratunku"
Wydawnictwo : Wydawnictwo M
Gatunek : biografie - religia,  
Książka : zostaje u mnie
                 
     Od polskiej pisarki Marty Fox dowiedziałam się o istnieniu św. Rity od spraw niemożliwych, później poznałam św. Tadeusza Judę od spraw beznadziejnych, po paru latach całkiem niedawno trafiła w moje ręce dzięki wydawnictwu M , książka "Święty Ekspedyt święty ostatniego ratunku" autorstwa Agnieszki Ścibik. Dzięki niej dowiadujemy się co nieco o pochodzeniu i życiu św. Ekspedyta odgórnie chyba wyznaczonego na świętego i to od spraw trudnych. Po pierwsze pochodzi On z Armenii gdzie na górze Ararat utknęła Arka Noego po potopie (oglądałam lata temu film dokumentalny z wyprawy w to miejsce niestety nie pamiętam tytułu).Po drugie okazuje się iż Ormianom wiedzę o Jezusie i chrześcijaństwie zaniósł nie kto inny jak sam św.Juda Tadeusz.
   Agnieszka Ścibik przedstawia nam biografię tego mało znanego świętego , składając ją z nielicznych dostępnych informacji , opierając się na źródłach historycznych współczesnych Ekspedytowi czasów, z biblii oraz ze źródeł późniejszych. Był żołnierzem rzymskim, legionistą a  w końcu i setnikiem kiedy postanowił że życie swoje odda Jezusowi. To Jemu pragnie służyć i oddać swe życie , nie cesarzowi. Był to z pewnością krok bardzo odważny. Czytając tę niepełną nie ukrywajmy biografię dowiadujemy się jednak najważniejszego jak żyć naśladując Ekspedyta , dołączone są do niej również świadectwa skuteczności działania tego świętego oraz modlitwy i  nabożeństwo z prośbami o wstawiennictwo. Co ciekawsze wydawnictwo dało nam prezent w postaci karty ratunkowej św. Ekspedyta z Jego wizerunkiem i  krótkim wezwaniem o pomoc, karta wygląda i jest rozmiarów przeciętnej karty kredytowej idealnie pasuje do portfela, ja swoją w nim noszę.
   Mimo pewnych braków spowodowanych nie nieumiejętnościami autorki a skąpym materiałem , i tak widać że pani Agnieszka wykonała sporo ciężkiej choć podejrzewam że i przyjemnej pracy wręcz chyba detektywistycznej. Książkę przeczytałam z zainteresowaniem i z pewnością nie jest to ostatnie spotkanie ze świętym Ekspedytem. Poza tym podążając za wezwaniem papieża Benedykta XVI zamierzam poznać i zrozumieć jak najwięcej biografii ludzi tak ważnych dla kościoła ale i dla nas, gdyż naśladując ich możemy zbliżyć się do Boga.

    Poniżej słowa ojca świętego Benedykta XVI :

     " Każdy powinien mieć jakiegoś Świętego, z którym pozostawałby w bardzo zażyłej relacji, aby odczuwać jego bliskość przez modlitwę i wstawiennictwo, ale także , aby go naśladować. Chciałbym zaprosić  was, abyście bardziej poznawali Świętych, rozpoczynając od tego, którego imię nosicie, czytając ich życiorysy i pisma. Bądzcie pewni, że staną się oni dobrymi przewodnikami, abyście jeszcze bardziej kochali Pana, oraz będą cenną pomocą dla wzrostu ludzkiego i chrześcijańskiego." 
            cytat za : "Świety Ekspedyt Święty ostatniego ratunku" Agnieszka Ścibik str. 11   

  
       Książkę otrzymałam od Wydawnictwa M - bardzo dziękuję !

   

piątek, 6 grudnia 2013

Wpadł Mikołaj rozdać prezenty


       "Norwegian Wood"  otrzymuje Mała Mi
       "Dom z papieru"      otrzymuje Mała Mi
       "Pokutę Henry'ego" otrzymuje Emma Tetka
       "Ghostwritera"         otrzymuje Recenzencki  
       "Upiory XX wieku" otrzymuje Basia Pelc
       "Szczęście w pigułce"  dla        Barbary Wójcik


    Dla wszystkich obdarowanych przez brodatego biskupa gratulacje. Proszę o adresy do wysyłki.

czwartek, 5 grudnia 2013

"Cichy Don" Szołochow

      
zródło : internet
   Macie zapewne takie książki na które czekacie z utęsknieniem kiedy wpadną  ręce i będzie można im się oddać bez reszty? Czekacie , wypytujecie , szukacie i wreszcie ziszcza się marzenie. Nie wiem czy wtedy też rosną nasze wymagania co do takiej wymarzonej i wyczekanej lektury , czy może nasze oczekiwania są wtedy wygórowane. Czy może po prostu u mnie tak się stało że trafiło na zły okres i stąd  nie rozczarowanie bo to byłoby za dużo powiedziane ale jakby nie do końca tak jak sobie wyobrażałam.
  Lubię literaturę rosyjską , kiedy trafiłam w internecie na informacje dotyczące "Cichego Donu"  bo o tę powieść chodzi i dodatkowo spotkałam pewnego miłego Pana na przystanku autobusowym zaczytanego w apetycznie wyglądającym dziele , które okazało się "Cichym Donem" właśnie  wiedziałam że muszę za wszelką cenę zdobyć i przeczytać tę książkę.

   Po oczekiwaniu w bibliotece na tom pierwszy wzięłam się za czytanie, nie powiem że czytało się lekko bo to nie ten gatunek by było lekko, łatwo i przyjemnie. Jednak nie ukrywam wsiąkłam, przeniosłam się nieco w czasie i okazało się że losy bohaterów wciągnęły mnie dość szybko, wraz z drugim tomem okazało się że zdecydowanie wolę fragmenty dotyczące bitew i wojen oraz polityki niż perypetii miłosnych , sporów sąsiadów i tego kto ile ma i dlaczego. Powieść przypominała mi miejscami serial "1920 wojna i miłość", oczywiście kolejność jest odwrotna ale moja chronologia zapoznawania się właśnie taka.
  Oczywiście mamy tu i warstwę psychologiczna, tego jak ludzie żyli w tych czasach , jak radzili sobie z historia wiecznie wlewającą się im do domów i życia, chcieli czy nie , nie mogli być obojętni bo co chwila ich życie z tego powodu stawało na głowie i to właśnie wydawało mi się że będzie najważniejsze i najciekawiej opisane. I z tego powodu mam właśnie dziwne uczucie zawodu. Ponieważ jak wspomniałam to co mnie porwało w tej powieści to wojna , polityczne przepychanki , gnębienie chłopa, walka o chłopa, bolszewizm i to co z tego dla tego chłopa wynikło. Wbił mi się w pamięć pewien fragment, nie zacytuję bo powieść oddałam , o tym że nie ma gorszego pana niż z chłopa. O nierównościach wśród tej armii (powiedzmy armii) z chłopów zbudowanej.
   Porywająca opowieść o życiu Kozaków, o historii Kozaków wielokroć przecież przeplatającej się z historia Polski. Odbieram ją trochę jak Trylogię Sienkiewicza, i tam wątki "romansowe" zostały wprowadzone dla przyciągnięcia czytelnika i w Trylogii były to wątki najmniej mnie interesujące wręcz chwilami irytujące. Podobnie jest i z "Cichym Donem" .

   Nie wypowiem się na temat ewentualnych zarzutów co do autorstwa , nie jestem specjalistką w żadnym wypadku , ot amatorką lubiąca czytać i nic więcej. Owszem miałam chwilami wrażenie pewnej nierówności powieści , ale pokrywało się to moje odczucie z wątkami bardziej mi odpowiadającymi i tymi mniej. Zatem zakładam że było to tylko i wyłącznie spowodowane tym o czy w danym momencie pisał autor a nie tym że tekst można by przypisać dwóm osobom. Na temat ewentualnego plagiatu niech się wypowiadają specjaliści. Czeka na mnie również "Los człowieka" Szołochowa chyba jeszcze więcej zarzutów było pod adresem tej cienkiej książeczki niż pod adresem w/w.

  Teraz poluję na ekranizację oraz na wydanie powieści z normalnym drukiem , tu chwilami brakowało mi lupy. Z przyjemnością przeczytam po raz drugi. Miałam wydanie z serii "Literatura radziecka" radzę się od niego trzymać z daleka no chyba że ktoś ma sokoli wzrok. 

   Książka przeczytana w ramach wyzwań :

 
   Trójka e - pik - literatura rosyjska (miejsce akcji, kraj pochodzenia autora)
       
                

   Rosyjsko mi
           

wtorek, 3 grudnia 2013

Wdzięczność


  
     Jestem wdzięczny :
  - kiedy mogę sprzątać po imprezie, bo to znaczy, że mam przyjaciół
  - za podatki, które płacę, bo to znaczy, że mam dochody
  - za ubrania, które są nieco ciasne, bo to znaczy, że mam jedzenie na stole
  - za to, że trzeba skosić trawnik i wymalować dom, bo to znaczy, że mam swój własny kąt
  - za cień, który monitoruje moją pracę, bo to znaczy, że jestem na słońcu
  - za wszystkie skargi na polityków, bo to znaczy, że żyję w kraju , w którym walczy się o wolność wypowiedzi
  - za to, że parking jest daleko, bo to znaczy ,że stać mnie na samochód
  - za wysoki rachunek za prąd, bo to znaczy, że mam widno
  - za osobę, która fałszuje, śpiewając, bo to znaczy, że mogę słyszeć
  - za stertę ubrań na podłodze, bo to znaczy, że mam co na siebie włożyć
  - za zmęczenie i ból w mięśniach, bo to znaczy, że mogłem ciężko pracować
  - za budzik, który dzwoni z rana, bo to znaczy , że mogę żyć kolejny dzień

   Lasse Lundberg

    ( podaję za książką " Wdzięczność. Najtańszy bilet do szczęścia" autorstwa Liv Larsson)

niedziela, 1 grudnia 2013

Wydam książki na święta

  Dokładniej na Mikołajki bo 6 grudnia planuje zdradzić Wam kto jaką książkę dostanie . Zasady są proste każdy zgłosić może chęć otrzymania maksymalnie dwóch książek. Książek w sumie jest sześć, losowanie będzie się odbywało dla każdej książki osobno. Wysyłka jak zawsze tylko na terenie Polski. O zgłoszenia proszone są jedynie osoby prowadzące blog jakikolwiek.
  Podstawowa prośba dotyczy dwóch rzeczy, po ogłoszeniu wyników czekam na adres maksymalnie cztery dni  po tym czasie książka/książki trafia/trafiają do ponownego losowania. Druga sprawa po otrzymaniu wysyłki proszę o informację , niekoniecznie tu ale prywatną ze słowem "dotarła" miło otrzymać potwierdzenie  , poza tym wtedy nie muszę się martwić czy poczta się spisała. Poniżej książki wśród których możecie wybierać.

      Haruki Murakami "Norwegian Wood"
      Manfred Lutz "Szczęście w pigułce"
      Carlos Maria Dominges "Dom z papieru"
      John Scott Shepherd "Pokuta Henry'ego"
      Robert Harris "Ghostwriter" 
      Joe Hill "Upiory XX wieku"

   Zgłaszać się można do 5 grudnia do godz. 23.59  co umożliwi mi dokonanie losowania w dniu 6 grudnia i wtedy też ogłoszę wyniki. Książki są wstanie idealnym, dosłownie raz czytane i odłożone na półkę.
    Najważniejsze! Zgłaszać mogą się jedynie osoby prowadzące blog, niekoniecznie książkowy.
 

Podsumowanie listopada


    Przeczytałam szesnaście książek w tym trzy do wyzwania u Agnieszki "Czytamy serie wydawnicze "  :
   Agata Christie "Kieszeń pełna żyta" klik  oraz "Strzały w Stonegates" klik i Joanna Chmielewska "Drugi wątek" klik . Tym samym "zakończyłam" serię Kryminału klasycznego Wydawnictwa Dolnośląskiego ( czytać będę rzecz jasna dalej, już czeka nowa Christie) i rozpoczęłam serię Kolekcji kryminału Joanny Chmielewskiej.

    Do wyzwania u Sardegny Trójka e - pik przeczytałam w sumie trzy książki , z tym że jedna to "nadrobienie" zaległości :
    Danuta Noszczyńska "Pod dwiema kosami"  klik i "61 godzin " Lee child oraz "Drugi watek" Joanna Chmielewska klik książka Joanny Chmielewskiej zostanie jeszcze dzisiaj zgłoszona do wyzwania " Kapitan żbik ... czyli czytamy polskie kryminały".

   Sama jestem zaskoczona ilością poradników dotyczących samorozwoju :
   "Zamknij się! Przestań narzekać i zacznij żyć" klik oraz "Ludzie to idioci! Czyli jak marnujemy sobie życie na własne życzenie i jak to zmienić" klik  autor obu Larry Winget naprawdę potrafi ustawić człowieka do pionu. I jeszcze jedna : "Projekt szczęście " Gretchen Rubin klik.

Michaił Szołochow
1905 - 1984  
    Dużo gorzej wygląda sprawa książek nieprzeczytanych , czekających w kolejce choćby tych z listy do przeczytania do wyzwania "Z półki 2013" ale o tym jeszcze napiszę. Wróciłam do lektury "Cichego Donu" Szołochowa tom trzeci i ponownie przeklinam małe literki. Wydanie pod tym względem mam tragiczne, ostatnio wydałam nawet mojego ukochanego Kinga ze względu na mały , miniaturowy wręcz druk tu nie mam wyjścia. Biblioteka nie posiada innego wydania. Za to ucieszyłam się bardzo gdy dowiedziałam się że istnieje ekranizacja "Cichego Donu" co jak co ale to MUSZĘ obejrzeć. W ogóle atmosferę podgrzewa jeśli chodzi o Szołochowa sam fakt przyznania Mu Nagrody Nobla w 1965 roku za "Cichy Don" właśnie i zarzut jaki ciąży nad pisarzem i jego twórczością. Aleksander Sołżenicyn zarzucił że Szołochow "ukradł" utwór kozackiego pisarza Fiodora Kriukowa, podobnie jest i z "Losem człowieka" , który również czeka na czytanie.