czwartek, 26 kwietnia 2012

Joanna Chmielewska "Książka poniekąd kucharska"

  "Książka poniekąd kucharska" Joanna Chmielewska, wydawnictwo Vers, Warszawa 2000 , z ilustracjami Szymona Kobylińskiego.  Książka jest rewelacyjna jak większość dzieł wychodzących spod pióra tejże autorki. Przeczytałam ją wielokrotnie i za każdym razem mam niezłą zabawę.

  Oto autoreklama ,którą można przeczytać na stronie dwunastej:
   "Niniejszy wstęp należy przeczytać, aby pozbyć się złudzeń.Niech się nikt nie spodziewa rzetelnych,porządnych przepisów ani informacji,jak się, na przykład piecze chleb.Nikt mnie nigdy nie uczył gotować.Nie spędzam połowy życia w kuchni,nie mam na to czasu.Mam wyłącznie doświadczenia własne i cudze oraz jakieś coś tam w genach,bo moja matka gotowała znakomicie."
   Prawda że zachęcające?
   Dalej jest tylko lepiej.Zresztą pisarka nasza miała równie znakomite "nauczycielki" czyli książki kucharskie z których przytacza co ciekawsze zalecenia,oto i one. Zalecenia:
  " Żywe raki lubieją być wrzucane do wrzącej wody.Jest to bezwzględnie najtrafniejsza informacja, jaką udało mi się znalezć w  pouczających dziełach traktujących o sztuce kulinarnej.Nie było jeszcze raka,który by przeciwko temu twierdzeniu protestował.Może i rzeczywiście lubieją.
   Inne komunikaty mają charakter zaleceń,jak, na przykład: Wziąć sześć silnych dziewek kuchennych.( Rzecz oczywista, jest to posunięcie wstępne przy produkcji prawdziwego tortu mokka.Wbrew pozorom,z dziewek części jadalnych się nie wykrawa.)
  Rano wstawszy pościel odrzucić.(Jak Boga kocham też z książki kucharskiej)"

  Co historia to zabawniejsza. Jak choćby o trzech wykształconych panach , elektronikach którzy podgrzewali mięso w puszce na maszynce elektrycznej. Sedno w tym iż puszkę pozostawili zamkniętą. Nie zdradzę co wyszło z posiłku. Niech to pozostanie niespodzianką. O, albo o pewnym specjaliście zaproszonym do Chin którego karmiono najróżniejszymi frykasami, nic mu nie smakowało aż nagle ........ trafili,pełen zachwyt,jeśli ktoś chce wiedzieć czym go nakarmili zapraszam do lektury.

  Kolejną dla mnie ważną sprawą poruszaną w tej książce jest żywienie rodziny przy niskim budżecie, małej ilości czasu a zarazem wielkim apetytem jej członków. Jakich "akrobacji kulinarnych" dokonywała autorka by zwykła zupa ziemniaczana ,kartoflanka codziennie miała inny smak bądz postać? Na czym najlepiej usmażyć frytki? Jak szybko nakarmić gości, lub głodnego małżonka od drzwi wołającego:"Jeść!"  ?Jak przygotować jajecznicę ,która zachwyci najbardziej wybredne gusta? O tym wszystkim i wielu innych radach dowiecie się przeczytawszy "Książkę poniekąd kucharską" ,a ile przy tym anegdotek dotyczących zarówno samej autorki jak i osób z jej otoczenia.

 Dla zachęty jeszcze tylko zacytuję ten fragment: "Na marginesie wyznaję ,iż kwestię przyjęć,z konieczności ,doprowadziłam chyba do stanu szczytowego.Przybyła kiedyś do mnie przyjaciółka,którą chciałam podjąć z  szykanami.Na stole stało piwo i pokrojony żółty serek.
  Przyjaciółka spojrzała na to i z wielkim wzruszeniem rzekła:
  - O Boże,zrobiłaś przyjęcie...?!"


  Wyzwanie wymaga przepisów, najlepiej wypróbowanych, zatem bardzo proszę podaję przepis na parówki w sosie pomidorowym,które często goszczą na naszym stole a są tak łatwe w przygotowaniu że nawet dziecko da radę.

    Parówki w sosie pomidorowym 

   Szklankę wody zagotować,dolać do niej szklankę rosołku z kostki,wołowego albo drobiowego,wwalić i rozmieszać dwie czubate łyżki koncentratu pomidorowego,posolić i popieprzyć.Można dodać pół łyżeczki ostrej papryki.
  Parówki pokroić na małe kawałki,jeśli są w foli,trzeba to rzecz jasna ,zedrzeć,jesli w prawdziwym flaku można to zostawić,wrzucić do garnka z sosem,parówki,nie flak,i poczekać aż się wszystko zagotuje.
  Czubatą łyżkę mąki rozmieszać z sosem, najlepiej w kubeczku i wlać do garnka energicznie mieszając.I znów poczekać na zagotowanie ciągle mieszając. Smacznego!

  Ciągutki 


  Rozpuścić na patelni ze ćwierć kilo cukru i zrobić z niego karmel.W ten karmel włożyć łyżkę masła.Mieszać wściekle.Wciąż mieszając wlać pół słoika śmietanki.Zdjąć z ognia i popatrzeć co z tego wynikło.

  Przyznaję iż rugi przepis nieco zmodyfikowałam zmieniając kolejność,korzystałam przy tym też z innego trochę przepisu.

   A i jeszcze jeden przepis z tym że nie sprawdzony osobiście przeze mnie ale robi on na mnie nieodmiennie spore wrażenie,oto on:

  Bajaderki 
  
  Wyrzucić z domu rodzinę.Na dużą patelnię nasypać tyle mąki,ile się zmieści .Pozostawić to na ogni i poczekać aż cała zbrązowieje.

 W tym momencie dziękuje się Bogu że rodzina sobie poszła ............. Zdjąć z ognia ,bo się spali i tylko lekko podgrzewać. Wrzucić w to ......... ( przepis na str.118. "Książki poniekąd kucharskiej") .

  "Świństwo to było niezmierne ,przez dzieci konsumowane z zachwytem.Jak by wyszło z prawdziwej porządnej marmolady,może nawet z utartą czekoladą, nie mam pojęcia, bo po wojnie już się tego w domach nie robiło.
  Kto chce , może spróbować,ciesząc się przy okazji, że w trakcie mieszania bomby mu na głowę nie lecą,nikt o niego nie strzela i dom się nie trzęsie."

  Chciałabym też zwrócić uwagę na świetne humorystyczne ilustracje dodające uroku książce.

  Wszystkie cytaty pochodzą z książki: "Książka poniekąd kucharska" Joanny Chmielewskiej. 




   Ocena książki:  6/6


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz