wtorek, 26 lutego 2013

"Inkwizytor" Patricio Sturlese

  Autor : Patricio Sturlese
  Tytuł : "Inkwizytor"
  Przełożyła : Teresa Gruszecka - Loiselet
  Tytuł oryginału : "El Inquisidor
  Wydawnictwo : Albatros  
 
         

          Thriller którego akcja jak tytuł wskazuje osnuta jest wokół tematu inkwizycji. Pewien inkwizytor zostaje wyznaczony do odzyskania  " Necronomiconu" szatańskiej księgi zakazanej przez kościół. Nie będę streszczała powieści bo nie o to tu chodzi. W każdym razie wszystkie wydarzenia począwszy od procesu osoby ,która jako ostatnia wiedziała gdzie owa księga jest schowana, przez podróż statkiem ,spory i konszachty z córką tfu siostrzenicą papieża ( czy papież ma córkę czy siostrzenicę wyjaśnia ksiażka),uwięzienie, uwolnienie itd.po propozycje matrymonialne. Zmienne koleje losu mają na celu pokazanie dojrzewania głównego bohatera do prawdy , jego prawdy, obiektywnej nie narzuconej przez kościół ani przez jego przeciwników. Ślepy,posłuszny oddany całym sercem sprawie walki z herezją inkwizytor ma szansę na dostrzeżenie jasnych stron tam gdzie dotąd ich nie widział i na poznanie ciemnych kart instytucji ,która dotąd była mu wszystkim.
   
   Jeśli ktoś lubi powieści o czarownicach, inwizycji, stosach, herezji , papiestwie( tej ciemnej stronie )  , nie zawsze pozytywnych aspektach wiary katolickiej  polecam. Jest wszystko co powinno znalezć się w powieści ,w dobrej powieści na jedno popołudnie, dreszyk emocji, religia, sekty,tajne stowarzysenia,miłość, seks, walka między złem a dobrem. Jednym zdaniem całkiem udana powieść.  

niedziela, 17 lutego 2013

Stanisław Przybyszewski

    
Stanisław Przybyszewski
     Moje ,przyznaję bezsensowne zadużenie się w Stanisławie Przybyszewskim zaczęło się przypadkowo. Pewnego dnia wiele lat temu stwierdziłam że wypadałoby znać patronów ulic miasta w ,którym mieszkam. Zaczęłam od najbardziej znanego mi nazwiska Przybyszewski. Nic mi to nie mówiło ponad to że w szpitalu na Przybyszewskiego pracowała moja babcia,mój dziadek a w końcu i moja mama.Wspomnienia z tego miejsca mimo pobytów pózniejszych już w charakterze pacjentki zawsze były pozytywne i do dziś tak naprawdę nie umiałabym nic złego o nim napisać. Stad i wybór jakiego dokonałam.
   Nie mogłam przewidzieć że będzie to jedna z moich większych fascynacji, przeplatanych głosem rozsądku nakazującym raczej odrazę. Mimo wszystko dałam się uwieść smutnemu szatanowi,hipnotyzującemu kobiety wszelkich sfer  jeśli tylko miały okazję o nim usłyszeć.

  W miarę regularnie powracam do jego biografii , Krystyna Kolińska naprawdę przedstawiła jego postać w świetle w miarę obiektywnym od początków ,od pierwszych sukcesów kiedy to był na szczycie , uwielbiany przez wszystkich bez wyjątku przez pierwsze wątpliwosci otoczenia co do niego aż do .... no własnie do czego? Poczatek książki to opis pogrzebu Stanisława Przybyszewskiego , mimo pewnych spraw związanych właściwie tylko z finansami zmarłego, pogrzeb ten był Jego sukcesem. Przybyły tłumy wielbicieli i wielbicielek. Nie, nie  był to stracony człowiek popadły w nędzę i zapomniany przez świat.To był ten Stachu ,którego znamy z okresów świetności ,kiedy to tłumy przybywały nie tylko by go słuchać ( wystąpienia itp.) ale  tylko po to by Go ujrzeć z daleka, gdy przyjeżdżał na dworzec co się działo .... Sama pewnie bym na tym dworcu czekała. Teraz pozostają już tylko książki ,będę uparcie do nich wracała.
   Krystyna Kolińska napisała również książkę o córce Przybyszewskiego: Stanisławie (Pająkównie) Przybyszewskiej   "Córka smutnego Szatana" równie porywająca.

      Biografia ta obfituje również w listy,przytacza ich autorka naprawdę sporo,nie będę tu cytowała tych obszernych  a przedstawiających Stanisława Przybyszewskiego z najróżniejszych stron, najczęściej jako osobę w potrzebie tekstów. Niemniej uważam iż nadaje się ta książka do wyzwania "Pod hasłem",którego kluczowym słowem jest list.
 
   

    "Moich współczesnych" przeczytałam jednym tchem,mimo że chwilami zastanawiałam się ile w nich prawdy a ile kreacji. Może czas sobie przypomnieć.

     Wyzwania :
     "Pod hasłem"
     "Polacy nie gęsi"
    
 
  
 

 Autor: Krystyna Kolińska 
 Tytuł : "Stachu jego kobiety,jego dzieci."
 Wydawnictwo : Śląsk
 Miejsce i rok wydania: Kraków 1978

     

sobota, 16 lutego 2013

"Johnny Depp.Sekretne życie" Nigel Goodall konsultacja Tomasz Raczek

     Autor : Nigel Goodall konsultacja Tomasz Raczek 
            Elżbieta Ciapara ( rozdz. Jaszczurka i rum) Charlotte Rasmussen ( Słowniczek filmowy)
     Tytuł : "Johnny Depp.Sekretne życie"
   Tytuł oryginała :"The Secret World  of Johnny Depp"
   Tłumaczenie : Arkadiusz Belczyk,Przemysław Hejmej  
  
     
                

    " Tajemnicą siły Johnny'ego Deppa jest to ,że nigdy nie bał się być inny niż reszta gwiazd w Hollywood.Inny w stopniu wystarczającym by być sobą" 
                                  Tomasz Raczek  

            Powyższy cytat zamieszczony jest na okładce  i dokładnie oddaje podejście aktora do sławy, świata filmu i całego tego blichtru. Nie ściga się o role z innymi, nie bardzo zresztą jest z kim, wszak Depp to klasa sama w sobie i nie widzę nikogo kto ewentualnie miałby mozliwości i powiedzmy szczerze chciałby z nim konkurować.Każda wykreowana przez Johnny'ego postać jest perełką ,każdej oddaje coś z  siebie. Sporo w tym pewności siebie,której widać innym brakuje. Choć zgadzam się ze słowami Petera Hedgesa autora książki  "Co gryzie Gilberta Grape'a?" :

    "On niemal marzy o  brzydkich rolach .to jest zdumiewające bo sam jest pięny fizycznie ,a jednocześnie wcale go nie interesuje eksponowanie tego piękna.Kiedy go poznałem nosił długie włosy ,był bardzo cichy ,wręcz nieśmiały i uczył nas sztuczek magicznych .Pomyślałem że chyba mógłby być Gilbertem."
 
    Chodzi moim zdaniem o coś więcej, poza tym że aktor ten zna swoją wartość.Odnoszę iż obiera role postci które w jakiś sposób są nim. Choćby wspomniany wyżej Gilbert. Kiedy oglądam filmy z Nim nie widzę grania a to już spora sztuka, grać tak by widz tego nie widział i udaje się niewielu osobom w świecie filmu. 

    Biografia ta jest właściwie streszczeniem filmów w których Johnny grał, przedstawia nam sylwetki osób z którymi współpracował jak i odtwarzanych postaci. Trochę z warsztatu się tu dostało choć chyba przypadkiem. Najmniej tu samego Johnyy'ego. i przyznam że jestem tym zawiedziona.Podobnie ze zdjęciami, te kilka fotografii znanych już każdemu, nie tylko fanom śledzącym każdą notkę .By trochę zaiskrzyło podano informacje o kilku "wybrykach" gwiazdy i tyle,nie żebym tęskniła do tablodowych wiadomości  . Jedyne wyważone informacje nie za dużo i nie za mało dotyczą związków aktora i za to nalezy się pochwała, udało się bez zaglądania pod kołdrę coś na ten temat napisać. 
   Nie oczekiwałam przeglądu wszystkich wpadek aktora, zdjęć zapitego Johnyy'ego leżącego gdzieś w zaułku, relacji z życia seksualnego itd. czyli tzw taniej sensacji.Chciałam się tylko dowiedzieć jakim jest człowiekiem Co mnie najbardziej irytuje, to to że nadal nie wiem jaki tak naprawdę  jest Johnny Depp.  
   Poza kiloma rzuconymi chyba na odczepnego cytatami z niego samego ,ale to są rzeczy nie będce nigdy tajemnicą. Tytuł jest całkowicie mylący i jedyne co można o nim powiedzieć to to że nawiązuje do tytułu świetnego filmu z Jonhnny'm też bez sensu bo i o samym filmie niewiele napisano.

   Zapewne wpływ na moją negatywną ocenę ma moja niechęć do filmów w ogóle, rzadko je oglądam i  jesli się już skuszę to tylko ze względu na ulubionych aktorów a nie ma ich dużo. I tak osoba kompletnie nie znająca się na tym świecie spędziła w nim przymusowo ( bo nie mogłam nie przeczytać,jeszcze bym coś przegapiła) kilkanaście godzin i niewiele z tego wynikło. Na dodatek o moim ukochanym "Klubie Dumas" sfilmowanym przez Romana Polańskiego ( "Dziewiąte wrota") było równie mało informacji jak o bohaterze biografii.
   Przyznaję że nie mam porównania z innymi dziełam tego typu gdyż jak wspomniałam filmem ani aktorami specjalnie się nie interesuję,może tak właśnie to wygląda ,ten dział literatury. Może oczekiwałam czegoś czego dostać z tego zródła po prostu nie sposób. 
   
    Jedynym plusem jest to że padło kilka tytułów książek,na ich podstawie powstały filmy z Johnny'm i nie tylko zamierzam je przeczytać. Poza "Co gryzie Gilberta Grape'a?" tego mimo wielu już prób przeczytać nie mogę.  

    "To artysta znany z upodobania do ekscentrycznych projektów .Genialny aktor.Nie wybiera ról po to ,by zdobyć fanów ,czy po prostu kierując się wysoością honorarium.Jasne jest że szua czegoś ,co go pociga z powodów artystycznych .Myślę że chciał  zrobić coś specjalnie dla swoich dzieci."
                  Gore Verbinski

     
 
   
 
  
 
  
   
  
  
  
   

środa, 13 lutego 2013

" Przechadzki po Poznaniu lat międzywojennych"

  Autor : Zbigniew Zakrzewski
  Tytuł : "Przechadzki po Poznaniu lat międzywojennych"
  Wydawnictwo : Państwowe Wydawnictwo Naukowe
  Miejsce i rok wydania : Warszawa - Poznań 1983

  
zródło zdjęcia : lubimyczytac.pl
      

        Usiłowałam spać, walczyłam z pokusą o 2 w nocy, przegrałam o 2.44 dokładnie. Wstałam ,zaparzyłam sobie kawę i zatopiłam się w lekturze.Potem dla odmiany usiłowałam sama sobie wytłumaczyć że treść nie ucieknie a choć godzinę powinnam poświęcić na czynność właściwą nocy,około 5 zrozumiałam że nic z tego,zaparzyłam drugą kawę. I do teraz z małą przerwą czytam i czytam ,wędrując ulicami Poznania za profesorem.
       Wydawałoby się że mieszając w Poznaniu znam miasto, ja bardzo się myliłam uzmysłowiłam sobie gdy po raz kolejny musiałam sięgnąć po mapę by sprawdzić opisywany teren i omawiaane ulice. Trochę zameszały zmiany patronów ulic, o jednych wiedziałam i nie miałam problemu jak w przypadu Gwarnej i Lampego ,o Armii Czerwonej nie wspominając z innymi choćby z taką ulicą Onufrego Kopczyńskiego już było gorzej. Czytam :

     " Ulica Pawła Findera ,współtwórcy Polskiej Partii Robotniczej ,to połączenie dwóch ulic przedwojennych : Onufrego Kopczyńskiego - rodem z Czerniejewa ,pedagoga i prawodawcy gramatyki polskiej ,oraz Sokolnickich - Celestyna i Michała ,Wielkopolan ,uczestnikow walk niepodległościowych ery napoleońskiej." 
 
      Pierwsza moja myśl,znam tę ulicę ( Kopczyńskiego) zapewne wrócili do starej nazwy jak to tylko było możliwe. I po  chwili ,zaraz zaraz ale to nie ta dzielnica tu mowa o Łazarzu a ja myslę o Piątkowie gdzie obecnie ulica o tej nazwie się znajduje.Wszystko się zgadza, dzielnica inna ,patron ten sam. Bardzo ciekawa postać swoją drogą.
    Ogólnie pochodzenie nazw ulic wydaje się proste ot Rybaki położone na terenie dawnej osady Rybitwy, Wodna -wiadomo, Kanałowa sama nazwa wskazuje na kanał, Młyńska czy Sieroca również.  Garbary  będące zlepkiem trzech ulic przedwojennych Tamy Garbarskiej, Wielkich Garbar i Raczyńskich,powstała ta ulica w głęboim średniowieczu a nazwę zawdzięcza osiedlającym się nad wodą garbarzom.
 
    Zupenie osobna kwestia to opisywani przez profesora Zakrzewskiego znani Poznaniacy ,ogrom pracy włożonej w tą swoistą kronikę miasta i jego mieszkańców mnie po prostu przytłacza.Zdaję sobie sprawę że sam autor przyznaje iż materiały zbierał latami ,niemniej efekt jest godny podziwu.

    Wiele informacj o mieszkańcach Poznania a także o osobach będacych w Poznaniu czasowo: Przybyszewski  ,czy nawet tylko przejazdem: Napoleon (?). Urozmaicone to wszystko anegdotami podanymi w gawędziarskim tonie, pojawiają się i sprawy kryminalne ukazujące moje miasto z tej mniej kryształowej strony.

   Ocena książki : 5/6

   Książka przeczytana w ramach wyzwana Trójka e-pik ,Polacy nie gęsi,Z półki   
       
      
   

czwartek, 7 lutego 2013

" ... Posłuchaj mojej rady :rzuć do ognia tę głupią książkę i rób to co ja - nie wierz w nic,szukaj tylko własnego zadowolenia"

 Powyższy cytat pochodzi z książki "Chata wuja Toma" ,Legry ostatni właściciel Toma,usiłuje go tymi słowy przekonać do rzucenia Biblii w kąt , odrzucenia wiary i życia dla własnej wygody. książka ta została napisana w 1851 roku.Jednakże te słowa jak i problem poruszany na stronach tej powieści nadal są aktualne.
 
   Harriet  Elizabeth Stowe urodzona 14 czerwca 1811 roku Litchfield w stanie Connecticut ,córka pastora,ukończyła szkołę swej siostry a następnie w niej pracowała. Wyszła za mąż za pastora Calvina Ellisa Stowe'a. W jej życiu jak i w życiu innych osób w tamtych czasach w Ameryce obecny był temat niewolnictwa. Jedni niewolników mieli, inni nie ,jedni ich bronili inni traktowali jak zwierzęta  niemniej nie było nikogo kto z tym systemem w taki czy inny sposób by się nie zetknął. Elizabeth była kobietą pióra, pisała opowiadania, później też książki,naturalną koleją rzeczy było przelanie tego co widziała i czuła na papier. Była również abolicjonistką,pomagała zbiegłym niewolnikom i właśnie ustawa o zakazie tejże pomocy spowodowała w niej potrzebę podzielenia się swoją wiedzą w formie książki właśnie.To wydarzenie również jest dosyć mocno zaznaczone w histroii Elizy i Harry'ego. Czy przypuszczała że powieść ta odniesie aż taki sukces? Jej sprzedaż była ogromna , przed wojna secesyjną  ( do której się trochę to dzieło przyczyniło) osiągnęła liczbę trzech milionów egzemplarzy,konkurować z nią mogła tylko Biblia.
  Zamieszanie jakie było wynikiem ogłoszenia "Chaty wuja Toma", sprzeciwy, zarzuty o kłamstwo i zmyślanie historii oraz w końcu debata zwolenników i przeciwników niewolnictwa skłoniły autorkę do napisania w 1853 roku "Klucza do Chaty wuja Toma" ,w międzyczasie powstały tzw. "książki przeciwko wujowi Tomowi" w których to ich autorzy starali się przedstawić swoje zdanie a nade wszystko jak się domyślam udowodnić iż pani Stowe się myli.
  A jak było naprawdę?Jaka była sytuacja niewolników w Ameryce Południowej?
źródło zdjęcia:lubimyczytac.pl
  Cokolwiek chcielibyśmy "Chacie wuja Toma" zarzucić ,a zarzutów było sporo ,że naiwna, postaci czarno białe ,ja dobry to dobry do szpiku jak zły to podobnie.Zastanawiam się tylko czy aby o tych samych bohaterach czytałam bo poza Ewą i Tomem nikogo ,a przepraszam jeszcze Ofelia, z całkiem czystym sumieniem tam nie zauważyłam. Bo ja mogę nazwać bezgranicznie dobrym człowieka ,który posiada ludzi w niewoli? Nawet jeśli jest dla nich dobry? Wiem że można by na tym zbudować dyskusję że lepszy dobry pan niż okrutny pracodawca ( mam na myśli ówczesne fabryki) ,niemniej jednak każdy z nich mógłby wyzwolić swoja służbę, zatrudnić ich normalnie im płacąc itd. Byłoby to przynajmniej w jakimś stopniu dobre rozwiązanie,zapominać nie możemy i o tym że przynajmniej niektóre argumenty za niewolnictwem miały swój sens,oczywiście były tylko wymówką ale były. Choćby kwestia pracy dla wszystkich tych ludzi, plantatorów gdyby nagle musieli zacząc płacić za wykonywane zajęcie nie byłoby stać na tylu ludzi,kwestia tego gdzie oni by się podziali, niewykształceni ,bez dachu nad głową, i takie myślenie właśnie przyczyniało się do wyzysku.
  Wracając do charakterów ,zbyt papierowych, wyidealizowanych lub wręcz przeciwnie ukazanych w złym świetle. Większość z nich zmienia się , pod wpływem czy to dobrego przykładu,odrobiny miłości ( Topsy) czy prawdziwej wiary a także dzięki mieszance wszystkich tych czynników. Nie chciałabym zdradzać treści pominę zatem imiona.
    Równie ważny jak niewolnictwo jest tu temat wiary ,bycia dobrym ,wiadomo to już właściwie od początku,od pierwszego rozdziału w którym to pewien handlarz chwali się swoim humanitarnym podejściem do ludzi którymi handluje, na dodatek udziela innym wielu śmiałych rad ,okrucieństwo przebijające z  jego słów każe nam się zastanowić od nowa nad pojęciami takimi jak współczucie , humanitaryzm,altruizm czy człowiek po prostu.  Pracownicy niewolni tratowani byli często gorzej niż zwierzęta, właściwie jak rzeczy ,które ot tak sobie nabywamy, a kiedy się znudzą lub zużyją wyrzucamy.Odmawiano im uczuć w tym wstydu ,posiadania duszy co więcej usilnie przekonywano do tego wątpiących. I tu do głosu dochodzi wiara!
 
    Jak wspomniałam murzynów traktowano jak przedmioty, nikt nie przejmował się tym co czują rozdzielani z rodzinami, dziećmi,mężami,żonami, matkami.Wręcz zdumieni potrafili być ci " biali wielcy ludzie" gdy dochodziło do lamentu, rozpaczy czy co gorsza samobójstw. Jednej z niewolnic pan odpowiedział gdy usłyszał od niej że mąż jej został u poprzedniego właściciela : to weźmiesz sobie nowego. Omijam już kwestię tego ile murzynek czy mulatek było nałożnicami właścicieli ,dzieci zrodzone z tych związków nawet jeśli rodziły się białe były niewolnikami jak ich matki,ojciec mógł je wyzwolić lub nie zależnie od poglądów, miłości bądź fanaberii.
  Rolą religii, misjonarzy,pastorów było przekonanie nie tylko białych o tym że "wszyscy są równi" ale i niewolników  że nie są gorsi, dodawali im otuchy co ja piszę? Powinni dodawać im otuchy i osoby takie jak Tom to robiły. Z pastorami było gorzej,w kościołach można było raczej usłyszeć że biblia pochwala niewolnictwo. Pada wręcz zdanie :

 "Zarówno Północ jak i Południe zawiniły przed Bogiem ;a Kościół chrześcijański ma ciężkie brzemię na sumieniu ..."

   Dodać do tego jeszcze kilka hm ,kontrowersyjnych wypowiedzi n temat tego co zaplanował Bóg i już mamy gotową odpowiedz na pytanie : Dlaczego we Włoszech książka ta trafiła na listę ksiąg zakazanych?
       
   Czytałam tę powieść po raz drugi w życiu i jestem równie zachwycona. Tyle tylko że tym razem nie tylko postawą Toma,prawdziwego chrześcijanina nadstawiającego drugi policzek, pomagającego innym by udowodnić im że Bóg się o nich troszczy ,będącego wzorem postępowania ,niedościgłym nie przeczę,wręcz nierealnym. Za to jak bardzo słaniającym do myślenia, czy ja też bym tak umiała? A może nie daj Bóg byłabym po drugiej stronie.
   Tym razem największą przyjemność sprawiło mi obcowanie z powieścią klasyczną, zdania w rodzaju " Teraz zostawimy naszych bohaterów by się sobą nacieszyli a sami zajrzymy do ..." ( to nie cytat tylko ludny przykład) Coś pięknego, nie zdawałam sobie sprawy z tego że tak bardzo brakuje mi w powieściach współczesnych właśnie zwracania się do czytelnika. 

     Jest jednak coś co mnie wyprowadziło z równowagi, nie w książce a w internecie, szukając informacji o autorce tego dzieła i o "Kluczu do Chaty wuja Toma " znalazłam pewien artykuł. Sam tekst nie jest zły ot podana  informacja nie robiąca na nikim specjalnego wrażenia. Jednak komentarze pod nim spowodowały że zastanawiam się czy ludzka głupota ma granice? Chyba jednak nie. Podaję link .
    Mam też prośbę , jeśli ktoś wie coś na temat wspomnianego "Klucza do .." proszę o informacje.
   
   Autor : Harriet Elizabeth Stowe
   Tytuł :  "Chata wuja Toma "
   Tytuł oryginału : Uncle Tom's Cabin"
   Czas i miejsce wydania: Bydgoszcz 1990
   Tłumaczył : A.Wolf
  

   Okładkę i ilustracje projektował Fanciszek Otto,coś pięnego. Zarówno oładka jak i i.lustracje są wspaniałe.Nie wiem jak inni ale ja nie cierpię okłade tzw. filmowych a taką wersję również wydano. Moja ksiązka jest piękna ,dlatego wspomiałam o tym kto za tym stoi. Zamieszczone zdjęcie okładki niestety nie dotyczy posiadanego przeze mnie wydania.Nadal nie mogę dodawać zdjęć.
  
    Wiele nieścisłości znalazłam poczynając od daty pierwszego wydania ,podałam rok 1851,znalazam informację że poierwsze wydanie przypadło na rok 1852 jak i na 1853, według mojej wiedzy w tym roku autorka m już za sobą "Klucz do chaty .." .
    Na moim tomie jest jasno napisane Harriet Elizabeth Stowe, gdzie indziej czytam Harriet Beecher Stowe. O Polskim wydaniu Naszej Księgarni z 1993 roku cytuję : " Chata wuja Toma na podstawie powieści Harriet Beecher Stowe napisł Stanisław Stampfl " aż strach wspomnieć.
    Wracając na moment do tego nieszczęsnego klucza, z jednej strony czytam o ksiażce z drugiej napada na mnie informacja że autorka dopisała po prostu ostatni rodział czy też posłowie w którym podała dokumenty potwierdzające jej wersję. W moim wydaniu takiego tekstu nie ma.
  

   Ocena książki : 6/6     

    Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e -pik , Z półki ,

niedziela, 3 lutego 2013

"Kłamczucha" Małgorzaty Musierowicz

      Autorka : Małgorzata Musierowicz
    Tytuł : "Kłamczucha"
    Wydawnictwo : Akapit Press Łódz 1995
    Ilustracje : Małgorzata Musierowicz
    Projekt okładki : Bogusław Orliński

    Niestety nie mogę od jakiegoś czasu dodawać zdjęć , co niespecjalnie mnie martwi chyba że nadchodzi taka chwila jak ta kiedy chcę dodać zdjęcie książkowej okładki i nie mogę. W zamian moje ulubione wydanie :
 
 
 
  Nawet nie będę ukrywać że zdjęcie podebrałam z bloga Świat według ksiażek , w razie sprzeciwu autorki tegoż, zdjęcie zniknie.
 
 
     Za co kocham "Kłamczuchę" ? Po pierwsze za bohaterkę Anielę Kowalik o której słów parę przytoczę ,mam nadzieję że sami zrozumiecie że nie da się jej nie kochać.

   " Aniela nie była pięknością.
    Nie wyróżniała się też niczym szczególnym,jesli chodzi o powierzchowność.Miała wszakże dużo tego,co się nazywa urokiem osobistym.
   Czarne  żywe oczy,iskrzące się wesoło zza grubych szkieł ,patrzyły z lekka rozbieżnie i z lekka ironicznie.Czarne włosy otaczały jej głowę jak puszysta czapeczka i kończyły się krótkim ,grubym warkoczem,ściagniętym gumką.Policzki miała Aniela różowe ,nos spory i zawadiacki ,a wyraz jej ust wskazywał na temperament wybuchowy i daleki od łagodności.
  Wyglądała na kogoś kto ma tak zwany charakterek. " 

   Zdradzę tylko że nie ja jedna poczułam natychmiastową sympatię do tego dziewczęcia już po krótkiej chwili obserwacji, Robrojek ( przecież nie chodziło mu tylko o okulary,to jasne)  ,Gabriela Borejko ( pamiętacie tego sylwestra,który się jeszcze nie odbył? )  jestem zatem w niezłym towarzystwie. Czuć na każdej stronie powieści że autorka lubi tę roztrzepaną nastolatkę.
   Mogę czytać i czytać ciągle od nowa, zaczynać w dowolnym momencie i podobnie kończyć, choć zwykle nie mam sił na przerwanie kiedy już zacznę.Przepadam za Anielką niezaleznie od tego czy deklamuje Szekspira ,sprząta u Nowackich ,dyskutuje z Dmuchawcem czy też uciera nosa przemądrzałej Danusi. Scena z kłótnią w tracie próby powoduje u mnie potok łez , śmieję się ,wiję aż tracę oddech. 
 
   Po drugie ,za codzienność pięknie i trafnie opisane miejsca ,w taki sposób że człowiek czytając ma wrażenie ,co tam wrażenie czytelnik po prostu przenosi się w to miejsce ,słyszy gwar, czuje szturchnięcia pędzących ludzi do tego stopnia że aż chce przepraszać za którymś zderzeniem z przechodniem.

    "Stragany ze stosami niedojrzalych jabłek ,wiadrami pełnymi nagietek i mieczyków ,hałdami brudnej marchwi i słoików z chrzanem ;beczki z kwaszoną kapustą i ogórkami;kolejki po ziemniaki i kalafiory ;ruchliwy warczący,zwarty i poirytowany tłum rojący się w przejściach .Kwik dzieci,wrzaski handlarek,warkot ciężarówek ,jękotliwy pisk zakręcającego tramwaju ,chmura splin lawirujących w tłoku samochodów,chmurne niebo nad tym wszystkim ,solidne,dziewiętnastowieczne kamienice wokół.Bardzo znacznie różnił się od niedzielnego Poznań poniedziałkowy." 

   
      Czuję sympatię do Tosi starajacej pogodzić pracę,opiekę nad dziećmi i prowadzienie domu. Zderzenie oczekiwań z rzeczywistoscią ,marzeń o spacerach z dziećmi w pięknych ubrankach co świadczyłoby o doskonałym guście mamy i zadbaniu pociech,czytaniu im baśni czarujacym tonem, która z nas w ten sposób nie wyobrażała sobie macierzyństwa. I  ten obraz Tosi robiaącej pranie , w rękach, stosy nieupranych rzeczy, mydliny w wannie, zapewne i pot ściekający z czoła i nagle przeszadzające dzieci. Jakie to naturalne, normalne i o dziwo wygrywające ze złudzeniami. Nie rzuca Ona wszystkiego w kąt wołając "Miało być inaczej!" Dla mnie to jedna z najpiękniejszych scen w tej książce. 

    Inna ulubiona to tzw. porządki w porządnym ponańskim domu,szczególnie gdy czyta się ją pamiętając co sama Małgorzta Musierowicz o tym zwyczaju myśli. A jednak ,ma to w sobie sporo uroku ,może właśnie dlatego.

   " Sobotnie porządki w porzadnym poznańskim domu.
     Ceremoniał.
     Wietrzenie pościeli,mycie podłóg,trzepanie dywanów .Polerowanie parkietów ,szorowanie zlewów i wanien,pucowanie do połysku klamkę u drzwi .Prasowanie niedzielnych obrusów ,pieczenie placka,gotowanie niedzielnego rosołu.
   Słowem godna pochwały stranność ,godna nasladowania chęć wytworenia prawdziwie świątecznej atmosfery,potrzeba czystości budząc zachwyt we wszystkich - prócz pomocy domowej ,mającej za zadanie przebić się przez wsystie wyżej wymienione czynnosci.
  ... Porządna poznańska pani domu nie zapomina nigdy,że w niedzielę w mieszkaniu musi być jeszcze porządniej niż co dzień."

    Powieść ta wydwałoby się prosta mówiąca o nieszcześliwej miłości ,Aniela poznająca Pawełka w Łebie , natychmiast, co właściwe jest nastolatkom pod wpływem emocji postanawia podązyć za głosem serca.Wymysla misterny plan dostania się do szkoły w Poznaniu, tam bowiem mieszka obiekt jej uczuć .Osiąga to zarówno ciężką pracą ( bo pracy się nie boi) jak i sprytem ,niestety również kłamstwem. Jej perypetie w Poznaniu związne ze szkołą, pracą i Pawełkiem co rusz się splatają powodująć istny galimatias i nieuchronnie prowadząc ku ...
   Nie klęsce, o czym zapewne każdy pomyślał. Raczej ku pewnej dojrzałości głównej bohaterki,że nie zawsze należy mysleć tylko o sobie,że cel nie uświęca środów a kłamstwo zawsze się wyda.
  I pamiętajcie że pączki są ciężkostrawne o czym również można przeczytać w tej powieści.

    Po "Kłamczuchę" tym razem z nie ukrywaną radością sięgnęłam z powodu zamieszczonych w niej listów.Piszą wszyscy do wszystkich. W jednych jest prawda, w innych kłamstwa le wszystie bez wyjątku pełne są emocji, a jesli nie to emocje towarzyszą oczekiwaniu na odpowiedz. Przeczytałam ją do wyzwania "Pod hasłem" motywem przewodnim w tym miesiącu jest LIST ,zatem poniżej list :

     Mamert Kowalik
     Noskowskiego 2
     67 - 704 Poznań

    Kochany Kuzynie !
     Dziękuję Ci za list i dobre słowa o Anielce .Ładnie z waszej strony żeście ją przygarnęli .Ja od początu uważałem,tak jak Wy zresztą ,że internat to nie jest dobre miejsce dla dziewczyny.Przyjemnie jest,że na rodzinę można zawsze liczyć.Tym bardziej że Anielka nie ma łatwego charakteru.Czasem lubi powiedzieć , nieprawdę ,i to nie wiadomo po co ,chyba z czystej głupoty.Ja sę z nią dogadć nie mogłem,może Wam się uda.Wy jestescie ludzie wykształceni.Nie wiem po co jej było wymyślać głupoty o moim niby małżeństwie.Ja od smierci żony żyję sam i nie myślę nowej rodziny zakładać.
   Anielka nie jest zła,tylo akurat weszła w ten głupi okres i wymysla różne bzdury.Ale zawsze wierzę,że to w głębi serca dobre dziecko.Jakby Wam kiedy narobiła kłopotu ,to pisz od razu,przyjadę i pas ze sobą wezmę.To tyle na razie.W opercie znajdziesz kartki na cukier za miesiąc pazdziernik ,dla Anieli.Chciałbym Wam jakoś się odwdzięczyć ,ale nie wiem jak,więc póki co wysyłam paczę żywnościową - węgorze,dwie paczki kawy prawdziwej i trzy kostki masła.Jak dojdzie za trzy dni,to może się nie zepsuje.Ukłony dla małżonki,pozdrawiam Ciebie i dzieci - Józef Kowalik.
 
     
     Przeczytana w ramach wyzwań :
 
       Z półki   
   Polacy nie gęsi
    Pod hasłem  
   Trójka e - pik