niedziela, 3 lutego 2013

"Kłamczucha" Małgorzaty Musierowicz

      Autorka : Małgorzata Musierowicz
    Tytuł : "Kłamczucha"
    Wydawnictwo : Akapit Press Łódz 1995
    Ilustracje : Małgorzata Musierowicz
    Projekt okładki : Bogusław Orliński

    Niestety nie mogę od jakiegoś czasu dodawać zdjęć , co niespecjalnie mnie martwi chyba że nadchodzi taka chwila jak ta kiedy chcę dodać zdjęcie książkowej okładki i nie mogę. W zamian moje ulubione wydanie :
 
 
 
  Nawet nie będę ukrywać że zdjęcie podebrałam z bloga Świat według ksiażek , w razie sprzeciwu autorki tegoż, zdjęcie zniknie.
 
 
     Za co kocham "Kłamczuchę" ? Po pierwsze za bohaterkę Anielę Kowalik o której słów parę przytoczę ,mam nadzieję że sami zrozumiecie że nie da się jej nie kochać.

   " Aniela nie była pięknością.
    Nie wyróżniała się też niczym szczególnym,jesli chodzi o powierzchowność.Miała wszakże dużo tego,co się nazywa urokiem osobistym.
   Czarne  żywe oczy,iskrzące się wesoło zza grubych szkieł ,patrzyły z lekka rozbieżnie i z lekka ironicznie.Czarne włosy otaczały jej głowę jak puszysta czapeczka i kończyły się krótkim ,grubym warkoczem,ściagniętym gumką.Policzki miała Aniela różowe ,nos spory i zawadiacki ,a wyraz jej ust wskazywał na temperament wybuchowy i daleki od łagodności.
  Wyglądała na kogoś kto ma tak zwany charakterek. " 

   Zdradzę tylko że nie ja jedna poczułam natychmiastową sympatię do tego dziewczęcia już po krótkiej chwili obserwacji, Robrojek ( przecież nie chodziło mu tylko o okulary,to jasne)  ,Gabriela Borejko ( pamiętacie tego sylwestra,który się jeszcze nie odbył? )  jestem zatem w niezłym towarzystwie. Czuć na każdej stronie powieści że autorka lubi tę roztrzepaną nastolatkę.
   Mogę czytać i czytać ciągle od nowa, zaczynać w dowolnym momencie i podobnie kończyć, choć zwykle nie mam sił na przerwanie kiedy już zacznę.Przepadam za Anielką niezaleznie od tego czy deklamuje Szekspira ,sprząta u Nowackich ,dyskutuje z Dmuchawcem czy też uciera nosa przemądrzałej Danusi. Scena z kłótnią w tracie próby powoduje u mnie potok łez , śmieję się ,wiję aż tracę oddech. 
 
   Po drugie ,za codzienność pięknie i trafnie opisane miejsca ,w taki sposób że człowiek czytając ma wrażenie ,co tam wrażenie czytelnik po prostu przenosi się w to miejsce ,słyszy gwar, czuje szturchnięcia pędzących ludzi do tego stopnia że aż chce przepraszać za którymś zderzeniem z przechodniem.

    "Stragany ze stosami niedojrzalych jabłek ,wiadrami pełnymi nagietek i mieczyków ,hałdami brudnej marchwi i słoików z chrzanem ;beczki z kwaszoną kapustą i ogórkami;kolejki po ziemniaki i kalafiory ;ruchliwy warczący,zwarty i poirytowany tłum rojący się w przejściach .Kwik dzieci,wrzaski handlarek,warkot ciężarówek ,jękotliwy pisk zakręcającego tramwaju ,chmura splin lawirujących w tłoku samochodów,chmurne niebo nad tym wszystkim ,solidne,dziewiętnastowieczne kamienice wokół.Bardzo znacznie różnił się od niedzielnego Poznań poniedziałkowy." 

   
      Czuję sympatię do Tosi starajacej pogodzić pracę,opiekę nad dziećmi i prowadzienie domu. Zderzenie oczekiwań z rzeczywistoscią ,marzeń o spacerach z dziećmi w pięknych ubrankach co świadczyłoby o doskonałym guście mamy i zadbaniu pociech,czytaniu im baśni czarujacym tonem, która z nas w ten sposób nie wyobrażała sobie macierzyństwa. I  ten obraz Tosi robiaącej pranie , w rękach, stosy nieupranych rzeczy, mydliny w wannie, zapewne i pot ściekający z czoła i nagle przeszadzające dzieci. Jakie to naturalne, normalne i o dziwo wygrywające ze złudzeniami. Nie rzuca Ona wszystkiego w kąt wołając "Miało być inaczej!" Dla mnie to jedna z najpiękniejszych scen w tej książce. 

    Inna ulubiona to tzw. porządki w porządnym ponańskim domu,szczególnie gdy czyta się ją pamiętając co sama Małgorzta Musierowicz o tym zwyczaju myśli. A jednak ,ma to w sobie sporo uroku ,może właśnie dlatego.

   " Sobotnie porządki w porzadnym poznańskim domu.
     Ceremoniał.
     Wietrzenie pościeli,mycie podłóg,trzepanie dywanów .Polerowanie parkietów ,szorowanie zlewów i wanien,pucowanie do połysku klamkę u drzwi .Prasowanie niedzielnych obrusów ,pieczenie placka,gotowanie niedzielnego rosołu.
   Słowem godna pochwały stranność ,godna nasladowania chęć wytworenia prawdziwie świątecznej atmosfery,potrzeba czystości budząc zachwyt we wszystkich - prócz pomocy domowej ,mającej za zadanie przebić się przez wsystie wyżej wymienione czynnosci.
  ... Porządna poznańska pani domu nie zapomina nigdy,że w niedzielę w mieszkaniu musi być jeszcze porządniej niż co dzień."

    Powieść ta wydwałoby się prosta mówiąca o nieszcześliwej miłości ,Aniela poznająca Pawełka w Łebie , natychmiast, co właściwe jest nastolatkom pod wpływem emocji postanawia podązyć za głosem serca.Wymysla misterny plan dostania się do szkoły w Poznaniu, tam bowiem mieszka obiekt jej uczuć .Osiąga to zarówno ciężką pracą ( bo pracy się nie boi) jak i sprytem ,niestety również kłamstwem. Jej perypetie w Poznaniu związne ze szkołą, pracą i Pawełkiem co rusz się splatają powodująć istny galimatias i nieuchronnie prowadząc ku ...
   Nie klęsce, o czym zapewne każdy pomyślał. Raczej ku pewnej dojrzałości głównej bohaterki,że nie zawsze należy mysleć tylko o sobie,że cel nie uświęca środów a kłamstwo zawsze się wyda.
  I pamiętajcie że pączki są ciężkostrawne o czym również można przeczytać w tej powieści.

    Po "Kłamczuchę" tym razem z nie ukrywaną radością sięgnęłam z powodu zamieszczonych w niej listów.Piszą wszyscy do wszystkich. W jednych jest prawda, w innych kłamstwa le wszystie bez wyjątku pełne są emocji, a jesli nie to emocje towarzyszą oczekiwaniu na odpowiedz. Przeczytałam ją do wyzwania "Pod hasłem" motywem przewodnim w tym miesiącu jest LIST ,zatem poniżej list :

     Mamert Kowalik
     Noskowskiego 2
     67 - 704 Poznań

    Kochany Kuzynie !
     Dziękuję Ci za list i dobre słowa o Anielce .Ładnie z waszej strony żeście ją przygarnęli .Ja od początu uważałem,tak jak Wy zresztą ,że internat to nie jest dobre miejsce dla dziewczyny.Przyjemnie jest,że na rodzinę można zawsze liczyć.Tym bardziej że Anielka nie ma łatwego charakteru.Czasem lubi powiedzieć , nieprawdę ,i to nie wiadomo po co ,chyba z czystej głupoty.Ja sę z nią dogadć nie mogłem,może Wam się uda.Wy jestescie ludzie wykształceni.Nie wiem po co jej było wymyślać głupoty o moim niby małżeństwie.Ja od smierci żony żyję sam i nie myślę nowej rodziny zakładać.
   Anielka nie jest zła,tylo akurat weszła w ten głupi okres i wymysla różne bzdury.Ale zawsze wierzę,że to w głębi serca dobre dziecko.Jakby Wam kiedy narobiła kłopotu ,to pisz od razu,przyjadę i pas ze sobą wezmę.To tyle na razie.W opercie znajdziesz kartki na cukier za miesiąc pazdziernik ,dla Anieli.Chciałbym Wam jakoś się odwdzięczyć ,ale nie wiem jak,więc póki co wysyłam paczę żywnościową - węgorze,dwie paczki kawy prawdziwej i trzy kostki masła.Jak dojdzie za trzy dni,to może się nie zepsuje.Ukłony dla małżonki,pozdrawiam Ciebie i dzieci - Józef Kowalik.
 
     
     Przeczytana w ramach wyzwań :
 
       Z półki   
   Polacy nie gęsi
    Pod hasłem  
   Trójka e - pik
                                                                    

3 komentarze:

  1. Do "Jeżycjady" mam ogromny sentyment. Szkoda, że cała seria już za mną.

    Witam w wyzwaniu "Polacy nie gęsi" i życzę wielu ciekawych odkryć literackich. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam "Kłamczuchę" wiele lat temu i to dwukrotnie, jeśli dobrze pamiętam. Mam za sobą kilka części Jeżycjady, które dobrze wspominam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pięknie zastosowany LIST w recenzji :) aż nadto bym powiedziała, bo nie musiał być cytowany - dzięki za udział w wyzwaniu :)

    OdpowiedzUsuń