środa, 30 kwietnia 2014

Jerzy Pecold "Padre ,strzelba ,różaniec i koń"

  
     Wpadła mi w ręce, w bibliotece książka "Padre,strzelba, różaniec i koń." której autorem jest Jerzy Pecold. Pierwsze co przyciągnęło moją uwagę to oładka jako że książka wydana jest w serii "Biblioteka Poznaj Świat"  przez wydawnictwo Bernardinum. Charakterystyczna okładka to pierwsze, drugie to króciutka notka biograficzna , która w ogóle mnie rozbroiła i jeśli nawet miałam choć przez moment wątpliwości brać czy nie to w chwili zapoznania się z nią wiedziałam : biorę .
   Jerzy Pecold
  "Zawodowy masarz - rzeznik z papierami czeladnika, a jednocześnie absolwent KUL z tytułem magistra teologii moralnej. Z zakładu wędliniarskiego poszedł do seminarium duchownego, w 1984 roku został księdzem, a trzy lata później pojechał na misje do Ekwadoru >>bo nikt inny nie chciał tam jechać<<. Przeżył ponad 25 lat w Ameryce Południowej, obecnie mieszka  w Wenezueli. Dlatego wie o czym pisze."

     I nie zawiodłam się , nie jest to arcydzieło, nie jest to książka porywająca i zapierająca dech w piersiach jednak mimo tego jednak przeczytałam ją w tempie ekspresowym, wczoraj wypożyczyłam , dziś mogę oddać. Sednem życia autora jest głoszenie Chrystusa , docieranie z wiedzą o Nim do najodleglejszych zakątków świata, nie jest jednak jedynym jego zajęciem o czym mogą przekonać się czytelnicy. To że jest człowiekiem do wszystkiego jest mało powiedziane, nie dość że jak wskazuje jego wykształcenie jest dość zaskakujący w swoich wyborach to jeszcze jak już postanowi to wszystkiego się nauczy. I medycyny, i kłaść dach czy posadzkę,  może potrzebujecie mechanika a może kogoś kto zna się na koniach. Nic nie jest mu straszne, co powoduje że zjednuje sobie ludzi w otoczeniu. Spisane przezeń zapiski z lat spędzonych w Ameryce Płd. nie dość że serwują nam obrazki z życia ludzi , opisują piękne ale i niebezpieczne rejony i prawa natury to pozwalają poznać księdza z "ludzką warzą" jakkolwiek to nie brzmi. Ten ksiądz jest blisko ludzi, rozumie ich , nie moralizuje jednocześnie nie pochwalając zła. To wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje.
   Na deser pozostaje nam zachwycić się zdjęciami autorstwa Wojciecha Cejrowskiego, w ogóle mimo że raz czy dwa może jest w tekście wymieniony odnosiłam wrażenie jak gdyby to on dzielił się z nami swoimi wrażeniami. Oczywiście to tylko wrażenie ( w końcu WC jest jedyny i niepowtarzalny) , niemniej gdyby nie on prawdopodobnie nie poznalibyśmy skromnej osoby księdza i tego jak ważną pracę wykonuje pomagając ludziom.
   Mam jedno zastrzeżenie, mimo jakości czyli: okładka, papier, zdjęcia i oczywiście marka ,cena jak dla mnie jest wygórowana 44 zł to zdecydowanie zbyt wiele. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie by książkę po prostu wypożyczyć, chyba że ktoś jest maniakiem i zbiera całą serię wtedy ... pozostaje nadzieja że wtedy cena nie ma znaczenia.   
     
  Autor : Jerzy Pecold
  Tytuł : "Padre, strzelba, różniec i koń."
 Wydawnictwo : Bernardinum
  Gatunek : podróżnicze
 Wyzwanie : Biblioteczne

   


          Książka przeczytana w ramach wyzwania :

                    

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

"Ameksyka.Wojna wzdłuż granicy." Ed Vulliamy

 
    Autor : Ed Vulliamy
   Tytuł : "Ameksyka. Wojna wzdłuż granicy."
   Tytuł oryginału : "Amexica: War along the borderline"
   Przekład :  Jannusz Ochab
   Wydawnictwo : Wydawnictwo Czarne
   Miejsce i rok wydania : Wołowiec 2012
   Seria : Reportaż
   Wyzwania : Biblioteczne , Czytamy serie wydawnicze


       Tytuł Ameksyka jest najlepszym jaki kiedykolwiek widziałam , czytelnik wie od razu o co chodzi, jest też bardzo egzotyczny, pociągający i obiecujący. Niestety jest tez zapowiedzią czegoś czego znać byśmy nie chcieli, póki widzimy to na filmach lepszych lub gorszych możemy udawać że to tylko fikcja. Kiedy jednak do ręki dostajemy reportaż z tej okolicy, czytamy o tym co autor widział i słyszał udawać już nie możemy. Gangi, walka o władzę , kartele i ich wpływ na wszystkie dziedziny życia , wszystkie instytucje, niezależnie od tego czy chcą się one poddać temu systemowi czy nie , nie bardzo maja wyjście o czym przekonuje dość sugestywnie pewien dziennikarz. Tłumaczy dlaczego prasa nie pisze o tym co się dzieje o łamaniu nagminnym prawa, o morderstwach, o dostępie do broni .... Myślę że warto to starać się zrozumieć. Dziennikarz ów mówi oni zabijają ,nie straszą , nie sugerują że zdradzasz żonę , bierzesz łapówki , jeśli im nie pasujesz zabijają .
    Ilość morderstw jest wręcz ogłuszająca, ludzie giną każdego dnia , indywidualnie, masowo po prostu codziennie. Zabijają przestępcy , członkowie gangów ale wykonują wyroki też żołnierze czy policjanci. Jak wspomina autor numer alarmowy ( np. kiedy ktoś zginie, nie wróci do domu)  jest numerem pod którym najszybciej można skontaktować się z  .... porywaczami.
   Książka ta jest bardzo krwawa , bez żadnego owijania w bawełnę autor opisuje miejsca masowych mordów gdzie krew zastyga na podłodze w gęstych kałużach. Wywieszone zwłoki będące ostrzeżeniem dla wszystkich , nie grasz z nami , też tak skończysz. Z każdej strony wraz z każdym kolejnym zdaniem wygląda totalna beznadzieja, bo czy nadzieje daje stwierdzenie że eskalacja przemocy  była zawsze zapowiedzią zniszczenia danej cywilizacji patrz starożytny Rzym czy Aztekowie ?
    Czytałam o tym co się tam dzieje , o tym że ludzie zabijają dla pieniędzy bo niezależnie od tego czym handlują i w co się uwikłali odgórnie chodzi o pieniądze. Z jednej strony nie mogłam uwierzyć w to że w jakimkolwiek państwie może istnieć aż takie bezprawie a wystarczy przecież wspomnieć o Chinach, Indiach czy Afryce by zrozumieć że nie tylko Ameksyka jest pełna bezprawia. Jest jeden mianownik łączący wszystkie te kraje , właściwie należałoby nie pisać kraje a poszczególne miasta a nawet ich dzielnice. To bieda. Wiem że to niczego nie usprawiedliwia , niemniej podłożem do wszelkich grzecznie pisząc mało humanistycznych działań jest idealnym. Spojrzeć wystarczy na Hitlera i III Rzeszę , cała jego moc urosła dzięki biedzie, po pierwszej wojnie światowej Hitler w Niemczech stał się tym , który powiedział dość, dał ludziom pracę i nadzieję na to że będą kimś. Na mniejszą dzięki Bogu skalę dzieje się to i dzisiaj , który ojciec rodziny nie mając czym nakarmić dzieci nie pójdzie na małą współpracę za spore ( dla niego) pieniądze ?  Dla karteli jest to idealne rozwiązanie za grosze ( według ich pojęcia) kupują sobie lojalnego współpracownika, jeśli zaś lojalny nie będzie .... oni po prostu zabijają przypomnę słowa wyżej już przytoczone , które usłyszał i autor książki.
    Zapewne jeszcze wrócę do tego tematu gdyż książka ta jest jedną z tych , które zostają w człowieku na zawsze , nie sposób zapomnieć o tym co w niej przeczytałam. Obrazy kobiet pracujących w fabrykach niczym maszyny ( a nawet i gorzej gdyż jak się mawia maszyna ma się prawo zepsuć człowiek nie ) za marne grosze nie wystarczające na utrzymanie rodziny. Mężczyzn nie mających właściwie żadnego wyboru, bo jaki wybór ma ktoś niewykształcony , nie mogący opuścić miasta i kraju w którym nie ma pracy a mający na utrzymaniu rodzinę? Dzieci właściwie od dzieciństwa skazane na podobną drogę , bo skoro nie ma nawet co jeść któż pośle dzieci do szkoły jeśli trzeba za nią płacić ? 

     Szokująca, przygnębiająca ale bardzo prawdziwa książka , która być może autor zrobił to nieświadomie, jest jednym wielkim oskarżeniem dla tej części świata która pławi się bezmyślnie w luksusie. Już wielokrotnie wskazywano że gdyby nie marnowanie żywności w najbogatszych rejonach  wyżywiłby się cały świat. Wyrzucamy żywność w ilościach zatrważających ani myśląc o tym że co chwilę ktoś kona z głodu. I nie , nie jestem bez winy.
 
   Książka przeczytana w ramach wyzwania :
   
 
oraz
 
 

czwartek, 24 kwietnia 2014

Barbara Iskra - Kozińska "Maria"

 Autor : Barbara Iskra - Kozińska
 Tytuł : "Maria"
 Wydawnictwo : Bellona
 Gatunek : powieść historyczno - obyczajowa
 

     Druga część sagi o rodzinie Kozińskich już za mną, chętnie poczytałabym jeszcze o losach tych miłych, serdecznych i doświadczonych przez los ludzi. Może kiedyś autorka pokusi się o ciąg dalszy, zobaczymy. We mnie ma zapewnioną czytelniczkę. O czym jest ta książka, przede wszystkim o tym co lubię najbardziej czyli o codzienności. O zmaganiach z życiem w powojennej Polsce, jak wiemy nie w wolnej Polsce a tego przecież najbardziej pragnęli wszyscy Polacy po drugiej wojnie światowej. Przesiedlenia z jednego krańca Polski na drugi, na dodatek tuż przy granicy nie ukrywajmy tego , jednego z największych ówcześnie wrogów. Nie sposób w kilka miesięcy po wojnie żyć w takim miejscu spokojnie i faktycznie właściciele upominają się o swoje, to oznacza dalszą niepewność. z dużą ciekawością czytałam o zasiedleniu ziem odzyskanych , o odczuciach bohaterów gdy wchodzili do cudzych , nie ważne że poniemieckich domów. Tym bardziej że przecież jest za mną lektura "Wypędzonych",  zatem argumentom bohaterów towarzyszyły zwykle migające w mojej pamięci obrazy z wcześniejszej lektury. Oczywiście rozumiałam Polaków zajmujących domy we wskazanych miejscach oraz ich próby racjonalizacji tego, jednak gdzieś w tle przewijały mi się wspomniane obrazy.
   Najbardziej  przypadły mi do gustu że tak to określę "obrazki z życia codziennego" czyli o tym co Maria robiła, czym się zajmowała co gotowała ale tez nigdy nie ukrywałam że to codzienność ta zwykła i szara zazwyczaj niedostrzegana a już z pewnością niedoceniana najbardziej mnie w literaturze pociąga. To co innych zwykle nudzi dla mnie jest najsmakowitszym kąskiem a już na sama myśl o kluseczkach lanych na mleku ślinka mi cieknie i nie ukrywam nie na samym czytaniu się skończy. W każdym razie poza planowanym śniadaniem w wersji książkowej , mam w planach zakupienie własnego egzemplarza  by móc do woli w nim  sobie zaznaczać co smakowitsze kąski.
    Książkę czytało się naprawdę przyjemnie, nie jest to arcydzieło światowej literatury ale jest to rzecz arcyciekawa od strony kultury materialnej. Zdecydowanie polecam.

   Książka przeczytana w ramach wyzwania :

   

środa, 23 kwietnia 2014

Pożyczone od dobrych ludzi czyli co będę czytać.

  
     Kończę czytać "Marię" (klik) Barbary Iskry - Kozińskiej i czytam "Ameksykę"(klik) którą to byłam "przedłużyć" dziś w bibliotece podobnie jak "Sztetl" przy okazji wypożyczyłam książkę pt. "Egzekutor" Stefana Dąmbskiego (klik) z Karty, wprawdzie wcześniejsze wydanie z serii "Tematy Karty" a nie "Karty Historii" ale w zasadzie nie o serię chodzi a o samą książkę prawda?
    

   
    Od pewnej miłej Pani pożyczyłam serię książek Krystyny Nepomuckiej
   "Małżeństwo niedoskonałe"
   "Rozwód niedoskonały"
   "Samotność niedoskonała"
   "Miłość niedoskonała cz.1"
   "Miłość niedoskonała cz.2"
  Jestem ciekawa jak wypadnie, Nepomuckiej próbowałam coś czytać i tak naprawdę tylko młodzieżowe przypadły mi do gustu. Jednak zachwytom mojej dobrodziejki nie było końca "Musi to pani przeczytać" padało co chwila wśród superlatyw wszelakich to jakie ja miałam wyjście? Jak to mól dałam się namówić i nie ukrywam że sporo sobie po tym co słyszałam obiecuję. Choć pamiętam wrażenia negatywne po wcześniejszych próbach czytelniczych dzieł tejże pisarki, poza młodzieżowymi wspomnianymi wcześniej.
  
 


    Marlow dotrzmał słowa i dotarła do mnie  książka Angeliki Kuzniak "Papusza" już nie mogę się doczekać lektury ale ustąpić pierwszeństwa i tak musi książce od przemiłego Pana prowadzącego Notatnik kulturalny, czyli smakowitemu tomowi pt.  "Pra" Ludwiki Włodek (opinia) o rodzinie Jarosława Iwaszkiewicza. Za obie jeszcze raz dziękuję bardzo i obiecuję odesłać po przeczytaniu.
   


 
 

    Zapowiada się ciekawie, dzięki temu nie popsuł mi humoru fakt że nie dotarły jeszcze do mnie książki wysłane 11 kwietnia, co tam poczekam jeszcze kilka dni. A będzie tego trochę.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Judtih Merkle Riley "Czara wyroczni"

  Autor : Judith Merkle Riley
  Tytuł : "Czara wyroczni"
  Przekład : Barbara Korzon
  Wydawnictwo : Książnica
  Seria : Z mroków przeszłości
    
     Siedemnastowieczny Paryż ożywa pod piórem Judit Merkle Riley, czytając przenosiłam się w owe czasy z przestrachem ale i ciekawością przyglądając się ulicom, domom a przede wszystkim ludziom epoki świetnie przedstawionym w tej powieści. Dlaczego z przestrachem ? Ponieważ w siedemnastowiecznym Paryżu roiło się od czarownic, wróżek i wróżbitów wszelkiego autoramentu rozmyślnie i celowo uzależniających od siebie swoich klientów czasem bardzo wysokich stanów. Najlepszym dowodem na to jak wielką władzę mieli może być spisek na życie króla. Czy uda się im osiągnąć cel ? Tego nie zdradzę. Zdradzę jednak że powieść ta obok tego że jest bardzo dobrą powieścią historyczną oddającą wszelkie detale ze sporą dokładnością jest też idealnym przykładem na to jak można z zahukanego brzydkiego kaczątka ukrytego wśród ksiąg filozoficznych uczynić kobietę silną, odważną , piękną i .... niebezpieczną. Nie ukrywam że przemiana głównej bohaterki dla mnie była jednym  z najciekawszych wątków w tej powieści.
   Motywem wszystkiego jest zemsta i pieniądze a to jak wiemy są obok miłości  najsilniejsze czynniki zmieniające nawet bieg historii. Czy będzie tak i tym razem ?
   Interesujące tez wydało mi się zestawienie czarownictwa , wiedzy tajemnej z logicznym myśleniem , niejednokrotnie czytelnikowi przyjdzie zastanawiać się jak bardzo nawet wykształceni ludzie ulegają innym pod wpływem tego co im "się wydaje" że usłyszeli czy też zobaczyli.
   Autorka przedstawia ciemną stronę życia w Paryżu w XVII wieku i to niezależnie od tego czy chwilowo opisywana osoba jest ulicznicą czy wielką damą. Poprzednio przeczytane książki z tej serii to "Pani na Czahticach" o Elżbiecie Batory , "Wład Palownik" o Drakuli i "Papieżyca Joanna" tamte wydawały się pełne intryg, zabójstw i krwi nic dziwnego zresztą , sugerują to same tytuły. Wiedzcie jednak zanim sięgniecie po "Czarę wyroczni" że nie ustępuje im ona na krok.

    Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości GW Publicat :

   
 
 Książka przeczytana w ramach wyzwań :
 
  Czytamy serie wydawnicze
 
 oraz
Z półki 2014

  

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

"Czerwone niebo nad Wolyniem" Barbara Iskra - Kozińska

 Autor : Barbara Iskra - Kozińska
 Tytuł : "Czerwone niebo nad Wołyniem"
 Wydawnictwo : Bellona

    Piękna, czarująca opowieść o życiu na Wołyniu, przedstawia ona losy rodziny Kozińskich o których już na pierwszej stronie czytamy  :


   Niespiesznie snuta historia pozwala nam nie tylko dokładnie poznać rodzinę Kozińskich Michalinę i Wincentego oraz kolejno każde z ich dzieci ale także ich otoczenie, sąsiadów bliższych i tych dalszych czyli i Polaków i Ukraińców. Czytamy o zwyczajach panujących w tych dwóch różnych przecież narodach, o zwyczajach świątecznych , o życiu codziennym o tym czym się zajmowali domem , gospodarstwem , obrządkiem , uprawą pól. Pięknie to wszystko opisane wręcz odnosiłam wrażenie że sama zagrabiam siano czy tez prowadzę konia do stajni. Podpatrujemy zagrody, domy ich urządzenie, stroje zarówno osób majętnych jak i chłopów tych Polskich i tych Ukraińskich. Tak naprawdę książka ta stała się dla autorki szansą nie tylko na nagłośnienie tematu samej Rzezi Wołyńskiej ale i tego co utraciliśmy przez II wojnę światową. Przedstawienie tego w taki a nie inny sposób to mam wrażenie efekt tego że autorka spisywała przede wszystkim wspomnienia a te jak wiadomo lubimy idealizować a raczej pamięć nasza to lubi, po drugie jest to po trosze ( moim zdaniem) zabieg celowy gdyż w zderzeniu z zakończeniem jest nam tego sielankowego obrazu zdecydowanie bardziej żal, niż gdybyśmy nie mieli okazji zapoznać się z czasami wcześniejszymi i to z takiej właśnie perspektywy pokazanymi. Wezmy też poprawkę na to że czytamy historie majętnej rodziny ziemiańskiej, zle im wówczas przecież na Kresach nie było. Nie jest to żaden zarzut tylko stwierdzenie faktu, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś zamierzał zarzut z tego uczynić.

   Bardzo cieszę się gdyż przewidująco moja ulubiona bibliotekarka dała mi dwa tomy tej rodzinnej sagi, czeka mnie zatem lektura drugiego tomu. Mam nadzieje równie ciekawa. W ogóle autorka rozbudziła we mnie ciekawość dotyczącą tych wydarzeń ale i wcześniejszych jak i późniejszych również. Zatem zamierzam w najbliższej przyszłości poznać lepiej zarówno historie Kresów jak i Kresowiaków oraz samych przesiedleń i ich skutków. Będę wdzięczna jeśli podsuniecie mi jakieś ciekawe tytuły.
 
   Książka przeczytana w ramach wyzwania :
    

niedziela, 20 kwietnia 2014

The Walking Dead Żywe trupy "Upadek Gubernatora cz.1" Robert Kirkamn i Jay Bonansinga

 Autor : Robert Kirkamn Jay Bonansinga
 Tytuł : "Żywe trupy : Upadek Gubernatora "
 Przekład : Bartosz Czartoryski
 Seria : The Walking Dead
 Wydawnictwo :  Sine Qua Non

    Z okładki :
    " Philip Blake przebył drogę przez piekło. Teraz stoi na czele jednego z ostatnich bastionów ludzkości. Raz już próbowano położyć kres jego dyktaturze. Niestety bezskutecznie.
     W końcu nadszedł czas upadku Gubernatora.Woodbury już nigdy nie będzie takie jak wcześniej. Być może do miasteczka zawita w końcu praworządność.
     Znani fanom komiksu oraz serialu bohaterowie - Rick, Michonne i Glenn - ośmielą się podnieść rękę na samozwańczego przywódcę, ale z tej potyczki żadna ze stron nie może wyjść zwycięsko... Od dawna skrywane urazy przerodzą się w zaskakujące konfrontacje, zarysowane zostaną nowe linie frontu, a niespodziewane zwroty akcji przypieczętują losy winnych i niewinnych, żywych i martwych. Oto początek końca."*

      Nie wiem jak to się stało że najpierw oczekiwałam tej książki z napięciem , liczyłam wręcz dni , następnie już nawet godziny do jej dostarczenia a w końcu trafiła na półkę i czekała na przeczytanie. W końcu stwierdziłam że już pora, może miałam nadzieję że po naprawdę średnim ostatnim półsezonie odbiję sobie rozczarowanie czytając powieść.
     Zdaję sobie sprawę że najpierw był komiks, później powstał serial a wreszcie na bazie sukcesu jednego i drugiego książki. Sukces był nieoczekiwany i co ciekawsze trwa nadal : "Żywe trupy to największy sukces zarówno Roberta Kirkmana , jak i wydawnictwa Image Comics. Miesiąc w miesiąc każdy zeszyt i wydania zbiorcze zajmują szczytowe pozycje w statystykach sprzedaży,nieprzerwanie zbierając pozytywne opinie...  Tak poruszającej i pełnej emocji opowieści ze świecą szukać w literaturze mainstreamowej. Najlepszym tego dowodem są zdobywane rokrocznie liczne nagrody i wyróżnienia, a także rzesze fanów, do których zaliczają się Fraknk Darabont, Simon Pegg,Edgar Wright, Nick Frost i George A. Romero." *
   O tym że serial jest równie popularny nie muszę chyba nikogo przekonywać, już to co się dzieje na forach przed i po każdym odcinku jest najlepszym tego dowodem. Każdy odcinek jest wyczekiwany, oglądany jeszcze w nocy , kto by tam czekał na tłumaczenie do poniedziałku. Fakt tłumaczenia dialogów przez miłośników serialu wręcz na bieżąco a przynajmniej tak szybko jak na to pozwala technika jest również nie do przeoczenia. Pytania o odcinek i napisy padają prawie równolegle z premierą. To wszystko powoduje bardzo ale to bardzo pozytywną wbrew pozorom atmosferę ( wbrew pozorom , gdyż i od hejterstwa jak to się nazywa fora nie są wolne ). Spotykają się tam fani wszelkiej maści doskonale rozumiejący że to czy zamianę generuje ugryzienie czy też może fakt iż wszyscy i tak są zarażeni jest  równie ważny jak odwieczna dyskusja o jajku i kurze. Co najważniejsze mimo jak pisałam średniej ostatniej serii wszyscy bez wyjątku czekamy na kolejne odcinki. W końcu kocha się pomimo czegoś a nie za coś. Prawda? 
   Zatem czas oczekiwania umiliłam sobie lekturą trzeciego tomu TWD podzielonego na dwie części. Jak widać nawet dzielenie jednej serii na dwie części się udzieliło i teraz mamy "półtom" podobnie jak od początku serialu miewamy półsezony. Kto by tam fanów rozpieszczał dając całość na raz. Książkę przeczytałam jednym tchem , to fakt choć niestety rozczarowań mi nie brakowało. Zacznę od najważniejszego dla mnie jako dla osoby , która najpierw zakochała się w serialu. Pisano że wkroczą bohaterowie serialu i staną się przyczynkiem upadku Gubernatora. Jakby tu grzecznie i nie ubliżając. Powiedzmy że "wkroczenie" to raczej nieadekwatne określenie do tego co nam w powieści zaserwowano. Owszem są , pojawiają się ba są nawet dwie , dwie!!! sceny kiedy możemy powiedzieć że odgrywają w niej jakąś rolę. Zdaję sobie sprawę że książka nie jest w żadnym wypadku pisana na podstawie serialu, jeśli szukać jakiś nawiązań to raczej do komiksu i te są. Jednak to co dostajemy nijak ma się w ogóle do znanych nam postaci, o ich marginesowej roli nie wspominając.
   "Upadek Gubernatora" jest kontynuacja poprzedniego tomu, spotykamy bohaterów znanych nam wcześniej Lilly, Alice, doktor Stevens, Martinez i Gubernator oczywiście. Problem polega na tym że (choć stuprocentowo wypowiem się po drugiej części ) akcja jest zbyt rozwleczona, mam wrażenie że spokojnie z tych dwóch "półtomów" można by zrobić jeden za to bardziej zaskakujący. Podobny problem pojawił się w ostatnim "półsezonie" te kilka odcinków rozwleczonych maksymalnie bez specjalnej akcji , z kilkoma dobrymi momentami dałoby się zamknąć w dwóch za to świetnych i pełnych napięciach odcinkach. Ten sam zabieg zastosowałabym i przy "Upadku Gubernatora". Niestety brak zaskoczenia czymkolwiek , zachwyty nad zakończeniem uważam za przesadzone nie było ono chyba dla nikogo zaskoczeniem, nie mamy okazji poznać bliżej bohaterów szczególnie nowych. Gdyby nie imię Ricka czy Glenna to nic nie wiedzielibyśmy o nich . Imiona w moim przypadku spowodowały że po prostu braki z powieści uzupełniłam wiedzą z serialu. W pewnym momencie Glenn mówi do Ricka "kocham Maggie ale..." halo kim u diabła jest Maggie ? O kim ten facet w ogóle mówi? Tak musi zareagować ktoś w czyje ręce wpadnie tylko powieść , nie znający serialu lub komiksu. Związek Lilly i Austina jest równie miałki i nieudany z punktu obserwatora. O zaskoczeniu w ogóle nie może być mowy.
   Przeczytałam , czytało się szybko bo mimo pewnych braków , braku sprawności operowania słowem zarzucić autorom nie można choć tu myślę spore ukłony należą się tłumaczowi, nie ma się do czego przyczepić jeśli chodzi o korektę co w dzisiejszych czasach masowych wydań jest wielkim plusem. Niestety powieść jest po prostu średnia. Nie powala, nie zaskakuje właściwie niczym i jedynie kąsacze alias zimni czy też sztywni trzymają poziom. Pierwsza część była rewelacyjna , druga naprawdę dobra trzecia , ok połowa trzeciej pozostawia trochę żalu bo przecież mogło być lepiej.

    Na pocieszenie dla siebie i innych miłośników mam wiadomość , będą kolejne powieści z uniwersum , na razie zapowiadają cztery. W październiku w Stanach ma trafić do sprzedaży pierwszy tom. Poniżej okładka :   

Wbrew wszystkiemu się na nie szykuję , podobnie jak oczekuję na kolejny sezon serialu. Jak wspomniałam kocha się pomimo ....
  
  Wydawnictwo SQN postanowiło również wydać poprzednie tomy poczynając od "Narodzin Gubernatora" w nowym rozmiarze ponoć bardziej poręcznym i z nowymi okładkami. Zdjęcie ? Bardzo proszę.  


    * Fragmety z okładki i skrzydełek książki.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Podebrane z półki syna : "Wampiraci. Martwa głębia" Justin Somper


  Autor : Justin Somper
  Tytuł : "Martwa głębia"
  Przekład : Piotr W. Cholewa
  Seria : "Wampiraci"
  Wydawnictwo : Nasza Księgarnia

     Z okładki :
      " Trzej Bukanierzy - Connor, Jez  i Bart - po burzliwych przygodach opisanych w pierwszym tomie serii, Demonach oceanu, odwiedzają miasto pływających tawern. Spotykają tam tajemniczą nieznajomą o błękitnych włosach, której urokowi nie sposób się oprzeć. Kal nie jest jednak zwykłą dziewczyną. A jej statek, Lorelei, nie jest zwykłym statkiem..."

     Po przeczytaniu tomu pierwszego rzuciłam się na "Falę terroru" będącą teoretycznie tomem drugim , dobrze że dziecię z dziwnym błyskiem w oku poinformowało mnie że jest coś jeszcze. Mianowicie "Demony oceanu" opisujące wydarzenia mające miejsce pomiędzy tymi opisanymi we wspomnianych tomach. Ten "dodatek" czytało się błyskawicznie, atmosfera na pływających tawernach pociągająca i straszna zarazem nie pozwala na nudę. Kiedy nasi dzielni piraci poznają dziwną dziewczynę Kal wszystko staje się jeszcze ciekawsze, bardziej tajemnicze i groźne mimo pozornego spokoju i otaczających ich zewsząd nowych przyjaciół.
   Wprawdzie mógłby to być  po prostu rozdział taki trochę dłuższy w kolejnym tomie , domyślam się jednak że napisana została dużo później niż tom drugi i włączenie jej doń ze względu na to jak i zapewne brak związku z treścią wydano to jako osobną książkę. Niemniej warto naprawdę po nią sięgnąć  tym bardziej że jest napisana jakby sprawniej niż "Demony oceanu".

wtorek, 15 kwietnia 2014

Podebrane z pólki syna : "Wampiraci: Demony oceanu" Justin Somper

   Autor : Justin Somper
  Tytuł : "Wampiraci. Demony oceanu"
  Przekład : Piotr W. Cholewa
  Wydawnictwo :  Nasza Księgarnia
  Seria : Wampiraci
 
   Przyznaję się podebrałam synowi, nie pierwszą w życiu książkę i jak znam siebie nie ostatnią. Znajdzcie mi proszę osobę zafascynowaną wampirami i na dodatek piratami , która obojętnie przejdzie obok tytułu "Wampiraci". Jeszcze jeśli ta osoba musi przynajmniej raz w tygodniu przetrzeć półkę zawierającą nie jedną ale siedem takich książek i na dodatek widzi własne dziecko czytające wspomniane książki nawet nocami i to któryś raz pod rząd. No przegrałam z kretesem. W końcu dałam się porwać tej całkiem udanej w moim odczuciu powieści. Wprawdzie przeczytałam tom pierwszy "Demony oceanu" i nie powinnam wypowiadać się o całej serii, jednak opinie w sieci sugerują że z każdym tomem jest coraz lepiej. Jeśli tak jest w rzeczywistości to seria jest bardzo dobra.
    "Demony oceanu" wprawdzie nie powalają na kolana , ale też nie było opcji odłożenia książki , jak już zaczęłam to przepadłam. Historia rodzeństwa Connora i Grace Tempestów , dzieci latarnika , które po jego śmierci uciekają na pełne morze jest naprawdę świetnym pomysłem. Jeśli dodać do tego ich rozdzielenie w trakcie sztormu, ich losy po trafieniu na nieznane im statki pełne piratów jak i co gorsza krwawych wampiratów staje się rewelacyjnym. Książka jest naprawdę dobra, trzyma w napięciu , chwilami trochę przewidywalna choć wierzę że to czego się chwilami domyślałam może pozostać ukryte do odpowiedniego momentu przed czytelnikiem sporo młodszym , gdyż docelowo pomyślana została dla dzieci  nieco ponad dziesięcioletnich. Zawierane znajomości, sympatie, antypatie i przyjaznie ( czy prawdziwe czas pokaże )  zawierane przez bohaterów uczą pewnych wartości , dylematy moralne bohaterów również nie pozostaną obojętne młodemu czytelnikowi.
    Na okładce czytamy taka oto zachętę : 
    "Czy bliźnięta przetrwają na morzu? Czy zdołają w końcu odnaleźć siebie nawzajem? Przyłącz się do rejsu po nieznanych morzach. Wyprawa wampiratów właśnie się rozpoczyna. "
     I to rozpoczyna się w naprawdę dobrym stylu , ciekawa powieść nawiązująca stylem do dawnej dobrej literatury dla młodzieży są piraci, bitwy, nieprzewidywalne morze. Mam nadzieję że autorowi uda się stworzyć coś co nasze dzieci będą wspominały z nostalgią niczym my wspominamy May'a , Coopera, Verne'a marudząc że nikt tak już nie pisze. Pisze , proszę państwa pisze tyle że adekwatnie do zainteresowań młodych ludzi stąd i wampiry wśród piratów ;-)

    Książka przeczytana  do wyzwania :

                                

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Tajemnica Westerplatte


    O Westerplatte wiem tyle ile powiedziano mi w szkole, idealnym obrazem tej wiedzy jest wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego :   

 "Pieśń o żołnierzach z Westerplatte"

Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.


( A lato było piękne tego roku ).

I tak śpiewali: Ach, to nic,
że tak bolały rany,
bo jakże słodko teraz iść
na te niebiańskie polany.


( A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety ).

W Gdańsku staliśmy tak jak mur,
gwiżdżąc na szwabską armatę,
teraz wznosimy się wśród chmur,
żołnierze z Westerplatte.


I ci, co dobry mają wzrok
i słuch, słyszeli pono,
jak dudni w chmurach równy krok
Morskiego Batalionu.


 
I śpiew słyszano taki: – By
słoneczny czas wyzyskać,
będziemy grzać się w ciepłe dni
na rajskich wrzosowiskach.


Lecz gdy wiatr zimny będzie dął,
i smutek krążył światem,
w środek Warszawy spłyniemy w dół,
żołnierze z Westerplatte.

    Jeden z moich ulubionych wierszy , napisane przez poetę jak mawiają jedni na dzień przed wkroczeniem Rosjan i na chwilę przed trafieniem samego poety do niewoli z której ocalał o ironio dzięki wymianie za jeńców Niemieckich. Dzięki temu trafił uniknął losu pomordowanych w Katyniu. Inni zaś twierdzą że napisał go będąc już w niewoli. Nie zmienia to faktu że pieśń ta jest hołdem oddanym bohaterom. I tak właśnie zawsze postrzegam obrońców Westerplatte.
   Skąd ten poetycki wstęp? Wszak poezją raczej się nie zaczytuję , istnieje tylko kilka wyjątków za to jeśli już to od razu chwytają mnie za serce. Chciałabym napisać kilka słów o filmie , który wywołuje wielkie emocje, gorące dyskusje ( te wywołał zanim się jeszcze pojawił) , kontrowersje i obrazę. Z jednej jak i z drugiej strony padają ostre, przykre i nie zawsze słuszne słowa. Zamiast dyskutować merytorycznie ludzie obrzucają się nawzajem stekiem wyzwisk miast używać argumentów.

 

zródło zdjęcia : flmweb.pl

 
    Tak, obejrzałam "Tajemnicę Westerplatte" z 2013 roku , reżyser Paweł Chochlew.
    Nie jestem recenzentką ani nie oglądam filmów zbyt często zatem pozostawię samą analizę filmu, gry aktorskiej czy w końcu scenografii innym. Mnie nie ukrywam zainteresował z dwóch powodów mianowicie II wojna światowa i grający główną rolę Michał Żebrowski. Za to kiedy już obejrzałam nie ukrywając z mieszanymi uczuciami i zaczęłam szukać innych informacji zarówno o mjr. Sucharskim jak i Westerplatte czy w końcu i o samym filmie zaczęłam się zastanawiać nad sensem nie tyle jego powstania co szumu wokół tego dzieła. Nie wiem jak było , będę bardzo odkrywcza , nie było mnie tam. Wiem tylko jedno być tam przy takim ustawieniu sił , już to samo to prawdziwe bohaterstwo. Ludzie się spierają kto dowodził, czy mjr. Sucharski się załamał czy nie, co poniektórzy skupiają się na dużej ilości alkoholu czy kłótniach wśród żołnierzy. A ja mam tylko jedno pytanie: Czy pamiętamy o tym że tam byli ludzie ? Ludzie. Z uczuciami, ze strachem i odwagą. Walczący i bojący się , strzelający do ludzi i widzący jak do ich kolegów strzelają. Mjr. Sucharski jako dowodzący miał przecież nie tylko prawo ale i obowiązek czuć się odpowiedzialny za tych podległych mu żołnierzy. Kto chciałby być na jego miejscu? Kto pierwszy podniesie rękę ? Trochę mnie raziło w pierwszej chwili zrobienie z Niego Lady Makbet , ale z drugiej strony był to idealny chwyt do pokazania jak bardzo czuł się  odpowiedzialny  za śmierć swoich podwładnych.
   Mnie ten film przekonał jeszcze bardziej o tym że wszyscy walczący na Westerplatte byli bohaterami, jeśli film miał za zadanie odbrązowienie legendarnych już obrońców i ich dowódców to mu się to nie udało. Nie do końca wiem co miało być tą tytułową tajemnicą czy słowa przekazane jeszcze przed obroną o tych dwunastu godzinach? Czy może fakt przedstawionej choroby Sucharskiego ? To że dowodził (chyba we własnym przekonaniu) kpt. Dąbrowski ? Tu dochodzi przecież ścisła hierarchizacja istniejąca w wojsku a żadnych oficjalnych spotkań w celu zmiany nie przedstawiono, za to wspomniano o sądzie wojskowym co było zwykle naturalnym w takiej sytuacji następstwem.
    W każdym razie film w żadnym wypadku ( moim zdaniem) nie umniejsza zasług obrońców, nie jest w stanie negatywnie wpłynąć na ich ocenę a pokazanie nam ich słabości tylko zbliżyło ich do każdego normalnego a człowieka a nie posągu z brązu. Skoro się bali, skoro mieli wątpliwości a tak długo wytrzymali to,to jest dopiero powód do dumy, do podziwu i do tego by oddać im należną cześć.
   

sobota, 12 kwietnia 2014

Elżbieta Cybulska "Nowe tajemnice niekonwencjonalnej medycyny"

     Z wielką chęcią czytam ostatnio wszelkie artykuły dotyczące naturalnych metod leczenia, zawsze korzystałam z dobrodziejstwa ziół choć raczej dorywczo długie kuracje zdarzały mi się jeszcze rzadziej. Pociągająca jest myśl leczenia bez leków farmaceutycznych zwalczających najczęściej objawy a nie przyczynę choroby. Między innymi z tego powodu sięgnęłam po książkę pani Elżbiety. Interesująca to lektura choć czasem zdaje się nadal być kontrowersyjna jak choćby homeopatia , która nadal wzbudza szalone pełne pasji dyskusje, Mudry czy stosowanie wahadełka. Jak wiemy nie tylko konwencjonalna medycyna jest na nie, jest to również zagadnienie trudne  od strony moralnej (  mam tu na myśli kwestie religijne) . Bardzo ale to bardzo spodobało mi się to co przeczytałam na temat głodówek, jedzenia intuicyjnego czy wreszcie  najciekawsza metoda czyli gelotologia . Brzmi bardzo poważnie a dotyczy leczenia śmiechem. Stosujemy ją intuicyjnie wszyscy od lat, kto nie ogląda komedii czy nie czyta śmiesznych książek na poprawę humoru ? Okazuje się że badacze zajęli się tym zjawiskiem na poważnie i bardzo mnie to cieszy.
   Aromaterapia, leczenia kamieniami, akupresura , urynoterapia sporo tego jest , chwilami czułam niedosyt choć w końcu jest to kontynuacja książki "Tajemnice niekonwencjonalnej medycyny" trudno zatem dziwić się temu że autorka nie zagłębia się drobiazgowo w same metody a raczej w przedstawienie nam samych ich plusów. Podejrzewam że chcąc zastosować którąś z nich musielibyśmy poznać i treść poprzedniej książki.
   Jedno jest niewątpliwe by leczyć człowieka należy leczyć nie tylko ciało ale i duszę o czym zdaje się zapomnieli dzisiejsi lekarze, nawet ci od spraw duszy odsyłają po recepty a o czym nie wolno zapominać, ważne jest by nie  oddzielać kwestii duszy od dolegliwości ciała. Przypomina to  Elżbieta Cybulska w swojej książce bo i o psychice o tym co jest niezbędne by zająć się skutecznie swoim zdrowiem napisała : " Uważa ona ,że każdy człowiek może być zdrowy i szczęśliwy gdyż każdy z nas ma nieograniczone siły psychiczne, lecz nie umie ich wyzwalać i wykorzystywać dla własnego dobra. Jak to czynić? - o tym na łamach książki. "
     cytat z okładki książki : "Nowe tajemnice niekonwencjonalnej medycyny" Elżbiety Cybulskiej

   Jak wspomniała książka ta zostawiła pewien niedosyt przy dużej ilości listów będących dowodami na skuteczność opisywanych metod zbyt mało jest informacji jak daną metodę stosować na sobie samym. Jest to z drugiej strony plus gdyż z pewnością skłoni mnie do poszukiwań w tej dziedzinie.

   Książka przeczytana w ramach wyzwania :
      

 
   Z półki 2014   

środa, 9 kwietnia 2014

Lektury dotyczące kultury: Zbigniew Korpolewski "Hanka Bielicka. Umarłam ze śmiechu"

 
     Będzie krótko , nastawiłam się na dobra zabawę i faktycznie szczególnie fragmenty tekstów z którymi pani Hania występowała przed szeroką publicznością są rewelacyjne. Nie można zatem odmówić talentu autorowi biografii pani Bielickiej. Nie wiem dlaczego zatem nie udało się to z całością , być może faktem jest jak pisze sam autor "Po napisaniu tego , co tu napisałem , dochodzę do wniosku , że większość środowiskowych anegdot czy dowcipów sytuacyjnych słabo znosi konfrontację z papierem i powinna być dla powtórzenia odegrana na żywo." I chyba faktycznie w tym tkwi rzeczy sedno. Choć oczywiście książka nie jest tylko zbiorem śmiesznych historyjek , jest i czasami całkiem poważnie już same lata życia bohaterki tego wymagają. Niemniej nie jest to to czego oczekiwałam , być może po prostu nie mam odpowiedniego humoru , może zbyt wysoko postawiłam poprzeczkę licząc na coś w stylu Stefanii Grodzieńskiej.
    Niezaprzeczalnym plusem są przedstawione teksty monologów śmieszące równie mocno jak podejrzewam wtedy gdy były nowością. Faktycznie czytałam je z przyjemnością i podejrzewam że wygłoszone na scenie zrobiłby furorę.
  Książka miała mi poprawić humor, rozbawić mnie i właściwie częściowo się to udało. Jednak nie doczytałam do końca i nie bardzo wiem czy kiedykolwiek doń wrócę. Odnoszę wrażenie że nie ten czas, nie ta książka i przede wszystkim nie ten czytelnik. 

   Książka przeczytana ( ? ) w ramach wyzwania:
     Bibliotecznie
  

Bzdury i nie tylko, również informacja dla innych istotna ;-)


       Dziś kolejna książka znalazła nowego właściciela, powieść Mary Higgins Clark powędruje do :

       Knigoholiczki

   Proszę o przesłanie adresu pod który ma książka trafić.

   Dzisiaj też postaram się podać tytuł następnej książki do przygarnięcia. Wczoraj odwiedziłam Biedronkę i kupiłam sobie za niecałe 10 zł poniżej prezentowaną książkę , jest w twardej oprawie. Tak to ja mogę zbierać Pana książki panie Koper!
 
         
 
   Choć kiedy patrzę na stos książek własnych czekających na moje zainteresowanie to i tak ogarniają mnie wyrzuty sumienia. O książkach z biblioteki nie wspominając.
    Eva Hoffman "Sztetl"
    Zbigniew Korpolewski " Hanka Bielicka umarłam ze śmiechu" klik
    Ed Vuliamy "Ameksyka" klik
    Barbara Iskra Kozińska " Czerwone niebo" klik i "Maria" klik

   To tylko pozycje z biblioteki, dwie ostatnie polecone mi przez ulubioną panią bibliotekarkę. Czytam aktualnie Hankę Bielicką przeplatając z  "Ameksyką" czeka na mnie (to z domowych)najnowszy tom "Żywych trupów" klik oczywiście to już trzecia książka i każda ( no jasne to norma czemu ja się dziwię) ma inny rozmiar o kilka mm ale zawsze. Wolę nie znać pomysłodawcy tego, stopnie mam sobie na półce utworzyć dla moli czy jak ?  

wtorek, 8 kwietnia 2014

Notatnik moleslawa

       Galeria Kongo i Beznadziejnie zacofany w lekturze to blogi na których znalazłam kilka z tych tytułów , resztę znalazłam idąc tropem ich poleceń. Niestety pertraktacje dotyczące choć częściowego pokrycia rachunków za ewentualnie poniesione wydatki nie przyniosły oczekiwanego efektu. Redakcja przewiduje ponowne zgłoszenie wniosku.

   Do kupienia i przeczytania:
    
  Marceli Najder "Rewanż"
  Merridale "Wojna Iwana"
  Antony Beevor "Stalingrad" , - "Berlin - Upadek 1945"
  Glazar "Stacja Treblinka"
  Englund "Lata wojen"
  Heydung "Dahlberg w Polsce"
  Czuruk "Lwów w cieniu Kołymy"
  "Archiwum Ringelbluma.Dzień po dniu zagłady"
  Lehndorff "Dzienni z Prus Wschodnich"
  Baruch Milch "Testament"
  Perechodnik "Spowiedz" - nakład wyczerpany !!!
  Goldstein "Bunkier"
  Halina Zawadzka "Ucieczka z getta"
  Schonker "Dotknięcie anioła" 
  
      Aktualnie również dzięki w/w blogom zachwyciłam się serią Karty Historii , przeczytałam "Oblężone" oraz "Wypędzone" które to książki zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Nie tylko na mnie w czym utwierdziła mnie wczorajsza rozmowa z ulubioną bibliotekarką. Listę od  Beznadziejnie zacofanego powinnam uaktualnić o twórzczość  Jerzego Krzysztonia , dziś z samego rana zaś Marlow zachęcił mnie , odnoszę wrażenie że wbrew własnym zamiarom do zapoznania się z "Papuszą" Angeliki Kuzniak.  Każda wizyta tak naprawdę kończy się zapisaniem kolejnych odkryć , które regularnie gubię jak to ja chowając notatki tak by ich nie stracić.
    Blogów inspirujących , zachęcających mnie do nowych lektur czasem i do takich na które bez nich bym nie spojrzała jest oczywiście więcej i jeszcze je Wam przedstawię.


sobota, 5 kwietnia 2014

"Tajemnica Marii Magdaleny" Paweł Lisicki

    Powinnam o tej książce napisać wcześniej , jednak tak naprawdę nadal mam wątpliwości nad sensem pisania takich książek. Nie to że książka jest zła, bo nie jest. Jest ciekawa, porusza ważne tematy , nie epatuje tanią sensacją , rzetelna ( jak dla mnie , wszak jestem laikiem) wiedza autora, łatwość poruszania się w temacie życia Jezusa i Jego uczniów to kolejny atut tej pracy. Rzuca nowe światło na ówczesna rolę kobiet , być może nawet szokujące i obalające liche w gruncie rzeczy argumenty feministek. Kiedy w rozmowach wspominam że Koran dał kobietom sporo praw , których nie miały wcześniej ludzie zwykle pukają się w głowę. Pytanie tylko dlaczego się oburzają zamiast sprawdzić? Podobnie jest i z Jezusem , Ewangelią i kobietami choć wynika to raczej jak przedstawia autor z życia samego Jezusa niż z tego co mówił. 
   Książka ta jest kolejną polemiką z sensacyjnymi wiadomościami dotyczącymi ewentualnego związku Zbawiciela z Marią Magdaleną i ich rzekomego potomstwa,  z feministkami, ateistami i łowcami sensacji. Stąd i moje wątpliwości dotyczące sensu wdawania się w jakąkolwiek dyskusję. Non stop wydawane są pozycje negujące Boga, negujące Jezusa i rozprzestrzeniające fałszywe poglądy na temat chrześcijaństwa w ogóle. Z równą regularnością pisarze nie tylko katoliccy odpowiadają w swoich dziełach starając obalić się narosłe mity. A ja zastanawiam się czy naprawdę warto polemizować na takim poziomie z dziełami wartości powieści Dana Browna ? Przecież to tylko sensacja, na diabła pisać o tym poważne prace? Oczywiście pan Paweł Lisicki porusza się w gronie znacznie szerszym i faktycznie obala też tezy zawarte w pseudonaukowych książkach. Niemniej jak dla mnie jest to walka z wiatrakami.
   Z pewnością sporym plusem jest to że mamy okazję poznać nie tylko życie Jezusa ale i jego działalność, związki z ludzmi , to jak nauczał i przy okazji dowiadujemy się sporo i o samych uczniach. Lekturę ułatwi zapewne znajomość Nowego Testamentu w którym pan Paweł porusza się z łatwością przeskakując z wydarzenia na wydarzenie. Przyznaję że chwilami zdarzało mi się zgubić w ilościach kobiet imieniem Maria i tylko opisywane sceny pozwalały mi na identyfikację.


    Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości :
  

czwartek, 3 kwietnia 2014

"Oblężone" Jelena Koczyna, Olga Bergholc,Lidia Ginzburg

 
   Pamiętam scenę z jednej z książek , właściwie to nawet dwie wryły mi się głęboko w pamięć choć były ich zapewne setki, tysiące. W jednym z niemieckich KL dwaj przedwojenni profesorowie pobili się o dżdżownicę, oczyma wyobrazni widzę do dziś tę rozpaczliwą walkę  o jedzenie, chodziło bowiem o to który z nich będzie mógł ją zjeść. Druga równie mocno tkwiąca we mnie scena to chwila gdy do Oświęcimia ( ewentualnie Ravensbruck) zajechał nowy transport, jedna z kobiet zwymiotowała więzniarka będąca w obozie już jakiś czas rzuciła się na nią i łapczywie zaczęła zjadać... Wiemy że racje żywieniowe były głodowe , pomijam już fakt nie karmienia wcale np. Romów. Kromka chleba pół litra kawy o ile można tak to nazwać plus chochla zupy cóż to jest, nawet w bezczynności. Więzniowie obozów zazwyczaj ciężko do tego pracowali. Nie podam źródeł gdyż zwyczajnie nie pamiętam scena z więźniarkami pochodzi z opowieści pewnej Żydówki , która przeżyła obóz a potem była strażniczką bodaj w obozie dla Niemców, z tej części pamiętam szczególnie  drastyczne opisy śmierci, transportu zwłok w niczym nie ustępują makabrą wspomnieniom węzniów z Oświęcimia i innych KL.
   Dzisiaj chciałam napisać kilka słów o książce równie szokującej, nie wiem nawet czy nie bardziej, były chwile gdy czytałam i myślałam że kto wie czy chwilami w KL nie bywało lepiej. Oczywiście nie bywało a porównywanie nie ma sensu, jednak gdy czytałam o głodzie, który odczuwali bohaterowie jedyne skojarzenia uparcie miałam właśnie z obozami koncentracyjnymi. Myślałam że w temacie głodu niewiele może mnie jeszcze zaskoczyć  a jednak najlepszym dowodem jest to że pomyślałam iż nawet we wspomnianych miejscach było lepiej , marne ba głodowe racje żywnościowe ale zawsze jakieś racje. Gówno prawda jak to mawiają, po prostu relacje kobiet z oblężonego Leningradu są tak napisane że emocje jakie targają czytelnikiem przesłaniają racjonalne myślenie. Najlepszym dowodem na to są wyżej zapisane zdania.Jak będąc przy zdrowych zmysłach można w ogóle coś takiego pomyśleć ? Wyjaśnienie jest jedno , książka wręcz odbiera zmysły. Zmysł logicznego myślenia z pewnością.
   Książka z serii Karty Historii "Oblężone" to relacje trzech kobiet Jeleny Koczyny, Olgi Bergholc i Lidii Ginzburg z okresu oblężenia Leningradu, które trwało 900 dni od 8 września 1941 roku do 27 stycznia 1944. Trzy różne osoby, trzy różne relacje jeden wielki koszmarny głód widziany oczami jego ofiar. Tak naprawdę trudno cokolwiek napisać, każde słowo wydaje mi się nieodpowiednim, zbyt mało wyrazistym , nie oddającym tego co myślę.
   Czytałam , czytałam o tym jak powoli stopniowano racje, jak kawałek mokrego chleba miał wystarczyć rodzinie, o tym jak ojciec wyjadał ostatni z trudem zdobyty kawałek pieczywa własnemu dziecku, o tym jak kradł jedzenie innym przecież równie głodnym , o tym jak znikały psy, koty , szczury a wreszcie i dzieci. O tym jak ludzie jedli klej zamiast zupy i zachwycenie po jego znalezieniu gdy wyobrażali sobie że nareszcie się najedzą. O tym jak człowiek ukradł kaszę, zaniósł trochę jej przyjacielowi a kiedy mu zabrakło zażądał zwrotu od równie głodnego jak i on drugiego człowieka. O tym jak kwitła miłość w tym wszystkim i jak umierała, o sile i słabości. O tym jak kobieta wyrywała złodziejowi bułkę z ust. I jednocześnie rozumiałam , rozumiałam i kradnącego i okradzionego , nie da się ? Da się. Z jednej strony całym sercem byłam z tym okradzionym i wyłam z nim z głodu, rozpaczy i poniżenia. Z drugiej strony wraz z okradającym wpychałam sobie do ust ten kawałek chleba. Kiedy mezczyzni zaplanowali skok na magazyn z jedzeniem całym sercem im kibicowałam, a co to oznaczało dla innych wiemy albo się domyślamy.
 Bardzo gorzka to lektura, bolesna i konieczna. Wiem że do niej wrócę , Wam również ją polecam. Według mnie obowiązkowa.
 
   Książka przeczytana w ramach wyzwań :
Czytamy serie wydawnicze
Bibliotecznie
Wojna i ... literatura  
Rosyjsko mi

wtorek, 1 kwietnia 2014

Książka trafia do ...

   Przede wszystkim przepraszam , wczoraj wróciłam o dość nieprzyzwoitej godzinie wykluczającej pisanie czegokolwiek. Nadmienię iż wróciłam z pracy gdzie oddawałam się czynnościom na wskroś przyzwoitym.
   Książkę otrzymuje:
 
         Coolmamma

   Proszę o wysłanie adresu do przesyłki. Dzisiaj, mam taką nadzieje dam radę przedstawić Wam kolejną książkę szukającą nowego domu oraz napisać kilka słów na temat "Oblężonych" z serii Karty Historii. Powinnam też zdradzić co nieco o "Tajemnicach Marii Magdaleny" ale chyba ten wpis będzie musiał poczekać.