Pamiętam scenę z jednej z książek , właściwie to nawet dwie wryły mi się głęboko w pamięć choć były ich zapewne setki, tysiące. W jednym z niemieckich KL dwaj przedwojenni profesorowie pobili się o dżdżownicę, oczyma wyobrazni widzę do dziś tę rozpaczliwą walkę o jedzenie, chodziło bowiem o to który z nich będzie mógł ją zjeść. Druga równie mocno tkwiąca we mnie scena to chwila gdy do Oświęcimia ( ewentualnie Ravensbruck) zajechał nowy transport, jedna z kobiet zwymiotowała więzniarka będąca w obozie już jakiś czas rzuciła się na nią i łapczywie zaczęła zjadać... Wiemy że racje żywieniowe były głodowe , pomijam już fakt nie karmienia wcale np. Romów. Kromka chleba pół litra kawy o ile można tak to nazwać plus chochla zupy cóż to jest, nawet w bezczynności. Więzniowie obozów zazwyczaj ciężko do tego pracowali. Nie podam źródeł gdyż zwyczajnie nie pamiętam scena z więźniarkami pochodzi z opowieści pewnej Żydówki , która przeżyła obóz a potem była strażniczką bodaj w obozie dla Niemców, z tej części pamiętam szczególnie drastyczne opisy śmierci, transportu zwłok w niczym nie ustępują makabrą wspomnieniom węzniów z Oświęcimia i innych KL.
Dzisiaj chciałam napisać kilka słów o książce równie szokującej, nie wiem nawet czy nie bardziej, były chwile gdy czytałam i myślałam że kto wie czy chwilami w KL nie bywało lepiej. Oczywiście nie bywało a porównywanie nie ma sensu, jednak gdy czytałam o głodzie, który odczuwali bohaterowie jedyne skojarzenia uparcie miałam właśnie z obozami koncentracyjnymi. Myślałam że w temacie głodu niewiele może mnie jeszcze zaskoczyć a jednak najlepszym dowodem jest to że pomyślałam iż nawet we wspomnianych miejscach było lepiej , marne ba głodowe racje żywnościowe ale zawsze jakieś racje. Gówno prawda jak to mawiają, po prostu relacje kobiet z oblężonego Leningradu są tak napisane że emocje jakie targają czytelnikiem przesłaniają racjonalne myślenie. Najlepszym dowodem na to są wyżej zapisane zdania.Jak będąc przy zdrowych zmysłach można w ogóle coś takiego pomyśleć ? Wyjaśnienie jest jedno , książka wręcz odbiera zmysły. Zmysł logicznego myślenia z pewnością.
Książka z serii Karty Historii "Oblężone" to relacje trzech kobiet Jeleny Koczyny, Olgi Bergholc i Lidii Ginzburg z okresu oblężenia Leningradu, które trwało 900 dni od 8 września 1941 roku do 27 stycznia 1944. Trzy różne osoby, trzy różne relacje jeden wielki koszmarny głód widziany oczami jego ofiar. Tak naprawdę trudno cokolwiek napisać, każde słowo wydaje mi się nieodpowiednim, zbyt mało wyrazistym , nie oddającym tego co myślę.
Czytałam , czytałam o tym jak powoli stopniowano racje, jak kawałek mokrego chleba miał wystarczyć rodzinie, o tym jak ojciec wyjadał ostatni z trudem zdobyty kawałek pieczywa własnemu dziecku, o tym jak kradł jedzenie innym przecież równie głodnym , o tym jak znikały psy, koty , szczury a wreszcie i dzieci. O tym jak ludzie jedli klej zamiast zupy i zachwycenie po jego znalezieniu gdy wyobrażali sobie że nareszcie się najedzą. O tym jak człowiek ukradł kaszę, zaniósł trochę jej przyjacielowi a kiedy mu zabrakło zażądał zwrotu od równie głodnego jak i on drugiego człowieka. O tym jak kwitła miłość w tym wszystkim i jak umierała, o sile i słabości. O tym jak kobieta wyrywała złodziejowi bułkę z ust. I jednocześnie rozumiałam , rozumiałam i kradnącego i okradzionego , nie da się ? Da się. Z jednej strony całym sercem byłam z tym okradzionym i wyłam z nim z głodu, rozpaczy i poniżenia. Z drugiej strony wraz z okradającym wpychałam sobie do ust ten kawałek chleba. Kiedy mezczyzni zaplanowali skok na magazyn z jedzeniem całym sercem im kibicowałam, a co to oznaczało dla innych wiemy albo się domyślamy.
Bardzo gorzka to lektura, bolesna i konieczna. Wiem że do niej wrócę , Wam również ją polecam. Według mnie obowiązkowa.
Książka przeczytana w ramach wyzwań :
Czytamy serie wydawnicze
Bibliotecznie
Wojna i ... literatura
Rosyjsko mi
Czytałam jakiś czas temu. Książka, determinacja tych kobiet, to co robiły, żeby one i ich najbliżsi nie umarli z głodu, koszmar, dla mnie nie do wyobrażenia, tak jak i całe oblężenie.
OdpowiedzUsuńWyobraznia - w przypadku takich książek aż się prosi żeby trochę przystopowała , ja tego kota sąsiadki to już w garnku widziałam. Wręcz usłyszałam to pukanie sąsiadki i cichy głos pytający o kota , miałam ochotę krzyczeć że go tu nie ma. Koszmar.
UsuńO, jezuniu - szokujące te obrazy. brr Niesamowita książka!!!!
OdpowiedzUsuńNapisałaś o niej tak emocjonalnie, tak dosadnie i tak sugestywnie, że omal się nie popłakałam - brawo, gratuluję, umiesz pięknie to opisać.
Z obrazów wojny i obozów, to najbardziej kojarzę jedną scenę. Nigdy nie zapomnę "Nocy" Wiesela - Niemcy podrzucali do nieba noworodki i strzelali do nich jak do kaczek. Przerażające...
Dziękuję ale to zasługa książki.
UsuńTeż kojarzę te noworodki , nie kojarzę za to podanego tytułu widać ktoś jeszcze o tym wspominał, wiadomo relacje się powtarzają, czasami nawet różnią szczegółami. Chętnie zatem przeczytam podaną przez Ciebie.
Z tego, co kojarzę to on dostał pokojową nagrodę Nobla - tak, w 1986 roku:
Usuńhttp://pl.wikipedia.org/wiki/Elie_Wiesel
I on jest właśnie pomysłodawcą terminu Holocaust.
Czytałam "Noc" Elie Wiesela i "Ocalałego" Pivnika. O "Nocy" kiedyś napiszę. Ocalały jest bardziej osobisty - tak jak pisałam w recenzji, Noc w bardziej bezosobowym stylu. Obie warte przeczytania.
I nie bądź taka skromna, nie każdy potrafi mnie wzruszyć, to nie jest zasługa książki ;) xx.