czwartek, 31 października 2013

Rewelacyjna metoda na schudnięcie. Jesz co chcesz, ile chcesz i chudniesz. Bez wysiłku!!!


   Autor : David Shobin
  Tytuł : "Obsesja"
  Tytuł oryginału : "The obsession"
  Przekład : Maciej Pintara
  Gatunek : thriller medyczny
  Wydawnictwo : Amber
  Miejsce i rok wydania : Warszawa 2000 wydanie  II
  Książka : z biblioteki
                  
 

      Marzeniem większości ludzi , nie tylko kobiet ale i mężczyzn jest szczupła sylwetka. Nie każdemu jest ona dana z natury, raczej rzadko komu . Ponad to najlepiej byłoby być szczupłym mogąc jeść do woli i zbytnio się nie wysilając fizycznie. Brzmi to niewiarygodnie , a jednak. Proszę sobie wyobrazić że ktoś znalazł metodę na to by zainteresowany schudł w szybkim wręcz błyskawicznym tempie np. 30 kg. w dwa tygodnie a następnie utrzymał wagę mimo jedzenia bez ograniczeń, wręcz narzucana jest dieta wysokowęglowodanowa z wiecznym podjadaniem i jak wspomniałam bez wysiłku. Zapewne każdy by chciał znać tę metodę, to wydaje się rozwiązaniem wszystkich problemów szczególnie dla osób z nadwagą i sporym apetytem to po prostu raj. I tak o tym jest ta książka , ktoś znalazł taki sposób , terapii poddał kobiety które od dzieciństwa były grube. Nagle stały się chodzącą reklamą , podziwiane przez wszystkich otoczone wianuszkiem fanów i będące na dodatek wśród wybranych, gdyż nie każdy może oddać się w ręce pomysłodawcy gdyż to on wybiera komu pomoże.
   I kiedy wszystko było idealne cudotwórca okazał się diabłem a jego metoda koszmarem.
   Jednym słowem : wciągające !

środa, 30 października 2013

Ciemne postacie w historii kościoła - jaka jest prawda?

  Autor : Michael Hesemann
  Tytuł : "Ciemne postacie w historii kościoła."
 Tytuł oryginału : "Die Dunkelmanner ,Lugen und Legenden um die Kirchengeschichte"
  Przekład : Jacek Jurczyński SDB
 Wydawnictwo : Wydawnictwo M
  Miejsce i rok wydania : Kraków 2013
 Książka : zostaje u mnie
  Gatunek : popularnonaukowa


     Książka zwraca na siebie uwagę już sama okładką , do tego intrygujący tytuł ok ok może nie tyle intrygujący co naprawdę chwytliwy. Sama posiadam sporą biblioteczkę tzw. czarnej serii Ambera prez wydawców nazwana "Tajemnice przeszłości" ot choćby LAurence Gardner "Potomkowie Dawida i Jezusa.Rodowód świętego Graala" czy "Zwoje znad morza martwego rozszyfrowane" Nie ma co ukrywać tego typu literatura quasi naukowa ma swoich zwolennikow. Wszelkie książki o Inkwizycji , polowaniach na czarownice czy o herezjach i heretykach zawsze będą rozchwytywane, cos w tym jest że lubimy sensacje wszelkiego rodzaju , najlepszym dowodem "Kod Leonarda Da Vinci" i jego komercyjny sukces, nie tylko w sprzedaży powieści czy oglądalności filmu na jej podstawie ale i w ilości powstałych na jego bazie dzieł papierowych jak i filmowych czy nawet dokumentalnych. Tak , temu nawet poddał się sam Michael Hesemann z zapałem dyskutuje z fikcją , na wielu stronach jego książki wspominane jest owo dzieło i sporo do niego odniesień. Nic to że krytycznych co jest całkowicie zrozumiałe , ale dyskutować z wymyśloną historią, odpowiadać na zarzuty wyssane z palca. Mnie szkoda byłoby czasu. Hesemann nie pożałował czasu ani wysiłków i być może nawet ma rację biorąc pod uwagę rozmiar oddziaływania tego wątpliwego dzieła.

    "Ciemne postacie w historii kościoła"  to przegląd najgłośniejszych skandali w kościele i chrześcijaństwie w ogóle popatrzcie proszę na spis treści :

   Wprowadzenie : Czarna legenda
   Judasz Iskariota
   Maria Magdalena
   Qumran
   Listy Jezusa
   Boży Syn?
   Pierwszy papież
   Rozłam w kościele
   Papiezyca Joanna
   Wyprawy krzyżowe
   Katarzy
   Święty Graal
   Templariusze
   Inkwizycja
   Polowania na czarownice
   Giordano Bruno
   Galileo Galilei
   Nieomylny?
   Papież Hitlera?
   W imieniu Boga?

    Michael Hesemann porusza jak widać  kwestie znane , opisywane od wieków palenie czarownic i heretyków na stosach proszę bardzo, Giordano Bruno i Galileusz wybitni naukowcy  , którym zafundowano bilet w jedna stronę bez opcji powrotu jw.  czy jest ktoś kto nie zna historii zagłady Templariuszy ? Pius XII ? Żona Jezusa ? Wszystkie pikantne sprawy zostały tu ponownie poruszone. Istotne słowo ponownie, bo przecież to już było opisane, analizowane , odwracane w każdą możliwą stronę pod każdym możliwym i niemożliwym kątem. Dlaczego zatem mielibyśmy przeczytać kolejne dzieło na ten temat ?

  Po to by poznać odpowiedzi na nurtujące nas pytania, była papieżyca czy jej nie było? Jezus miał żonę czy nie? Ile ludzi zginęło na stosach i kto te stosy rozpalał?  Czytaliście powiecie setki razy odpowiedzi na te i inne pytania.
  Tylko kto na te pytania odpowiadał ?
  Tym razem mamy szansę na poznanie zdania drugiej strony , tej od wieków atakowanej, warto myślę przeczytać choćby po to by dowiedzieć się jak spogląda na to chrześcijanin, jakich argumentów używa i czy są one wiarygodne.
  Różnie to wychodzi gdyż z jednej strony czytamy że prawdę o holokauście ukrywał nie tylko Pius XII ale i cały świat co dla mnie nie jest żadnym łagodzącym argumentem. Jednak pozostałe wiadomości o tym papieżu i o tym ilu ludzi uratował zamyka mi zbyt chyba szybko otwarte usta w celu nagany. Dobrze że nie było kamienia pod ręką.
 
  
   Za książkę dziękuję
              

   
  

niedziela, 27 października 2013

Sagi skandynawskie i nie tylko w jesienno - zimowych planach.

   
    Szczególnie jesienią wracam do czytania sag, ciepła herbata coś do przekąszenia, ciepły koc i już jesień oraz zima wydają się mniej ponure. Czeka na mnie saga "Lena ze Słonecznego Wzgórza" zaczęłam dzisiaj czytać pierwszy tom , czekają w sypialni już jakiś czas ściśnięte na półce pod stolikiem, takiej na prasę.  Nadszedł ich czas. Trudno wypowiedzieć mi się po kilku rozdziałach czy mnie wciągnie tym bardziej że raczej wolę sagi od czasów zamierzchłych jak "Saga o Ludziach Lodu" czy "Raija ze Śnieżnej Krainy"  a już w ogóle najukochańszą moją sagą są "Córy życia" ze względu na to że bohaterki są zielarkami /uzdrowicielkami. Poza tym jest to pierwsza saga niemiecka , która mam okazję poznać czy istnieją inne nie wiem.
                       
  
    Jednak o dziwo jedyną serią  którą mam w całości  "Hannach" , którą  otrzymałam w prezencie od syna, zdjęcie powyżej kilka ostatnich tomów jest na osobnej półce. Zastanawiam się czy uzupełniać braki kupując książki na wyprzedażach czy sobie odpuścić i czytać po raz kolejny w internecie. Nawet "Córy życia" są dla mnie tu nie do końca pewne. Chociaż gdyby się zastanowić, seria którą czytałam miała na okładce zastosowanie każdego wspomnianego zioła opisane co jest dla mnie ogromną pokusą. Prawie zapomniałam o "Akuszerce" tez się bardzo dobrze czytało. Z nie zielarsko/lekarskich sag trafiła jeszcze w mój gust "Wiatr nadziei" choć w pewnym momencie to co mnie najbardziej interesowało jakby straciło na znaczeniu, z tym że z tego co wiem jest więcej tomów niż przeczytałam , dotarłam do dwudziestego pierwszego ile jest w rzeczywistości nie wiem. "Akuszerkę" też np. nagle zaczęto wydawać dalej, dzisiaj tez widziałam w kiosku informację o kontynuacji czytanej aktualnie "Leny" .
     Jestem maniaczką przeszkody to brak pieniędzy, tanio ta zabawa nie wychodzi i brak miejsca w domu. No i jeszcze te niespodzianki w postaci nagłych kontynuacji.
   
   Muszę jeśli już zaczęłam o tej mojej manii wspomnieć i o pewnej nowości czyli o "Sadze arabskiej" autorstwa T. Valko nie jest to nic innego jak "Arabska żona" tejże autorki dostępna za 30 zł (na wyprzedażach widziałam i za 10 zł) po diabła z tego robić sagę za takie pieniądze? Wiem, wiem wszyscy znamy odpowiedz niemniej ostrzegam że taniej wyjdzie kupienie tradycyjnej wersji. Taniej i w dodatku zajmuje mniej miejsca.

   Przeczytałam dwa pierwsze tomy "Leny ze Słonecznego Wzgórza" i jak na razie wrażenia pozytywne , bardzo pasuje do wszelkich minimalistycznych rozważań , gdybym jednym zdaniem miała ją opisać , po zaznaczam dwóch tomach to wpisałabym: Jest to opis tego jak człowiek podchodzi do pieniędzy, ile one dla niego znaczą i jak bardzo ich nadmiar potrafi  człowieka zmienić.

   

sobota, 26 października 2013

Stephen Kig "Joyland"

 
    Tytuł : "Joyland"
   Autor : Stephen King
   Przekład : Tomasz Wilusz
   Wydawnictwo : Prószyński i S - ka
zródło :Empik.pl

   Książka : z biblioteki

     King w świetnej formie! To zdanie mogłoby spokojnie wystarczyć za opis książki. Wiem jednak że nie starczy, choć może ? Jest to dość przyjemna powieść o ludziach żyjących sobie w małym miasteczku z jego jasnymi i ciemnymi stronami. Akcja toczy się raczej powoli nawet rzekłabym bardzo powoli ale to jest to co mi odpowiada. Najbardziej w Jego powieściach zawsze lubiłam tło obyczajowe, opisy codziennego życia przeciętnych ludzi którym nagle przydarzało się coś dziwnego. W tej powieści otrzymujemy to wszystko ze szczególnym naciskiem na prozę życia.I muszę Wam zdradzić że jak dla mnie cały ten powiedzmy "horrorowaty" ( choć jest to określenie nieodpowiednie ale thriller mi tez nie pasuje a kryminał zupełnie nie leży) jest niepotrzebny, choć domyślam się jest ukłonem w stronę wiernych fanów będących od lat czytelnikami właśnie ze względu na specyficzny klimat Jego powieści. Nie ukrywam że renomę w stwarzaniu klimatu ma King wielką, są opowiadania tego typu że mimo iż na początku nie dzieje się nic włosy i tak staja dęba a człowiek zapomina o oddychaniu z przerażenia.
   Tego tu nie ma. Po wydaniu "Dallas 63" pojawiły się głosy że Stephen jest również królem powieści obyczajowej ,"Joyland"zdecydowanie jest potwierdzeniem tej tezy. Dla mnie była to prawdziwa przyjemność, wciąga bardzo wciąga , pozwala też na, wbrew pozorom refleksje nad własnym życiem i zastanowienie się czy aby z pewnością wskazany jest współczesny nam pęd. Z pewnością znaczenie ma czas w którym dzieje się akcja w 1973 roku, sympatia i zapewne sentyment dla minionych lat jest bardzo widoczny.
    Uprzedzam że nie jest to horror bo tu niestety należy się mały o mały ale jednak istotny minus dla wydawnictwa za opis i komentarze na okładce wprowadzające w błąd. Miłośnicy Kinga sięgną poń tak czy siak niezależnie od opisu, z tym że może kogoś nowego ściągnęłoby się właśnie zaznaczając iż jest to nowe oblicze rewelacyjnego pisarza? Warto się zastanowić.

          A poniżej zwiastun zapraszam do obejrzenia :

              
            Wyzwanie :
 
  

środa, 23 października 2013

O tym jak nie przeczytałam książki: "Byłam sekretarką Rumkowskiego. Dzienniki Etki Daum"


     Jakiś czas temu zachęcono mnie w bibliotece do przeczytania " Byłam sekretarka Rumkowskiego. Dziennik Etki Daum" Elżbiety Cherezińskiej. Okazało się że jest to dość często wypożyczana rzecz i musiałam nań poczekać. Nie było to trudne gdyż przemiła Pani bibliotekarka , która mi ją polecała odłożyła ją dla mnie przy pierwszej okazji.
    
  
                             

    Niestety  książka ta jest sama nie wiem czym. Niby ma to być dziennik. Dla mnie dziennik to dziennik, szczególnie jeśli dotyczy takich delikatnych tematów, choć tak naprawdę niezależnie od tematyki. Wiemy że Estera Daum pisała to już po wielu latach czyli jednak nie dziennik przynajmniej według mnie a raczej wspomnienia. Nie będę się czepiać szczegółów w końcu autorka wie lepiej.  Jednak dalej było już tylko gorzej pod tym względem. Pani Cherezińska zdradza nam historię powstania tej książki, o ile jeszcze kwestię tego że została napisana po raz drugi przez Panią Esterę ( raczej w formie zapisków) jeszcze bym przyjęła to już napisanie jej od nowa niestety mnie pokonało. Sama autorka (p.Cherezińska) przyznaje po otrzymaniu zapisków od syna Etki , że należy ją napisać od nowa. Nie wiem jak Wy, ale  w tak ważnych dokumentach, bo przecież trudno to nazwać inaczej jak dokumentem ( prawda?) uznaję tylko poprawę błędów ortograficznych i interpunkcyjnych a i to z uwzględnieniem czasu w jakim tekst powstał. Zasady w języku ciągle się zmieniają a tu ważne jest by tekst brzmiał wiarygodnie. "Napisanie od nowa" czegoś skreśla przecież autorstwo pierwszej osoby, nie wiemy jak wielki jest wkład pani Cherezińskiej w te dzienniki . Niemniej już samo "napisanie od nowa" daje nam na to pogląd. Biorąc pod uwagę jeszcze że objętość książki która trzymam w ręku przekracza sporo objętość faktycznych zapisków sugeruje nie tylko sporą ingerencję w zastany tekst ale i spory wkład własny co już w żadnym wypadku dziennikiem nie jest. Mieszanie fikcji z rzeczywistością w tej tematyce działa na mnie jak czerwona płachta na byka.
   Uczciwie przyznaję , próbowałam to przeczytać , jednak nie dawał mi spokoju szepczący z mojego ramienia stwór. Stwór ten szeptał zaś co chwilę : "Czy Etka aby na pewno tak napisała to zdanie? " , "Zastanów się , ten opis zachowania Rumkowskiego jest autentyczny czy to jednak wymysł autorki?" itd. itp. Stwór ten doczepił się i marudził póki jednak nie przyznałam mu racji. Nie jest to wbrew pozorom stworzonym przez tytuł dziennik, żeby było ciekawiej nie są to też wspomnienia  a przynajmniej nie wspomnienia samej sekretarki Rumkowskiego. Wiem że wygląda to tak jakbym próbowała się tłumaczyć, ale nie wierzę w to że nawet i nieświadomie autorka nie wpisała tu też swojej wiedzy z okresu po II wojnie. Nie wierzę w to że ta wiedza o tym jak skończyło getto, jak skończyła się wojna nie wpłynęła na sposób opisania wydarzeń.
   Druga sprawa , którą poruszyłam już u Marlowa na blogu Galeria Kongo to kwestia wybielania Chaima Rumkowskiego. Wprawdzie ja sama zwykle jestem po stronie broniących Go, uważam że wierzył w to że pomaga, że wierzył w to że w ten absurdalny sposób uda mu się jednak kogoś uratować, że chciał dobrze. Zresztą zależało mu na tych ludziach , wierzę w to. Inaczej zająłby się samym sobą i swoim przetrwaniem. Jednak wymyślił że przetrwa całe getto dzięki pracy. Jednak tu  odnoszę wrażenie wybielania na siłę, przyznaję przeczytałam 127 stron zatem zdecydowanie mniejszą część całości, być może dalej się to rozmywa i nie kłuje tak w oczy.
  
    Chciałabym czegoś na wskroś autentycznego , prawdziwego bez tego co się komuś wydaje że było, bez tego co jego zdaniem powinni czuć ludzie w takich sytuacjach a tu pewności do jakiego stopnia czytamy autentyczne wspomnienia a w jakim kreację nie mamy. Wolałabym oryginalny tekst, nawet gdyby miało to być pomieszanie z poplątaniem czasów wojny i czasów kiedy Etka Daum zaczęła spisywać swoje wspomnienia , nawet gdyby miała z tego wyjść niewielka książeczka. A tak ...
    Rozczarowanie

wtorek, 22 października 2013

"Zagubiony w Chinach" J. Maarten Troost - czy ktoś ma na nią ochotę ?


   Autor : J. Maarten Troost
   Tytuł : "Zagubiony w Chinach.Prawdziwa historia człowieka który próbował zrozumieć Państwo Środka czyli jak zjeść żywego kalmara"
   Tytuł oryginału : "Lost on Planet China.The Strange and True Story of One Man's Attempt to Understandt the World's Most Mystifying Nation or How He Became Comfortable Eating Live Squid"
   Przekład : Tatiana Grzegorzewska i Piotr Grzegorzewski
   Wydawnictwo : Wydawnictwo Dolnośląskie
   Książka : podaj dalej

               
     

    Książka ta czekała dość długo na moją uwagę, właściwie nie wiem dlaczego. Tym bardziej że okazała się świetnie napisaną historią. Poczucie humoru autora powoduje że opowieść  która wydawałaby się jedną z wielu kolejnych jest jedyną w swoim rodzaju. Jest to chwilami wręcz krępujące ot choćby przy czytaniu w autobusie co robię namiętnie nawet wtedy gdy nie ma za bardzo czego się trzymać.
    Chiny przedstawione przez Troosta są bardzo różnorodne, opisuje On zarówno wielkie miasta jak i wioski i mieścinki, ludzi będących nową klasą średnią jak i pozostałych. Kiedy pisze ilu jest milionerów w Chinach możemy bardzo się zdziwić zanim nie podpowie nam ilu jest niedojadających. 
    Chodząc po ulicach wraz z autorem mamy okazję zauważyć kilka szokujących zwyczajów sama nie wiem co jest bardziej odrażające a najlepsze jest to że albo wcześniej nikt o tym nie pisała albo ja tego nie pamiętam, choć faktycznie to Japonia częściej jest przeze mnie zwiedzana w formie czytanej.Trzeba uważać czytając  i idąc jednocześnie po mieście ( da się wierzcie mi) by nagle nie uskoczyć przed gnającym samochodem , który gna i owszem bez zwracania uwagi na pieszych ale na kartach książki. Dotąd najbardziej szokowały mnie warunki drogowe w krajach Arabskich , Chiny jak się okazuje spokojnie mogą konkurować z nimi.
   
   Przypominam że w akcji "podaj dalej" jest kilka zasad :
    Osoba chcąca przeczytać książkę wpisuje się pod postem , wysyłam ją do niej a ona DAJE ZNAĆ o otrzymaniu przesyłki. Po przeczytaniu jeśli są kolejne osoby chętne do czytania przekazuje książkę dalej następnemu oczekującemu w kolejce , który informuje że dostał idt. Zrezygnowałam z opcji zwracania mi książki kiedy nie ma kolejnych chętnych.

      Za książkę dziękuję :
     

    Książka przeczytana w ramach wyzwania :
 
                     

niedziela, 20 października 2013

Zemsta pisarki ! Joanna Chmielewska "Zbrodnia w efekcie"

 
      Autor : Joanna Chmielewska
     Tytuł : "Zbrodnia w efekcie"
    Wydawnictwo : KLIN
     Miejsce i rok wydania : Warszawa 2013
    Książka : zostaje u mnie
   
     Ostatnia książka Joanny Chmielewskiej "Zbrodnia w efekcie" jest powrotem do tego co już znamy. Mamy rzecz jasna zbrodnię bo bez tego ani rusz, całą plejadę bohaterów a co bohater to i osobowość. Spotykamy nie tylko postacie znane z poprzednich książek ale i pewne typy znane nam już wcześniej, które zwykle ubarwiały opowieść. Nie ukrywam że nie tyle sam fakt przestępstwa i prowadzonego dochodzenia był dla mnie najważniejszy w powieściach ulubionej mej pisarki. Najważniejsze zawsze było dla mnie tło obyczajowe, wygląd i charakter bohaterów, ich słabości oraz mocne strony. Co lubią, czego nie, jak spędzają czas, co czytają lub czy w ogóle to robią? Jak urządzają swoje mieszkania? Czy są może pedantami czy raczej odwrotnie : flądrami.
    To właśnie powodowało zawsze że z niecierpliwością czekałam na kolejne historie , najlepiej o Joannie rzecz jasna choć i kilka innych zapisałam na liście ulubionych. W jakim miejscu umieszczę "Zbrodnię w efekcie" ?
   Wchodzi gładko, historia będąca tak naprawdę chęcią zemsty na rodzaju męskim, stałe czytelniczki rozpoznają bowiem w szkielecie raczej nie po kościach a po charakterze odkrywanym przed nami kawałkami pewnego mężczyznę występującego już nie po raz pierwszy na kartach powieści Chmielewskiej. Wspomnienia osób znających Bartosza Bartosza ( tak tu miga szaleńczo światełko) bliższych mu lub dalszych zgodne są w zaskakujący sposób jak widać wychodził mu ten charakter każdą cząstką ciała. Znany nam policjant i jego córka, dwie siostry również wydają się mieć znajome cechy :-) . Młode pary do zeswatania i przy okazji zagadka do rozwiązania. Całość dobra, interesująca dałam się nawet w pewnym momencie nabrać choć właściwie nie powinnam jakby nie było świadczy to dobrze o książce i jej autorce. Mam tylko jeden jedyny zarzut , jak dla mnie trochę mało Joanny , wolę więcej mam wrażenie że nie tylko ja.
    "Zbrodnia w efekcie" to nadal dobra forma pisarki, humor, zagadka, jak wspomniałam cała plejada barwnych postaci gwarantują dobrą zabawę , oderwanie się od trosk dnia codziennego i chęć na jeszcze.... a mimo wszystko mamy w czym wybierać , sześćdziesiat jeden tytułów w jeszcze większej ilości tomów brzmi zachęcająco. Prawda?  
 
      Wyzwanie :
   
          

            

sobota, 12 października 2013

"Chrześciajnin nie może żyć zgodnie z duchem świata"

  
   Dzisiaj trochę nietypowo bo nie o książkach. Jak wiecie , przed nikim tego nie ukrywałam od początku Papież Franciszek wkradł się do mojego serca. Cóż ja mogę za to że mówi głośno to co większość myśli. Nie tylko mówi bo to nie byłoby niczym dziwnym , wszak cały kościół hurtem mówi i poucza nas każdego dnia od nowa jak mamy żyć. Gorzej z podążaniem drogą , którą wskazuje się wiernym. Jeśli chodzi o Papieża Franciszka nie ma tego problemu , czyny idą za słowami. A słowa te są nie tylko mądre, proste i prawdziwe ale i zgodne z tym co zapisane w  Biblii.

   Katoliczka ze mnie żadna , do tej pory tak myślałam, oczywiście jak najbardziej uważam za zasadne przestrzeganie przykazań , tyle że przez wszystkich  głównie przez tych którzy mają mnie ich wartości uczyć. Życie w ubóstwie ależ oczywiście, święci wzorem owszem nawet często tylko dlaczego  ciągle czułam się nie na miejscu?
   Podpowiem
   - homoseksualiści jak najbardziej na tak nie mam żadnych przeciwwskazań bo niby dlaczego a tu proszę "kim ja jestem żeby ich oceniać?"
   - czy tylko mnie przeszkadzało mówienie o życiu skromnym , nie nad stan i tak by pamiętać o tym że inni, biedniejsi potrzebują pomocy ? a tu proszę czytamy wezwania Franciszka by to kościół żył skromnie, bez przepychu a pomagając potrzebującym
   - aborcja drażliwy temat zresztą zawsze podkreślam że należy rzecz nazwać po imieniu ale na miłość boska kim ja jestem by osądzać kobietę która się na nią zdecydowała ? Nie z wygody a ze strachu czy biedy?
   - celibat księży , nie mówić mi tu że Franciszek o tym nie wspomniał, żyje według przykazań dziesięciu? Żyje i innym żyć nakazuje! Cudzołóstwo proszę państwa się kłania. Oczywiście jeśli mamy na myśli to co mamy. Sama znam, byłego księdza z kilkorgiem dzieci, w pewnym momencie po prostu wziął ślub ... szkoda że wcześniej kiedy już grzeszył innym drobiazgi wytykał.
  - pedofilia ależ ja wiem że istnieje , że występuje w każdym środowisku niezależnie od zawodu i uważam że należy karać niezależnie od zawodu czekam nie ukrywam na reakcję w tym temacie, wiadomo kogo bo Michalik to już może lepiej niech milczy.

    Dlaczego jeszcze jestem "dziwną" katoliczką ? Czytuję "Fakty i mity" czytuję też znacznie rzadziej ale jednak "Nie" , kompletnie nie przeszkadza mi to w czytaniu żywotów świętych, pragnieniu życia w ascezie czy podziwie dla Opus Dei oraz czytaniu biblii. Uważam że Bóg jest jeden , tyle tylko że imion ma wiele, Bóg, JHWH, Jehowa , Allah , natura czy Mannitou , nazewnictwo pochodzi od ludzi to fakt ale dla mnie to jedna i ta sama istota.
  
   Jednak osoba Franciszka zafascynowała mnie na tyle by zgłębiać to jeszcze dalej , jeszcze mocniej i z większym zapałem. Po pierwsze wreszcie przeczytać całą Biblię od deski do deski, wiem  trochę to potrwa , i tak idę na łatwiznę bo zaczynam od Nowego Testamentu. Po drugie chciałabym żyć prosto i zwyczajnie jak głosi tak ,dobrze zgadujecie Biblia a tę cytuje Franciszek mówiąc że "nikt nie może dwóm Panom służyć" czyli albo Bóg albo pieniądze i nie chodzi o życie w całkowitej biedzie bo nie wolno mi np. pracować ale o rozsądne podejście do tego tematu , porzucenie konsumpcjonizmu i światowego życia " trąd i raka społeczeństwa i wroga Jezusa"  "Chrześciajanin nie może żyć zgodnie z duchem świata"
Cytaty to słowa Franciszka przytaczane w internecie przez prasę wszelaką.

czwartek, 10 października 2013

Irena Jurgielewiczowa "Ten obcy"


   Autor : Irena Jurgielewiczowa
  Tytuł : "Ten obcy"
  Wydawnictwo : Nasza Księgarnia
  Miejsce i rok wydania: Warszawa 1993
  Książka : zostaje u mnie (lektura)

     Przyznaję podebrałam synowi, czytali do szkoły i mimo iż obiecałam sobie że zerknę tylko na pierwszą stronę oddałam przeczytaną od deski do deski. Pocieszające jest że syn zrozumiał , podobało mu się i chce jeszcze "Inną" dostać , czyli drugą cześć. Czas oczekiwania umila sobie "Głową na tranzystorach" Ożogowskiej ( i już marudzi o więcej Bigosa) dobrze że mamy w domu "Za minutę pierwsza miłość".
   "Ten obcy" opowieść o grupie młodych ludzi, nastolatków postawionych w nietypowej sytuacji. Pojawia się chłopak , z oczątku budzący głównie zazdrość bo nikt go nie pilnuje i wszystko mu wolno ( matko jak ja często słyszę ten argument w domu) , ma swoje pieniądze nawet kwestia poważnie chorej nogi nie daje jakoś specjalnie naszym młodym ludziom do myślenia. Jednak z czasem pod wpływem różnych wydarzeń w których biorą udział zaczynają dojrzewać. Do obiektywnej oceny sytuacji, do zaufania dorosłym choć to raczej wymuszone sytuacją jednak a zresztą sprawdzcie sobie sami.
    Logiczne dla mnie było że syn sięgnął zaraz potem po Ożogowską i "Głowę na tranzystorach" w końcu podobieństwo losów Alby i Zenka jest spore.

   Wprawdzie książkę przeczytałam kilka dni temu ale jakoś nie miałam ochoty na pisanie o niej. Nie żeby była zła, bardzo mi się podobała, miałam nawet w głowie ułożony dość długi post o wartościach , które przekazuje itd. jednak jakoś tak mi się nic nie chce. I nawet King ( Joyland) czytany na zmianę z Chmielewską nie dają rady. Rano zajrzałam na chwilę  i co i kolejny wyjazd do Szwajcarii tym razem Edmund Niziurski ,którego przedstawiać nie trzeba a jak komuś trzeba to zapraszam na wiki.

Edmund Niziurski ( zródło zdjęcia: interia.pl)

    Zmarł również Maciej Zimiński pamiętacie "Piątek z Pankracym" , "Teleferie" lub "Ekran z bratkiem" ? Zdradzę Wam że tego ostatniego , a tak naprawdę chronologicznie pierwszego programu nie pamiętam ale resztę .... 
   
   

wtorek, 8 października 2013

Bzdury gadacie! Joanna Chmielewska z Alicją w Szwajcarii kawę pije !!!!

   Zmarła Joanna Chmielewska , najpoczytniejsza polska autorka kryminałów humorystycznych. Dla mnie pozostanie wiecznie żywa. Pozostawiła zdecydowanie zbyt mało swoich książek choć w bibliografii jest ich tak wiele. Wybaczcie że nie będę się tu wywnętrzać , mam wrażenie że zabrała i cześć mnie, mojej duszy. Zamierzam zatem sprzeciwiać się z całych sił  i możliwości przyjęciu w/w informacji. Dla mnie będzie żyć zawsze! Kiedy tylko zapragnę Jej towarzystwa sięgnę na półkę z książkami. I zarówno Ona jak i bohaterowie Jej książek zasiądą ze mną przy kawie i przeniesiemy się w czasie ...
Joanna Chmielewska zródło zdjęcia : internet
      

niedziela, 6 października 2013

"Lekcje madame Chic" Jennifer L. Scott


   Autor : Jennifer L. Scott
   Tytuł : " Lekcje madame Chic"
   Tytuł oryginału : "Lessons from Madame Chic"
   Przekład : Anna Sak i Agnieszka Sobolewska
   Wydawnictwo : Wydawnictwo Literackie
    Książka : zostaje u mnie  

Czytało się to świetnie, szybko i z przyjemnością mimo tego że jestem totalną abnegatką jeśli chodzi o modę to jednak większość zaleceń zamieszczonych w tym poradniku znam. To zdecydowanie interesujące zagadnienie bo niby  wszystko wiemy , nic nowego ani odkrywczego się tam nie znalazło . Poza tym że można powiesić suszącą się bieliznę w holu nad głowami osób wchodzących do mieszkania, na to faktycznie bym nie wpadła.  Co nie oznacza że pomysł nie jest kuszący, w naszej małej klitce szczególnie jesienią jest problem i zimą właściwie też bo nie ma gdzie ustawiać suszarki z praniem takie coś podsufitowe w korytarzu nie wydaje się w takiej sytuacji wcale złą opcją.

   Wracając do rad z ręką na sercu przyznać muszę że choć wiem i wydaje mi się wręcz oczywiste to o czym pisze Jennifer L. Scott w książce to niewiele albo zgoła nic z tego nie stosuję. Nawet teraz pisząc ten post siedzę w rozciągniętej , maksymalnie spranej koszulce służącej a jakże do chodzenia po domu, jeden z podstawowych grzechów wymienionych w tym poradniku. Potwierdza też moje doświadczenie, zapewne nie tylko moje, że najczęściej w takich chwilach dzwoni listonosz czy sąsiad po przysłowiową już szklankę cukru. Podobnie jest z wyskakiwaniem w byle czym do sklepiku na rogu. Im gorzej jestem w tym momencie ubrana tym większe prawdopodobieństwo spotkania znajomej plotkary czy dla odmiany zawsze perfekcyjnie wyglądającej sąsiadki.   
   Poradnik ten napisany w dość zabawnym zresztą stylu zasługuje na to by rzucić nań okiem ,jak już rzucicie to myślę że nie odłożycie go aż do przeczytania ostatniej strony. Wprawdzie myślę o kobietach ale i mężczyzni mogliby wziąć przykład z monsiur Chic w niektórych sprawach. Ot choćby ..... wkładanie naczyń do zmywarki. Drodzy panowie naprawdę naczynia nie mają nóg , krasnoludków w domu raczej nie uświadczymy nie ma wyjścia. Jeśli Wy nie odłożycie filiżanki po kawie którą właśnie skończyliście to kto to zrobi? No kto?

    Wbrew pozorom stwarzanym również przez ten wpis książka ta nie jest tylko poradnikiem dotyczącym mody, zawarte w niej pomysły i rady dotyczą różnych dziedzin życia od podejścia do jedzenia NIE - odchudzania, przez urządzenie mieszkania i jego sprzątanie po własny rozwój intelektualny oraz wiele innych. I to co mnie swego czasu zaskoczyło że ludzie mający pieniądze nie muszą się z nimi obnosić. Rodzina Chic to dobry wzór dla minimalistów , nie wierzycie to sprawdzcie !!!

czwartek, 3 października 2013

Musierowicz NIE JEST w złym humorze w przeciwienstwie do Szybowicz

  
      Spokojnie, oddychać , policzyć do dziesięciu ......... nie działa. Po przeczytaniu tekstu Elizy Szybowicz w "Książkach" (magazynie literackim Agory ) dotyczącym poznańskiej pisarki Małgorzaty Musierowicz nie działają żadne sposoby na uspokojenie. Wybaczcie ale takiego steku bzdur , ilości błędów merytorycznych dawno nie widziałam. Dziwię się tylko że ktokolwiek to "puścił" jak to się mawia. Ktoś chyba to wcześniej czytał? Choć mam spore wątpliwości i zakładam że nazwisko "Musierowicz" miało przyciągnąć czytelników i nic ponad to. Żeby nie być gołosłowną, siedzę i czytam po raz nie wiem który to cudo , otoczona jestem książkami z serii Jeżycjady i nadal nie mogę uwierzyć. 
   Wygląda to mniej więcej tak że czytam akapit tekstu z magazynu i niedowierzając " To moja ukochana Musierowicz, mogła to napisać? Gdzie? " wstaję i szukam według lichych wskazówek pani Szybowicz. Jeśli już się chciało czepiać powołując na określone sceny należało zacytować albo choć wpisać dokładnie gdzie szukać cytatu. Nikt chyba nie zna tego na pamięć. Szukanie zaś "wskazanych" fragmentów na podstawie tylko i wyłącznie tytułu tomu jest wykonalne a jakże dla osoby z odpowiednim samozaparciem i jednak trochę już znającej treść wspomnianych książek. Innym zwyczajnie nie będzie się chciało, czyżby o to chodziło autorce artykułu? 
 
    Dla ułatwienia dodam tylko że cytaty z książek Małgorzaty Musierowicz będą  w kolorze zielonym, cytaty z artykułu Elizy Szybowicz  w niebieskim. Sprawami oczywistymi nie będę się zajmować.  
    Zaczynamy od pierwszego zarzutu w stosunku do mojej ulubionej pisarki.
    "Lubi siebie przedstawiać jako pisarkę przyjaciółkę, która utrzymuje intensywne kontakty z czytelnikami składającymi jej wizyty i zasypującymi ją korespondencją. Regularnie dziękuje za >>całe mnóstwo życzeń , dobrych słów i myśli  - kartki, listy,pocztówki , fotografie i rysunki a nawet prezenty<< "
    Niewątpliwie są to objawy sympatii, wspomina o nich p.Musierowicz od lat, nie tylko we "Frywolitkach" i nie tylko w trzeciej ich części, nie bardzo wiem o co ma do pisarki pretensje p.Szybowicz ? Zarzuca jej że tak nie jest? To wymagałoby dowodów. Wprawdzie wspomina że wygląda to pięknie gdyby nie to że "swój szlachetny projekt Musierowicz realizuje nieszlachetnie"*   To znaczy ? Bo w dalszej części argumentów i dowodów oraz przykładów na tę nie szlachetność szlachetności jednak brakuje.
   
   Czytamy dalej. Wbrew pozorom robi się jeszcze ciekawiej.
  " Nie - Borejków , łatwo rozpoznać - cuchną i maja rzadkie włosy, oglądają telewizję i nie znają na pamięć >>Pana Tadeusza<<.Często bywają agresywni." *
     Przy tych rewelacjach przestaję myśleć w języku dostosowanym do dyskusji i na usta ciśnie mi się jedynie pytanie: że co ? Czy my czytałyśmy te same książki? Domyślam się że chodzi o Bodzia z "Czarnej polewki" , jednak cytat sugeruje że dotyczy to wszystkich nie - Borejków. Zatem pytam co z Matyldą z "Opium w rosole" , co z p. Dąbek - Nowacką matką Pawła z "Kłamczuchy" a Ewa Jedwabińska? Tych osób jest więcej. Ot choćby Felicja będąca Borejką tylko z nazwiska. Dobrze przyjmijmy to za przenośnię bo zapewne o to chodziło.
    Czy ktoś czytał może gdziekolwiek by potomstwo Borejków od Gabrysi, Idy , Nutrii i Pulpy począwszy a na  Łusi  kończąc korzystało z edukacji domowej, bo to stwierdziła w art. jego autorka ,zdanie : "Ostentacyjnie nienowoczesna jest też wiedza Borejków , zdobywana w ramach edukacji domowej , bo szkoła może tylko zaszkodzić." *sugeruje bowiem że nie uczęszczają oni do szkoły jako takiej. Zaznaczmy może że  tekst ten może przeczytać każdy, również osoby które o Małgorzacie Musierowicz i Borejkach w życiu nie słyszały,wątpię by to zdanie zrozumiały inaczej.
    Właściwie czytam i najchętniej przytoczyłabym artykuł wtrącając swoje uwagi, niemniej ani nie mam czasu ani ochoty na taka pracę. Kto chętny cały artykuł znajdzie w "Książkach". Jednak kilka spraw muszę jeszcze poruszyć.

   Pani Szybowicz przeoczyła kilka spraw celowo albo przypadkiem , posłużę się tu w każdym razie śródtytułami z artykułu, będzie łatwiej zorientować się jakie zarzuty stawiane są autorce sagi o Borejkach.
 
    Nowoczesność
 
    Zarzuca się pisarce że nie lubi nowoczesności, woli coś co ( ponoć) uważa za staroświeckość. W każdym razie chodzi o kwestię mieszkania w kamienicy a nie w bloku, pozbycie się telewizora i życie wśród zakurzonych książek. Nie mam pojęcia co w tym złego nie wspominając już o tym że jak najbardziej współczesne, nowoczesne i wręcz modne staje się wyrzucenie TV, to wręcz nobilituje. Oczywiście uważam to za drugą skrajność , niemniej nie ewentualne mody tu omawiam.
   Pisząc o braku rozmów o seksie, antykoncepcji czy aborcji autorka artykułu wspomina że Borejkówny nie uprawiają seksu przedmałżeńskiego , pomijając oczywiście Różyczkę jako wyjątek a to tylko dlatego zaszła że jej nie uświadomili. Myślę że dziewczyna na studiach , pełnoletnia jest w stanie sama sobie poradzić w tej kwestii. Poza tym pisarka zastosowała tu ( może i wyszło to przypadkiem) podobieństwo losów matki i córki , wszak i mama Różyczki zaszła w ciążę przed ślubem zdaniem p. Szybowicz była zapewne wiatropylna gdyż chwilę później pisze ona że inne Borejkówny przed ślubem seksu nie uprawiały. Przypominam że Borejkowie są rodziną katolicką trudno by rodzice uczyli dzieci czegoś całkowicie przeciwstawnego do swojego światopoglądu.
   Jeszcze co do antykoncepcji czytamy w "Srężynie" że Kazimierz jest owocem zapomnienia - interpretować chyba każdy potrafi. Choć nie , nie każdy co udowadnia nam się w dalszej
części.
  
  Feminizm

  Nie bardzo wiem czego tu się czepiać jednak znalazła się możliwość, otóż pisarce dostało się za to że mężczyzni, którym nomen omen wcześniej zarzucano nie zajmowanie się dziećmi i domem ,się nimi zajmują. Dostało się ojcu Borejko za pilnowanie wnuków, czy naprawdę nie znamy ze swojego życia przypadków że tatuś był wiecznie zapracowany z głową w chmurach a kiedy pojawiły się wnuki jednak się nimi zajmował? Bo ja takie znam. Po drugie dostaje się Grzesiowi ( mąż Gabrysi) bo pomaga Gabrysi w gotowaniu , sprzątaniu i zakupach. Oczywiście zgadzam się  z tym że pisarka trochę poszła tu czytelnikom na rękę tworząc te sytuacje po zarzutach o całkowitym poświęcaniu się matek i nieuczestniczeniu w w/w obowiązkach mężczyzn. Jak widać tak zle i tak niedobrze.

    PRL

  To już spora przesada i właściwie zastanawiam się jakie niby związki z PRL-em miała Małgorzata Musierowicz poza tym że w tym czasie żyła i tworzyła? Bo jakieś związki podobno starała się wymazać pisząc "Kalamburkę" . Sugestia wręcz niesmaczna i prosząca się o zdecydowane kroki odpowiednich osób.
   "Kalamburka" napisana została by wytłumaczyć pewne wątpliwości ale z pewnością nie by zaprzeczyć ewentualnym "związkom" pisarki z systemem. Radziłabym zapoznać się zarówno z biografią p.Musierowicz jak i jej brata poety Stanisława Barańczaka, zapewniam że żadnych "związków" tam nie było.
   Czytanie ze zrozumieniem kuleje w wielu sytuacjach ot choćby obsikiwanie kamienic ale o tym później. Pada zarzut że nagle dorobiono Ignacemu przeszłość opozycjonisty , a ja zapytuję gdzie był Ignacy Borejko w "Opium w rosole" zdaniem pani krytyk? 
   Kolejny rewelacyjny cytat poniżej :
    "Ikoną epoki jest Mila w ciąży - omdlewająca z przemęczenia i niedożywienia . Trochę się to nie zgadza z >>Brulionem Bebe B.<< w którym społeczeństwo swobodnie urywało się z pracy godzinę  przed czasem.. Ale Musierowicz nie chce pamiętać , co pisała wcześniej , ani tym bardziej niuansować obrazu epoki" *
    Tak naprawdę to aż korci mnie by poprosić o tłumacza  szczególnie jeśli chodzi o drugą część cytatu. Nie wiem kto i o czym nie chce pamiętać , ale na miłość boską ciąża Mili w "Kalamburce" to rok 1970 i nie z powodu przeciążenia pracą ona mdleje.
    Oto wspomniana scena z "Kalamburki" :

    " Zagłuszane radio buczało nieznośnie , ale Felicja postanowiła , że dosłucha do końca wiadomości z Wolnej Europy - dotarły do niej, przez trzaski i szumy, jakieś niepokojące urywki zdań. Zrozumiała tylko, że na Wybrzeżu coś się dzieje, są strajki przeciwko podwyżkom cen , dochodzi do starć. Akurat tyle usłyszała kiedy zadzwonił telefon.Nie od razu odebrała , bo właśnie doprawiała zupę, ale on dzwonił i dzwonił, więc pobiegła do przedpokoju i wreszcie podniosła słuchawkę.
   - Proszę,słucham?
   - Ciociu ... - powiedziała w słuchawce Gabrysia , jakimś nieswoim głosem. Felicji wydawało się że dziecko jest zapłakane, a w każdym razie -  zmartwione.
  - Co tam znowu, nie daj Boże ? - spytała niespokojnie.
  - Ciociu a może byś tak przyszła do nas? Ale szybko.
  - Co się stało? - przelękła się Felicja .Mila była znowu w ciąży, siódmy miesiąc, i tym razem jakoś  zle znosiła swój stan. Mdlała, słabła , a wszystko dlatego że miała za mało hemoglobiny. Ta bidula nie umie kompletnie dbać o siebie. - Czy mama zle się czuje?
  - Tak ciociu. A tatuś w Gdańsku.
  - W Gdańsku ? No, to faktycznie . Trudno się dziwić. - Już lecę rzuciła do słuchawki....
... - Słuchałaś Wolnej Europy! - karcącym tonem powiedziała Felicja , słysząc z kąta , z niskiego regału , charakterystyczne buczenie zagłuszarki i niewyraźne gadanie. -
po co ty się denerwujesz?
  - Ignaś gdzieś tam jest - wyjaśniła  Mila słabo.- Pojechali na naradę.
  - A kiedy miał wrócić ?
  - Dziś rano.
   - no to poczekaj jeszcze z tymi nerwami - pocieszyła ją Felicja wbrew przekonaniu , ale za to ze sztucznym ożywieniem. - to tylko strajki."  **
   "Brulion Bebe B." to rok 1988 , osiemnaście lat różnicy . Po pierwsze mogło i nawet zmieniło się sporo w tym czasie,po drugie co ma omdlenie Mili ze swobodnym wychodzeniem z pracy przed czasem bo nie rozumiem?

   Pieniądze

   I tu trafiamy na owo obsikiwanie kamienic. Chodzi o tekst w którym pani Musierowicz boleje nad tym że w Poznaniu pewna właścicielka kamienic podnosząc niebotycznie czynsz ( 25 tyś/mieś) pozbyła się antykwariatu im. Żupańskiego oraz Księgarni Muzycznej , stary to sposób i nie ma się co oszukiwać o zwolnienie lokali właścicielce chodziło by wynająć je drożej. Choćby i "pijalni wódki"  Zarówno antykwariatu  jak i księgarni w dawnym miejscu nie ma. I tu rozżalona pisarka pisze , cytuję :

    "Może więc tylko bywalcy nowych lokali w dwu kamienicach staromiejskich  wymierzą sprawiedliwość, siusiając do ich bram, wymiotując regularnie na klatkach schodowych, wybijając okna i smarując tynki, drzwi i ściany wewnętrzne sprayowymi napisami ohydnej treści, takimi właśnie , jakie pokrywają od góry do dołu marmurowe ściany przejścia podziemnego pod poznańską Kaponierą.
   Ale słaba to pociecha szczerze mówiąc." ***
 
   Znając Poznań wcale bym się nie zdziwiła gdyby tak się stało i tylko o to chodziło pisarce. Twierdzenie że namawia Ona do sikania po tychże bramach jest sporą nadinterpretacją albo raczej wskazuje na kompletne niezrozumienie czytanego tekstu.
  
   
     Chciałam podzielić swoją "odpowiedz" na dwie części , doszłam jednak do wniosku że nie będę więcej męczyć się z czytaniem wyimaginowanych zarzutów pani Szybowicz zresztą co mogłabym napisać?
   Ida nie zostawiła Sławka ze względu na to że był "robotnikiem" . Tygrys nie odszedł od Wolfiego z powodu nieznajomości "Pana Tadeusza", przecież wszyscy to wiedzą . Ok nie wszyscy. Robienie zarzutu z tego że ktoś czyta klasyków oraz kanon literatury europejskiej ośmiesza tylko autora tegoż pomysłu.

    Dziwi mnie tylko że jak wspomniałam na wstępie ktokolwiek ten tekst o pisarce znanej i szanowanej, z wyrobioną renomą zgodził się opublikować. I to nie ze względu na to że jest to tekst krytyczny. Powodem mojego zdziwienia jest to jak można zgodzić się na publikację pełną błędów, nieścisłości ( na tyle poważnych że powstaje wątpliwość co do czytania tekstu ze zrozumieniem i taka osoba nie dość że nie zrozumiała jeszcze krytykuje i wytyka diabeł wie co tak do końca) i pomówień wręcz. Wiem tylko że ja na "Ksiażki" nie wydam już nawet złotówki, gdyż mogę podejrzewać że i pozostałe artykuły są na podobnym poziomie. Podejrzewam też a z każdym czytaniem moja pewność rośnie że brakowało nawet na korektora. Wstyd.
 
    * Wszystkie "niebieskie" cytaty za "Musierowicz jest w złym humorze" Eliza Szybowicz "Książki. Magazyn do czytania" nr.3 (10) Pazdziernik 2013
     ** Małgorzata Musierowicz "Kalamburka" Akapit Press 2001 wydanie I str. 81 - 82
   *** Małgorzata Musierowicz "Frywolitki 2" Akapit Press 2001 wydanie I str. 98
    Śródtytuły pochodzą z publikacji "Musierowicz jest w złym humorze" Eliza Szybowicz 

Anna Ikeda i jej życie w Japonii

  
  Japonia zawsze i w każdej ilości, zatem kiedy moja ulubiona pani bibliotekarka poleciła mi książkę "Życie jak w Madrycie  Tochigi japońskiej prowincji" czym prędzej zabrałam ją do domu. Natychmiast tez zabrałam się za lekturę.Anna Ikeda już na początku zaznacza że jest to opowieść o jej życiu w Japonii za co z góry przeprasza. To mrugnięcie okiem do czytelnika od razu nastraja przychylnie do autorki mającej jak widać spory dystans do siebie. Jest to całkiem inna książka o tym kraju od tych które dotychczas czytałam.. Autorka pisze o tym co lubi, czym się zajmuje, co jej się podoba w tym kraju lub wręcz przeciwnie. Opisy życia codziennego są chwilami wręcz nie do uwierzenia. Perypetie związane z poszukiwaniem pracy a następnie i z samą pracą oraz z podopiecznymi wywołują uśmiech chwilami i współczucie dla p. Anny z czym to ona musi się zmierzyć.
    Dzięki autorce podglądamy zwyczaje Japończyków, ich mniej znaną stronę tę ukrywana przed sobą nawzajem a tym bardziej przed obcymi. Wszystko to właściwie już wiadomo jednak punkt spojrzenia autorki nadaje temu wszystkiemu powiew nowości.
    Chwilami tylko przyznać muszę drażnił mnie brak szacunku dla tego wszystkiego o czym wspomina p. Anna. Niby rozumiem że piętnaście minut podziękowań to sporo ale jednak coś mi tu zgrzyta, i podejście do teściowej zdecydowanie na minus. Choć z drugiej strony miało być nie o samej Japonii a o życiu w niej autorki, o jej sprawach, jej wrażeniach i jako taka książka sprawdziła się znakomicie. Jako źródło wiedzy o Japonii raczej średnio a może to ja mam już takiego hopla że żadna ilość informacji mnie nie zadowala i zawsze mi mało.

      Autor : Anna Ikeda
      Tytuł : "Życie jak w Madrycie Tochigii japońskiej prowincji"
      Wydawnictwo: W.A.B.
       Miejsce  i rok wydania : Warszawa 2012 wydanie I  
       Seria : Terra incognita
       Książka : z biblioteki

     Książka przeczytana w ramach wyzwania "Czytamy serie wydawnicze"
              

wtorek, 1 października 2013

"Kufer babki Alicji" Danuta Noszczyńska

  
   Książka Danuty Noszczyńskiej jest książką wyjątkową .Nie jest to tzw. wielka literatura ale w zalewie współczesnej powieści romantyczno - obyczajowej  zdecydowanie się wyróżnia. Wpływa na to przede wszystkim bohaterka o dziwo nie mająca większych kompleksów ( mniejszych też nie pamiętam) , nie odchudzająca się nie mająca "typowych" problemów z dorastającymi dziećmi. Zadowolona z pracy i z tego że dwa lata wcześniej zdecydowała się na rozwód z "bylcem" ( cudne określenie typowo Chmielewskie) i w ogóle raczej zadowolona z życia.
   Humor bliski chyba każdej miłośniczce powieści Joanny Chmielewskiej czuć że nie jest to pisane na siłę , takie poczucie humoru jak widać pokrewne dusze, zanosiłam się kaszlem albo śmiechem , na zmianę. Polubiłam bardzo zarówno Klarę główną bohaterkę jak i chyba nawet bardziej jej przyjaciółkę Grażynkę  mającą w repertuarze "filozoficzne" wywody na każdy temat od facetów począwszy na życiu skończywszy, sympatyczna ta Grażynka.
   Historia właściwie obyczajowa z elementami romansu i kryminału , zgrabnie to wszystko połączone w całość. Czyta się ekspresowo, identyfikacja z bohaterką pełna ,tajemnicze zagadki wyskakują przed nami niczym matrioszki , otwieramy, sprawdzamy i niby już wiemy a tu kolejna niespodzianka. 
   Antydepresyjna w każdym calu, powinna być nie tyle zapisywana na receptę co rozdawana zamiast terapii w każdym możliwym gabinecie. Z tego co widziałam Pani Noszczyńska napisała już kilka powieści , zastanawiam się jakim cudem mi umknęła , choć właściwie to dobrze, mam nadzieję że każda następna przeczytana książka jej autorstwa będzie równie dobra i już mi "ślinka cieknie".
     
      Autor : Danuta Noszczyńska
      Tytuł : "Kufer babki Alicji"
      Wydawnictwo : Wydawnictwo Bliskie  
      Książka : z biblioteki

     Książka okazało się idealnie pasuje do wyzwania u Sardegny , Trójka e - pik : książka na jesienną chandrę.