czwartek, 31 maja 2012

"Agrafka" Izabela Sowa


 Iabela Sowa "Agrafka"
 Nasza Księgarnia
 Warszawa 2009

          Główna bohaterka Dobromiła ma szesnaście lat i idealne życie. Pozornie. Jest to historia z pozoru idealnej rodziny, jaką każdy człowiek oceniając z wierzchu i nie wnikając w głąb, chciałby mieć.Mało tego jako rodzic dwójki dzieci powiem że do tego niebezpiecznego "ideału" wielu rodziców dąży, wierzcie mi że niejedni pełni dobrej wiary że to jest to najlepsze dla nich i dla ich dzieci.

       "Ważne,żebyś wiedziała,Milica,czego chcesz Ty sama,a nie czego się po Tobie spodziewają"

  Te ważne słowa padają pod koniec książki i myślę że jest to jej sedno. Rodzice o tym zapomnieli w ferworze codziennych zajęć i dążeniu do jakiegoś hm serialowego ideału a może świętego spokoju po prostu? Z czystym sumieniem mogąc powiedzieć że zrobili wszystko co mogli dla swoich córek. Okazuje się że każda rodzina ma swojego trupa, tylko czy został dobrze zidentyfikowany? 

   Miła, sympatyczna lektura ,którą polecam wszystkim nastolatkom i ch rodzicom, rodzicom przede wszystkim!
  
 Na zachętę jeszcze opis zamieszczony na okładce:

   "Stylizowane meble, nowa terenówka co trzy lata, markowe ubrania na każdy sezon, dwupoziomowy apartament i na deser wakacje, do tego podziw bliskich, szacun sąsiadów i zazdrość kumpli z Naszej Klasy. Nawet tych, których się ledwo pamięta... Według rodziców Miłki to wystarczy, aby stać się najszczęśliwszą osobą na świecie. Ona jednak uważa inaczej. Nie chce być dłużej grzeczną dziewczynką. Próbuje kroczyć własną ścieżką, a nie tą wyznaczoną przez idealną starszą siostrę (zwaną Pierwszą) i rodzinę, dla której liczy się tylko zachowanie pozorów. Nieoczekiwanym sprzymierzeńcem Miłki okaże się wyklęty przez najbliższych dziadek. Na obrazie bez skazy pojawi się kilka bolesnych rys... Izabela Sowa, jedna z najpopularniejszych polskich pisarek, w najnowszej książce w słodko-gorzki sposób rozprawia się z polskim bagienkiem, jego stereotypami i zaściankowością, zachęcając do zmierzenia się z naszymi lękami i do zrobienia rachunku uczuć"

     Moje pierwsze "spotkanie "z tą pisarką to tzw. seria owocowa czyli "Smak świeżych malin", "Herbatniki z jagodami" i "Cierpkosć wiśni" , bardzo zresztą sympatyczne, wywołujace uśmiech i przypływ dobrych myśli. Podobnie jak Irena Matuszkiewicz, Małgorzta Musierowicz,Joanna Chmielewska czy Monika Szwaja pani Izabela Sowa to moja "lekarka duszy"   :-)  po cichutku liczę na jeszcze więcej podtrzymujących na duchu powieści w/w pisarek.

środa, 30 maja 2012

Obraz społeczeństwa w powieści ....

 "Herbaciarnia pod Morwami" Sharon Owens

 

  Tyle na okładce.

Powieść ta jest pierwszą książką autorstwa Sharon Owens, którą przeczytałam.Tytułowa herbaciarnia jest klamrą spinającą wszystkie opisane historie. Poznajemy właścicieli Penny i Daniela oraz klientów odwiedzających ten lokal w najróżniejszych momentach ich życia.

 Daniel i Penny małżeństwo z kilkunastoletnim stażem ,wydawałoby się idealne gdyby nie tajemnice, Daniel ukrywa swoją przeszłość a jest ona istotnym czynnikiem wpływającym na ich związek,Penny nawet gdyby chciała nie jest w stanie zrozumieć męża ,jego skąpstwa,poświęcenia tylko pracy i niechcęci do rodzicielstwa. Bo i skąd ma wiedzieć co nim kieruje ? Autorka pozwala nam na poznanie tych wszystkich tajemnic, z czasem odkryte zostają one i przed Penny. Jakie to tajemnice? W jaki sposób ich odkrycie wpłynie na małżeństwo tej pary?

Do herbaciarni zaglądają  regularnie dwie siostry blizniaczki Beatrice i Alice Crawley, moim skromnym zdaniem najciekawsze z całej galerii postaci,starsze Panie,których życie upływa na dobroczynności,ich największym marzeniem jest zdobycie orderu ( za działalnosć na rzecz społeczeństwa) i przy okazji jego wręcznia ( najlepiej)  przedstawienie ich, Jej królewskiej mości.Chodzimy sobie wraz z Nimi, kwestujemy, wręcz słychać brzęk wrzucanych monet , zaglądamy razem do Muldoona i poznajemy też ich tajemnicę, o której same nie wiedzą. Co to za tajemnica? No, jakie tajemnice mogą dotyczyć dwóch starszych Pań żyjących jak Bóg przykazał, bedących przykładem cnót wszelakich? Czy spotkają królową, dostaną order?

 Nie mogło zabraknąć i przedstawiceli kutury i sztuki , choć z czystym sumieniem można wypieki Daniela za dzieła sztuki uznać,nie Jego mam na myśli. Artystka, malarka, zakochana w Nicolasie Cage'u,pisze do niego listy na czerwonym papierze żeby nie było pospolicie długis nie jest zwykłym długopisem,oczywiście jest to tajemnica . Czy marzenia Brendy się spełnią, czy są na tyle prawdziwe by determinacja nie malała?

Sympatyczna, bardzo realna i myślę że bliska większości kobiet jest Sadie Smith ( czy tylko mnie natychmaiast kojarzy się z autorką"Białych zębów"? A związek mógłby być bliski, bo Zadie Smith zmieniła imię , pierwszym imieniem było Sadie właśnie) Sadie kocha jeść, już za to ją lubię, też lubię jeść, niestety jej mąż jest innego zdania, właściwie jeść też lubi, nie lubi tylko skutków owej czynności czyli nadmiernej wagi swej żony. Jego nadwaga  mu nie przeszkadza. On też ma tajemnicę, jaką? Piekną to fakt ,potrafi zdziałać cuda na kuchennym stole jak reklamuje ją sama Sadie,co to za cuda? I co to za tajemnica?

Poza wspomnianymi osobami, jest jeszcze sporo innych mających sekrety, dążących do spełnienia marzeń postaci. Jesli chcecie się dowiedzieć czegoś o współczesnej Emmie Bovary i jak po raz kolejny w literaturze pisarz udowadnia że czytanie i poświęcenie się książkom może negatywnie odbić się na małżeństwie musicie , po prostu musicie przeczytać tę  opowieść o mieszkańcach Belfastu :

 

 W niej znajdziecie odpowiedzi na wszytkie zadane wyżej pytania, tak naprawdę poznacie więcej osób, jeszcze więcej tajemnic  i ich rozwiązań. Czasem bardzo, bardzo zaskakujących, może samo rozwiązanie wydaje się przewidywalne ale wierzcie mi że wasze wnioski i oceny postaci już takie nie będą.

 Autorce udało się stworzyć bohaterów z krwi i kości, może poza jedną osobą , trudno kogokolwiek jasno i jednoznacznie ocenić jak to bywa  w życiu najczęściej.

 A wszystko to przeplatane daniami i deserami serwowanymi u Muldoona i nie tylko, nawet posiłek zbuntowanej Sadie w Święta Bożego Narodzenia powodował u mnie wzrost apetytu. Skutkując zapewne i wzrostem wagi ale któż by się tym przejmował. 

Najbardziej polubiłam o czym już napomnknęłam siostry Crawley, kojarzą mi się z "Anią z Zielonego Wzgórza" nie z główną bohaterką, ale atmosfera jak i nacisk na prowadzenie pobożnego , godnego i "praktycznego" życia przypomina   mi Małgorzatę Linde czy Marylę Cuthbert, tajemnice odkryte po latach całkowitym przypadkiem , to też wątek często obecny w twórczości Lucy Maud Montgomery. Uprzedzam że jest to moje luzne skojarzenie i nie daje ono podstaw do ewentualnych pretensji że to wcale nie jest "Ania z Zielonego Wzgórza" ; pewnie że nie jest, Ania jest jedna! Niepowtarzalna! A skojarzenia mogę mieć bezkarnie. ;-)

 Zdradzę wam jeszcze tajemnicę, tym razem moją. Na wewnętrznej stronie okładki jest taki oto wpis: " Niniejsza powieść stanowi wytwór wyobrazni, a wszelkie podobieństwo do osób żyjących lub zmarłych,wydarzeń i miejsc jest całkowicie przypadkowa"

 Nie wiem ja Wy, ale ja w takiej sytuacji ulegam efektowi zakazanego owocu. Po powieści nie spodziewam się ani biografi ani autobiografi, no chyba że po nie konkretnie sięgam, zatem jesli ktoś zaznacza że to fikcja ( coś oczywistego z samego założenia) to ja moi Państwo zaczynam doszukiwac się drugiego dna, może o to własnie chodziło? 


Ocena książki : 5/6

  Sharon Owens  ur. 1 stycznia 1968 roku. w Omagh ; studiowała grafikę w Art College w Belfaście. W 1992 roku wyszła za mąż za Dermota Owensa , ma jedną córkę Alice. Napisała też kilka innych ksiażek, już same tytuły mnie przyciagają choćby taka "Dyskoteka przy Magnoliowej" czy "Tawerna przy Klonowej".
  

  

wtorek, 29 maja 2012

Oryginalny sernik z wiśniami, z Herbaciarni pod Morwami

   Jak zwykle okazałam się gapą do kwadratu. Okazuje się że na końcu ksiazki znajduje się oryginalny przepis na

       SERNIK Z WIŚNIAMI *

  Składniki:

     PODSTAWA

  tłuszcz roślinny do wysmarowania blachy
  125 g biszkoptów imbirowych
  65 g masła


    WARSTWA ŚRODKOWA

  nasiona z jednego strąka wanilii
  75 ml średniotłustego mleka
  500 g chudego jogurtu
  100 g cukru żelującego
  drobno starta skórka i sok z trzech cytryn
  4 listki lub jedna torebka żelatyny  namoczonej w zimnej wodzie
  140 ml. śmietany - ubitej
 

   PRZYBRANIE

puszka drylowanych lub plasterkowanych wiśni
2 listki żelatyny namoczonej w zimnej wodzie

   Sposób przyrządzenia:

   1. Zgniesć biszkopty i dobrze je utrzeć z roztopionym masłem ,nasmarować tortownicę o średnicy ok 25 cm ,wylepić dno przygotowaną masą i schłodzić przynajmniej przez 10 minut.

  2. Zagotowac mleko z nasionami wanillii , dodać żelatynę i cukier żelujący.Ubić mikserem wraz z jogurtem i śmietaną ,dodać skórkę i sok z cytryny,jeszcze chwilę ubijać.

 3. Wylać masę mleczną na biszkoptowy podkład i chłodzić przez godzinę lub do jej zastygnięcia.

 4.Zmiksować wiśnie, w razie potrzeby dodać cukru,zagotować w rondelku łyżkę wody,rozpuścić w niej namoczoną żelatynę, wymieszać z wiśniami ,wylać na zastygnięty sernik i chłodzić przez 2 - 3 godziny,aż całkiem stężeje.

 5.Wyjąć sernik z tortownicy na paterę,podawać z odrobiną musu waniliowego.


  Oto jak działa wyobraznia przy czytaniu, podejrzewam że gdyby każdego czytelnika poprosić o wybranie przepisu na wspomniany w powieści sernik, wśród wszelkich możliwych serników z wisniami, każdy wybrałby inny.Górą wyobraznia,górą różnorodność. Dzięki temu mam dwa ciekawe przepisy zamiast jednego i to jak bardzo się różniące :-) 

             SMACZNEGO !

  * Przepis z ksiażki "Herbaciarnia pod Morwami" Sharon Owens autorem przepisu jest zaś Neven Maguire szef kuchni w "Open Haus" RTE
 

poniedziałek, 28 maja 2012

"Herbaciarnia pod Morwami"


"Herbaciarnia pod Morwami" Sharon Owens
 Wydawnictwo "Książnica" kieszonkowa
Beletrystyka,literatura współczesna.
 Katowice 2006


 Największy problem z ksiązkami tego typu polega na ich przeczytaniu wreszcie a jednoczesnym czytaniu jak najdłużej. Jeśli jeszcze zadziała magia przypadku to nie ma rady jak się poddać. Poddanie nie oznacza zaprzestania czytania i rezygnacji z książki w ogóle,oznacza tylko że  lektura się przedłuży dzięki czemu   będzie jeszcze przyjemniejsza.

  Magia zadziałała już przy stronie 39 ,przeczytajcie tez:

  " Dzisiaj sernik przybrany był wiśniami.Przełknęła ślinkę.Pysznił się tuż przed nią ,oddzielony tylko szkłem.Olbrzymie prawie czarne wiśnie, z których lśniący sok spływał na bladozółte ciasto.Sadie telepatycznie wezwała obsługę ,ale Daniel i Penny zajęci byli w kuchni i minęło długie jak wieczność trzydzieści sekund,zanim ktoś wreszcie podszedł do lady.Zamówiła dwa kawałki sernika,dwie duże gałki lodów waniliowych z bitą śmietaną oraz czekoladowe cappuccino.Wyszeptała Danielowi zamówienie niczym szpieg zdradzający tajemnicę państwową.Podczas gdy Penny grzała mleko w ekspresie,Sadie usiadła w kącie,twarzą do ściany ,i czekała z żołądkiem ściśniętym z niecierpliwości.Rzuciła sę na sernik ,jakby miał ją ocalić od śmierci glodowej ...
  ...Teraz każda komórka w ciele Sadie odprężała się błogo ,a gorąca kawa ze śmietanką całowała jej usta...
 ... Sernik z wiśniami topniał na języku,wypełniając jej pustą jazń kulinarną ekstazą.Z rozkoszą przymknęła oczy.Przełknąwszy ostatni kęs,wydała głebokie westchnienie ulgi.To było fizyczne spełnienie."  *

    Czytając ten fragment przepadłam z kretesem , od tej pory miałam przed oczami tylko sernik z wiśniami. Nawet sobie nie wyobrażacie jakie ilości drożdżówek pochłonęłam do tej pory przy tej książce, do tego szarlotka mi się śniła po nocach a teraz jeszcze ten sernik! Zatem odłożyłam na półkę książkę licząc na to że z czasem apetyt zmaleje. Gdzie tam. Na dodatek wczoraj przeglądałam "Kobietę i życie" no i zajrzałam również do przepisów a tam ...                    


 przepis na sernik z owocami (Tak mogą być wiśnie !!!) i kruszanką. Póki nie upiekę mogę zapomieć o czytaniu.

      SERNIK OWOCOWY Z KRUSZANKĄ

 Ciasto:
    2 szklanki mąki
    kostka margaryny
    4 żółtka
    2 łyżeczki proszku do pieczenia
    4 łyżki cukru
    kilka kropli olejku waniliowego


Masa serowa:
    1/2 kg. sera na sernik
    1/2 szklanki cukru
    10 g. cukru waniliowego
    torebka budyniu waniliowego
    jajo
    2 łyżki roztopionego masła
    1/2 kg. truskawek, jagód albo wiśni
    tłuszcz i bułka tarta do formy


 Wykonanie : Mąkę posiekaj z tłuszczem,dodaj zółtka, cukier ,proszek do pieczenia ,olejek i zagnieć gładkie ciasto. Podziel je na dwie części 2/3 schowaj do lodówki a 1.3 do zamrażalnika.

 Natłuszczoną i wysypaną bułką tartą formę wylep ciastem z lodówki i wstaw do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Piecz około 20 minut.

 Zmiksuj wszystkie składniki na masę serową ,lekko ciepłe roztopione masło dodaj pod sam koniec. Gotową masę wyłóż na podpieczone ciasto, na masę owoce .Na wierzch zetrzyj na tarce z grubymi otworami pozostałą część ciasta,piecz około 30 minut.

  Do 1/3 ciasta można dodoać przed włożeniem do zamrażalnika 2 łyżki wiórków kokosowych.**

  Smacznego! 

  A z pozostałych białek i wiórków kokosowych można zrobić kokosanki, ja bardzo lubię.

    * "Herbaciarnia pod Morwami" Sharon Owens str. 39
    ** Przepis z czerwcowego numeru "Kobiety i życia"
 

piątek, 25 maja 2012

C.S.Forester "Szczęsliwy powrót" i "Okręt liniowy" czyli polecanki

  "Szczęśliwy powrót" i "Okręt liniowy" C.S.Forester
                                                               Wydawnictwo Remi Katarzyna Portncka  2012
                                                                 
                                                    


 Niespodzianka!!!  Domyślam się że wszyscy zainteresowani już o nowym wydaniu wiedzą, jednakże biorąc pod uwagę istnienie takich gap jaką jestem ja,postanowiłam zamieścić tę jakże radosną wiadomość na blogu.
  Pozostaje marzyć usilnie by Gwiazdor przed Wiglią zdążył ( a czasu ma dużo) zgromadzić fundusze na, mam nadzieję przynajmniej trzy tomy.

   Wierzę że o  nowym wydaniu "Imienia róży" Umberto Eco nie ma potrzeby informować,zatem dzielę się z wami moim szczęściem gdyż już zakupiłam. Pozycja obowiązkowa! Już widzę ile uciechy sprawię mojej rodzince siedząc z dwoma książkami o tym samym tytule i czytając stronę z jednej a pozniej to samo z drugiej.Zamierzam przeprowadzić śledztwo, wyrażam niniejszym że liczę na to iż wydawca NIE ZAZNACZYŁ zmian w tekście.

 "Imię róży" Umberto Eco
                                                                  Oficyna Literacka Noir sur Blanc  2012
 

czwartek, 24 maja 2012

Jan Miodek "Słowo jest w człowieku"

  ... za wysokie progi ...

  Walczę z synem odkąd pamiętam by nie używał określenia kibel w sensie toalety,razi mnie ono i to wcale nie tylko jako wulgaryzm. W dzieciństwie słyszałam często "Weż ten kibel i wynieś " oznaczało to że mam wyrzucić śmieci,ponieważ u mnie w domu używano tego słowa mając na myśli wiadro ze smieciami , druga nazwa wiadra ( z tym że zwykłego)  stosowana przez moich dziadków to wemborek ( węborek,wymborek jak podaje "Słownik gwary miejskiej Poznania) . Co mnie razi zatem? Po pierwsze to że kibel kojarzy mi się z II wojną światową i bardzo pięknym rysunkiem pt: "Wynoszenie kibli" o ile dobrze pamiętam tytuł tej pracy,wykonanej przez wieżniarkę Pawiaka. Szukałam w internecie tego szkicu i nie znalazłam, nie wiem zatem czy zle pamiętam ale mam ten obrazek przed oczyma wyobrazni  żałuję że nie mogę nic więcej o tym napisać.Niemniej skojarzenie jak żywe we mnie tkwi.
 Wynoszenie kibli było to wynoszenie z cel kubłów/wiader z nieczystościami. Kiedy słyszę że ktoś "idzie do kibla" to momentalnie widzę po pierwsze załatwianie swoich potrzeb do wiadra no i wspomnianą pracę więzniarki.
  Poza tym moje skromne zdanie się nie liczy ale może apel zarówno prof.Jana Miodka   jak i Seweryny Szmaglewskiej by nie używać słowa kibel, jako wulgarnego właśnie odniesie pozytywny skutek.

  Z kolei czytając poradnik językowy prof.Miodka  poznałam nowe ( dla mnie) znaczenie tego słowa. Pozwlę sobie zacytować stosowny fragment.

 " Odtąd tylko w taki żartobliwy sposób wyrażało się w moim domu chęć zjedzenia dużej porcji.Kibel funkcjonował tu jako synonim wiadra,dużego naczynia.... " *

   Jest to dla mnie nowość , jeść z kibla? Ot zagadka jak to się język w różnych regionach rozwija. Określenie to funkcjonuje ,jak donosi autor, również jako nazwa wielkiego gara. 

 "Pewnego dnia telefoniczna petentka <<popisała się>> konstrukcją - zapytaniem: <<Jarzy pani? - Jarzę!'>>odparła skonsternowana moja koleżanka.Wspólnie czekamy teraz na <<kapuje pani?>>albo jeszcze lepsze <<kapewu>>". *
 
   "Cudowne dziecko dwóch pedałów" - chodzi o ... kolarza :-)

   W błąd wprowadziło mnie słowo debry ,odebrałam  je jako dobra , tak zrozumiałam też kontekst zdania ,jak to ja oczywiście błędnie ( uprzedzałam że pąsowiałam przy tej lekturze) . Zdanie brzmiało :
    "...pisarz i myśliciel ( Stanisław Lem) zwierzał się z zagubienia jakiejś książki w debrach swojej biblioteki" *
 
Okazało się iż chodziło o gęstwinę czyli zakamarki biblioteki. Przyznaję sama bym na to nie wpadła, nie szukałabym dalej, nauczka jakże jednak miła.

  Jak już wspomniałam wstydziłam się widząc ile i jakie błędy popełniam,wiem na dodatek że robię ich o wiele więcej.Na dodatek już sama nie wiem czy w ogóle powinnam pisać cokolwiek czy może jednak skryć się w jakimś niedostępnym miejscu i nakryć w pokorze uszami.
 
 * Wszystkie cytaty za: Jan Miodek  "Słowo jest w człowieku.Poradnik językowy"
    Wydawnictwo Dolnośląskie  Wrocław 2007
   

   Oceny nie będzie, zabrakło skali ;-)

   

 

środa, 23 maja 2012

Uwielbienie, niech uwielbieniem pozostanie.

     Uwielbiać - otaczać kogoś,coś czcią i miłością ;czcić ubóstwiać (uwielbiać matkę za jej dobroć),
     uwielbienie - głęboka cześć,zachwyt,podziw(nabożne,najwyzsze uwielbienie;szmer uwielbienia;patrzeć na kogoś z uwielbieniem)  

   "Upadnij na kolana ,ludu czcią przejęty,uwielbiaj swego Pana ,Święty!Święty!Święty!" - słyszymy w śpiewanej do dziś pieśni kościelnej z XIX w.z muzyką Augusta Freyera.Inna pieśń kościelna zaczyna się słowami:" O milcząca Hostio biała,na kolanach wielbię Cię"... Z kolei wiersz Cypriana Kamila Norwida (1821-1883) "Ty mnie do pieśni pokornej nie wołaj" kończy się dwuwierszem "A miłość moja,bracie,dwuskrzydlata:od uwielbienia do wzgardy" 
  Pierwsze cytaty pokazują jeden z tradycyjnych obszarów funkcjonowaniaczasownika uwielbiać;jest nim przestrzeń sakralna,w której uczucie kerowane jest do Istoty Najwyższej,do Boga.
 Fraza Norwidowska natomiast uzmysławia maksymalne natężenie emocjonalne naszego czasownika:tak jak po jednej stronie -na stopniu najniższym-lokuje się wzgarda,tak po  stronie przeciwnej-na stopniu najwyższym-jest miejsce dla uwielbienia  

       prof.Jan Miodek 
    "Słowo jest w człowieku" 
      rozdz."Uwielbiajmy z umiarem!" 

     Moim największym chyba błędem jest nagminne używanie słowa uwielbiać we wszystkich możliwych odmianach.Biorę sobie apel Profesora, by" zachować umiar w posługiwaniu się formami o dużym nacechowaniu emocjonalnym" do serca  Stąd zamiast recenzji dzisiejszy wpis.

      Poradnik ten zaskakuje mnie z każdą stroną bardziej,na przykład poznałam nowe znaczenie słowa :kibel ale o tym i o innych ciekawostkach napiszę jutro.

          
     

poniedziałek, 21 maja 2012

Reyes Monforte "Burka miłości"



Reyes Monforte "Burka miłości"
  Świat Książki 2011

       Przepiękna historia o miłości silniejszej od instynktu przetrwania. Dawno nie byłam tak wzruszona żadnym uczuciem, nawet sławne "Love story" nie zrobiło na mnie takiego wrażenia. Brakuje mi odpowiednich słów by napisać co przeżyłam wraz z bohaterką książki,kocham Afganistan choć znam ten kraj tylko z TV i literatury,  powieść jest tak sugestywnie opisana że nawet gorące powietrze,parzącą ziemię wszystko to odczuwałam całą sobą. Przyjażń z Mahtab i miłość Nasrada dodawała mi skrzydeł , cierpiałam od docinków, ironi i złośliwości otwarcie przeradzającej się w nienawiść ,które otrzymywałam od teściowej. Jednocześnie nostalgię i odrazę wzbudzało we mnie życie tak prymitywne że aż niemożliwe.Któż uwierzy że można żyć bez wody choćby i takiej z pompy przecież bieżącej nikt i tak się nie spodziewa ,bez prądu ,o gazie nie wspomnę, toaleta to jakiś  luksus do którego przeciętny obywatel nie ma prawa. Prawa kobiety? A cóż to jest kobieta? A to ten przedmiot w namiocie z siateczką , tak tak przedmiot jakiś  ,wykonujący wszystke prace domowe w takich warunkach, na dodatek nie może się zepsuć, a nawet jeśli się zepsuje to albo "się naprawi" albo przestanie istniec, nie ma bowiem nikogo kto zająłby się naprawą, niechby spróbował to sam zginie.
 
   Maria, Hiszpanka wolna, samodzielna i szukająca szczęścia,poznaje  muzułmanina Nasrada , ślub, wyjazd do Jego rodziny mieszkającej w Afganistanie, ciąża, znany schemat? Znany ! Odkrzyknie każdy kto przeczytał choć kilka powieści i pamiętników czy też obejrzał parę filmów w których podejmowane są tematy Islamu, kobiet w tej religii, ich praw i życia u boku męża muzułmanina ,który nagle zmienia się całkowcie. To zapomnijcie o  tym czego się już dowiedzeliście, ta opowieść jest inna.
 Kraj nękany wojną,bieda,ucisk wyzysk i niesprawiedliwość. Kobiety jak już pisałam traktowane gorzej niż jakakolwiek rzecz, bez żadnych praw,giną z rąk talibów za wszelkie występki, a tymi może być i odsłonięcie np. dłoni podczas spaceru i sam spacer ,uśmiech, fotografia, chęć zrobienia zakupów bez opiekuna, przecież nie każda kobieta go ma. Bez niego skazana jest na śmierć,nie wolno jej pracowac, leczyć się, uczyć się , okna zamalowane czarną farbą by choć przypadkiem nikt jej nie ujrzał bez okrycia w postaci burki. Piękna powieść o miłości, wojnie i kraju ,który naprawdę pokochałam i może kiedyś przyjdzie mi go poznać. Wciąga czytelnika do tego stopnia że pijąc już tę bardzo słodką herbatę( dla mnie nieodłączna przyjemność przy czytaniu o wyznawcach Allaha) czytelnik ów nasłuchuje z której strony tym razem uderzy bomba, czy schron wytrzyma no i my razem z nim.

  Jestem zafascynowana zarówno Islamem jak i samym Afganistanem ( nie tylko ale głównie) pomyśleć że tak cudna kraina przez tak wiele lat, wiecznie właściwie, jest pod czyjąś okupacją. Chciałoby się rzec parafrazując tytuł książki Marka Edelmana "I była miłość w Afganistanie" piękna miłość ,warto ją poznać by być lepszym człowiekiem.


  Ocena książki: 6/6

sobota, 19 maja 2012

"Sosnowe dziedzictwo" Maria Ulatowska

 "Sosnowe dziedzictwo" Maria Ulatowska
Prószyński i S-ka
2011


Współczesna baśń o pięknym świecie w którym wszystko i wszystkim się udaje, wszyscy są ludzmi dobrymi, prawie bez wad a nawet jeśli jakieś mają to albo je przezwycięzyli albo w powieści pojawiają się raczej jako czyjeś wspomnienie, nawet alkoholik pije spokojnie, nie robi awantur, nie bije jednym słowem szczęscie w nieszczęściu. Główna bohaterka jest czarującą istotą,która podbija z łatwością  serca spotkanych osób,jej urok otwiera wszystkie drzwi także te wydawałoby się zamknięte na zawsze. Mieszkańcy wsi są pełni ciepła, chętni do pomocy,właściwe zero niechęci, nieufności jakichkolwiek negatywnych reakcji.Raj na ziemi,utopia :-) .Nierealny świat, mimo opisywanych również okropieństw wojny,wprowadza czytelnika w dobry nastrój i chciałoby się wołać ( jak uczciwie uprzedza wydawca) : chciałabym by ta historia była moja.

  Jest to pierwsza książka z serii ostanio bardzo modnych powieści "rozpoczynam życie od nowa,z dala od miasta" niezależnie od tego czy bohaterka kupuje jakiś kawałek ziemi na wsi czy też dziedziczy,którą przeczytałam w całości.Wszystkie te powieści zwykle wywoływały ironiczny uśmiech na mojej twarzy i po kilkudziesięciu stronach odkładałam je na półkę pełna niesmaku. Z tą książką od pierwszych stron było inaczej, już po kilkunastu zdaniach wiedziałam że to jest moja historia, że nie odłożę jej nieprzeczytanej,więcej, uczynię to jeszcze wielokrotnie. Na dodatek wielkim dla mnie plusem są wątki wojenne, pięknie opisana walka przeciętnych ludzi,ich życie codzienne w czasie Powstania Warszawskiego, bez zbędnych słów, bez patosu, oszczędnie i niezwykle trafnie.
 Wiem że mozna by się czepiać że tak dobrze nie było, bywało różnie, nie wszyscy byli bohaterami, nie wszyscy pomagali,podobnie i w części współczesnej ale w  końcu to jest powieść, basń jak pisałam na początku ( czy to właściwe określenie mam wątpliwości ale niech zostanie) ma nam zapewnić parę godzin mile spędzonych wśród tego raju na ziemi. Osobiście jestem zachwycona, wiem że przeczytam część kolejną, wiem że kupię obie i będę do nich wracać. 

Jest to historia jakich wiele, w trakcie wojny giną właściciele majątku, pozostaje wprawdzie spadkobierczyni ale w beciku jeszcze, po wojnie majątek zostaje upaństwowiony.Dziedziczka zresztą nawet nie wie że nią jest, tajemnice, miłość,wielkie tragedie ale i wiele szczęścia to losy bohaterów tej powieści prowadzące w efekcie do odzyskania własności a wszystko to ukazane na tle historii od wojny, przez lata powojenne do współczesności. Świetny lek na wszelkie smutki, po przeczytaniu "Sosnowego dziedzictwa" czuje się iż świat wcale nie jest tak szary i zły jak się wydaje.



 Ocena książki: 6/6

czwartek, 17 maja 2012

Mario Puzo "Ojciec chrzestny"

  "Ojciec chrzestny" Mario Puzo


     Rozczarowanie małe ale jednak, nastawiłam się na coś wspaniałego polecanego mi przez wszystkich znajomych,decyzję o przeczytaniu nie ukrywam podjełam po przeczytaniu "Diupy" Ewy Nowak. Powieść ogólnie wciągająca , nie twierdzę że nie ale brakowało mi klimatu szukałam czegoś w stylu "Kojaka" w mojej pamięci zawsze najlepszym detektywem mającym to "coś" pozostanie  Theo Kojak odtwarzany przez Telly'go  Savalasa :-) pomyliłam się moja wina.Nie oglądałam nigdy ekranizacji zatem nie mogłam przeczuwać czego się spodziewać.
     Obiektywnie patrząc książka nawet ciekawa autentycznie wciągnęły mnie losy Vito kiedy był jeszcze "początkującym" jego dochodzenie do władzy czy podejście do wszystkich jak do przyjaciół prawie zamydlił mi oczy ;-) i nastawienie się na "przysługi" za które przecież wcale nie muszisz się odwdzięczać prawda? Jeśli nie chcesz żyć. Sporo humoru o dziwo np. o kradnących adwokatach.
   Czytało się nawet dobrze, moim zdaniem mało było o życiu przeciętnych ludzi w tych czasach poza wstawkami kiedy ktoś opowiada ojcu chrzestnemu o krzywdach, które go spotykają i prosi o pomoc, o przepraszam o przysługę. Odnoszę też wrażenie że i tego mi też brakuje, tak myślę, tytułowy "Ojciec chrzestny" nie został pokazany w negatywnym świetle, właściwie wszystko co robi ma wytłumaczenie, taki dobry wujaszek któremu otoczenie nie pozwala być dobrym bo prosi się o złe traktowanie. Przecież gdybyś dotrzymał słowa, ja bym był przy Tobie i Twojej rodzinie, tak? Czyli to Twoja wina!!! Z drugiej strony przygarnięcie do siebie chorego dziecka bez żadnego zastanowienia tylko dlatego że potrzebuje ono pomocy mocno miesza w ewentualnej ocenie moralnej, w każdym razie ja się o nią nie pokuszę.
     Powiedzmy sobie szczerze jeśli ktoś nie jest miłosnikiem filmów gangsterskich lepiej niech sobie odpuści, jeśli zaś lubi będzie miał całkiem miłe popołudnie z powieścią Mario Puzo.
  
    Ocena ksiązki: 3,5/6 jak dla mnie    ( nie zważając na moje oczekiwania 4,5/6)

Bear Grylls "Urodzony by przetrwać"

 Bear Grylls "Urodzony by przetrwać"
 Pascal

 Nie oglądam programu na Discovery Chanel na podstawie którego powstało to dzieło , syn również. Jednak dotarła do nas sława ,która  po prostu kwitnie wśród rówieśników mojego nastolatka. Zaczęłam zastanawiać się nad sensem kupienia tej ksiązki, tym bardziej że rękami i nogami bronię się przed pozycjami których pierwowzorem był jakiś program niezależnie od tego czy chodzi o Supernianię, Perfekcyjną Panią Domu , Gwiazdy tańczą itd. W tym przypadku niesłusznie, książka jest świetna. Nasycona wiadomościami o wszystkim co może przydać się w razie jakiś ekstremalnych sytuacji.Jak zachowywac się w górach, dżungli, na biegunie, na pustyni. Właściwie nie ma miejsc nieopisanych , mnie przynajmniej nie przychodzą do głowy. Jak rozpalić ognisko, jak zbudować szałas, czym się zywić oraz jak zdobyć padlinę? Na wszystkie te pytania w tej książce są odpowiedzi.Podręcznik survivalowy jak się patrzy.Mnóstwo przydatnych informacji o tym co można jeść a czego lepiej nie.

  Czyta się to ,skłamałabym gdybym napisała że błyskawicznie, czytałam tę książkę kilka dni, głównie ze względu na to iż np. samo rozpalanie ognia i rodzaje ognisk, opisane są na kilku stronach ,plus ilustracje tychże ognisk( nawet nie wiedziałam że tyle ich może być) niesamowitą frajdę aje wyobrażanie sobie że własnie jestem w takiej to a takiej sytuacji i korzystam z tego co autor napisał. Odpuściłam sobie wprawdzie budowanie schronień czy ćwiczenie węzłów  ale syn podejrzewam przećwiczy każdą możliwośc.

   Zamierzam spełnić marzenie syna i kupić Mu tę książkę ( na razie wypożyczyłam) jak i inne Beara Gryllysa.

   Nie ukrywam że mnie bardzo to wszystko wciągnęło, tym bardziej że aktualnie z pasją śledzę losy bohaterów serialu "The Walking Dead" a oimi ulubionymi bohaterami są nietrudno zgadnąć Daryl Dixon i Shane Walsh stąd i zainteresowanie survivalem. ciekawe kto z nas ( ja czy syn) częściej będziemy sięgać po "Urodzonego by przetrwac" :-)

  Na marginesie wspomnę dla zaniepokojonych że syn nigdy i pod żadnym pozorem "Żywych trupów" nie ogląda. To moja pasja, ha mąż pokazał mi serial   i teraz ja oglądam każdą dosłownie każdą powtórkę czekając na jesień w przeciwieństwie do mojego M, który czeka oczywiście ale powtórki sobie odpuszcza.


 Ocena książki: 6/6

     

środa, 16 maja 2012

Nike - nominacje III i niespodzianka z antykwariatu

   Reportaże i powieści :

Lidia Ostałowska "Farby wodne"
  Wyd: Czarne  Wołowiec


  II wojna światowa,  hm to coś dla mnie a  tu fragment  można przeczytać.



Filip Springer "Miedzianka.Historia znikania" ( opinia)
  Wyd: Czarne  Wołowiec
 

Fragment do czytania w Empiku oczywiście.









 Małgorzata Szejnert "Dom żólwia.Zanzibar"
  Wyd: Znak   Kraków 






Paulina Wilk "Lalki w ogniu.Opowieści z Indii" ( opinia )
  Wyd: Carta Blanca   Warszawa


    
Zwiastun pod tym linkiem.


   Jacek Dehnel "Saturn.Czarne obrazy z życia mężczyzny z rodziny Goya"
    Wyd: W.A.B.   Warszawa
  
 


  Michał Witkowski "Drwal"
Świat Książki



 Zakupiłam kilka pozycji w antykwariacie, na pierwszy ogień idzie cieniutenki przewodnik po Poznaniu opracowany przez F.Jaśkowiaka wice - dyrektora Międzynarodowych Targów w Poznaniu
Wyawnictwo Wydziału Turystyki Ministerstwa Komunikacji
Rok 1947
 "Pomnik Mieszka I i Bolesława Chrobrego w katedrze."

 jw. zbliżenie pieczątki

"Biblioteka Raczyńskich z r.1829 - widok przedwojenny"
 Biblioteka została wybudowana przez hr.Edwarda Raczyńskiego w 1829 roku, wraz z biblioteką podarował miastu zbiór rękopisów ,starych druków i dzieł naukowych. Zdjęcie w przewodniku jest z okresu przedwojennego gdyż jak podaje autor po wojnie była zniszczona.
"Ratusz z wieku XVI bardzo cenny zabytek świeckiego renesansu w Polsce,widok przedwojenny"

poniedziałek, 14 maja 2012

Nike - nominacje II

   Biografie:
 
   Krystyna Czerni "Nietoperz w świątyni.Biografia Jerzego Nowosielskiego"
      Wyd: Znak   Kraków
   
     

 Andrzej Franaszek "Miłosz.Biografia"
  Wyd.Znak   Kraków

      

Joanna Krakowska "Mikołajska .Teatr i PRL"
  Wyd. W.A.B.   Warszawa



Joanna Olczak - Ronikier "Korczak.Próba biografii"(opinia)                                                                               
 
Wyd.Znak   Kraków  


   Przyznaję że "Miłosza.Biografię" zaczęłam czytać, niestety ceny koszmarnie wysokie, "Korczaka.Próbę biografii" kupię w ciemno ze względu na autorkę. Wydaje się jakbym całkiem niedawno zaczytywała się książką pt" W ogrodzie pamięci" a tu się okazuje że czas leci jak szalony.

niedziela, 13 maja 2012

Nike - nominacje

 Od trochę innej strony zacznę. Zwykle interesujemy się głównie autorami wybranych dzieł, ja tym razem postanowiłam sprawdzić osoby zasiadające w jury.
 
   Tadeusz Nyczek
  Ur. 1 sierpnia 1946 roku w Krakowie,w 1965 roku ukończył Liceum Sztuk Plastycznych w Krakowie.Absolwent polonistyki na Uniwersytecie Jegilońskim oraz reżyserii w  Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Pisał na łamach „Studenta”, „Życia Literackiego”, „Echa Krakowa”, „Miesięcznika Literackiego”, „Dialogu”, „Przeglądu Powszechnego”, „Pisma”, a od 1989 współpracuje z „Gazetą Wyborczą”.
   Więcej tutaj i jeszcze tu.

    Wyobraznia mi podpowiada że teraz dla odmiany Aniela mogłaby wejść do Bebe i Kozia z "Alfabetem teatru dla analfabetów i zaawansowanych", 2005 r.

   Marek Beylin
 
  Ur. 17 lutego 1957 roku, ukończył historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim,redagował "Krytykę","Tygodnik Mazowsze" a od lat 90 tych pracuje dla "Gazety Wyborczej".Dla ciekawskich podaję też linki do życiorysów pozostałych członków jury.
 
   Czapliński Przemysław
   Jan Gondowicz oraz jeszcze trochę
   Inga Iwasiow
   Ryszard Koziołek
   Adam Pomorski
   Maria Poprzęcka 
   Iwona Smolka 

    Przyznaję że czasem muszę korzystać z wikipedii choć oczywiście wiem że warto zawsze sprawdzić informacje tam zawarte,pozwoliłam sobie podać linki ponieważ bez sensu byłoby  "kopiuj - wklej" i i tak podanie zródła. Wstyd przyznać, naprawdę wstyd ale poza kilkoma nazwiskami i tytułami kilku książek głównie Jana Gondowicza niewiele wiem na temat tych osób. Coś gdzieś dzwoni ale w którym kościele? Wstyd, ogromny :-(


    Dzięki Bogu lepiej jest z autorami pozycji nominowanych do Nagrody Nike :-)
     ale to już jutro ....
  
  






Czy to Szwecja?

 

  "Szwecja" seria "Świat według Reportera" Piotr Kraśko,wyd. National Geographic 2011

     Książeczka cieniutka acz pełna treści. Szybko się czyta, wiadomości o Szwecji jej kulturze, polityce a przede wszystkim historii jest bardzo dużo. Skondensowana wiedza, ot masa ciekawostek od kiszonych śledzi poczynając a na monarchii kończąc. Dowiadujemy się cóż to za cudo te kiszone śledzie i dlaczego nie wolno ich wnosić i otwierać na pokładzie określonych linii lotniczych. Kto prowadzi królewski samochód.
  Wychodzi na jaw, właściwie jest odpowiednio podkreślona różnica między taką Szwecją a Polską na przykładzie manii posiadania, Polaka jak stać to kupi, nawet jak nie stać to wezmie na kredyt by sprawiać pozory,Szwedowi w głowie taki pomysł by się nie pomieścił. Z tym że to spowodowane jest .... nie napiszę autor już to zdradził.Kto się domyśla ten się domyśla a reszta do książki ....
   Nie ukrywam że czytałam wcześniej tylko jedną pozycję z tej serii była to "Afryka" mimo mojego hopla na tym punkcie nie przypadła mi ona do gustu. Tym bardziej jestem mile zaskoczona tym ile przyjemności dało mi przeczytanie "Szwecji".
  Pamiętacie jak Donald Tusk wybrał się na zakupy? A potem Jarosław Kaczyński? Czy może odwrotnie,mniejsza o to. Nie tylko naszym politykom wpadają takie pomysły do głowy,można by powiedzieć nawet że nasi ulubieńcy odgrzewają dość hm nieświeże dania . George Busch senior w 1992 roku  postanowił pokazać że On tak jak każdy szary obywatel zajmuje się takimi przyziemnymi sprawami, jak się to "bratanie z ludem" udało? Czy podobny efekt byłby możliwy w Szwecji?
  Odpowiedzi znajdziecie w książce :-) no książeczce.
 
  Czy to Szwecja? Się zastanawiam, przyzwyczajona do krajów skandynawskich opisanych w kryminałach z czarnej serii doszłam do wniosku że nie jest tam najbezpieczniej, psychopaci wręcz czają się na każdym kroku a im kto sprawia pożądniejsze wrażenie tym więcej ma do ukrycia. Czy to możliwe? Szwecja z powieści kryminalnych i Szwecja przedstawiona przez naszego Reportera to nadal ta sama Szwecja? Nie tylko ja się nad tym głowię ;-) jestem w całkiem doborowym towarzystwie m.in. królowej Szwecji. Pozazdrościć wyobrazni, pytanie tylko, komu?

  
   Ocena książki: 4/6

piątek, 11 maja 2012

"Humor w genach" Hanna Zborowska z Kobuszewskich



    "Humor w genach"
    Hanna Zborowska z Kobuszewskich
    Wyd: Kowalska/Stiasny 2002

       Z okładki:
   ...Modne jest pisanie autobiografii i rodzinnych sag.Niegdyś bardzo je lubiłam,bo zawsze interesowały mnie fakty,a nie coś co sobie ktoś wymyślił.Ostatnio jednak gatunek ten obrzydziły mi: ponura martyrologia i łzawe wspomnienia.I oto wśród tych lamentów znalazłam rodzynek.Pani Hanna Zborowska napisała "Humor w genach".Jest to saga rodzinna,nie da się ukryć.Jak każda rodzina,ta również przeżywała lepsze i gorsze czasy.Autorka potrafiła wszystko opowiedzieć dowcipnie ,bez wygłupów,bez starych anegdot,po prostu z poczuciem humoru.
    Jak mogło być inaczej,jeżeli na tym drzewie genealogicznym siedzą i Jan Kobuszewski i Wiktor Zborowski?
                             Stefania Grodzieńska 



       Nie mogło być inaczej, jeśli jeszcze dołożymy olbrzymią niczym nie ograniczoną wyobraznię autorki to wiemy już że będzie pysznie! Oto dowód w postaci cytatu:
   "...Lustra zastępowały mi książki,bajki,teatr,cyrk,opowiadania historyczne,a nawet religię.Wystarczyło nałożyć na głowę tubę od gramofonu a już stawała przede mną średniowieczna dama dworu,wystarczyło udrapować swą postać w stare prześcieradło i natychmiast zjawiał się archanioł Gabriel....
    Wystarczyło wdrapać się na krzesło ,nałożyć na głowę miedziany rondelek,w jedną dłoń chwycić kijek od sersa,w drugą długi kuchenny nóż i Zygmunt Waza stawał przede mną we własnej spiżowej osobie."
  
   W historii rodziny Kobuszewskich skrzy się od dowcipu,śmiechu i radości.Piękna ciepła, pełna miłości opowieść.Czytając o małych Marysi,Hani i Jasiu cofałam się z autorką aż do dwudziestolecia międzywojennego.Jest to całkiem inny świat ,z przyjemnością zanurzyłam się w opisach nauczycieli domowych, o pensjach i pensjonarkach ach co za świat: mundurki szkolne, suknie wizytowe.
  W Hani znalazłam pokrewną duszę ,razem z nią uwielbiałam profesora matematyki,który wolał Słowackiego od algebry,obserwowałam w Jego wykonaniu tango czy walca z którąś z uczennic.Z równym oburzeniem wołałam "zdrada" kiedy jednak wymagał czegoś więcej niż deklamacja czy piękna kaligrafia. Pokochałam wraz z innymi uczennicami dyrektora ( był jednoczesnie dyrektorem) Rychłowskiego.

   Kiedy czytam:
      " Piramidy!Czy wy macie takie trumny,sarkofagi,aby miecz położyć nagi?"
        a uczennice odpowiadały "Wejdż z tym mieczem w nasze bramy,mamy takie trumny,mamy..."
 
   czuję motylki w brzuchu,ach jakże chętnie wzięłabym udział w takiej lekcji.

   Wierzcie mi że książka jest pełna jeszcze lepszych historii, moja rodzina zastanawiała się i to całkiem poważnie czy moje dzikie wybuchy radości nie biorą się czasem z ubocznych skutków antybiotyków. Warto przeczytać,naprawdę nie bedzie to czas stracony.
    Kiedy Hania opowiada jak straciła w bombardowaniu Rosenthala a słuchaczki ...ale to już musicie przeczytac sami ,dlaczego kadłub w kredensie przechowywała.

    Wszystkie cytaty z ksiązki "Humor w genach" Hanny Zborowskiej z Kobuszewskich.


   Ocena książki: 6/6

      


        

środa, 9 maja 2012

"Chińska matka,może być wzorem"

 "Bojowa pieśń tygrysicy.Dlaczego chińskie matki są lepsze?"
Amy Chua
                    Prószyński i S-ka Warszawa 2011


    Tak naprawdę mogłabym zostawić tylko tytuł tej recenzji gdyż mówi właściwie wszystko. Nie wiem dlaczego książka jest tak często krytykowana,być może miałam pecha i na takie oceny właśnie trafiłam.Nie jest to podręcznik uczący nas jak wychowywać dzieci, ponadto wcale ale to wcale nie widzę w niej jakiś specjalnie szokujących pomysłów. Większość tego o czym napisała Amy warta jest naśladowania. Pewnie że nie wszystko bez wyjątku, po to jesteśmy by przeczytać przemysleć i to co naszym zdaniem słuszne ewentualnie naśladować o ile nam się zachce. Bo wymaga to niesamowitego samozaparcia, walki ze sobą i swoim lenistwem. Tak lenistwem i wygodnictwem, piszę to z pełną odpowiedzialnością. Też wolę robić coś innego a dziecko niech się czymś zajmie, tyle tylko że wcale nie uważam tego za postępowanie słuszne.
  Bardzo dobrze się czytało, książka napisana jest z pasją i to się czuje, autorka mimo pojawiających się wątpliwości ( a któż ich nie ma) jest pewna swego, ukazuje zrówno blaski jak i cienie obranego przez siebie modelu,co bardzo ważne i z czego powinniśmy brać przykład  to postępowanie jej męża,które dla większości jest chyba nieosiągalne. Bo jesli się z kimś nie zgadzam to najlepiej przywalić od razu, bez zastanowienia nad konsekwencjami podważania autorytetu matki i wbrew pozorom też własnego.
  Przeciwstawione są sobie dwa wzorce wychowania, chiński i zachodni,ten drugi niestety zatacza coraz szersze kręgi na świecie.Zdrowy rozsądek nakazuje nam się trzymać od niego jak najdalej, skutki bezstresowego wychowania znamy, apogeum występuje np. w Norwegii gdzie dziecko potrafi zadzwonić do opieki społecznej i naskarżyć na rodziców z powodu ograniczeń i łamania jego woli jak i zmuszania do swoich własnych przekonań, dziecko a konkretnie dziewczynka została zabrana rodzicom. Najciekawszy jednak był powód dla którego tak naprawdę do opieki zadzwoniła, rodzice nie pozwolili jej pójść na dyskotekę!  Myślę że szczególnie teraz kiedy weszła nowa ustawa ograniczająca i to bardzo możliwości rodziców jako wychowawców ksiażka Amy Chua jest jak najbardziej pożądaną lekturą i oby służyła do poważnych rozmyślań i dyskusji a nie przepychanek rodem ze szkoły podstawowej.
  
   Kiedy czytamy jakie problemy mają z młodzieżą nauczyciele szkół gimnazjalnych czy średnich pomyslmy moze nas wprowazeniem kolejnej rozsądnej rady p.Chua. Nauczyciel ma zawsze rację, nie ma podważania słuszności jego sądów, szczególnie w obecności dzieci. Nauczycielowi należy się szacunek i posłuch inaczej będzie jeszcze gorzej niż już jest. Najwyższa pora na taką książkę.Powinien przeczytać ją każdy rodzic i pedagog, obowiązkowa lektura dla każdego komu jeszcze chce się wychowywać dzieci. Bo to, jak już wspomniałam ciężka harówka. Niejednokrotnie wracam do domu po swoich ośmiu czy nawet i wiecej ,godzinach pracy i moim jedynym marzeniem jest odpocząć. Najłatwiej wtedy pozwolić dziecku grać czy oglądać tv znacznie trudniej sprawdzić odrobione lekcje, zmotywować do większej ilości nauki i co najważniejsze być przy tej nauce z dzieckiem.
   Autorka ksiażki jednocześnie , wychowując dzieci pracuje, wyjeżdża z wykładami i odczytami , często o czym wspomina, wstaje o trzeciej nad ranem leci samolotem by gdzieś wziać udział w konferencji np., wraca po południu i nie, moi drodzy nie odpoczywa zjmuje się córkami, ich szkołą, lekcjami i ćwiczeniami.Przerwy w pracy na uczelni znane u nas jako okienka wykorzystuje wożąc córki na zajęcia,komu z nas by się chciało?  Bez niej jako matki, wątpię by cokolwiek osiągnęły, byłoby im łatwiej i wygodniej nie przeczę ale tylko w dzieciństwie. Pamiętajny że cała ta praca zarówno matki jak i dziewczynek to inwestycja w przyszlość.

    Ocena książki: 6/6   (chętnie dałabym i 7/6)

wtorek, 8 maja 2012

Amy Chua "Bojowa pieśń tygrysicy.Dlaczego chińskie matki są lepsze?"

  Udało mi się dziś wypożyczyć , długo polowałam i nareszcie mam.


    "Marzeniem kazdego rodzica jest zapewnić dziecku "udany start".Jak się okazuje można to robić na różne sposoby.Amy Chua wyróżnia dwie metody,zachodnią i chińską,której sama jest wyznawczynią i w myśl której wychowywała swoje dwie córki. "Bojowa pieśń tygrysiacy"to fascynujący,pełen humoru i lekkości zapis codziennych zmagań matki wymagającej,lecz kochającej bez reszty.Bez względu na skrajną - z punktu widzenia zachodniego czytelnika- postawę autorki,niejeden rodzic zweryfikuje swoje metody wychowawcze.I być może zarumieni się ze wstydu"

   "Jeśli myślisz że jesteś wymagający dla swojego dziecka "Bojowa pieśń tygrysicy" wyprowadzi cię z błędu ...
    Rodzicielska filozofia Amy Chua może się czasem wydawać nieludzka,ale zadajmy sobie pytanie: czy ten model jest na pewno bardziej okrutny niż wychowywanie dziecka przed ekranem telewizora?"
              "Daily Telegraph"

      Tyle na okładce. Zobaczymy co dalej. Nie ukrywam że bardzo na to czekałam by tę książkę przeczytać, zatem wszystkie inne idą w odstawkę, nawet "Sztuka prostoty" :-) Pózniej wstawię też stosik jaki przytargałam z biblioteki.

    Rewelacyjna metoda na ból zęba, czytać"Bojową pieśń tygrysicy" na razie działa bez pudła a  to dopiero dwa rozdziały :-)

niedziela, 6 maja 2012

"Ale JA tak CHCĘ !" Beata Ostrowicka



  Tytuł:"Ale JA tak CHCĘ!"
  Autor:Beata Ostrowicka
  Ilustracje: Krystyna Lipka-Sztarbałło
  Wydawnictwo: Literatura
   Łódz 2006 
  

  To ostatnio ukochana książeczka mojej córki, może ją oglądać dniami i nocami na okrągło, wielka to zasługa ilustratorki ,autorki oczywiście też jednak moja Irenka zdecydowanie woli oglądać. Wcale jej się nie dziwię , sama jestem pod wrażeniem. Na zdjęciach nasze ukochane ilustracje . Pierwsza moja ,prawda że przecudna?

Tę drugą uwielbia moja pociecha, wiecznie na niej "chodzi" po schodach i przechodzi przez wszystkie widoczne na obrazku drzwi.

 Historyjka w zabawny sposób uczy tolerancji dla odmienności i tłumaczy że wcale nie jest najważniejsze by wszystko było tak jak dziecko chce. Że należy szanować innych nawet jeśli wydają nam się dziwni. Mnie osobiście przypadła do gustu, córce również. Sama nie wiem co bardziej mnie przyciąga tekst czy przecudne ilustracje. W każdym razie z czystym sumieniem polecam.

  Ocena książki: 6/6                                                                                                   

sobota, 5 maja 2012

Małgorzata Gutowska - Adamczyk "110 ulic"

  Małgorzata Gutowska - Adamczyk "110 ulic"
                   Nasza Księgarnia
                    Warszawa 2007
 
 
       Bardzo lubię spotkania z młodymi bohaterami książek, nazywam to "podglądaniem nastolatków" do tej kategorii zaliczam i "110 ulic" Małgorzaty Gutowskiej - Adamczyk.
    Rodzina Wierzbickich to mama,tata i dwóch synów. Zamożni bez większych problemów doskonale radzący sobie w dzisiejszym konsumpcyjnym świecie. Poznajemy ich w chwili kiedy tata traci pracę, nie może znalezć nowej a kiedy już ją znajduje muszą wyjechać z Warszawy do jakiejś zapadłej mieściny i prowadzić stacje benzynową.Dla wszystkich jest to kompletna zmiana stylu życia, nawyków i co najważniejsze otoczenia. Michał będący głównym bohaterem , uczeń klasy II LO przeżywa to chyba najbardziej, w swojej szkole ma już wyrobioną opinię "równego gościa" a jak będzie w nowym miejscu? 
     Widzimy dojrzewanie Michała, pierwszą miłość, przyjaźnie i razem z bohaterami odkrywamy że nie pieniądze i prestiż ( pozorny) jaki dają są najważniejsze. O tym jak mylić mogą pozory nawet nie wspomnę,ale i Wy się o tym przekonacie,mam taką nadzieję.
Świetna powieść zarówno dla dziewcząt jak i chłopców, choć jako dziewczyna i podglądaczka na dodatek ,polecam ją dziewczętom by poznać tajne zakamarki męskiej duszy.

     Historia bardzo realna, bez zbędnych udziwnień i ułatwień, może zdarzyć się dosłownie każdemu.Co ważniejsze ma swój dalszy ciąg,zamierzam go poznać i myślę że i Wy kochani czytelnicy nie dacie rady powstrzymać się od lektury kolejnego tomu.Nosi on tytuł:  "220 lini" Małgorzata Gutowska - Adamczyk ,z pewnością o nim napiszę na moim blogu.


    Ocena książki: 6/6   ( zmiana oceny na prośbę syna było 5,5/6)


piątek, 4 maja 2012

Nora Isaacs "Kobieta na wysokich obrotach"

  "Kobieta na wysokich obrotach.Jak zachować równowagę i energię bez względu na wiek" "
    Nora Isaacs
   Remi 2007


       Ksiażkę czyta się z przyjemnością. Autorka nie namawia nas na rzeczy niemożliwe ani nie stara się wmówić że najważniejsze jest wyglądać jak modelka z wybiegu i osiągać sukces zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym.Gorąco namawia nas do zwolnienia, zajęcia się sobą i swoimi potrzebami, a której kobiecie by się to nie przydało?
     Wyciszenie, relaks,odpoczynek to podstawy, podobnie jak uproszczenie swojego życia, nie zajmowanie się wszystkim jednocześnie. Pozytywne myślenie i przede wszystkim akceptacja,siebie, swojego rozwoju, dojrzewania i dojrzałości. Tak pięknie i sugestywnie opisane są możliwości oraz zalety biegu lat że najzwyczajniej w świecie chce się być starszą niż się jest. Nic z tego, zastosowanie się do ogólnego przesłania tego poradnika zaowocuje czymś wręcz przeciwnym,czego najlepszym przykładem jest matka p.Isaacs. Spodobała mi się historia, kiedy pewien wydawca zadzwonił do mamy autorki i zaproponował jej sesję zjęciową do artykułu o jodze i starzeniu się,poprosił o przesłanie kilku zdjęć. Następnego dnia zadzwonił i podziękował za współpracę gdyż "Pani jednak się nie nadaje" a dlaczego, tego dowiecie się sięgając po ksiażkę.
 
   Najważniejszego przesłania nie chcę zdradzać,po co psuć komuś przyjemność,mogę tylko uchylić rąbka tajemnicy że m.in. to iż zaczęłam prowadzić tego bloga jest zasługą podobnego podejścia do życia.Byle tak zostało.

   Ocena: 4,5/6
   
     
 

czwartek, 3 maja 2012

Ewa K.Czaczkowska,Tomasz Wiścicki "Ksiądz Jerzy Popiełuszko"

    "Ksiądz Jerzy Popiełuszko"
   Ewa K.Czaczkowska ,Tomasz Wiścicki
     Świat Książki  Warszawa 2004


   Księdza Zdzisława Króla,postulatora procesu ,zapytano,co da beatyfikacja ks.Jerzego Popiełuszki zwykłym ludziom,chrześcijanom.
  Odpowiedział:
" To da , co mnie dało, gdy przeczytałem w dzieciństwie książkę > Szli święci przez Polskę< , która kończyła się takim zdaniem : Mogli oni - możesz i Ty.I to jest sens każdej beatyfikacji,którą kościół prowadzi.Po prostu chce pokazać wzorzec - wzorzec miłości Boga,Ojczyzny,oddania człowiekowi"

  Niewątpliwie bohater tej biografii takim wzorem był i jest nadal dla wielu osób."Mogli oni - możesz i Ty" to jest sedno sprawy,nie trzeba być ideałem,czego dowodem jest życie ks.Popiełuszki.
  Przyszedł na świat 14 września 1947 roku we wsi Okopy.W rodzinie bardzo pobożnej ,której życie płynęło właściwie wg kalendarza świąt kościelnych i prac polowych. Najwięcej sympatii wzbudza postać Marianny Popiełuszki,jego matki.Kobieta prosta,kochająca Boga, odważna ,taki wyłania się jej portret.
 
  W szkole Alfons ( bo takie jest imię ks. Jerzego przed jego zmianą) był uczniem średnim, wyróżniał się raczej pobożnością. Choć był moment kiedy wezwano Jego matkę i tłumaczono że grozi jej synowi obniżenie oceny ze sprawowania, chętnych do sprawdzenia dlaczego odsyłam do książki,nie mogę przecież zdradzać wszystkiego.
  Szokujące dla współczesnego młodego czytelnika( gdyż starsi po prostu pamiętają) jest to ze ówcześnie kleryków powoływano do wojska, nasz bohater również tam trafił na dwa lata, była to swoista forma represji. Jak sobie poradził ks.Jerzy i jego współbracia w niedoli, o tym też opowiada ta książka.
 
   Mimo bardzo słabego zdrowia bardzo poświęcał się swojej pracy,poza obowiązkami podstawowymi organizował całą gamę rozmaitych spotkań , rekolekcji czy wyjazdów np. do Wadowic w miejsce gdzie urodził się Jan Paweł II. Krajowy Dzień Służby Zdrowia wraz ze studentami medycyny spędzał na Jasnej Górze. Niezależnie o parafii wspominają wszyscy że był człowiekiem wspaniale acz skromnie i cicho spełniającym swoje powołanie.Nie tylko słowami ale i czynami dawał przykład i przyciągał ludzi do Boga.
 Kiedyś pod Jego domem stali ubecy, zszedł do nich i zaproponował herbatę. Zaś z żołnierzami zaprowadzającymi "porządek", w stanie wojennym, w Wigilię podzielił się opłatkiem.

  Żył skromnie,niewiele dla siebie potrzebował , pracował w Prymasowskim  Komitecie Pomocy, rozdawał ubrania, jedzenie,kiedyś i jemu podarowano spodnie,buty, koszule i .............. oddał biedniejszemu. W czasie stanu wojennego chodził na wszystkie procesy hutników, po to by wesprzeć ich rodziny.

    Znajomej Marii Popielskiej dał obrazek ze św.Franciszkiem i z tegoż świętego modlitwą.Przytoczę ją, jest ona moim zdaniem najlepszą "charakterystyką" Ks,Jerzego Popiełuszki, jego programem wg. którego postępował:

      " O Panie ,uczyń z nas narzędzie Twojego pokoju,
         abyśmy siali miłość tam,gdzie panuje nienawiść.
         Wybaczenie tam,gdzie panuje krzywda.
         Jedność tam,gdzie panuje rozbicie.
         Nadzieję tam ,gdzie panuje zwątpienie.
         Światło tam ,gdzie panuje mrok.
         Radość tam,gdzie panuje smutek.
         Spraw,abyśmy mogli
         nie tyle szukać pociechy,co pociechę dawać.
         Nie tyle szukać zrozumienia,co rozumieć.
         Nie tyle szukać miłości,co kochać.
         Albowiem dając,otrzymujemy.
        Wybaczając,zyskujemy przebaczenie."

  Miał też swoje słabości, ks.Liniewski wspomina że nie lubił przegrywać w tysiąca czy brydża rzucał karty i odchodził. Poza tym dowiadujemy się też że uwielbiał samochody :-) Czy coś jeszcze?

  Książka bardzo ciekawa, wiele jest informacji  o  śmierci, o dochodzeniu w tej sprawie i o zabójcach księdza. Bardzo pięknie, szczegółowo i z pasją opisane są lata współpracy księdza Popiełuszki z Solidarnością. Naprawdę sporo można się dowiedzieć nie tylko o Nim ale i o czasach, które miejmy nadzieję w tym wydaniu jakie poznał nasz bohater nie wrócą.
 
   Ciekawostką jest że pracował i przyjaźnił się np. z Klemensem Szaniawskim ,który był niewierzący,współpracował  z profesorem Lwem Starowiczem. Ta książka jest kopalnią wiedzy również o metodach stosowanych przez UB. 

    Zdecydowanie,jak zwykle potraktowałam książkę jak chciałam. Oznacza to iż czytałam ją jako biografię i to na życiu księdza Jerzego się skupiłam. Niby wiem że kapłam Solidarności itd. ale niejako wbrew sobie jak mawiał sam nasz ( mój z pewnością)  ulubiony duchowny.

   Kilka informacji o samym sledztwie, o represjach za zbytnią dociekliwość w tej sprawie znajdziecie też w książce Wojciecha Sumlińskiego "Z mocy bezprawia".
   

    Ocena: 4,5/6

"Ryms" ,Jacek Cygan i kolejna sterta ksiażek ,które chcę mieć.

   Majówkowe dni poświęciłam na czytanie, nie tylko książek ("Jerzy Popiełuszko" przeczytany, recenzja wieczorem) ale i prasy z nimi związanej.Jak to ja, po przeczytaniu "Nowych książek", wspomnianego w tytule kwartalnika "Ryms" i "Książek" magazynu Gazety Wyborczej mam całą listę książek. Jedne chcę tylko przeczytać, inne muszę mieć i już a są i takie co do których decyzję podejmę z jakiś czas po przeczytaniu. Doświadczenie mnie nauczyło że raczej pózniej niż wcześniej ze względu na opóznienia w bibliotekach. Choć na dobrą sprawę, na brak, w nich nowości nie mogę specjalnie narzekać.
  Z pewnością muszę kupić książeczkę napisaną przez Jacka Cygana ( tak, tak Tego !) pt. "Cyferki" ponieważ moja córeczka jest miłośniczką "ciemów" jak nazywa cyfry właśnie. Książeczka zapowiada się apetycznie i mam nadzieję że nas nie rozczaruje.
 
   W środku również wygląda zachęcająco, strony kartonowe grube w sam raz dla dwulatki. Będę miała prezent na Dzień Dziecka.

    "CYFERKI" Jacek Cygan
 ilustr.Olga Woldańska - Płocińska
   Wydawnictwo Czerwony Konik
        2011    


    Kolejną książką właściwie książeczką do której zachęcił mnie "Ryms" jest dzieło autorstwa Janusza Wilczyńskiego "O królewnie,która chciała jezdzić koparką" ,odnoszę wrażenie że bardziej się ona przyda nawet rodzicom,szczególnie jeśli przekonani są iż dziewczynka nie może bawić się samochodem czy wchodzić na drzewa a chłopiec w żadnym wypadku nie ma prawa do posiadania wózka z lalką. W każdym razie opis mnie zachęcił do kupna, na razie do zamiaru kupna po prawdzie.

"O królewnie,która chciała jezdzić koparką"
     Janusz Wilczyński
     ilustr.Monika Pollak
     Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne 2011  







    I oczywiście to co tygryski lubią najbardziej czyli okazja do polowania w antykwariacie i nie tylko ponieważ pani Magalena Świtała tak pięknie i sugestywnie opisała cudowną ( wiem,wiem to na 100%) powiesć, historię autorstwa Madeleine Gilard z ilustr.Leonii Janeckiej i tłumaczeniem Olgi Nowakowskiej pt:"Parawan z obrazkami" że muszę, po prostu muszę ją zdobyć.

    W "Ksiażkach magazynie do czytania" GW  ostrzegam czai się kolejne niebezpieczeństwo. Tekst "Wielkie żarcie do czytania" Wojciecha Nowickiego wzbudził mój apetyt, ogromny apetyt na .......... Balzaca i kawę. Wiecie że jak Balzac to obowiązkowo kawa?
  
   Michał Rusinek poleca dla odmiany straszenie dzieci, w "Kochasz dzieci, to je postrasz" przekonuje że może to być całkiem zabawne, kto twierdzi że tylko dla dzieci?
  Oto przykład :

" I jak Irenka co wpadła w głębinę,J jak Jakubek co wypił strychninę.K jak Karolcia ,walnięta toporem ..."  

   .... to tylko fragment dzieła Edwarda Gorey'a "Cmentarzysko" prawda że efektowny?

wtorek, 1 maja 2012

"Nikt nie widział,nikt nie słyszał" Małgorzata Warda

    Nie dołączę do tłumu zachwyconych czytelników. Po przeczytaniu rekomendacji na różnych blogach spodziewałam się jednak czegoś innego. Nie, książka nie jest zła. Nie zamierzam jej jakoś specjalnie krytykować, nie czuję takiej potrzeby.
    Historie trzech kobiet Agnieszki, Leny i Moniki oraz jednej dziewczynki Sary,łączy porwanie, zostały uprowadzone, bądz ktoś z ich rodziny miał tego pecha. Niemniej sam fakt uprowadzenia wpływa na każdą z nich.
   Sara nagle znika,ot tak bez śladu.Poszukiwania prowadzi policja, rodzina jak i sąsiedzi,te wysiłki nie dają żadnego rezultatu,nie ma dziecka, nie ma ciała....nikt nic nie widział,nikt nic nie słyszał,wprawdzie wiadomo iż ostatni raz widziana była na drodze na lotnisko,po co tam poszła  czy to była ona? Z tym koszmarem żyje od dwudziestu lat Lena,kolejna kobieta nieszczęśliwa w tej opowieści, siostra Sary,która wraz z ojcem wierzy w odnalezienie zaginionej, czasami miewa wątpliwości któż by ich nie miał.Lena jako dorosła kobieta sprzedaje własne ciało,nie nie jest prostytutką, pozuje na ASP i nie tylko, ale jak nazwać sytuację kiedy kobieta rozbiera się, przebiera i pozwala za pieniądze zrobić ze sobą wszystko? Czy za poniżenie i strach jest jakaś cena? Lena usilnie przekonuje samą siebie że tak, nieudolnie, mnie nie przekonała.
   Agnieszka, Polka wychowana we Francji. Matka zostawią ją na przechowanie u swojej przyjaciółki.Pózniej zabiera ją do siebie,Agnieszka jednak wolałaby zostać u dotychczasowej opiekunki.Agnieszka odnosi sukces jest piosenkarką, jednak jej życie osobiste już nie układa się tak jakby chciała. Związki w które się wplątuje ,nie są tymi z marzeń, mimo przyjaciół wokół siebie pozostaje samotna.Konflikt z matką, ucieczka z domu to początek drogi ,którą Agnieszka ma dojść do poznania prawdy.Prawdy która tkwi w niej od lat i podświadomie daje o sobie znać.Przez zachowania jej matki, niedopowiedzenia, sprzeczności w opowiadanej przeszłości ,dochodzi do zaskakujących wniosków. Przyjaciółka jej matki a zarazem jej opiekunka, nie jest tym za kogo ją dotąd uważała,podobnież matka co więcej sama Agnieszka nie jest Agnieszką, tylko uprowadzoną w dzieciństwie dziewczynką. Czy jest siostrą Leny, Sarą?
   Monika Litwin, jako już dorosła kobieta odnaleziona zostaje na plaży, uciekła ze swojego więzienia, będącego od lat również jej domem. Monika wprowadza najwięcej zamieszania, po pierwsze broni mężczyzny winnego tej całej sytuacji. Zżyła się z nim, opiekował się nią, i przekonał że żyje a mogłaby nie żyć,całkiem irracjonalnie kat staje się "przyjacielem".Znane jest to zjawisko pod nazwą syndromu wiedeńskiego,kiedyś zwanego sztokholmskim.Kobieta opowiada że nie jest pierwsza, przed nią była dziewczynka, nie żyje.Zmarła gdy  jej "opiekun"miał wypadek i trafił do szpitala.Z głodu?Z braku powietrza? Czy to odnaleziona Monika jest Sarą? Czy może zmarła dziewczynka?
 
  "Bo traumatyczne doświadczenia z  dzieciństwa zostają z Tobą na zawsze" czytamy na okładce, jednak opowieść ta ujawnia  coś więcej. Daje do myślenia, o ile życie dziewcząt zdeterminowane było faktycznie tymi tragediami to co myśleć o sprawcach?  Kobieta straciła pięciomiesięczną córkę, nie potrafiła się z tym pogodzić skutkiem czego był los jednej z dziewcząt. Nie znamy jej dzieciństwa, a Tomasz przetrzymujący wbrew woli Monikę jak i prawdopodobnie inne ofiary? Czy w jego dzieciństwie kryje się coś na potwierdzenie zacytowanych słów.Psychopata bez powodu czy ofiara dzieciństwa? Szkoda że tego nie wiemy. Pytanie o matkę Sary i  Leny padło już na innym blogu zatem nie będę się powtarzać.

  Najważniejszym przesłaniem książki jest coś co budzi strach w każdym. Dzieci są,były i niestety będą uprowadzane. Nie ma  żadnych przesłanek do tego by wskazać potencjalne ofiary, może się nią stać każde dziecko.

   Autorka przyznaje że to prawdziwe losy znanej na całym świecie Natashy Campush były jej inspiracją, już to spowodowało że miałam ochotę odłożyć ten tom i do niego nie wracać. Nazwisko jednej z osób na okładce ( no, nie autorki przecież) również mnie zniechęcało. Mimo wszystko jednak książki nie mogłam odłożyć, czytałam ją z przerwami, obiecywałam sobie że już dam spokój, ale wołała mnie z regału i dobrze. Warto było mimo wszelkich uprzedzeń, kolejny raz potwierdza się powiedzenie:  "Nie oceniaj książki po okładce" w przenośni i dosłownie.

    Ocena książki :  4/6

   Małgorzata Warda "Nikt nie widział,nikt nie słyszał"
     Świat Książki Warszawa 2010