niedziela, 25 stycznia 2015

Maria Gabriela Janowska czyli Gabriela Zapolska i jej nowele

 Maria Gabriela Janowska z domu Piotrowska herbu Korwin primo - voto Śnieżno - Błocka ur. 30 marca 1857 ,zm. 17 grudnia 1921. Pisała pod pseudonimem ten mniej dziś znany czyli Maskoff Józef oraz nadal znany , przynajmniej licealistom :Gabriela Zapolska.
 
   Ostatnio przeczytałam kilka jej nowel , nieznanych mi dotąd , nie ukrywajmy autorka kojarzy się głównie z "Moralnością pani Dulskiej" będącą lekturą szkolną , ewentualnie ktoś wspomni o jej aktorskich inspiracjach , myślę tu oczywiście o przeciętnym czytelniku kończącym znajomość z literaturą wraz z zamknięciem ostatniej strony podręcznika. Choć i ja mimo iż przecież czytam z przyjemnością z Gabrielą Zapolską nie zapoznałam się bliżej ani z nią ani z jej twórczością. Kiedyś wpadła mi w ręce książka "Żabusia" , przeczytałam nawet ze spora ciekawością , doszłam do wniosku że dobre to , nie wiem czy nawet nie ciekawsze niż "Moralność..." ot i tyle. Okazuje się że "Żabusia" jest jedną z części cyklu pt. :"Menażeria ludzka" jeżeli komuś kojarzy się to z nazwiskami  Zola  i Balzac to jest to właściwy trop. Z doświadczenia naturalistów Zapolska czerpała pełnymi garściami.
    Chciała być aktorką , grała w teatrach, z różnych źródeł wiadomo że talentem raczej nie dorównywała wielkim nazwiskom , co nie zmieniało faktu iż jej marzeniem było prześcignięcie Heleny Modrzejewskiej. To tak w wielkim skrócie  o samej pisarce , której jak wspominałam na początku nie znam zbyt dobrze , choć z każdą chwilą bardziej mam ochotę na poznanie jakiejś dobrej biografii. Jeśli macie jakieś propozycje chętnie je poznam.


     Autor : Gabriela Zapolska
    Tytuł : "Dwie" , "Frania" , "Korale Maciejowej"
      Źródło książki : wolne lektury. pl
   Na podstawie wydania :  Gabriela Zapolska "Dzieła wybrane tom XII" Wydawnictwo Literackie Kraków
    Opracowanie red. i przypisy :
    Aneta Rawska , Paulina Choromańska , Wojciech Kotwica


   Gabriela Zapolska poruszała tematy trudne, będące tabu , będące jednocześnie wśród wielu środowisk jednak głównie wśród mieszczaństwa tajemnica poliszynela. Wytykała drobnomieszczaństwo, hipokryzję, grę pozorów, jednocześnie ukazując też bolączki społecznych nizin , których winne były nie tylko same niziny ale i obojętność reszty społeczeństwa. O ile bieda i miejsce urodzenia predysponowało do takiego a nie innego życia o tyle nie było jedynym determinantem. Oczywiście nie była jedyna osoba poruszającą te tematy wystarczy przywołać Elizę Orzeszkową i jej "Martę" czy powieść "Dziurdziowie" czy nawet tekst " O sprawach kobiet" jednak , w odróżnieniu od niej , Zapolska pisała bardzo bezpośrednio, swoimi tekstami wzniecała wrzenie krytyki literackiej. Zarzucano jej wulgarność , epatowanie zgnilizną moralną itp.
    Nic dziwnego w swoich utworach nie oszczędzała nikogo , nie zważając na stan i majętność bohaterów i bohaterek. Przeczytałam kilka nowelek , które utwierdziły mnie w przekonaniu ( to dziwne tylko po dwóch utworach miałam jakieś przekonanie :-) ) iż pióro jej było ostre, bezwzględne dla obłudy, język cięty i cechowała ją niesamowita odwaga. Choć wieści niosą iż w życiu znacznie bardziej obawiała się konwenansów niż chciałaby przyznać, sama nie wiem. Jej życie to doskonały materiał na powieść a co ciekawsze byłaby świetną autorka tegoż o ile udałoby się jej nie ulec temu "co powinna" i pisałaby szczerze.
   Przeczytane przeze mnie nowelki, "Dwie" , "Korale Maciejowej" oaz "Frania" są króciutkie acz rzeczowe i dobitne. Dotyczą spraw do dziś ukrywanych ze wstydem , choćby i takim tylko maleńkim. Problem w tym że czytać to my lubimy , póki ktoś nam nie zarzuca że to co jest napisane jest odbiciem nas samych. To właśnie to powodowało oburzenie w latach kiedy pisała , i to samo powoduje oburzenia w latach dzisiejszych. Podejrzenie że to jest o nas, że jesteśmy tacy a nie inni a nie sam fakt poruszania tematów dotyczących seksu, biedy , czy hipokryzji kipiącej zewsząd. Bo któż z nas chciałby przyznać się do materializmu , do chęci osiadania tak wielkiej że zapomina się o obowiązkach wobec zmarłych, gdyż liczy się jedynie spadek. Nieistotne że w noweli są to tylko korale, tytułowe "Korale Maciejowej". Nikogo chyba też nie zdziwi fakt iż najprzyzwoiciej zachowała się osoba  najmniej w tym towarzystwie przyzwoita. Takie to typowe. I tak często o tym zapominamy.
   Historia opisana w "Dwóch" ukazuje jak pochodzenie i stan posiadania determinuje losy ludzkie.
    Gdy sięgnęłam po "Franię" właściwie niczego się nie spodziewałam, a jednak nowelka ta mnie zaskoczyła , mimo iż wiedziałam już że autorce żaden temat nie jest straszny. A jednak , otwartość z jaką temat jest opisany zadziwia , zadziwia w czasach kiedy niby nie ma już pozornie tematów tabu, człowiek i jego życie zostały ukazane od każdej już strony w każdy możliwy sposób. Zadziwia to jak bardzo utwór ten jest (moje ulubione określenie) aktualny.    

piątek, 23 stycznia 2015

John Virapen "Skutek uboczny: śmierć"

  Autor : John Virapen
 Tytuł : "Skutek uboczny :śmierć"
 Przekład : Roman Ociepa
 Gatunek : popularnonaukowe
 Wydawnictwo : Wydawnictwo Publicat
 Źródło książki : z półki własnej 


    Z okładki :
  " Koncernom farmaceutycznym zależy n tym, żebyśmy byli chorzy. Chcą nam wmówić różne dolegliwości. A jedynym powodem takiego postępowania jest chęć zysku.
   Czy wiecie że :
 - koncerny farmaceutyczne wydają ponad 35 tysięcy euro ( więcej niż 50 tyś. dolarów) rocznie na jednego lekarza , by przepisywał pacjentom ich produkty?
 - ponad 75 % czołowych naukowców w dziedzinie medycyny jest opłacanych przez przemysł farmaceutyczny ?
 - w niektórych przypadkach leki zostają dopuszczone i wprowadzone na rynek dzięki korupcji ?
 - branża farmaceutyczna wynajduje nowe choroby i prowadzi działania marketingowe by zwiększyć sprzedaż a tym samym wartość akcji firm produkujących leki?
 - koncerny farmaceutyczne coraz częściej biorą na celownik dzieci?

  Skutek uboczny śmierć to oparta na faktach opowieść o korupcji i oszustwach, napisana przez doktora Johna Virapena , który określany jest mianem >>osoby wtajemniczonej z kręgu Wielkiej Farmacji<< . W trakcie 35 lat pracy w branży ( głównie jako dyrektor generalny Eli Lilly and Company w Szwecji) odpowiadał za wprowadzenie na rynek wielu leków. Wszystkie miały skutki uboczne.
  John Virapen opowiada teraz całą prawdę i ujawnia tajemnice, których nie mieliśmy nigdy poznać."

   "Przekupiłem szwedzkiego profesora, by zwiększyć szanse rejestracji prozacu w Szwecji. " 
                          John Virapen

     Nie jest to jedyna rzecz , którą zrobił John Virapen w trakcie swojej drogi na szczyt w korporacjach farmaceutycznych. Zaczynał u podstaw by osiągnąć stanowisko dyrektora generalnego w Eli Lilly. Ma za sobą studia medyczne, biznesowe , jest doktorem psychologii oprócz tego przez dwadzieścia lat pracował w branży farmaceutycznej przechodząc najróżniejsze szkolenia. Książka ta jest opowieścią również o jego karierze , jak pisałam przekupienie w sprawie zwiększenia szans na rejestrację prozacu było jedną z wielu rzeczy , które opisuje w swojej książce. Książce , która jest też chyba próbą przynajmniej w jakimś stopniu naprawienia błędów. Oczywiście mogę się mylić i pobudki mogą być inne o czym też trzeba wiedzieć, książka jest kontrowersyjna nie tylko ze względu na poruszany temat ale i na motywy jej powstania. Nie mnie oceniać, autor niczego nie ukrywa i zapewne liczy się z tym że mogą pojawić się wątpliwości.
    Niezależnie jednak od tego nie można odebrać tej szokującej jakby nie było opowieści , znaczenia informacyjnego. Problem poruszany w tej książce dotyczy tego w jaki sposób jest umniejszana waga skutków ubocznych już na etapie badań przed wprowadzeniem leku na rynek. W jaki sposób koncerny farmaceutyczne przeprowadzają badania i jak manipulują ich wynikami w celu zwiększenia sprzedaży a co za tym idzie również zysków. W tej całej machinie najważniejszy powinien być pacjent i jego dobro , wyleczenie w sposób bezpieczny i skuteczny w miarę oczywiście możliwości współczesnej medycyny. Virapen odkrywa przed nami iż to co powinno być najważniejsze jest zdewaluowane przez chęć zysku. Najważniejsze staje się by zarobić jak najwięcej. Pieniądze rządzą tym światem , przynajmniej według tego co opisał autor.
     Interesująca jest zarówno sprawa tego jak wprowadzane są na rynek nowe leki , w jaki sposób wpływa się na osoby decydujące o dopuszczeniu leku do rejestracji a następnie wprowadzenia go do leczenia szerokich mas pacjentów. Jeszcze bardziej interesujące są sugestie wymyślania chorób , które nie istnieją albo sprawianie wrażenia wręcz epidemii na podstawie manipulowania listą objawów. Niezależnie od wszystkiego , myślę że warto zapoznać się z ta pozycją choćby po to by wiedzieć więcej o mechanizmach rządzących tym rynkiem.
     Pod koniec mamy też listę pytań które warto zadać lekarzowi zanim przyjmiemy od niego kolejną receptę.

czwartek, 22 stycznia 2015

W tym domu się czyta ;-)

 
 Postanowiłam ułatwić sobie życie i skorzystać z książki audio dla dzieci. Udało nam się trafić Meridę waleczną z takową płytą, zadowolona puściłam córce i owszem w ciągu dnia jak najbardziej z zainteresowaniem słucha kiedy opowieść czyta Maria Seweryn. Wieczorem niespodzianka , czytać mam ja , mama i tylko mama. Pożegnałam zatem wizję czytania lektury własnej i wzięłam się za Meridę. Czytam  i nagle słyszę syna jak pyta , podnosząc głowę znad czytanej swojej książki :

    - Nie możesz czytać w myślach, przeszkadzasz mi nie mogę czytać ?
    - Ale ja nie będę wtedy słyszała! - na granicy płaczu marudzi córka

poniedziałek, 19 stycznia 2015

"Igrzyska śmierci" - film

Tytuł : "Igrzyska śmierci"
Tytuł oryginału : "The Hunger Game"
Reżyser : Gary Ross
Scenariusz : Gary Ross , Billy Ray, Suzanne Collins
Aktorzy : Jennifer Lawrence   -  Katniss Everdeen
                 Josh Hutcherson      -  Peeta Mellark
                 Liam Hemsworth     -  Gale Hawthorne
                 Woody Harrelson    -  Haymitch Abernathy
                 Elizabeth Banks      -  Effie Trinket ( rewelacyjna po prostu)
                Lenny Kravitz          -  Cinna ( przyznaję że go nie poznałam , ale jest świetny)

Na podstawie : powieść Suzanne Collins "Igrzyska śmierci"


      Z okładki :

   "Co roku na ruinach kontynentu, który niegdyś nazywany był Ameryką Północną, rozgrywa się bratobójcza walka. Naród Panem wysyła chłopca i dziewczynę z każdego z dwunastu dystryktów, by wzięli udział w organizowanych przez bezwzględne władze igrzyskach. Bohaterem transmitowanego przez telewizję turnieju zostaje ostatnia osoba, która utrzyma się przy życiu. W przeciwieństwie do znakomicie wyszkolonych zawodników, Katniss zdana jest wyłącznie na własny instynkt, spryt, odwagę oraz pomoc byłego mistrza. Jeśli kiedykolwiek ma zobaczyć jeszcze rodzinny dystrykt 12 musi dokonać rzeczy niemożliwych..."

    Jest to ekranizacja pierwszego tomu sławnej trylogii Suzanne Collins, zarówno książka jak i film wydane są pod tym samym tytułem. Teraz może nieco ostygło wrzenie wywołane przez samą powieść , choć z pewnością nie do końca a dodatkowo premiera pierwszej części "Kosogłosu" spowoduje powrót zainteresowania.
    Taką mam nadzieję , bowiem jest to jeden z nielicznych wypadków , a może nawet jedyny kiedy żałuję iż moim zwyczajem stało się nie zwracanie uwagi na bestsellery. Im bardziej zachwalane, im większy przy nich szum tym mniejsze moje zainteresowanie. Tym razem niesłusznie.
    Zwykle nie pisuję o filmach , gdyż nie oglądam ich zbyt wiele , kilka w ciągu roku ( pomijam seriale) , oraz i z tego powodu że niewiele z tych obejrzanych zasługuje na polecenie o poświęcaniu im czasu na opisywanie nie wspomnę. Ten film zresztą również nie zrobił na mnie wrażenia od strony artystycznej powiedzmy , choć oczywiście jest całkiem udany. Doskonałe efekty specjalne, przyzwoita a nawet genialna w kilku przypadkach gra aktorska to również duże plusy tego dzieła. Elizabeth  Banks i Lenny Kravitz podbili mnie całkowicie , sama nie wiem które bardziej ale chyba  jednak pierwszeństwo przyznam damie. Cudo , można sceny z nią  oglądać na okrągło, a jak irytuje i o to chodziło!
     Moja sympatię wzbudził również Woody Harrelson  grający mentora głównych bohaterów i zarazem przedstawicieli Dystryktu 12 na głodowych igrzyskach. Pije , pytanie kto by nie pił na jego miejscu. Oczywiście retoryczne. Grę aktorską raczej mimo wszystko nie mnie oceniać , nie przy tak rzadkim kontakcie z filmem. Jednak i aktorzy odgrywający role Katniss ( Jennifer Lawrence) , Peety ( Josh Hutherson) i Gale'a ( Liam Hensworth) całkiem nieźle sobie poradzili , z tego co czytałam nie był to ich pierwszy raz. W każdym razie można obejrzeć ich z przyjemnością.
    Film opowiada o głodowych igrzyskach organizowanych w Panem co roku , by uczcić rocznicę nieudanego powstania mieszkańców dystryktów. Ma na celu , tak na prawdę nie tyle uczczenie rocznicy co przypomnienie podległym , kto tu rządzi. Każdy dystrykt wybiera spośród dzieci w wieku od 12 - 18 lat jednego chłopca i jedną dziewczynkę , w sumie dwadzieścia cztery osoby. Szanse na przeżycie ma tylko jedna. Przy tak zróżnicowanym wieku , na dodatek zróżnicowanym poziomie życia w dystryktach różnice są kolosalne a szanse na przeżycie tych słabszych prawie żadne.
     Nie będę streszczać filmu nie o to chodzi. Chciałabym jednak zachęcić do obejrzenia. Nie wiem na jakiej podstawie porównuje się trylogię Suzanne Collins Z "Harrym Potterem" czy sagą "Zmierzch" chyba tylko z powodu popularności gdyż nie mają ze sobą prawie nic wspólnego. Harry Potter to zupełnie inna bajka , choć dobra a Zmierzch .... milczymy grzecznie. Można sięgać bez obaw ze Zmierzchem to może co najwyżej stać na jednej półce w sklepie i to tylko pod warunkiem że ktoś film źle odłożył.
    Powoli dochodzę do tego co mnie tak zauroczyło , co spowodowało że obejrzałam również druga część i natychmiast wręcz zaczęłam książki te czytać. Czytać , pochłaniać, robić notatki i czekać , co najtrudniejsze na "Kosogłos" , na dodatek inteligentnie ( wrrr) rozbity na dwie części , przykład "Hobbita" jak widać nie poszedł na marne. Tylko jak to się ma do przesłania książki i filmu. Zgoda na nieco inne sprawy kładzie nacisk powieść , na nieco inne film ale dzięki temu tworzą doskonałą , powtarzam: doskonałą całość. Dzieło Suzanne Collins a zarazem i ekranizację ( tak , pilnowała jak widać jakości , ewentualnie zgodności z treścią ) odczytuje się zazwyczaj jako kolejne już ( które czy ktoś wie ) ukazanie tego jak działa system totalitarny. Wprawdzie państwo Panem to przyszłość , to science - fiction , ale większość się zgadza z definicją totalitaryzmu. Przyglądając się tematowi bliżej zaczynamy widzieć odniesienia po pierwsze nie do nieznanej nam przyszłości a do teraźniejszości, oczywiście o tym również wspominano wiecie te durne teleturnieje w których chodzi o zainteresowanie widza . Niestety widza mało wymagającego, prymitywnego rzekłabym szukającego rozrywki bazującej na najniższych instynktach , niezależnie od ceny jaką przyjdzie zapłacić bohaterom programu. Wprawdzie nie są one aż tak tragiczne jak głodowe igrzyska , ale gdyby nie to przerysowanie nie byłoby takiego efektu.  Dopiero pokazanie tego w taki sposób pozwoliło na zwrócenie uwagi na bezsens tych programów, na cenę jaką zawodnicy muszą zapłacić za to że pozwolili z różnych powodów na zrobienie z siebie marionetki. Pół biedy jeśli dla lansu ,jeśli ktoś rozumie co za tym idzie i jakie mogą być skutki gorzej jeśli dla przetrwania decyduje się na udział w czymś takim ktoś zdesperowany. 
     Problem w tym że, moim i tylko moim zdaniem , nie chodzi o ukazanie totalitaryzmu jako takiego, znamy to , wiemy jak bywało a i jak bywa jeszcze w niejednym miejscu. Chodzi o coś znacznie bardziej niebezpiecznego , o coś też znacznie nam bliższego niż totalitaryzm. Chodzi o dzisiejszy świat. To się dzieje dzisiaj , to się dzieje teraz. Jak wspomniałam film kładzie nacisk na nieco inne kwestie niż książka. Nie dziwi mnie to w filmie siłą rzeczy nie szło zagłębić się w szczegóły dnia codziennego , dość dokładnie ukazane w książce. Dlatego też pisałam że dopiero film i książka dają spojrzenie na całość. Największym niebezpieczeństwem , jakie widzę dzięki tej trylogii (choć oczywiście nie tylko dzięki niej) , jest materializm i konsumpcjonizm. Jedni jak powiada (wprawdzie w drugiej części ale idealnie pasuje) Peeta umierają z głodu podczas gdy inni wywołują wymioty by zrobić miejsce na więcej.  Znieczulica, bawienie się czyimś kosztem , zwracanie uwagi tylko i wyłącznie na siebie, zaszczucie i wszechobecna depresja ok kończę bo zaraz znowu usunę całość i tak sporo już wycięłam.

środa, 14 stycznia 2015

Marta Wielek "Paweł VI"

Autor : Marta Wielek
 Tytuł : "Paweł VI"
Wydawnictwo :  Wydawnictwo M
 Gatunek : biografia
Źródło książki : od wydawnictwa
Miejsce i rok wydania : Kraków 2014



   Z okładki :
  "Papież Franciszek podpisał w maju 2014r. dekret o beatyfikacji sługi Bożego papieża Pawła VI i ogłosił , że odbędzie się ona 19 października tego roku. Kim był Paweł VI ? Pamiętamy go jako papieża Soboru Watykańskiego II, papieża czasu przełomu, który konsekwentnie wprowadzał reformy w Kościele, ale jaki był prywatnie, jakim był człowiekiem na co dzień ? Dlaczego podjęto decyzję o jego beatyfikacji ? "
   
     Postać Pawła VI do tej pory była mi bliżej nie znana, owszem kiedyś słyszałam to imię ale niestety ze wstydem wyznaję że właściwie nic więcej na temat tego papieża nie wiedziałam. Gdy zrobiło się głośno w związku z beatyfikacją i imię to słyszałam coraz częściej postanowiłam w końcu dowiedzieć się czegoś więcej. Umożliwiła mi to książka autorstwa Marty Wielek , wprawdzie niewielka objętościowo ale za to pełna informacji, zaczyna się wręcz sensacyjnie. Historia chłopca odebranego rodzicom z powodu ich wiary oraz walka o niego i jego przyszłość jest niczym z powieści sensacyjnej. Do tego stopnia że przez chwilę , dłuższą chwilę zastanawiałam się czy ktoś nie robił psikusa wydając w moim ulubionym wydawnictwie  coś tak "innego" . Jednak zagłębiając się w kolejne strony historii opowiedzianej przez autorkę , stwierdziłam iż dzięki temu idealnie udało jej się ukazać czasy w jakich rzecz się działa. Jak postrzegano wtedy kościół , poznajemy część historii kościoła , również tę , która do dziś budzi spore zainteresowanie  mianowicie czasy kiedy to faszystowscy przywódcy doszli do władzy. Wcześniejsze oczywiście też , pozwala nam na to pięknie , ciepło i z sercem opisana historia rodziny a w szczególności rodziców przyszłego Pawła VI. Niesamowita , rodzina mogłabym o nich czytać bez końca, po prostu fantastyczni. Oddani Bogu i ludziom oraz oczywiście sobie nawzajem . Wychowujący dzieci  w wierze katolickiej , nie tylko deklarowanej ale i z całą odpowiedzialnością praktykowanej. Sami zresztą zobaczcie jak autorka przedstawiła matkę papieża :

    " Matka przyszłego papieża miała naturę bardzo kontemplacyjną, jej uwaga skierowana była do wewnątrz. Od niej Jan nauczył się modlitwy , która polegała na dialogu z Bogiem. Synowie wspominali, że surowo potępiała wszelką małostkowość. Jednocześnie odnajdowała ślady Bożego działania w codziennych sprawach. Prowadziła kronikę rodzinną. >>Wszystkie jej czynności miały jakieś odniesienie transcendentne<<- mówili o niej synowie. Co niedziela wyjaśniała dzieciom jakiś fragment Ewangelii, synowie zapamiętali jej opowieści  jako proste, odnoszące się do życia i wydobywające istotę fragmentu.. Judyta podobnie jak mąż należała do trzeciego zakonu franciszkańskiego i codziennie odmawiała różaniec. Angażowała do tego całą rodzinę. Nikt nie mógł położyć się spać nie odmówiwszy modlitwy. ... "
                "Paweł VI" Marta Wielek str. 40

 
   Od ojca zaś Jan uczył się tego że nie wystarczy się deklarować należy również działać , co zresztą później przez całe życie będzie robił. Wiara to nie tylko słowa , to przede wszystkim potwierdzające ją działania na rzecz kościoła oraz ludzi spoza niego. Będąc przykładnym katolikiem zaangażował  się w działania socjalne na rzecz robotników, gdy tylko czasy na to pozwoliły został politykiem , parlamentarzystą , zrezygnował z tej działalności gdy faszyści doszli do władzy.
    Z tak pięknej , wierzącej , kochającej się rodziny pochodził ten fantastyczny człowiek. Jeśli ujmuje Was osobowość i działania papieża Franciszka , to że upomina się o ubogich , że pomaga im, interesuje się wszystkim , nachyla się nad najsłabszymi to wierzcie mi że ujmie was również swoim działaniem postać Pawła VI. Z ciekawością czytałam zarówno o dzieciństwie jak i dorastaniu przyszłego papieża, studia odbywał dość nietypowo ze względu na stan zdrowia. Po wielu latach nauki zaproponowano mu ... jeszcze więcej nauki. W Rzymie gdzie go ściągnięto poświęcił się studiom filozofii i prawa na Uniwersytecie Gregoriańskim oraz literatury, języków: łaciny, greki, francuskiego, niemieckiego i angielskiego. Sporo prawda ?
     Swego czasu kiedy to Benito Mussolini dyrygował krajem naszego bohatera wysłano do pracy dyplomatycznej w  Polsce, w której jako człowiek chorowity bardzo obawiał się zimy. Udało się i przeniesiono go , ale Polskę pamiętał i cały czas była mu bliska. Podobnie jak ludzie potrzebujący pomocy , nigdy o nich nie zapomniał i zawsze znalazł czas by im pomóc. Szczególną moją sympatię a i uśmiech oraz pełne zrozumienie wywołał poniższy fragment, który również pozwolę sobie zacytować :

  "O 9 udawał się na drugie piętro Pałacu Apostolskiego do swojej prywatnej biblioteki. Była ona wypełniona w dużej części jego własnymi zbiorami.  Pracownicy Pałacu żartowali sobie, że gdy wprowadzał się do Watykanu, zabrał ze sobą jedną walizkę z ubraniami i dziewięćdziesiąt walizek z książkami." 
                  "Paweł VI" Marta Wielek  str. 115

 
     Postać Pawła VI mnie zafascynowała , zdecydowanie będę  zagłębiać się dalej w jego życiorys. Ta jednak muszę przyznać jest naprawdę udana, sprawnie napisana, po jej przeczytaniu nie tylko nie da się nie lubić bohatera, powoduje ona iż czytelnik, przynajmniej ja tak mam chce więcej i więcej. Poznajemy w niej zarówno spory kawałek historii kościoła jak i , takie jest moje odczucie ,duchowego brata obecnego papieża. Kiedy nie miał pieniędzy na datki , dał to co miał czyli pierścień , sprzedał ( co wszystkich zdumiało ) papieska tiarę dochód przeznaczając na potrzebujących.
    Zastanawiam się dlaczego o tych ciemniejszych postaciach z historii kościoła jest głośno a o tak fantastycznym człowieku dowiaduję się dopiero dzięki beatyfikacji. Wspaniały człowiek , zasługuje na podziw, na to by przede wszystkim poznać go , poznając tę postać nic nie stracimy a zyskać możemy wzór na całe życie.
     Jestem zachwycona!

     Książkę otrzymałam od Wydawnictwa M :

       

sobota, 10 stycznia 2015

Anatol France "W cieniu wiązów"

Autor : Anatol France
Tytuł : "W cieniu wiązów"
Źródło książki : wolnelektury. pl
Według wydania : Anatol France "Historia współczesna" Czytelnik Warszawa 1956
Przekład : Jan Sten

      Anatol France właściwie Jacques Anatole Thibauld ur. 16 IV 1844 roku w Paryżu , zmarł 12 X 1924 roku w Saint - Cyr - sur - Loire . Poeta, powieściopisarz, krytyk, zapalony bibliofil i historyk. Laureat literackiej Nagrody Nobla z 1021 roku jak czytamy w uzasadnieniu "za błyskotliwe osiągnięcia literackie" . Joseph Conrad nazywał go "księciem prozy" *.
    Dekretem Świętego Oficjum z 31 maja 1921 roku wszystkie jego dzieła trafiły na indeks ksiąg zakazanych. Uzasadniono to : antyklerykalizmem, krytyką porządku społecznego, wolterianizmem i sceptycyzmem obecnym w owych dziełach.**
    Właściwie po przeczytaniu "powieści "W cieniu wiązów" będącej pierwszym tomem "Historii współczesnej" specjalnie się nie dziwię. Jedyne co mogłoby zaskakiwać to data , gdyby nie to że również dużo później różne utwory były zakazywane z najróżniejszych powodów od politycznych, przez religijne ku obyczajowym wreszcie. 
    Cokolwiek by nie powiedzieć na temat tej powieści , trzeba przyznać że znajdują się w niej właściwie wszystkie elementy "negatywne" , które zostały wymienione w czynnikach powodujących obecność nazwiska autora na w/w liście oficjum.  Powieść ta jest jedną wielką krytyką zarówno polityki jak i kleru.
     Wakat na stanowisku biskupa w Tourcoing, po śmierci biskupa Duclou jest łakomym kąskiem . Zarówno rektor seminarium ksiądz Lantaigne , jak i ksiądz Guitrel będący wykładowcą retoryki w owym seminarium są zdaniem różnych osób idealnymi kandydatami. Sami zresztą nie są niechętni, choć oczywiście pozory muszą być zachowane. Walka toczy się wśród znajomych i krewnych królika o czym dowiadujemy się wręcz bezpośrednio z ust tychże. Każdy z kandydatów ma swoich promotorów mających możliwości i wpływy o czym są solennie zapewniani. W cieniu tytułowych wiązów odbywa się wiele istotnych , najważniejszych wręcz dla powieści rozmów, dzięki którym poznajemy nie tylko hipokryzję kryjącą się za gładkimi słówkami ale też  z góry zaplanowane uzasadnienia pewnych zadziwiających wręcz poglądów  , które wprost rażą czytelnika ale w końcu o to chodziło.
    Już prawie na początku mamy dość istotną gdyż wiele mówiącą nam o księdzu Lantaigne scenę , kiedy to wyznacza jako ministranta do usługiwanie przy mszy niejakiego Firmina. Ten uznaje to za wyróżnienie, niestety po mszy dowiaduje się iż wydalony zostaje z seminarium. Sposób w jaki zostało to zrobione sporo mówi o tym konkretnym bohaterze. Nie wieszajmy jednak wszystkich psów na jednym z nich przydadzą się później. Bowiem i drugi z nich ksiądz Joachim Guitrel również ma swoje za uszami.
   Dogadywanie się za plecami, obgadywanie, roznoszenie plotek, donosy to nie jedyne sposoby na zwycięstwo. Należy też wiedzieć z kim trzymać. Skutek tej wojny podjazdowej z wykorzystaniem wszelkich chyba możliwości jest naprawdę zaskakujący.
    Dostało się i społeczeństwu, rządowi ...pysznie brzmi historyjka o Napoleonie , który wbrew pozorom nawet wpływu na obstawienie prostego stanowiska nie ma :-) Lekka przesada ale za to idealnie pokazuje jak działają znajomości i różne takie tam wpływy. Dostaje się też państwu jako takiemu że jak zwykle z biednych zdziera i jest dobrze a krytyka odzywa się dopiero gdy ręka jego poprzez podatki przykładowo sięga do kieszeni bogatych.
    Czyta się bardzo dobrze , może niekoniecznie błyskawicznie , szczególnie rozprawy pod wiązami są dość rozwlekłe ale warto nad nimi się skupić gdyż ....a zresztą zobaczycie.
    Polecam serdecznie i sama już planuję czytać kolejne tomy "Historii współczesnej" i nie tylko.


       * Podaję za Wikipedią
             * *Podaję za stroną racjonalista.pl

Henryk Sienkiewicz "Na marne"

Autor : Henryk Sienkiewicz
 Tytuł : "Na marne"
Źródło książki : wolnelektury.pl
 
     Kompletnie nie znana mi nawet z tytułu powieść Henryka Sienkiewicza, kiedy znalazłam ją na wolnych lekturach sprawa była przesądzona. Czytam! Kiedy zaczęłam czytać wprost nie mogłam się oderwać. Sienkiewicz jest mistrzem również w obyczajowej wersji. Dla mnie - rewelacja. Polecam serdecznie książkę można przeczytać tutaj   i nie zwracajcie proszę uwagi na to że ponoć język wymaga uwspółcześnienia. Między  innymi na tym polega urok tej cudnej powieści. Ręce precz od tej książki, błagam niech z nią nikt nic nie robi!!! Ona jest świetna , jest doskonała taka jak jest. Jeśli nie wierzycie mnie uwierzcie  wspaniałemu pisarzowi tamtego okresu , opiniował ją pozytywnie sam Józef Ignacy Kraszewski:

    "Powieść >>Na marne<< jest wyborna. Czytałem ją z wielkim zajęciem i jednym szczerym słowem mogę powiedzieć to tylko że rzadko która pierwsza praca  jest tak dojrzałą. Winien to autor i talentowi i tej wielkiej trafności, z jaka obrał sobie przedmiot z własnego lub widzianego i znanego życia ,a mógł malować z natury..." *
              
    Wydawana była w odcinkach w czasopiśmie "Wieniec"  jak to w tamtych czasach było w zwyczaju, choć początkowo autor miał obiekcje co do tej formy druku. Drukowano ją od 7 maja do 26 lipca 1872 roku , z ilustracjami Pillatiego. Chęć druku wykazała ponoć i inne pisma "Bluszcz" oraz "Gazeta Warszawska" jak stwierdza w korespondencji sam Sienkiewicz.Pierwsze wydanie książkowe o którym wiem jest z roku 1901. Pamiętacie może jakie wrażenie robiła trylogia na czytelnikach i że to oni wpływali m.in. na akcję , zarówno im jak i żonie Sienkiewicza zawdzięcz życie Zagłoba. Zaczęłam wyobrażać sobie jakie reakcje mogła wzbudzić powieść "Na marne" , czy równie gorące i porywcze ? Czy odsądzali głównego bohatera Józefa Szwarca od czci i wiary ? Czy może podziwiali jego wierne oddanie przyjacielowi ? Jak reagowali na dziś nawet nieco kontrowersyjne słowa iż jedna z bohaterek Helena, przechodzi mocą testamentu z jednych rąk do drugich ? Muszę jednak wziąć poprawkę na fakt iż "Na marne" jest pierwszą powieścią nieznanego jeszcze autora , więc może reakcje były mniej żywiołowe. Choć i tak ciekawam myśli ówczesnych czytelników.
     Jest to opowieść o życiu studentów , teoretycznie elity, o tym jak sobie radzą , w jaki sposób zdobywają środki na utrzymanie , jak to utrzymanie się właściwie wygląda. Ich życie codzienne, radości i troski , częściej jednak te drugie. Przy okazji poznajemy i historię głównego bohatera , który przybywa do Kijowa po śmierci ojca by uczyć się , studiować a następnie "podbić świat". Jego znajomych , studentów i nie tylko , ludzi z którymi złączył go los. Jest on też wykonawcą tego dziwnego , wspomnianego wcześniej testamentu ( nie brać tego dosłownie proszę)., kobieta ta wdowa już , jest pod opieką Gustawa  , który obiecał jej mężowi iż jej nie zostawi. Fatum jednak działa , Gustaw zakochany w niej bez pamięci choruje i umiera pozostawiając troskę o ukochaną swemu kolejnemu przyjacielowi. Warunki w których mieszkali studenci w tamtych czasach , biedni studenci podkreślmy, często przyczyniały się do chorób różnorakich a te z kolei beż środków do leczenia prowadziły często do śmierci. Stąd  albo i nie stąd .... fatum. Zresztą imię Helena , plus zainteresowanie autora starożytnością pozwala mi na , subiektywne zaznaczam , odczucie że zabieg był celowy. Piękna Helena prowadząca do zguby.
    Swoją drogą ciekawe ile jeszcze bohaterek Sienkiewicza otrzymało to imię. Poza znanymi mi dwiema. Marię znam jedną , Połaniecką. Może też było więcej, no i czy Stachu to alter ego pisarza ? Tego już się zapewne nie dowiem.
    Wrócę jednak do przeczytanej dziś powieści, według mnie bardzo wiarygodnie okazane są zarówno warunki życia , jak i wybory których dokonują bohaterowie. Nie należy dziwić się , sporo autor z własnego życia opisuje ot choćby wagę wyboru kierunku studiów. Sam najpierw dostał się na wydział prawny by zmienić go na lekarski , skończywszy na filologicznym. Bohater książki został lekarzem, dość rzeczowo uzasadniając wybór.  Teoretycznie można by zarzucić że kobiety coś małowolne są , poddają się raczej innym. Jednak tylko teoretycznie bowiem nawet jeśli bohaterka podejmuje samodzielne decyzje jak w przypadku młodej hrabiny , nie wychodzi jej to na dobre ale tylko  na chwilę zakończenia powieści. Nie wiemy jak potoczyło się jej życie , jak potoczyło się życie jej ukochanego Józefa Szwarca i czy czasem nie podjęła najlepszej życiowej decyzji. Właściwie jak na owe czasy kobieta ta okazała się dość odważna i w miarę jak na możliwości niezależna.
    Nie wiem czy zauważyliście że Sienkiewicz mimo iż mężczyzna , niezwykle szczerze opisuje swoich męskich bohaterów , nie wybiela ich w żadnym właściwie przypadku ( tu mam na myśli tylko obyczajowe powieści ,przy historycznych można dyskutować) , pokazuje ich wewnętrzne  przemyślenia  i zachowania które jak wiemy zdarzają się ale rzadko kto się do nich przyznaje. Cokolwiek można zarzucić Połanieckiemu czy Szwarcowi , a można sporo, trzeba przyznać iż są to ludzie z krwi i kości a nie jacyś wyidealizowani bohaterowie na białym koniu. Porusza tu Sienkiewicz i kwestię klas , wśród studentów spotkać idzie przedstawicieli właściwie każdej grupy społecznej a jak życie bohaterów pokazuje tylko pozornie ich pochodzenie jest bez znaczenia. Widać w sposobie zarysowania postaci iż odchodzi do przeszłości wizerunek klas wyższych jako tych lepiej sobie radzących i tych niższych jako z góry skazanych na klęskę. Główny bohater syn kowala , przeciwstawiony został hrabiemu Pełskiemu i jak widzimy świetnie sobie radzi pomagając również innym w tym zubożałej hrabiance. Jej rodzinie , której się nie powiodło przeciwstawiona z kolei zostaje rodzina Kleofasa Wizberga urzędnika na komorze mimo śmierci samego Kleofasa żyjąca w jako takim dostatku.
      Żałuję iż powieść ta jest tak mało znana, warta jest lektury. Realizm z jakim opisywane są wydarzenia chwalił już jak pisałam sam Józef Ignacy Kraszewski. Moim skromnym zdaniem to faktycznie wielki atut tej historii, widać iż autor wie co opisuje. Nie są to tylko jego wyobrażenia ale i stan faktyczny. Choć oczywiście powieść jako taka jest fikcją , nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się iż nasz przyszły jeszcze wtedy noblista  opisał rzecz autentyczną. 
     Książka trafia na listę moich ulubionych z pewnością jeszcze doń wrócę. Kochajcie Sienkiewicza, czytajcie Sienkiewicza, polecajcie Sienkiewicza i tyko w żadnym wypadku niczego nie uwspółcześniajcie !!!  
    Polecam z całego serca :-)

     * źródłem cytatu jest strona internetowa Henryk Sienkiewicz piewca języka polskiego. Jej lektura sama w sobie jest bardzo wciągająca. Strona tworzona rzekłabym sercem. wiele o Henryku Sienkiewiczu można się z niej dowiedzieć.

piątek, 9 stycznia 2015

Chris Bradford "Młody samuraj. Krąg wody" czyli ponownie okupuję regał mojego syna

Autor : Chris Bradford
 Tytuł : "Młody samuraj. Krąg wody"
Przekład : Hanna Pasierska
 Wydawnictwo : Nasza Księgarnia
Gatunek : przygodowe
 Źródło : z półki mojego syna

    Z okładki :
 " Jack Fletcher budzi się w stajni obskurnej gospody. Ma na sobie brudne i podarte kimono. Czuje ból - najwyraźniej stoczył jakąś walkę. Z przerażeniem zdaje sobie sprawę, że stracił wszystko. Czarną perłę od Akiko, samurajskie miecze oraz .... rutter swojego ojca. Co gorsza , utracił również pamięć. Jak ma więc odkryć prawdę o tym , co się wydarzyło?
    Czy poznany przypadkiem ronin okaże się godnym zaufania sprzymierzeńcem? Jack będzie musiał szybko podjąć decyzję, bo starzy wrogowie już podążają jego śladem..." 
 

    
     Jak zawsze wspaniała przygoda opowiadająca o odwadze , sile przyjaźni i o tym jak zaskoczyć może człowieka drugi człowiek. Nieco może mniej porywająca niż część poprzednia , jednak mimo wszystko czyta się jednym tchem. Poznajemy nowe osoby złodziejkę Hanę i ronina samuraja bez pana każącego zwać się Roninem. Przy okazji podziwiamy nie tylko siłę współpracy , moc wzajemnego zaufania oraz moc jego braku ale też nową odmianę walki.
     Szczere serce Jacka nie raz zostanie wystawione na próbę a czy wyjdzie zeń zwycięsko , tego Wam nie zamierzam zdradzać. Zdradzę za to że świetnie bawiłam się przy zagadkach oszalałego mnicha ,na końcu książki jest ich więcej z chęcią je czytałam i z zapałem rozwiązywałam , nie zawsze właściwie jak się okazało. Niemniej przednia to była zabawa.
    Zagłębiłam się właściwie od razu w kolejnej części przygód Jacka Fletchera , byłam pewna że w ostatniej, co przyjęłam z małym bo małym ale jednak smuteczkiem. Dzisiaj okazało się że są już dwie kolejne części. To się nazywa mieć szczęście.
   Syn już marudzi o kupno rzecz jasna , może na Wielkanoc zajączek podaruje. Zastanowię się.
   

czwartek, 8 stycznia 2015

Pierwsza dziesiątka książek z półki.

   Pierwsza dziesiątka książek oczekujących na czytanie na moich własnych półkach :

   1.Chris Bradford "Młody samuraj. Krąg ognia" - przeczytana
   2.Anna Nasiłowska "Konik, szabelka" - przeczytana 10.04.2015
   3.Andrzej Mularczyk "Każdy żyje jak umie"
   4.Megam LeBoutillier "Wystarczy powiedzieć nie"
   5.John Virapen "Skutek uboczny śmierć"  (23 01 2015)
   6.Richard Wirick "100 pocztówek z Syberii" (22 02 2015 )
   7.Arturo Marcello Pascual  "Jorge Luis Borges - biografia"
     8.Alex Kava "Kolekcjoner" - przeczytana 27.03.2015
   9.Jane Godall "Przez dziurkę od klucza"
 10.Sarah Addison Allen "Królowa słodyczy" 

    To tak na początek powybierałam z różnych półek, kolejność w której książki są zapisane w żadnym wypadku nie obowiązuje będę sobie czytać zależnie od nastroju i ochoty. Niektóre z nich czekają kilka miesięcy niektóre kilka lat a jedna nawet ponad dziesięć lat.
     Po przeczytaniu tej dziesiątki wybiorę kolejną itd. sama jestem ciekawa ile nadrobię w tym roku opóźnień w czytaniu.

środa, 7 stycznia 2015

Sama nie wiem czego chcę

 
   Mogłabym wymieniać bez końca. O choćby mieszkanie z jednej strony minimalizm i tak naprawdę wiem że to jedyna metoda na porządek ale przecież wielotysięczne biblioteczki w domach i książki ustawione w stosach oraz wciśnięte w każdy kąt wyglądają tak cudnie i przytulnie i zachęcają do siedzenia w nich . Zaczerpnięte z  życia postaci literackich pociąga mnie perfekcyjnie czyste mieszkanie Scarpetty a jednocześnie nie mniej intrygujące wydaje się mieszkanie i styl życia Chmielewskiej ( jako bohaterki) .  Oczywiście zdaję sobie sprawę że każdy jest indywidualnością i rozwiązania oraz sposób na życie jednej osoby nie sprawdzi się w przypadku innej. Najważniejsza jest oryginalność i życie w swoim własnym stylu tak żeby było nam wygodnie dobrze i by innym dać żyć jak chcą. Jednak w poszukiwaniu siebie  w jakimś tam stopniu mniejszym lub większym wzorujemy się na innych,  to nie tylko naśladownictwo to również negacja i postępowanie dokładnie odwrotne od tego , które obserwujemy tak czy inaczej otoczenie ma na nas wpływ. Byle nie za wielki , w końcu nikt z nas nie przeżyje życia za innych , każdy za siebie i każdy za siebie jest odpowiedzialny.
  
  Niemniej pomysłów na godzinę miewam tysiące , gorzej z realizacją. Postanowiłam przeprowadzić eksperyment i nie kupować nowych książek w tym roku ani nie odwiedzać biblioteki. Chcę przeczytać choć część książek oczekujących na lekturę na moich własnych półkach. I oczywiście jak tylko o tym napisałam trafiłam na wpis
Zacofanego w lekturze i niestety albo i stety zachorowałam , zalała mnie zazdrość ( kogo nie zalała? ) a moja dusza zaczęła znowu marudzić na temat porzucenia głupich minimalistycznych pomysłów. Nigdy nie ukrywałam że najchętniej zamieszkałabym w bibliotece , wizja borgesowskiego raju zawsze była mi bliska no i teraz jeszcze to. Niestety jeśli chodzi o zamieszkanie u Zacofanego choćby tylko na wycieraczce jest spora konkurencja i widoki na wygranie marne ;-)  

   Niemniej czując ogromny dyskomfort , uciszam podszepty duszy rogatej i utrzymuję chęć przeprowadzenia wspomnianego eksperymentu. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę z tego że za każdym razem kiedy spojrzę na cudzą obficie zaopatrzoną bibliotekę najdzie mnie chęć do zmiany zdania. Zatem sami widzicie , jedyne co o sobie wiem to to : "że nie wiem czego chcę" .

wtorek, 6 stycznia 2015

Anton Pawłowicz Czechow

  Myślę że wszyscy znacie stronę wolne lektury. Dawniej już tam zaglądałam, nawet i słuchałam bodaj jakiegoś utworu Elizy Orzeszkowej i coś z Balzaka, jednak słuchanie średnio przypadło mi do gustu. Dzisiaj zajrzałam tam ponownie w poszukiwaniu książki Emila Zoli "W matni" , niestety nie ma ale za to dopadłam opowiadania Czechowa , w wersji czytanej jednak wolę i  być może to zaważyło że tym razem wciągnęłam się w lekturę przechodząc od jednego do drugiego opowiadania. Myślę że będę tam częstym gościem :-) Wprawdzie przy tak krótkiej formie odpuściłam sobie w ogóle zapisywanie utworów, przy powieściach zapewne się zastanowię.* Choć właściwie nie powinnam z powodu eksperymentu o którym kilka dni temu pisałam. Jak by tu obejść tą sprawę może po prostu pozwolenie dotyczyć będzie tylko opowiadań i nowel oraz dramatów? A może tylko literatury rosyjskiej i francuskiej. Sama nie wiem.
 
        Antoni Czechow   "Aptekarzowa" 
                               "W biurze pocztowym"  
                                   "Śmierć urzędnika" 
                                             "Damy" 

     Mówi się iż Czechow jest mistrzem  krótkiej formy. Trudno się z tym nie zgodzić. Utwory faktycznie tyle krótkie co i treściwe, pełne trafnych obserwacji z życia ludzi , tak się złożyło że głównie zawodowego. Zresztą ukazywanie pracy , jej przebiegu oraz dotyczących jej wykonywania szeregu dylematów będących przecież dla konkretnych bohaterów nie tylko dylematem ale i dramatem jest jednym z głównych atutów prozy Czechowa. Tak jest w przypadku nauczyciela Wreminskiego , który po czternastu latach zostaje mimo obietnic bez pracy. Obiecane stanowisko dostaje po znajomości Połzuchin. Co jeszcze istotne to aktualność tych utworów , do dziś bowiem wielu takich Piotrowiczów pod wpływem nacisków znajomych ulega, a iluż Wremińskich pozostaje na lodzie z podobnych powodów ? To bohaterowie utworu "Damy" sam tytuł wydaje się zachęcać do lekkiej lektury , jednak w zestawieniu z treścią wydaje się co najmniej ironiczny.
    "Aptekarzowa" to z kolei obraz rodziny z miasta B. , jak tytuł wskazuje rodziny aptekarza. I nie praca jest najważniejsza w tym opowiadaniu a relacje między ludźmi. I tu niewiele się zmieniło. Choć zastanawiam się czy autor nie opisał po prostu gorszego dnia, być może . A może jednak każdy ich dzień i noc podobne były do siebie jak dwie krople wody i stąd rozżalenie.
    Najwięcej ale też najbardziej gorzkiego humoru jest w opowiadaniu pt. : "W biurze pocztowym" . Jest to też faktycznie idealny przykład utworu mistrzowskiego, niewiele tekstu ale ile w nim treści. Nie będę już nawet powoływać się na aktualność, wystarczy iż napiszę że na stypie Słodkopiewcew ( lat 60)  zostawszy wdowcem  cieszy się iż żona Alena ( lat 20) była mu wierna. Skąd o tym wie ? Nie zdradzę bowiem to jest najlepsze.
   Jedno z najbardziej znanych opowiadań "Śmierć urzędnika" sprawia mi największy problem, bowiem jego przesłanie w dzisiejszych czasach jest nie tylko nadal aktualne i całkiem zrozumiałe. Ono przez ten charakteryzujący nas pośpiech oraz perfekcjonizm w jednym nabrało jeszcze znaczenia.
     Zachęcam Was do lektury gorąco , nie ukrywam że autor mnie oczarował, choć zwykle wolę powieści ale w tym przypadku te króciutkie opowiadania zdecydowanie wystarczają. Ich skoncentrowana forma , to ile treści zamkniętej jest w tak krótkim tekście jest dla mnie kwintesencją doskonałości. W końcu klasyk literatury rosyjskiej nie ma się czemu dziwić. Za to podziwiać jak najbardziej.

     
           * właściwie to szkoda mi pamięci na karcie skoro w każdej chwili można wrócić do tekstu w wybranym miejscu , nie przenośmy przyzwyczajeń z gromadzenia papierowych stosów , porządek przede wszystkim skoro w każdej chwili i tak tekst jest pod ręką ;-)

niedziela, 4 stycznia 2015

Brad Warner "Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą"

Autor : Brad Warner
 Tytuł : "Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą"
Przekład : Andrzej Wojtasik
 Wydawnictwo : Charaktery wydawnictwo
Miejsce i rok wydania : Kielce 2014
 Źródło książki : wydawnictwo

                           


    Warto nastawić się na lekturę pełną sprzeczności, na dodatek sprzeczności logicznie uzasadnionych , zgadzamy się z autorem by po chwili przeczytać coś odwrotnego i .... już niekoniecznie się zgodzić, choć bywa i tak. Spójrzmy jednak prawdzie prosto w oczy. Jak wyobrażamy sobie buddyjskiego mnicha ? O czym myślimy kiedy myślimy , medytacja , zen, buddyzm ? Myślę że pojawił Wam się już przed oczami w miarę określony obraz autora , jest on bowiem mnichem zen. Pamiętacie taki serial , nieco zbyt idealistyczny ale jednak dobrze oddający potoczne wyobrażenie oświeconego i będącego ponad codzienność mnicha. Mam tu na myśli  serial "Legendy Kung Fu" ze świetną rolą Davida Carragine'a. To już wiecie jak wyobrażałam sobie autora książki "Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą" Brada Warnera.
     Niespodzianka i to z tych które lubię , Brad Warner przeczy wszystkim tym wyobrażeniom a jednocześnie tak nie jest. Sprzeczność  ? To tak jak z samym tytułem i całą książką w ogóle. I jest to nie tylko moje zdanie bowiem Bogdan Białek redaktor naczelny wydawnictwa "Charaktery" pisze o tym tak :

   "Nieomal każde zdanie autor kwestionuje w następnym zdaniu, a to z kolei zostaje zakwestionowane w dalszym. Robi więc trochę zamieszania w głowie
                           "Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą"  str. 9  (od wydawcy )

    
   Przede wszystkim podoba mi się podejście autora, który nie tylko deklaruje że nie chce nikogo przekonywać do zen ani do buddyzmu ale i konsekwentnie się do deklaracji stosuje co nie zawsze innym wychodzi. Po drugie choć nie zgadzam się z Jego wizją Boga , podoba mi się iż w pewnym przynajmniej stopniu obala mit  tym iż buddyzm to religia* ( sic!) i to religia bez Boga. Brad Warner przekonuje nas iż Bóg istnieje , choć nie istnieje w takiej formie jaką sobie wyobrażamy. Wprawdzie mija się nieco z naszym chrześcijańskim pojęciem Boga i tu zdecydowanie się nie zgadzam ( tak wiem autorowi to nie robi różnicy , dla mnie jednak jest ważne) a jednocześnie ciągle wokół istnienia Najwyższego snuje rozważania.
   Zaskakujące są również podobieństwa pomiędzy buddyzmem a chrześcijaństwem. Nawet zalecenia dla buddystów istnieją w liczbie dziesięciu. Można spierać się z poglądem iż są one elastyczne , zakładamy bowiem że dziesięć przykazań nie jest i zakładamy błędnie. I nie chodzi tu o łamanie przykazań czy zaleceń ale to że w pewnych sytuacjach faktycznie podejście nasze powinno być elastyczne. Autor podaje kilka przykładów i trudno się z nim nie zgodzić , nawet i przykazania dekalogu nie są sztywnymi nakazami do bezmyślnego stosowania.
    Książka interesująca , pozwala spojrzeć na pewne sprawy z innego punktu widzenia , niczego nam nie narzuca co nie oznacza że niczego nie wymaga. Wymaga skupienia, myślenia czasem wręcz poszukania wiedzy w innych źródłach ale w końcu o to chodzi by książki nas rozwijały, skłaniały do poszukiwań i do rozwoju. I to się autorowi udało. Jak wspomniałam sporym plusem jest to że autor niczego nam nie narzuca , jak twierdzi wcale nie chce by ktokolwiek po przeczytaniu tej książki nagle albo w ogóle stał się buddystą co nie dla wszystkich jest tak oczywiste. Co dla mnie jest nowością twierdzi iż można spokojnie praktykować zen będąc katolikiem czy muzułmaninem. Z tym akurat nie do końca się zgadzam ale nikt tego w końcu ode mnie nie wymaga.

       Książka otrzymana od wydawnictwa Charaktery
 
                    


       

   
   
    *   Spory nad tym czy buddyzm jest religią czy systemem filozoficznym trwają i są wciąż aktualne. Spotkałam się z różnymi definicjami , różnie uzasadnionymi i tak naprawdę żadna na sto procent mnie nie przekonuje.

sobota, 3 stycznia 2015

Eksperyment

  Ekstremalny eksperyment rzekłabym , przynajmniej jeśli chodzi o mola książkowego. Bowiem istnieją dwie podstawowe zasady :
 
   1 nie odwiedzamy raju książkowego jakim jest biblioteka
   2 nie odwiedzamy księgarni , również tych internetowych słowem szlaban na kupno nowych książek

   Oznacza to iż czytam w tym roku tylko te książki , które zalegają na moich półkach czekając na swój czas. Otóż właśnie nadszedł, rok 2015 poświęcam książkom oczekującym. Sama jestem ciekawa czy wytrzymam, wyobraźcie sobie to przez cały rok nie tylko nie kupić książki ale i nie wypożyczyć. Z drugiej strony nie czuję obawy że zabraknie mi lektury bowiem półki moje uginają się pod książkami , które dotychczas słyszały tylko "ta może poczekać" . Teraz już nie , teraz nadszedł czas własnych książek zapomnianych. Naprawdę jestem ciekawa ile czasu wytrzymam. Pocieszenie daje mi to że jest jeden wyjątek co do nowych pozycji, czyli tzw. książki recenzyjne. I oczywiście ewentualne prezenty. Zawsze to nadzieja że zbyt szybko się nie poddam w tym eksperymencie.
     Jest 3 stycznia i już dwukrotnie w tym czasie sama siebie odciągałam od koszy z książkami bo sami wiecie tylko kilka złotych a chętnie przeczytam, dużo książek w domu czeka , ale to nie problem obiecuję że tą przeczytam od razu. No dobra wiem że nie przeczytam tylko trafi na półkę bo skoro moja własna to może poczekać. Tak mniej więcej sobie myślałam nad koszem z papierowymi skarbami . I wygrałam sama ze sobą - nie kupiłam bowiem ani jednej ! A nie było to łatwe :-)

    Wyjątek : doczytam książki z biblioteki , które wypożyczyłam przed świętami. I zacznie się szlaban.

piątek, 2 stycznia 2015

Filomena

    "Filomena. Najpiękniejszy rysunek" Quitterie Simon i Laurent Richard to nasze najnowsze przedświąteczne odkrycie. Wygrzebałam książeczkę z kosza z tanią książką w przydomowym spożywczaku. Jako że uzależnienie od czytania obejmuje kolejne pokolenia zawsze szukam czegoś ciekawego dla dzieci. Przede wszystkim spodobała mi się okładka , czerwona przyciągająca wzrok z dziewczynką prezentującą obrazek królikowi. Z ich oblicz bije pełnia szczęścia. Szybkie przejrzenie w sklepie powiedziało mi iż treść jest przynajmniej w równym stopniu interesująca.
   Jak wiecie mam pewien problem , od czasu Filomeny mogę pisać miałam, bowiem córka zakochana jest po uszy z Zuzi bohaterce serii książek . I o ile czytamy inne ,  przypadają jej nawet do gustu jak choćby "Reksio" czy "Przygody kota Filemona" to nic do tej pory nie zmieniło twardej pozycji Zuzi na podium. Na pierwszym miejscu oczywiście. Też lubię Zuzię , nie przeczę przyciągają nas proste zrozumiałe historie oraz przeurocze ilustracje. Ale ileż razy można czytać pod rząd to samo ? Tak macie rację , pod warunkiem że odpowiedzieliście "bez końca" !
    W każdym razie zatęskniłam za zmianą. I oto całkiem przypadkiem znalazłam bohaterkę , która wprawdzie nie zmiotła poprzedniczki z pierwszego miejsca ale dostąpiła zaszczytu zajęcia miejsca drugiego.
   Filomena ma dwóch młodszych braci i jak to dzieci lubią rysować , jeszcze bardziej lubią obdarowywać mamę swoimi dziełami. Mama jak to mama , chciałaby zachować wszystkie rysunki ale jak sama mówi potrzebowałaby pałacu. Kto ma dzieci , nawet jedno, doskonale zna to zagadnienie. Wiadomo że rysunek musi no musi ( !!!) znaleźć się w widocznym miejscu na ścianie czy też choćby na lodówce. Jak wiecie ilość produkowanych przez potomstwo arcydzieł potrafi osiągnąć niewyobrażalne rozmiary. I nie wiem jak Wy ale ja mimo iż mam oklejoną ścianę na korytarzu , część ściany w kuchni i szafki kuchenne wytworami moich artystów to i tak czasem brakuje miejsca. I ten sam problem dopada Filomenę i jej mamę. Pewnego dnia rano Filomena znajduje swój zniszczony rysunek w śmieciach. Najładniejszy rysunek. Rozumiecie wagę "przestępstwa" ? Filomena prowadzi dochodzenie kto , kiedy , jak i dlaczego jakie będą jego skutki i jak z sytuacją poradzą sobie i dzieci i ich mama ? Zapraszam do lektury . Nas zafascynowała , polubiłyśmy Filomenę co zaowocowało kupnem kolejnego tomu i poszukiwanie jeszcze innych części. Niestety na razie bez efektów.