poniedziałek, 19 stycznia 2015

"Igrzyska śmierci" - film

Tytuł : "Igrzyska śmierci"
Tytuł oryginału : "The Hunger Game"
Reżyser : Gary Ross
Scenariusz : Gary Ross , Billy Ray, Suzanne Collins
Aktorzy : Jennifer Lawrence   -  Katniss Everdeen
                 Josh Hutcherson      -  Peeta Mellark
                 Liam Hemsworth     -  Gale Hawthorne
                 Woody Harrelson    -  Haymitch Abernathy
                 Elizabeth Banks      -  Effie Trinket ( rewelacyjna po prostu)
                Lenny Kravitz          -  Cinna ( przyznaję że go nie poznałam , ale jest świetny)

Na podstawie : powieść Suzanne Collins "Igrzyska śmierci"


      Z okładki :

   "Co roku na ruinach kontynentu, który niegdyś nazywany był Ameryką Północną, rozgrywa się bratobójcza walka. Naród Panem wysyła chłopca i dziewczynę z każdego z dwunastu dystryktów, by wzięli udział w organizowanych przez bezwzględne władze igrzyskach. Bohaterem transmitowanego przez telewizję turnieju zostaje ostatnia osoba, która utrzyma się przy życiu. W przeciwieństwie do znakomicie wyszkolonych zawodników, Katniss zdana jest wyłącznie na własny instynkt, spryt, odwagę oraz pomoc byłego mistrza. Jeśli kiedykolwiek ma zobaczyć jeszcze rodzinny dystrykt 12 musi dokonać rzeczy niemożliwych..."

    Jest to ekranizacja pierwszego tomu sławnej trylogii Suzanne Collins, zarówno książka jak i film wydane są pod tym samym tytułem. Teraz może nieco ostygło wrzenie wywołane przez samą powieść , choć z pewnością nie do końca a dodatkowo premiera pierwszej części "Kosogłosu" spowoduje powrót zainteresowania.
    Taką mam nadzieję , bowiem jest to jeden z nielicznych wypadków , a może nawet jedyny kiedy żałuję iż moim zwyczajem stało się nie zwracanie uwagi na bestsellery. Im bardziej zachwalane, im większy przy nich szum tym mniejsze moje zainteresowanie. Tym razem niesłusznie.
    Zwykle nie pisuję o filmach , gdyż nie oglądam ich zbyt wiele , kilka w ciągu roku ( pomijam seriale) , oraz i z tego powodu że niewiele z tych obejrzanych zasługuje na polecenie o poświęcaniu im czasu na opisywanie nie wspomnę. Ten film zresztą również nie zrobił na mnie wrażenia od strony artystycznej powiedzmy , choć oczywiście jest całkiem udany. Doskonałe efekty specjalne, przyzwoita a nawet genialna w kilku przypadkach gra aktorska to również duże plusy tego dzieła. Elizabeth  Banks i Lenny Kravitz podbili mnie całkowicie , sama nie wiem które bardziej ale chyba  jednak pierwszeństwo przyznam damie. Cudo , można sceny z nią  oglądać na okrągło, a jak irytuje i o to chodziło!
     Moja sympatię wzbudził również Woody Harrelson  grający mentora głównych bohaterów i zarazem przedstawicieli Dystryktu 12 na głodowych igrzyskach. Pije , pytanie kto by nie pił na jego miejscu. Oczywiście retoryczne. Grę aktorską raczej mimo wszystko nie mnie oceniać , nie przy tak rzadkim kontakcie z filmem. Jednak i aktorzy odgrywający role Katniss ( Jennifer Lawrence) , Peety ( Josh Hutherson) i Gale'a ( Liam Hensworth) całkiem nieźle sobie poradzili , z tego co czytałam nie był to ich pierwszy raz. W każdym razie można obejrzeć ich z przyjemnością.
    Film opowiada o głodowych igrzyskach organizowanych w Panem co roku , by uczcić rocznicę nieudanego powstania mieszkańców dystryktów. Ma na celu , tak na prawdę nie tyle uczczenie rocznicy co przypomnienie podległym , kto tu rządzi. Każdy dystrykt wybiera spośród dzieci w wieku od 12 - 18 lat jednego chłopca i jedną dziewczynkę , w sumie dwadzieścia cztery osoby. Szanse na przeżycie ma tylko jedna. Przy tak zróżnicowanym wieku , na dodatek zróżnicowanym poziomie życia w dystryktach różnice są kolosalne a szanse na przeżycie tych słabszych prawie żadne.
     Nie będę streszczać filmu nie o to chodzi. Chciałabym jednak zachęcić do obejrzenia. Nie wiem na jakiej podstawie porównuje się trylogię Suzanne Collins Z "Harrym Potterem" czy sagą "Zmierzch" chyba tylko z powodu popularności gdyż nie mają ze sobą prawie nic wspólnego. Harry Potter to zupełnie inna bajka , choć dobra a Zmierzch .... milczymy grzecznie. Można sięgać bez obaw ze Zmierzchem to może co najwyżej stać na jednej półce w sklepie i to tylko pod warunkiem że ktoś film źle odłożył.
    Powoli dochodzę do tego co mnie tak zauroczyło , co spowodowało że obejrzałam również druga część i natychmiast wręcz zaczęłam książki te czytać. Czytać , pochłaniać, robić notatki i czekać , co najtrudniejsze na "Kosogłos" , na dodatek inteligentnie ( wrrr) rozbity na dwie części , przykład "Hobbita" jak widać nie poszedł na marne. Tylko jak to się ma do przesłania książki i filmu. Zgoda na nieco inne sprawy kładzie nacisk powieść , na nieco inne film ale dzięki temu tworzą doskonałą , powtarzam: doskonałą całość. Dzieło Suzanne Collins a zarazem i ekranizację ( tak , pilnowała jak widać jakości , ewentualnie zgodności z treścią ) odczytuje się zazwyczaj jako kolejne już ( które czy ktoś wie ) ukazanie tego jak działa system totalitarny. Wprawdzie państwo Panem to przyszłość , to science - fiction , ale większość się zgadza z definicją totalitaryzmu. Przyglądając się tematowi bliżej zaczynamy widzieć odniesienia po pierwsze nie do nieznanej nam przyszłości a do teraźniejszości, oczywiście o tym również wspominano wiecie te durne teleturnieje w których chodzi o zainteresowanie widza . Niestety widza mało wymagającego, prymitywnego rzekłabym szukającego rozrywki bazującej na najniższych instynktach , niezależnie od ceny jaką przyjdzie zapłacić bohaterom programu. Wprawdzie nie są one aż tak tragiczne jak głodowe igrzyska , ale gdyby nie to przerysowanie nie byłoby takiego efektu.  Dopiero pokazanie tego w taki sposób pozwoliło na zwrócenie uwagi na bezsens tych programów, na cenę jaką zawodnicy muszą zapłacić za to że pozwolili z różnych powodów na zrobienie z siebie marionetki. Pół biedy jeśli dla lansu ,jeśli ktoś rozumie co za tym idzie i jakie mogą być skutki gorzej jeśli dla przetrwania decyduje się na udział w czymś takim ktoś zdesperowany. 
     Problem w tym że, moim i tylko moim zdaniem , nie chodzi o ukazanie totalitaryzmu jako takiego, znamy to , wiemy jak bywało a i jak bywa jeszcze w niejednym miejscu. Chodzi o coś znacznie bardziej niebezpiecznego , o coś też znacznie nam bliższego niż totalitaryzm. Chodzi o dzisiejszy świat. To się dzieje dzisiaj , to się dzieje teraz. Jak wspomniałam film kładzie nacisk na nieco inne kwestie niż książka. Nie dziwi mnie to w filmie siłą rzeczy nie szło zagłębić się w szczegóły dnia codziennego , dość dokładnie ukazane w książce. Dlatego też pisałam że dopiero film i książka dają spojrzenie na całość. Największym niebezpieczeństwem , jakie widzę dzięki tej trylogii (choć oczywiście nie tylko dzięki niej) , jest materializm i konsumpcjonizm. Jedni jak powiada (wprawdzie w drugiej części ale idealnie pasuje) Peeta umierają z głodu podczas gdy inni wywołują wymioty by zrobić miejsce na więcej.  Znieczulica, bawienie się czyimś kosztem , zwracanie uwagi tylko i wyłącznie na siebie, zaszczucie i wszechobecna depresja ok kończę bo zaraz znowu usunę całość i tak sporo już wycięłam.

4 komentarze:

  1. Boję się oglądać takie filmy, zbyt mocno przeżywam nawet fikcyjne losy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja lubię filmy tego typu. Zresztą to nie jedyna udana ekranizacja. Ostatnio oglądałam "Więźnia labiryntu" - też dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam ale ja w ogóle rzadko jak pisałam ekranizacjom czas poświęcam. Wolę książki, rzadko kiedy jak w tym przypadku można porównywać jakość ekranizacji do pierwowzoru. Nawet w tym przypadku różnice w drugim tomie w stosunku do filmu są już znaczne i jest ich więcej niż w przypadku pierwszej części. Niestety wpływają na odbiór pewnych scen , da się przeżyć ale jednak odbiór wydarzeń nieco się zmienia.
      Z kolei tylko jeden raz zdarzyło się że oglądałam ekranizację lepszą, o niebo lepszą od powieści a był to serial "Pamiętniki wampirów" :-) Jeden z moich ukochanych.

      Usuń