Piękna historia miłosna, dla Niego ,Ona rezygnuje z małżeństwa z księciem Radziwiłłem ,małżeńswtu sprzeciwia się jej ojciec, wszak On jest tylko marnym biednym poetą. Zaczyna się jak bajka .Prawda ? Dalej jest jeszcze ....
ciekawiej.
Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie zdjęcie ze strony: muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku.
Panią Annę Iwaszkiewicz znałam jako autorkę książeczki "Nasze zwierzęta" ,mój egzemdlarz wydany przez Czytelnika 1989 roku jest w stanie niezbyt godnym chwalenia się , zaczytany,poklejony nic dziwnego czytałam tę książeczkę wielokroć najpierw sama, potem synowi ,z czasem i syn ją samodzielnie przeczytał teraz czas by córcia się z nią zapoznała. Najpierw oczywiscie słuchając i oglądając a następnie, mam taką nadzieję i ona zanurzy się w życiu zwierząt i ludzi na Stawisku.
Zaczynam od pani Anny gdyż to o niej najwięcej z przeczytanej dziś książki się dowiedziałam i oczywiście o jej małżeństwie z Jarosławem Iwaszkiewiczem. Pozycja ta jakże cieniutka jednak bogata w treść. Wiem już że na niej nie poprzestanę i biografie oraz dzienniki obu tych współmałżonków muszę poznać.
"Hania i Jarosław Iwaszkiewiczowie.Esej o małżeństwie " Piotr Mitzner
Wydawnictwo Literackie
Książeczka ta wciągnęła mnie całkowicie, czytałam ją ,pochłaniałam wręcz z jednoczesnym pragnieniem aby już dowiedzieć się wszytkiego a z drugiej oby ta opowieść trwała jak najdłużej.
Fakt że nie spodziewałam się sensacji i dobrze bo bym się zawiodła mam na myśli "intymne niedyskrecje" na które to do dziś wielu czytelników ma ochotę.Za to dostałam historię miłości i przyjazni jakich dziś się chyba nie spotyka. Zwykle kiedy tylko pojawiają się powazne kłopoty podwijamy ogon,składamy w odpowiednim urzędzie odpowiednie dokumenty i jestesmy wolni. Do następnego razu.
Małżeństwo to nie było sielanką to pewne, zarówno przeciwieństwo charakterów jak i poglądów nie ułatwiały współżycia. Pani Anna łagodna, depresyjna i głęboko wierząca,pan Jarosław z pozoru przynajmniej całkiem odmienny, nerwus potrafił zrobić awanturę z rzucaniem przedmiotów o podłogę,jesli chodzi o wiarę, hm, mam mieszane odczucia.Niby na nie, szczególnie kiedy religijność żony wyjątkowo działała mu na nerwy, potrafił jej na złość przed wizytą księdza rozstawiać zdjęcia komunistów po mieszkaniu. Ona do kościoła chodziła codziennie ,On raz w roku. Jednak to Ewangelię uznawał za tekst najważniejszy w życiu, zaś cytat z Leona Poloy "Jedyną tragedią w życiu jest niemoznosć zostania świętym" był przez nich oboje wielokroć powtarzany przy wielu okazjach i w wielu formach.Jaki wpływ na takie a nie inne podejście do sprawy tej miał homoseksualizm ( może biseksualizm) samego pisarza nie wiem, mogę się tylko domyślać.
Sam Jarosław Iwaszkiewicz twierdził : "Wieczna walka i wieczne ścieranie się na te tematy ,powierzchownej,kruchcianej religijności,to coś,co już przechodzi moje siły"
W książce tej Piotr Mitzner przedstawia bardzo ciekawie portret psychologiczny obojga małżonków, nie urywam że byłam zaskoczona ,momentami bardziej nawet informacjami na temat p.Jarosława. Wspomina o jego zasługach dla Danii, tak tak, dostał nawet nagrodę od króla Danii. Jest wątek sensacyjny a nawet i trup niczym w kryminale. Powiedzmy sobie szczerze że i co nieco o miłości pozamałżeńsiej jest , tyle na ile dobry smak pozwala.
Czy Iwaszkiewicz był zdrajcą, czy wspólpracował z systemem komunistycznym i jesli tak to jaka była jego rola? Na te wszystkie pytania stara się, obok snucia opowieści o trwaniu w związku, odpowiedzieć Piotr Mitzner.
Mnie zaprząta jedna rzecz czy granatowy policjant pracujący dla podziemia,którego Iwaszkiewicz bronił na procesie to ten sam policjant o którym wspomina Krzysztof Tomasik w tym cytacie:
W "Dzienniku" Iwaszkiewicz wspomina posiadanych na przestrzeni lat kochanków. Widząc nekrolog jednego z nich: "Ze zdziwieniem przeczytałem lata, 64! dzieci, wnuki, itd. Dla mnie to zawsze 29-letni chłopiec niespecjalnie piękny, ale bardzo przystojny, o przepięknym ciele, który odegrał w moim życiu sporą rolę. Był bardzo męski i bardzo dobry, uczynny, nic mnie nie kosztował, lubił miłość i był już wtedy, gdyśmy naszli na nasze sposoby, nadzwyczajnym, namiętnym kochankiem. Już nie pamiętam, jakieśmy się poznali. Po prostu na ulicy, był granatowym policjantem. Był po męsku czuły i bardzo delikatny. Był 'największym' moim kochankiem." (25.IX.1975).*
W trakcie wydarzeń marca 68 powiedział Gomułce : "Nie dlatego z narażeniem życia chroniłem Żydów w czasie okupacji aby teraz przyłączyć się do tej nagonki"
Wierzył w dyplomacje unilał na ile mógł bezpośrednich deklaracji. Czasem ta dyplomacja zdawała egzamin. np. wyciągnął z aresztu Melchiora Wańkowicza, a że inni odbierali to jako romans z systemem, pewnie jakieś zauroczenie było,otrzezwienie zaś wcześniej przyszło na p.Annę potem choć opierał się temu i na niego. Może od początku grał w kotka i myszkę. Zresztą kto jest bez winy itd.
O pomocy Żydom w czasie okupacji wspomina oczywiście autor tego eseju, bodaj do 40 osób nawet ukrywało się na Stawisku.
Myślę o p.Annie i przypomniałam sobie, chyba w "Przebudzeniu" Ireny Matusziewicz jest stwierdzenie dotyczące jednej z bohaterek, że w jej rodzinie kobiety albo pogrążają się w skrajnej religijności albo w chorobie psychicznej. Nie mogę się pozbyć wrażenia że to zdanie bardzo tutaj pasuje. Ja nie psycholog zatem mogę się tylko podzielić tym co mi wpadło do głowy, potwierdzenie bądz negację kiedyś pewnie poznamy, nie chce mi się wierzyć, że temat tej pary mógłby odejś w niebyt.
Pisałam już że była skłonna do depresji, glęboko wszystko przeżywała.Słaba psychika nie wytrzymała mimo że broniła się przed wszystkimi swoimi obawami i szukała schronienia w wierze, z tej strony jednak też ją to atakowało. Czytamy że miała wrażenie potępienia, nie dziwi to jeśli pomyślimy o tym że po pierwsze nie mogła męża skłonić do takiego nawrócenia na jakim jej zależało, a na dodatek sama miała epizod zadużenia się w kobiecie,Maria Morska była tą właśnie kobietą,która wprowadziła zamieszanie w życiu i priorytetach Anny. Maria Morska była aktorką, żoną Bronisława Knastra ,kochała się w annie Iwasziewiczowej, co tę z kolei przeraziło. Nie do ońca wiemy czy sam pomysł czy raczej to że jej samej się to podobało.
Choroba uderzyła kiedy Anna była po raz trzeci w ciąży, ciążę usunięto, czy to mogło wpływać dalej na negatywny stosunek do samej siebie? Nie wiemy nic bliżej na ten temat.
By nie został jednostronny obraz p.Iwaszkiewiczowej w oczach tych którzy po książkę nie sięgną wspomnę że miała rozległe zainteresowania. Matematykę i nauki ścisłe Jarosław powiedział nawet kiedyś "Ona rozumie teorię Einstaina,ja nie". Muzyka była również ważna, chodzili razem na koncerty. Była też pierwszą tłumaczką Prousta na język polski,tłumaczyła też Sartre'a czy Exupery'ego . Lubiła poezję ,również męzowską, była jej pierwszą czytelniczką, surową czytelniczką i krytykiem. Żartobliwie jej mąż twierdził że kiedyś w encyklopedii będzie hasło : "Jarosław Iwaszkiewicz mało znany poeta,z czasów Piłsudskiego ,mąż wybitnego krytyka Anny"
Pozycja naprawdę ciekawa, bardzo barwnie opisane jest też życie codzienne na Stawisku o którym jeszcze napiszę, gdyż państwo Iwaszkiewiczowie ciągle za mną chodzą, sięgam po tę ksiązkę by sobie przypomnieć co ciekawsze fragmenty i wtapiam się coraz głębiej.
Piekna kobieta Anna Iwaszkiewicz oczywiście, i powyżej jedno z moich ulubionych zdjęć Jarosława Iwaszkiewicza.z Tropkiem.
Ocena książki : 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz