czwartek, 27 marca 2014

Świat nie jest czarno biały.

    Przeczytałam ostatnio książkę której akcja toczy się w czasie II wojny światowej , jest to jeden z moich ulubionych tematów o ile w ogóle można takiego określenia użyć, interesuje mnie to i teraz może już mniej ale kiedyś czytałam pasjami o losach ludzi w owych strasznych czasach. Wszystkie te relacje niezależnie od tego czy czytałam listy, pamiętniki, wspomnienia po latach czy też powieści na podstawie czyiś zapisków, opracowania naukowe czy dokumenty pełne są tragizmu, bólu , strachu, śmierci, miłości, oddania czy przyjazni.
    Podobnie i tutaj, poznajemy trzy różne kobiety z różnych warstw społecznych , w nieco odmiennej sytuacji rodzinnej jedyne co je łączy to właśnie II wojna światowa. Jak w wielu relacjach mamy i bombardowania, i chowanie się w piwnicach, w jakiś klitkach, trudności w zdobywaniu najprostszego i najtańszego jedzenia, kartki na jedzenie, żeby jeść czyli dostać kartki trzeba pracować a tu sił brak a jeszcze dzieci , strach przed każdym kolejnym krokiem. Dokwaterowania do mieszkań bądź w końcu i wyrzucenie, wpędzenie, tułaczkę drogami zatłoczonymi przez uchodźców . Znamy przecież z niejednej opowieści te widoki kiedy bombardujący drogę samolot zamiast niszczyć cele wojskowe zabijał ludzi uciekających wszelkimi możliwymi drogami. Znamy również relacje o gwałtach , niejednokrotnie zbiorowych na kobietach niezależnie od wieku czy stanu zdrowia, o zaawansowanych ciążach nie wspominając. Umieranie z głodu gdy brakuje już jedzenia choćby i najpodlejszego, brak pomocy, donoszenie na ukrywających się, opaski na rękawach noszone obowiązkowo przez każdego będące znakiem przynależności narodowej czy raczej poniżeniem i oskarżeniem , znakiem że należy się do tej gorszej części świata. Obozy koncentracyjne , kaci i ofiary znamy o wszystko, wagony bydlęce ...
     Zatem dlaczego , omijając zainteresowanie tematem w ogóle piszę na ten temat ? Nie znacie jeszcze ani bohaterek będących też autorkami relacji , ani tytułu książki , którą myślę warto poznać, przeczytać , przemyśleć , wziąć do serca. To właśnie te kobiety powodują że ta książka jest w swoim podobieństwie fabularnym do innych tak oryginalna.
  


    Helene Pluschke , Esther von Schwerin, Ursula Pless - Damm "Wypędzone" historie Niemek ze Śląska, z Pomorza i Prus wschodnich. Trzy szczere świadectwa kobiet bezbronnych wobec zwycięzców.  

    Książka przeczytana w ramach wyzwań :
 
 
 

     

piątek, 21 marca 2014

Lektury dotyczące kultury. Andrzej Kopiczyński i jego teatralny świat.

" Nad Andrzejem zawisła gradowa chmura popularności. Nie dość że nie karmił nią swojej próżności, bo jej nie ma w charakterze, to nie ma też zapisanej na twardym dysku potrzeby podobania się wszystkim i na zawsze. W tym zawodzie to rzadkość.
   No i stało się. Publiczność Teatru Narodowego nie potrafiła powstrzymać szeptów, kiedy Kopiczyński wchodził na scenę. - Karwowski, Karwowski - dobiegało zewsząd, zachwycona widownia witała ukochanego Czterdziestolatka. Hanuszkiewicz nie zdzierżył. Wezwał Andrzeja i oświadczył że widzi konieczność znalezienia dla niego specjalnej, komediowej roli, ponieważ nie widzi go już w poważnym repertuarze. Wtedy Kopiczyński oświadczył, że nie widzi siebie w Narodowym i odchodzi z teatru."
      Właśnie, dla wielu Kopiczyński to Czterdziestolatek a Anna Seniuk Madzią jest i basta. Nie ukrywam że i dla mnie w dużym stopniu. Trochę czasu minęło i teraz pana Andrzeja chcieliby mieć w każdym teatrze byle tylko ludzie przychodzili oglądać szepcąc sobie do woli a nawet podnosząc głos, byle byli. Zwraca na to uwagę autorka, faktycznie w dzisiejszych czasach kiedy to popularność serialowa nadaje ton całej reszcie tak jest a bywa i jeszcze oryginalniej.
    Z przyjemnością poczytałam o dorobku teatralnym i trochę też filmowym Andrzeja Kopiczyńskiego, wprawdzie mieliśmy poznać kulisy życia artystycznego i prywatnego , tego drugiego nam oszczędzono i tu nieco zbyt mocno moim zdanie pilnowano aby nic się nie wymknęło. I na dobre wyszło to książce, gorzej z czytelnikiem jeśli nastawi się na owe "kulisy życia prywatnego".
   Pozostaję pod wrażeniem popularności tego aktora z czasów jeszcze tylko teatralnych ( choć trochę irytowało mnie podkreślanie tego iż kiedyś nie było TV i komputerów, myślę że średnio rozgarnięty czytelnik o tym wie i nie trzeba mu tego przy każdej okazji przypominać) , fragmenty otrzymywanych listów są ciekawą lekturą i o dziwo rola pupilka publiczności nie różni się specjalnie od tego co fani dziś potrafią zaserwować swoim idolom. Przypadł mi do gustu ten w gruncie rzeczy dość skromny człowiek, potrafiący wyjść z teatru w przerwie zamiast po przedstawieniu , wcale nie specjalnie a przez roztargnienie i zabieganie. Uciekający do wojska przed Hamletem. Nabrałam ochoty na obejrzenie filmu o Mikołaju Koperniku z Andrzejem Kopiczyńskim w roli Kopernika rzecz jasna.
   Nie jest to arcydzieło, ale nim być nie miało jak zakładam, lektura lekka , miła, przyjemna w sam raz na jedno popołudnie przy kawie. Czyta się szybko , bez wstrętu i nachalnych myśli "niech się to wreszcie skończy" , bez sprawdzania co i rusz ile jeszcze stron zostało do końca. Czy Andrzej Kopiczyński po tej książce jest mi bliższy? Nie Czy Czterdziestolatek jest mi bliższy? Również nie. Za to zdecydowanie bliższy stał mi się ówczesny świat teatralny.

     Książka przeczytana w ramach wyzwania: Wyzwanie Biblioteczne
  

   Cytat pochodzi z opisywanej książki.

poniedziałek, 17 marca 2014

Ksiażeczki mojej córeczki. Tym razem dom opanowały Smerfy!

  W ostatnim czasie nasz dom opanowały smerfy , smerfy z jajek niespodzianek które przeżywają najróżniejsze przygody z pływaniem w wannie na statku z plastykowego garnka włącznie. Naturalną koleją rzeczy pojawić musiały się i książki. Przeczytałyśmy kilka "Smerf trojański" , "Śpiew smerfa" ,"Kosmosmerf" i " Smerf dyktator" która najbardziej mi się spodobała.

   Papa smerf wyjeżdża w poszukiwaniu jakiś tajemniczych składników poza wioska smerfów, Ważniak przejmuje rządy. Krok po kroku zjednuje sobie początkowych przeciwników rozdając im różne "ważne" stanowiska. Naprawdę idealny przykład rozwoju dyktatury, z przeciętnego , niezbyt nawet chyba lubianego smerfa staje się Ważniak generalissimusem , który odpowiednio nagradzając bądź stosując terror steruje tłumem . Do czasu rzecz jasna.  
   Nie ukrywam że chętnie poczytałam te historyjki przypominając sobie czasy kiedy z napięciem oczekiwałam każdej kolejnej dobranocki. Jak widać smerfy mają się dobrze powstały i filmy pełnometrażowe , które a jakże kilkakrotnie już córka obejrzała  i zna na pamięć. Arcydzieło to nie jest , niemniej miłe chwile z dziecięciem u boku zapewnia.  

niedziela, 2 marca 2014

"Ja, pani wozna" Ewa Ostrowska

  Dosyć dawno czytałam pewną ciekawą książkę, chętnie bym do niej wróciła jednak jest problem ponieważ nie ma jej w bibliotekach a z kupnem wolę się powstrzymać. Choć jeśli kiedyś wpadnie w moje ręce w super cenie to kto wie. W każdym razie chciałabym Was zachęcić do jej przeczytania w miarę możliwości czytaj dostępności. Książką tą jest : "Ja, pani wozna" Ewy Ostrowskiej. Świetna zabawna , wzruszająca i chwilami wręcz powodująca potoki łez raz ze śmiechu raz z żalu nad bohaterami.
  Bohaterka rozstaje się z mężem , traci pracę w wydawnictwie prasowym po odrzuceniu niedwuznacznej propozycji swego szefa i zaczyna całkiem nowy okres swojego życia. Poszukuje pracy ,w pewnym momencie już jakiejkolwiek, walczy z synem który uparł się że to przez mamę odszedł jego tato , walczy również o zwyczajne przetrwanie kiedy nie ma pieniędzy nie tylko na rachunki ale i na jedzenie a wokół w domu na ścianach wiszą antyki z których jeden zapewniłby jej utrzymanie choć na jakiś czas. Poznaje też życie ludzi zwyczajnych jakiego dotąd nie znała, gdy przyjmuje pracę woźnej w szkole.
   Przyznaje że bardzo spodobała mi się ta opowieść choć zakończenie już mniej a dlaczego, to już musicie sprawdzić. Dla mnie to taka bajka dla dorosłych. Ciekawa jestem waszego zdania.

sobota, 1 marca 2014

"Ateizm urojony" Sławomir Zatwardnicki

    "Ateizm urojony" to właściwie odpowiedz na wszelkie dzieła ateistów od tych najgłośniejszych jak "Bóg urojony" po mniej znane oraz i takie o których możemy przeczytać u autora po raz pierwszy. Sławomir Zatwardnicki krok po kroku obala argumenty zawarte w tych dziełach usiłujących zasiać wątpliwości w ludziach wierzących oraz utwierdzić w swoim zdaniu ateistów a szczególnie przekonać do siebie wątpiących. Ateizm urasta w oczach zwolenników właściwie do rangi religii tyle tylko że zamiast wiary w Boga stara się od lat bezskutecznie udowodnić Jego nieistnienie ta walka trwa od setek lat. Jedynie nasilenie ostatnio wzrasta, modne jest nie wierzyć w "zabobony" a do tego porównuje się często wiarę.   Z dziwnym skutkiem , bo po co walczyć z czymś czy też kimś czego/kogo nie ma ? Jeśli czegoś nie ma to o tym nie dyskutuję , jeśli zaś dyskutuję to chyba nie o niczym?!
   Nie ukrywam że nie jest to lektura na jedno popołudnie, wymaga skupienia często bowiem autor przeskakuje z dzieła na dzieło, wprawdzie zawsze przytacza choćby zarys tego z czym polemizuje jednak bez skupienia i spokoju czytać się tego nie da. Ot lektura wymagająca spokoju i niewielkiego ale jednak wysiłku, w zamian daje sporą przyjemność i satysfakcję. 
   Pan Sławomir Zatwardnicki jak donosi notka na okładce napisał również książkę "Katolicki pomocnik towarzyski, czyli jak pojedynkować się z ateistą" nie ukrywam że chętnie bym się z nim zapoznała. Tym bardziej że , przynajmniej tak to odbieram książka jest z gatuku humorystycznych i dużo łatwiej będzie ją czytać.

   Za czas mile spędzony przy tej lekturze dziękuję :
    

piątek, 28 lutego 2014

"Wałkowanie Ameryki" Wałkuski

 Spojrzałam dziś na książki przeczytane w ubiegłym roku i okazało się że nie opisałam "Wałkowania Ameryki" , co ciekawsze przeczytałam ja ponownie w tym roku i również nic nie napisałam. Jest to bardzo interesująca pozycja, dość oryginalna gdyż ukazuje nie tyle kraj co jego obywateli w życiu codziennym i nie tylko. Byłam pod sporym wrażeniem a tu proszę ani słowa. Zatem postanowiłam nadrobić niedopatrzenie.

  Książka a nie jest typową książką podróżniczą do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, jest to raczej przekrój społeczeństwa amerykańskiego. Gładko i łatwo się czyta , szczególnie części o religiach głównie protestanckich ale nie tylko i sposobach duchownych na ściągnięcie wiernych do siebie czy o szeroko rozumianym country czyli o muzyce i o życiu na wsi lub w małych miasteczkach a trzeba wiedzieć że jest ono zupełnie inne niż w wielkim mieście. Powstaje wręcz sielski obrazek, zakłócony trochę rozdziałem o dostępie do broni. Jedyne co mnie trochę znużyło to część która z pewnością zainteresuje każdego kierowcę czyli samochody, drogi , przepisy drogowe i ich stosowanie. Ogólnie bardzo książkę polecam, czuje się w niej tego ducha Ameryki no i można porównać sobie to co wyobrażamy sobie na podstawie seriali z tym co relacjonuje pan Marek Wałkuski.

"Potęga kobiecości" Helen Andelin

Pierwszy ale nie najważniejszy plus tej książki to jej okładka, książka ta to poradnik dla kobiet jak dbać o męża i małżeństwo przede wszystkim ( wszak chodzi o związek a nie o jednostkę) tak by szczęśliwie i w zgodzie żyć ze sobą. Jest pełna wskazówek jak postępować by małżeństwo choćby z dziesięcioletnim, dwudziestoletnim czy nawet i pięćdziesięcioletnim stażem nadal żyło naprawdę kochając się. I stąd mój zachwyt nad okładką , widnieje na niej zdjęci starszej ale jakże pięknej i "młodej duchem" pary. Zwykle jest tak że na okładkach widujemy tylko pięknych i młodych nawet jeśli treść dotyczy dojrzałych ludzi. Może poza poradnikami jak pielęgnować osobę obłożnie chorą. Przecież najlepszą reklamą dla tego typu poradnika , jak utrwalić swój związek jest ukazanie kogoś kto już to zrobił, jeśli czytamy o tym jak przeżyć ze sobą życie chcemy by również okładka mówiła coś o treści.

  Drugim istotnym , jeszcze większym atutem tej pozycji jest jego autorka, kobieta mająca ośmioro dzieci, męża , książkę tę wydała w 1963 roku , potem prowadziła zajęcia w szkołach wieczorowych, parafialnych wszelkich wyznań i podczas rekolekcji. Od razu zaznaczę że to iż książka wydana została w latach sześćdziesiątych specjalnie nie przeszkadza. Choć bywają momenty zgrzytu, ale jeśli weźmiemy pod uwagę całość to i ten zgrzyt był swego czasu przewidziany.
  Jest to pozycja jak na dzisiejsze czasy nietypowa, choć chyba coraz częściej spotykam się z tym że ludzie uciekają od tego owczego pędu, materializmu, egoizmu i zaspakajania tylko swoich potrzeb. Odnoszę wrażenie że jest to odtrutka na to co mówi nam świat, że mamy zająć się własną karierą, rozwojem i osiąganiem sukcesu. Zapominamy że nie każdy do tego ma predyspozycje. Według autorki kobiety powinny zajmować się tym co najważniejsze czyli domem , gdyż nic nie jest więcej warte. Z jednej strony zgadzam się całkowicie i uważam że książka ta może tez pomóc podjąć pewne ważne decyzje, szczególnie kobietom które chciałyby a boją się. Z drugiej argumenty autorki do mnie nie do końca przemawiają, gdyż pomysły na ograniczenie wydatków typu mniejszy dom , jeden samochód czy ubieranie się w sklepach z używana odzieżą sa ok pod warunkiem że mamy duzy dom , który możemy zamienić , dwa samochody z których jeden możemy sprzedać itd. Jak pisałam ten zgrzyt został przewidziany, w pewnym momencie autorka pisze ( powołując się chyba nawet na książkę swego męża) że praca kobiet ( wtedy nie tak częsta) powoduje że pracodawcy zmniejszają pensje mężczyzn dostosowując je do sytuacji czyli do tego że w domu są dwa zródła utrzymania. Gdyby nie pęd kobiet do pracy pensje te byłyby odpowiednio wyższe wynika z tego. Nie jestem ekonomistką ale o tym że kobiety niepotrzebnie pchały się do równouprawnienia pisała i tak samodzielna i niezależna kobieta jaką była Joanna Chmielewska.
   "Potęga kobiecości" jest wyjątkowa, również przez to że ukazuje jak pozbyć się własnego egoizmu , jak z uśmiechem i radością tworzyć lepszy świat dla swego męża by w domu panował spokój, harmonia i miłość. Automatycznie to powoduje i lepsze warunki do wychowywania dzieci. Nawet nie będę starać się ukryć że to mężczyzna jest tu najważniejszy ale i kobieta nie pozostaje zostawiona sama sobie, jej zachowanie ma powodować że mąż będzie kochac ją po wsze czasy. I z listów prezentowanych w książce, które autorka otrzymała wynika że to się sprawdza. Oczywiście zdaje sobie sprawę z ego że i krytyczne listy zapewne do autorki trafiały.
  Jednak w dzisiejszym świecie jest to książka , która pomoże być może kobietom ustalić od nowa swe priorytety, w końcu w życiu nie o to chodzi byśmy gonili za pieniędzmi za wszelką cenę , kariera  i rozgłosem. Uczy nas ona jak nie dać sobie wmówić że to co o nas o i tym co posiadamy mówią i myślą nie jest najważniejsze a o tym często zapominamy i goimy nie tyle swoje marzenia co spełniamy wymagania innych by wzbudzic w nich zazdrość.
  Daleka jestem od wygłaszania prawd objawionych , mnie się ta książka podobała i polecam nawet jako ciekawostkę tyko. Jak innym, nie wiem.