Tytuł :" Wspomnienia wojenne"
Kraków 2001
Z oładki :
" Profesor Karolina Lanckorońska jest ostatnią przedstawicelką znaomitego rodu Lanckorońskich z Brzezia .Urodzona w roku 1898 ,przeżyła cały XX wiek ,będąc świadkiem i uczestnikiem wielu wydarzeń historycznych.Jako jedyna dziedziczka gromadzonej w XIX i XX wieku kolekcji rodu Lanckorońskich w 1994 roku przekazała rodakom niezwykły dar - dzieła sztuki ,których wartość artystyczna nie ma sobie równej w Polsce.
Swoje dramatyczne i heroiczne losy z okresu II wojny światowej utrwaliła w napisanych już po wojnie >Wspomnenach Wojennych<. Zaczynają się one z chwilą zajęca Lwowa przez wojska radzieckie w 1939 roku ,a ończą na zwolnieniu z obozu koncentracyjnego w Ravensbruck w kwietniu 1945. Pokazują niezwykłą osobowość autorki,jej wulkaniczny temperament ,zaradność ,lwią odwagę,przekonane do swoich racji umiejętności działania w niejednokrotnie ekstremalnych sytuacjach.To doskonały portret kobiety silnej i imponującej swą bezkompromisową postawą wobec zła."
Nie czytało się szybko , to nie zarzut to fakt jak najbardziej pozytywny.Książka skłania do myślenia od pierwszej do ostatniej strony. Ukazuje wartości,które odnoszę wrażenie dzisiaj nie są cenione ,ewentualnie cenione są zbyt mało. (Miłość do drugiego człowieka,a owszem jeśli coś może mi dać załatwić. Patriotyzm, ukochanie ojczyzny, a cóż mi ona daje poza bezrobociem i kolejnymi aferami ? No to niby za co mam ją szanować?) Bóg ,honor ,ojczyzna ,przyzwoitość to pojęcia przewijające się w tych wspomnieniach,pomimo że autorka nie przesadza z używanem tych słów są zawsze obecne w jej decyzjach,działaniu i życiu po prostu. Nie tylko tym z okresu wojennego.
Czy komuś byłoby wstyd z powodu wyróznienia,lepszego tratowania ? A autorka pali się momentami ze wstydu,choć przywileje są od niej niezależne.Warto przeczytać nie tylko ze względu na wartość historyczną ale po to by się przekonać że słowo człowiek może brzmieć dumnie.
Z ciekawością też przeczytałam relację o królikach czyli pacjentkach na których robiono doświadczena medyczne,oczyma osoby,która patrzyła na to niejako od zewnątrz. Przypominam że niedawno czytana "I boję sę snów" W. Półtwskiej książka była relacją samej operowanej. Obie pisarki przebywały zresztą w Ravensbruck w podobnym ,tym "lepszym" już czasie, Lepszym w sensie że obóz już stał,represje ( niby) były już mniejsze , tylko co to znaczy lepszym czy mniejsze jeśli prof. Lanckorońska wspomina że 7000 osób zostało zabitych przy samej likwidacji.
A ile pamiętam ( z innych lektur) pogineło tych kobiet wcześniej przy budowie obozu , ile z kolei w drodze w trakcie ewakuacji, przecież jeżeli nie mogły już iść to je dobijano.
Ocena książki: 5,5/6
Czytałam jeszcze przed założeniem bloga i bardzo ksiazka mi się podobała.
OdpowiedzUsuń