piątek, 27 grudnia 2013

Dan Brown "Kod Leonarda DaVinci"


   Trudno w to może uwierzyć ale w te Święta po raz pierwszy obejrzałam film "Kod da Vinci" na podstawie głośnej powieści "Kod Leonarda da Vinci" autorstwa Dana Browna. Nie ukrywam że nawet mi się spodobał na tyle że po pierwsze obejrzałam również ekranizację "Aniołów i demonów" uważam że jest lepsza, zakończenie naprawdę zaskakuje. Po drugie  sięgnęłam po powieść będącą bazą pierwszego z wymienionych filmów.

  Książka ta czyli "Kod Leonarda da Vinci" to fikcyjna historia, po tym jakie wywołała zamieszanie swego czasu , jak poważne dysputy nad nią prowadzono uważam że należy to zaznaczyć. Potraktowana została niczym dzieło naukowe wybitnego historyka , rozpętała się wręcz wojna osób o różnych światopoglądach co nomen omen było najlepszą reklamą dla autora. Choć biorąc pod uwagę że dlatego właśnie się na nią nie rzuciłam ... 
   Książka napisana sprawnie, wciągająca, opowieść została  zbudowana w oparciu o sensacyjną informację że Jezus miał żonę i dzieci. Momentami miałam wrażenie że autor trochę zbyt wiele wiedzy nam przekazuje i zbyt wiele wydarzeń wciska w zbyt  krótkim czasie. Myślę że spokojnie można było wydłużyć czas akcji. Poza tym jednak jest to całkiem udana powieść sensacyjna, zakończenie może troszkę zbyt sztampowe ale ogólnie warto było po nią sięgnąć. Tym bardziej że dzięki tej powieści nabrałam ochoty na poznanie biografii kilku wymienionych w niej osób jak Izaak Newton, Leonardo da Vinci, Victor Hugo czy Botticelli.
  Zrobię coś co rzadko mi się zdarza gdyż jako namiętny mól książkowy nie namawiam by tracić czas przed telewizorem , tym razem jednak nie mam innego wyjścia namawiam Was na obejrzenie filmu , jest takie odnoszę wrażenie, lepszy niż książka na której podstawie został nakręcony.
   I przypominam to fikcja, w końcu autor kryminałów nie jest tożsamy z kryminalistą! Myślę że warto to powtarzać, szczególnie w takich przypadkach kiedy niektórym sensacyjne teorie spiskowe mylą się z naukowymi faktami.  

5 komentarzy:

  1. Fakt, książka jest napisana sugestywnie ale dlaczego została potraktowana jako odbicie rzeczywistości to już dla mnie jest zagadką, chociaż nie aż tak wielką bo przecież ludzie myślą, że szpital z "M jak miłość" istnieje w rzeczywistości :-), mi "Kod ..." wydał się przede wszystkim naiwny :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic mnie nie zdziwi jeśli chodzi o seriale po tym jak gdzieś przeczytałam że u Stockingera ktoś chciał się leczyć w końcu jest super lekarzem w "Klanie" , ale sięgając do lat dzieciństwa pamiętam też że zbierano (ponoć) pieniądze na wykupienie i uwolnienie niewolnicy Isaury :-) Jak widać dosięga to i powieści.

      Usuń
  2. Ja nie czytałam jeszcze nic z Browna i muszę to nadrobić, kiedyś :)
    Filmy dość ciekawe, uwielbiam Toma Hanksa, więc bardzo mi sie podobały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wprawdzie za Hanksem nie przepadam ale przyznaję że przypadł mi do gustu zarówno w tej ekranizacji jak i w "Zielonej mili" na podstawie Kinga.

      Usuń
  3. Jak już mówiłem, sedno problemu tkwi w naukowym podejściu do jedynej z Ewangelii, która została napisana przez człowieka o niebanalnym ilorazie inteligencji, tj. do Ewangelii św. Jana. Ponieważ znajomość odczytania pewnych ustępów, zamieszczonych głównie w opisach cudów zdziałanych przez Jezusa i sprytnie porozmieszczanych, również wymagało sporej inteligencji, tradycja ta szybko została zastrzeżona dla grup, które miały dostęp do wiedzy i dysponowały dużymi środkami finansowymi. Przepaść między tą klasą ludzi, a resztą, która w większości była niepiśmienna, w średniowieczu była olbrzymia. Trudno zaprzeczyć, że tradycja ta przyciągała również Żydów, naród łaknący wiedzy, jednak trudno powiedzieć, żeby była semicka. Na pewno znalazła szczególnie podatny grunt w Niemczech, skąd promieniowała na Polskę pod różnymi postaciami. I w Niemczech właśnie przerodziła się w tradycję antysemicką. Towarzyszące jej niedopowiedzenia, wynikające z faktu, że jej istota sprowadzała się do milczenia - gdyż wiedza miała być zastrzeżona wyłącznie dla elit - sprzyjała tworzeniu na jej gruncie licznych demagogii i propagandy...

    Plebs, czy te gmin, dostawał od elit jedynie... hmm... pewne specyficzne dla tej tradycji wariacje baśniowych opowiadań, w których przewijała się Maria Magdalena, setnik, włócznia, krew... Powtarzały się te same słowa - klucze. No i właśnie... Templariusze. O ile Bernard z Clairvaux istotnie był w gronie ludzi uprzywilejowanych i posiadających ogromne wpływy (inaczej pewnie nie udałoby mu się stworzyć pierwszego w historii chrześcijaństwa zmilitaryzowanego zakonu), to już sami templariusze byli zwykle ludźmi niepiśmiennymi i stanowili raczej narzędzie interesów grup wpływów niż tajną organizację. Również Jakob de Molay, o którym powstały legendy, był analfabetą. Był on zatem kompletnie nieświadom tajemnicy, która rzekomo była kością niezgody. Tradycja związana z Maria Magdaleną i kult templariuszy będzie się jednak po latach przejawiać najsilniej u Andegawenów, jednej z największych dynastii arystokratycznych, ślepo oddanej Watykanowi. W Niemczech tradycja ta stała się antypapieska, ale dlatego, że tam elity skupiły sie wokół cesarza, a nie papieża i gdzie templariuszy zastąpili wierni cesarzowi krzyżacy.


    Poniżej znajdziesz wyjaśnienie, skąd wzięły się słowa - klucze o których wspomniałem powyżej: Maria Magdalena, setnik, krew, włócznia:
    http://www.gnosis.art.pl/e_gnosis/punkt_widzenia/dastych_maria_magdalena_i_zagadka_ewangelii_jana.htm
    A tu są ślady obecności tej tradycji na gruncie niemieckim:
    Strona z książki dedykowanej arystokracie niemieckiemu z rodu Hohenzollernów jeszcze w XIII wieku (zwróć uwagę na obrazek z brzemienną Marią Magdaleną i osobę z włócznią):
    http://www.gnosis.art.pl/iluminatornia/alkimija/ksiega_trojcy_sw1.htm
    A to dalsze wariacje ezoterycznej tradycji na niemieckim gruncie:
    http://ciekawostkihistoryczne.pl/2012/06/28/czy-rzymski-legionista-byl-pierwszym-chrzescijaninem/
    Zgodnie ze słowami Juergena Stroopa, bohatera "Rozmów z Katem", Jezus Chrystus był poł-aryjczykiem spłodzonym przez wędrującego legionistę rzymskiego pochodzenia germańskiego Wink Ale to już wynik kompletnej dewaluacji tej starej tradycji, wykorzystanej przez nazistów do swojej propagandowej wizji świata...

    OdpowiedzUsuń