"Babunia Misiunia Taube , matka mamy.
Babunia miała białe ,gładko zaczesane włosy , żywe czarne oczy i bardzo łagodny uśmiech.
Wieczorami kładła z papą pasjanse.
W piątek i sobotę wielkiego postu jadała potrawy na oleju , a w wielki piątek suszyła dzień cały i modliła się z grubej książki do nabożeństwa, w której było dużo świętych obrazków.
Gdy któreś z dzieci było niezdrowe, dostawało od babuni ziółka miętowe i <<dziaduniowy proszek>>. Było to najlepsze lekarstwo w świecie , na które jedna babunia posiadała receptę. Szumiące jak woda sodowa, o niezapomnianym, przedziwnym smaku.
W czasie choroby dziecka babunia jedna, poza mamą umiała je doglądać i dogadzać jego życzeniom.
Pierwsze lekcje czytania odbywały się też z babunią.
Pamiętam zaciszny pokój babuni, z wielkim łóżkiem w kącie, staroświeckim zegarem na jesionowej komodzie i ukwieconym ołtarzykiem pod ścianą.
Pachniało w nim wodą kolońska i trociczkami.
Rano Madzia i ja odbywałyśmy tam lekcję.
Czytałyśmy każda po kolei w książce z wielkimi drukowanymi literami powiastkę o <<grzecznej Helence>>, która dzieliła się z braciszkami różowym karmelkiem i w ciepłym szlafroczku jadła kaszkę na mleku po kąpieli. Budziła w nas ona niechętny podziw swą bezprzykładną ,monotonną grzecznością.
Pózniej słuchałyśmy ze wzruszeniem Śpiewów historycznych Niemcewicza, czytanych nam przez babunię...
Babunia uczyła tez czytać i pisać po polsku dzieci i dorosłych spośród dworskiej służby.
Przez <<uniwersytet babuni>> jak z uśmiechem nazywano to nauczanie przeszli : Karol Mackowski, kuchcik, i Władek , jego pomocnik, i biedny , głupi Staś Pietraszewski , ogrodniczek, i dzieci Grajbera - przeszło ich wielu,wielu.
Wieczorami zbierała babunia w swoim pokoju wszystkie dzieci i czytała im głośno. .
Zasiadaliśmy wówczas przy stole w babuni pokoju , z farbami, dekalkomanią lub jakaś brudnawa robótką - i słuchaliśmy w milczeniu opowieści o dziwnych losach Róży na Tannenbergu - i wzruszały nas do łez szlachetne czyny Ostatniego Mohikanina.
Ukończywszy poranna lekcje z nami . zabierała się babunia do czytania lub haftu.
Czytała wiele i to rzeczy wcale nowe. Haftowała zaś pięknie, nie używając okularów, drobniutkimi krzyżykami na sposób ukraiński.
Każde z dzieci miało nocna koszulkę wyhaftowana przez babunię. Wkładało ją na święta i trzeba było oszczędzać.
Babunia posiadała najlepsze przepisy na wielkanocne mazurki i baby., które były niezrównanie lekkie, wyniosłe i pachnące świętem. "
Zofia Szymanowska "Opowieść o naszym domu" str. 36 - 37
Wpisałam ten akurat fragment ze względu na przedwczorajsze święto. Robiłam porządki w książkach i otworzywszy "Opowieść o naszym domu" na tej konkretnej stronie , na rozdziale w którym autorka wspomina babcię uznałam że to niecodzienny przypadek i muszę się z wami tym cudnym wspomnieniem podzielić.
Czytam "Anię z Zielonego Wzgórza" ale dawkuję ją sobie po rozdziale, dwóch dziennie aby przyjemność dłużej trwała, jak pisałam tutaj czytam tez Biblię, tym razem zaczęłam od Nowego Testamentu i na nowo odkrywam słowa Jezusa.
Staram się ograniczać w czytaniu , wyselekcjonować kolejne książki do wydania i w ogóle jakoś to wszystko ogarnąć.
Otrzymałam dzisiaj pocztą boskie wydanie biblii z wydawnictwa m - chyba zacznę czytać sobie codziennie, lub choć co jakiś czas.
OdpowiedzUsuńZatem miłego czytania :-)
UsuńWstyd mi, gdyż nie czytam Biblii na co dzień.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest za późno, ja też kilkakrotnie się przymierzałam do tego. Naprawdę polecam rozpoczęcie od NT , mnie przykładowo łatwiej się czyta niż ST.
Usuń