czwartek, 26 grudnia 2013

Zabrakło mi słów "Moje zranione serce"

 
  W ostatnim czasie największe wrażenie zrobiła na mnie książka "Moje zranione serce" przeczytałam ją w początkach grudnia , miałam w planach przeczytanie jej przed oddaniem po raz kolejny jednak zamieszanie z ratowaniem nie tylko książek oraz jeszcze nie skończone podliczanie strat zniwelowało te plany. Z pewnością do niej jeszcze wrócę i będę czytać, myślę że wielokrotnie gdyż Lilli Jahn stała się moją cichą bohaterką. Nie wyobrażam sobie już że mogłoby jej nie być w moim życiu, książka opisująca jej losy jest jedną z tych do których wraca się przez lata.
 
   Już od pierwszych stron kiedy czytałam listy zakochanej Lilli do swego wybranka poddałam się urokowi przeniesionych przez nią na papier słów. Jej listy są tak pięknie, umiejętnie pisane że już one same sprawiają wielką przyjemność. W dzisiejszych czasach chyba już się nie spotyka takich przykładów epistolograficznej "twórczości". Historia ta właściwie na podstawie listów została napisana, listy Lilli najpierw do ukochanego , następnie męża Ernsta. Listy Ernsta, listy Lilli i jej dzieci szczególnie tragiczne gdy ta trafia do obozu pracy.
   Ogólnie jest to historia o człowieczeństwie w godzinie próby ale i o jego braku. Młoda kobieta zakochuje się i walczy o swoje uczucia o swój związek , pokonuje niechęć ukochanego, sprzeciw rodziców ( ukochany był niezamożny i co ważniejsze nie był Żydem) . W końcu ziszcza się jej marzenie, zostaje lekarzem, żoną swojego wybranka i z czasem matką pięciorga dzieci.
   Wybucha II wojna światowa, oczywiście z niechęcią małżeństwo spotyka się dużo wcześniej jak to w tamtych przedwojennych latach w faszystowskich Niemczech. Jednocześnie oficjalny bojkot gabinetu nie przeszkadza w korzystaniu z usług Ernsta jako lekarza , ta hipokryzja jednak pozwala im przetrwać. Rodzą się kolejne dzieci, rodzina chroniona jest przez Ernsta czystej krwi aryjczyka, gdyby nie to Lilli i jej dzieci  dzieci Żydówki nie miałby żadnej ochrony. Tym bardziej dziwi zachowanie męża Lilli , który znajduje sobie nową miłość i rozwodzi się z wydając jednocześnie wyrok na swoją żonę. Jeden z piękniejszych i robiących największe chyba wrażenie listów napisała Lilli właśnie po rozwodzie tłumacząc zachowanie swojego dotychczasowego męża. Odbiera jego krok ,jako krok w drodze do Boga. Zawsze według niej szukał możliwości zbliżenia się ku Bogu a ona mu to uniemożliwiała, teraz już jest wolny i może iść do swojego Boga. Pokręcone to bardzo ale nie wiem czy zauważacie pewną powtarzalność , wielokrotnie zetknęłam się że wszyscy Ci ludzie ,Niemcy biorący udział w wojnie , będący nawet na eksponowanych stanowiskach w Hitlerowskiej maszynie śmierci wycierają sobie usta Bogiem ? Pisałam też niedawno w komentarzach u Jeżanny o tym jak w pewnym filmie dokumentalnym o rodzinach Himmlera, Goeringa i reszty widziałam mamę pięciorga czy czworga dzieci zmawiającą modlitwę z dziećmi tuz przed położeniem ich do łózka , kiedy tato zajmował się czymś od Boga bardzo odległym. Jeżanna również wspomina o tym dziwnym, budzącym co najmniej niesmak jak nie odrazę powoływaniu się na Boga przez samego Hoessa, wprawdzie najpierw odszedł od Boga potem doń wrócił po co w ogóle mieszać w to religię , jakąkolwiek ? 
   Wróćmy do Lilli pozostawienie jej przez męża jak pisałam było właściwie wydaniem na nią wyroku, Ernst jako jej maż i ojciec dzieci był ich jedyną ochroną. W chwili rozwodu Lilli stawała się zwykłą Żydówką , robakiem a co robi się z robakami ?  W skutek tego ale i innych działań Lilli trafia do Breitenau , obozu pracy przymusowej. Jak wszystkie inne okresy naszej bohaterki i ten poznajemy z korespondencji , listy Lilli i jej dzieci są najbardziej przejmujące, najważniejsze jednak jest to co nie zostaje napisane. Najbardziej wstrząsającą historię, ból, strach i przerażenie odczytujemy pomiędzy wierszami, pamiętajmy że panowała cenzura.
    Jak zakładałam brakuje mi słów by oddać piękno i grozę tej historii, to dlatego czekałam i m.in. z tego powodu planowałam ponowna lekturę by znaleźć odpowiednie słowa, odnoszę jednak wrażenie że odpowiednie słowa po prostu nie istnieją. Na coś takiego nie ma słów. Tragedia człowieka pozbawionego godności  , tragedia społeczności pozbawionej prawa bytu ale i chyba największa porażka jednostki kiedy człowiek , najbliższy człowiek okazuje się ... No właśnie kim?
   Lilli umiera w Auschwitz , nie wiemy czy sama , wiemy tylko że była chora ale czy zmarła z powodu wycieńczenia i choroby , czy może w znacznie gorszy sposób? Tego nie wiemy, wiemy albo przynajmniej domyślamy się że była to kobieta która mogła przeżyć. Pewnie że możemy gdybać, gdyby Hitler wygrał wojnę , wiemy jednak że nie wygrał.
  
   Skupiłam się na Lilli i jej historii, jednak i strona społeczna tego zbrojnego konfliktu była głęboką rana w jej życiu, wystarczy choćby wspomnieć że jej syn Gerhard  chciał być w Hitlerjugend, nie był złym człowiekiem , wtedy niemieccy chłopcy uznawali to za coś nobilitującego. Życie jej i jej dzieci jest bardzo dobrym przykładem na to że byli wśród Niemców ludzie dobrzy, którym historia podobnie jak innym zniszczyła życie.
 
   Autor : Martin Doerry
   Tytuł : "Moje zranione serce"
 Tytuł oryginału : "Mein Verwundetes Herz"
   Przekład : Anna Kryczyńska
 Wydawnictwo : Muza SA
   Miejsce i rok wydania : Warszawa 2004
 Książka : z biblioteki

5 komentarzy:

  1. Wojna obfitowała w "rozdzierające serca, sceny" . Niektórzy ludzie chcąc się usprawiedliwić szukają różnych dróg w tym celu. A tymczasem sumienia nie da się zagłuszyć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to wojna , na co dzień stajemy przed drobnymi czasem wyzwaniami i zawodzimy a co dopiero w takich czasach.

      Usuń
  2. Bardzo chętnie bym przeczytała. Uwielbiam się "męczyć" takimi historiami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda że jest z biblioteki bo chętnie bym pożyczyła, naprawdę warto przeczytać. Zamierzam zresztą ją kupić i tyle wyjdzie z postanowienia nie kupowania książek po tym zalaniu.

      Usuń
  3. Intrygująca książka - bardzo.

    OdpowiedzUsuń