piątek, 9 stycznia 2015

Chris Bradford "Młody samuraj. Krąg wody" czyli ponownie okupuję regał mojego syna

Autor : Chris Bradford
 Tytuł : "Młody samuraj. Krąg wody"
Przekład : Hanna Pasierska
 Wydawnictwo : Nasza Księgarnia
Gatunek : przygodowe
 Źródło : z półki mojego syna

    Z okładki :
 " Jack Fletcher budzi się w stajni obskurnej gospody. Ma na sobie brudne i podarte kimono. Czuje ból - najwyraźniej stoczył jakąś walkę. Z przerażeniem zdaje sobie sprawę, że stracił wszystko. Czarną perłę od Akiko, samurajskie miecze oraz .... rutter swojego ojca. Co gorsza , utracił również pamięć. Jak ma więc odkryć prawdę o tym , co się wydarzyło?
    Czy poznany przypadkiem ronin okaże się godnym zaufania sprzymierzeńcem? Jack będzie musiał szybko podjąć decyzję, bo starzy wrogowie już podążają jego śladem..." 
 

    
     Jak zawsze wspaniała przygoda opowiadająca o odwadze , sile przyjaźni i o tym jak zaskoczyć może człowieka drugi człowiek. Nieco może mniej porywająca niż część poprzednia , jednak mimo wszystko czyta się jednym tchem. Poznajemy nowe osoby złodziejkę Hanę i ronina samuraja bez pana każącego zwać się Roninem. Przy okazji podziwiamy nie tylko siłę współpracy , moc wzajemnego zaufania oraz moc jego braku ale też nową odmianę walki.
     Szczere serce Jacka nie raz zostanie wystawione na próbę a czy wyjdzie zeń zwycięsko , tego Wam nie zamierzam zdradzać. Zdradzę za to że świetnie bawiłam się przy zagadkach oszalałego mnicha ,na końcu książki jest ich więcej z chęcią je czytałam i z zapałem rozwiązywałam , nie zawsze właściwie jak się okazało. Niemniej przednia to była zabawa.
    Zagłębiłam się właściwie od razu w kolejnej części przygód Jacka Fletchera , byłam pewna że w ostatniej, co przyjęłam z małym bo małym ale jednak smuteczkiem. Dzisiaj okazało się że są już dwie kolejne części. To się nazywa mieć szczęście.
   Syn już marudzi o kupno rzecz jasna , może na Wielkanoc zajączek podaruje. Zastanowię się.
   

czwartek, 8 stycznia 2015

Pierwsza dziesiątka książek z półki.

   Pierwsza dziesiątka książek oczekujących na czytanie na moich własnych półkach :

   1.Chris Bradford "Młody samuraj. Krąg ognia" - przeczytana
   2.Anna Nasiłowska "Konik, szabelka" - przeczytana 10.04.2015
   3.Andrzej Mularczyk "Każdy żyje jak umie"
   4.Megam LeBoutillier "Wystarczy powiedzieć nie"
   5.John Virapen "Skutek uboczny śmierć"  (23 01 2015)
   6.Richard Wirick "100 pocztówek z Syberii" (22 02 2015 )
   7.Arturo Marcello Pascual  "Jorge Luis Borges - biografia"
     8.Alex Kava "Kolekcjoner" - przeczytana 27.03.2015
   9.Jane Godall "Przez dziurkę od klucza"
 10.Sarah Addison Allen "Królowa słodyczy" 

    To tak na początek powybierałam z różnych półek, kolejność w której książki są zapisane w żadnym wypadku nie obowiązuje będę sobie czytać zależnie od nastroju i ochoty. Niektóre z nich czekają kilka miesięcy niektóre kilka lat a jedna nawet ponad dziesięć lat.
     Po przeczytaniu tej dziesiątki wybiorę kolejną itd. sama jestem ciekawa ile nadrobię w tym roku opóźnień w czytaniu.

środa, 7 stycznia 2015

Sama nie wiem czego chcę

 
   Mogłabym wymieniać bez końca. O choćby mieszkanie z jednej strony minimalizm i tak naprawdę wiem że to jedyna metoda na porządek ale przecież wielotysięczne biblioteczki w domach i książki ustawione w stosach oraz wciśnięte w każdy kąt wyglądają tak cudnie i przytulnie i zachęcają do siedzenia w nich . Zaczerpnięte z  życia postaci literackich pociąga mnie perfekcyjnie czyste mieszkanie Scarpetty a jednocześnie nie mniej intrygujące wydaje się mieszkanie i styl życia Chmielewskiej ( jako bohaterki) .  Oczywiście zdaję sobie sprawę że każdy jest indywidualnością i rozwiązania oraz sposób na życie jednej osoby nie sprawdzi się w przypadku innej. Najważniejsza jest oryginalność i życie w swoim własnym stylu tak żeby było nam wygodnie dobrze i by innym dać żyć jak chcą. Jednak w poszukiwaniu siebie  w jakimś tam stopniu mniejszym lub większym wzorujemy się na innych,  to nie tylko naśladownictwo to również negacja i postępowanie dokładnie odwrotne od tego , które obserwujemy tak czy inaczej otoczenie ma na nas wpływ. Byle nie za wielki , w końcu nikt z nas nie przeżyje życia za innych , każdy za siebie i każdy za siebie jest odpowiedzialny.
  
  Niemniej pomysłów na godzinę miewam tysiące , gorzej z realizacją. Postanowiłam przeprowadzić eksperyment i nie kupować nowych książek w tym roku ani nie odwiedzać biblioteki. Chcę przeczytać choć część książek oczekujących na lekturę na moich własnych półkach. I oczywiście jak tylko o tym napisałam trafiłam na wpis
Zacofanego w lekturze i niestety albo i stety zachorowałam , zalała mnie zazdrość ( kogo nie zalała? ) a moja dusza zaczęła znowu marudzić na temat porzucenia głupich minimalistycznych pomysłów. Nigdy nie ukrywałam że najchętniej zamieszkałabym w bibliotece , wizja borgesowskiego raju zawsze była mi bliska no i teraz jeszcze to. Niestety jeśli chodzi o zamieszkanie u Zacofanego choćby tylko na wycieraczce jest spora konkurencja i widoki na wygranie marne ;-)  

   Niemniej czując ogromny dyskomfort , uciszam podszepty duszy rogatej i utrzymuję chęć przeprowadzenia wspomnianego eksperymentu. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę z tego że za każdym razem kiedy spojrzę na cudzą obficie zaopatrzoną bibliotekę najdzie mnie chęć do zmiany zdania. Zatem sami widzicie , jedyne co o sobie wiem to to : "że nie wiem czego chcę" .

wtorek, 6 stycznia 2015

Anton Pawłowicz Czechow

  Myślę że wszyscy znacie stronę wolne lektury. Dawniej już tam zaglądałam, nawet i słuchałam bodaj jakiegoś utworu Elizy Orzeszkowej i coś z Balzaka, jednak słuchanie średnio przypadło mi do gustu. Dzisiaj zajrzałam tam ponownie w poszukiwaniu książki Emila Zoli "W matni" , niestety nie ma ale za to dopadłam opowiadania Czechowa , w wersji czytanej jednak wolę i  być może to zaważyło że tym razem wciągnęłam się w lekturę przechodząc od jednego do drugiego opowiadania. Myślę że będę tam częstym gościem :-) Wprawdzie przy tak krótkiej formie odpuściłam sobie w ogóle zapisywanie utworów, przy powieściach zapewne się zastanowię.* Choć właściwie nie powinnam z powodu eksperymentu o którym kilka dni temu pisałam. Jak by tu obejść tą sprawę może po prostu pozwolenie dotyczyć będzie tylko opowiadań i nowel oraz dramatów? A może tylko literatury rosyjskiej i francuskiej. Sama nie wiem.
 
        Antoni Czechow   "Aptekarzowa" 
                               "W biurze pocztowym"  
                                   "Śmierć urzędnika" 
                                             "Damy" 

     Mówi się iż Czechow jest mistrzem  krótkiej formy. Trudno się z tym nie zgodzić. Utwory faktycznie tyle krótkie co i treściwe, pełne trafnych obserwacji z życia ludzi , tak się złożyło że głównie zawodowego. Zresztą ukazywanie pracy , jej przebiegu oraz dotyczących jej wykonywania szeregu dylematów będących przecież dla konkretnych bohaterów nie tylko dylematem ale i dramatem jest jednym z głównych atutów prozy Czechowa. Tak jest w przypadku nauczyciela Wreminskiego , który po czternastu latach zostaje mimo obietnic bez pracy. Obiecane stanowisko dostaje po znajomości Połzuchin. Co jeszcze istotne to aktualność tych utworów , do dziś bowiem wielu takich Piotrowiczów pod wpływem nacisków znajomych ulega, a iluż Wremińskich pozostaje na lodzie z podobnych powodów ? To bohaterowie utworu "Damy" sam tytuł wydaje się zachęcać do lekkiej lektury , jednak w zestawieniu z treścią wydaje się co najmniej ironiczny.
    "Aptekarzowa" to z kolei obraz rodziny z miasta B. , jak tytuł wskazuje rodziny aptekarza. I nie praca jest najważniejsza w tym opowiadaniu a relacje między ludźmi. I tu niewiele się zmieniło. Choć zastanawiam się czy autor nie opisał po prostu gorszego dnia, być może . A może jednak każdy ich dzień i noc podobne były do siebie jak dwie krople wody i stąd rozżalenie.
    Najwięcej ale też najbardziej gorzkiego humoru jest w opowiadaniu pt. : "W biurze pocztowym" . Jest to też faktycznie idealny przykład utworu mistrzowskiego, niewiele tekstu ale ile w nim treści. Nie będę już nawet powoływać się na aktualność, wystarczy iż napiszę że na stypie Słodkopiewcew ( lat 60)  zostawszy wdowcem  cieszy się iż żona Alena ( lat 20) była mu wierna. Skąd o tym wie ? Nie zdradzę bowiem to jest najlepsze.
   Jedno z najbardziej znanych opowiadań "Śmierć urzędnika" sprawia mi największy problem, bowiem jego przesłanie w dzisiejszych czasach jest nie tylko nadal aktualne i całkiem zrozumiałe. Ono przez ten charakteryzujący nas pośpiech oraz perfekcjonizm w jednym nabrało jeszcze znaczenia.
     Zachęcam Was do lektury gorąco , nie ukrywam że autor mnie oczarował, choć zwykle wolę powieści ale w tym przypadku te króciutkie opowiadania zdecydowanie wystarczają. Ich skoncentrowana forma , to ile treści zamkniętej jest w tak krótkim tekście jest dla mnie kwintesencją doskonałości. W końcu klasyk literatury rosyjskiej nie ma się czemu dziwić. Za to podziwiać jak najbardziej.

     
           * właściwie to szkoda mi pamięci na karcie skoro w każdej chwili można wrócić do tekstu w wybranym miejscu , nie przenośmy przyzwyczajeń z gromadzenia papierowych stosów , porządek przede wszystkim skoro w każdej chwili i tak tekst jest pod ręką ;-)

niedziela, 4 stycznia 2015

Brad Warner "Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą"

Autor : Brad Warner
 Tytuł : "Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą"
Przekład : Andrzej Wojtasik
 Wydawnictwo : Charaktery wydawnictwo
Miejsce i rok wydania : Kielce 2014
 Źródło książki : wydawnictwo

                           


    Warto nastawić się na lekturę pełną sprzeczności, na dodatek sprzeczności logicznie uzasadnionych , zgadzamy się z autorem by po chwili przeczytać coś odwrotnego i .... już niekoniecznie się zgodzić, choć bywa i tak. Spójrzmy jednak prawdzie prosto w oczy. Jak wyobrażamy sobie buddyjskiego mnicha ? O czym myślimy kiedy myślimy , medytacja , zen, buddyzm ? Myślę że pojawił Wam się już przed oczami w miarę określony obraz autora , jest on bowiem mnichem zen. Pamiętacie taki serial , nieco zbyt idealistyczny ale jednak dobrze oddający potoczne wyobrażenie oświeconego i będącego ponad codzienność mnicha. Mam tu na myśli  serial "Legendy Kung Fu" ze świetną rolą Davida Carragine'a. To już wiecie jak wyobrażałam sobie autora książki "Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą" Brada Warnera.
     Niespodzianka i to z tych które lubię , Brad Warner przeczy wszystkim tym wyobrażeniom a jednocześnie tak nie jest. Sprzeczność  ? To tak jak z samym tytułem i całą książką w ogóle. I jest to nie tylko moje zdanie bowiem Bogdan Białek redaktor naczelny wydawnictwa "Charaktery" pisze o tym tak :

   "Nieomal każde zdanie autor kwestionuje w następnym zdaniu, a to z kolei zostaje zakwestionowane w dalszym. Robi więc trochę zamieszania w głowie
                           "Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą"  str. 9  (od wydawcy )

    
   Przede wszystkim podoba mi się podejście autora, który nie tylko deklaruje że nie chce nikogo przekonywać do zen ani do buddyzmu ale i konsekwentnie się do deklaracji stosuje co nie zawsze innym wychodzi. Po drugie choć nie zgadzam się z Jego wizją Boga , podoba mi się iż w pewnym przynajmniej stopniu obala mit  tym iż buddyzm to religia* ( sic!) i to religia bez Boga. Brad Warner przekonuje nas iż Bóg istnieje , choć nie istnieje w takiej formie jaką sobie wyobrażamy. Wprawdzie mija się nieco z naszym chrześcijańskim pojęciem Boga i tu zdecydowanie się nie zgadzam ( tak wiem autorowi to nie robi różnicy , dla mnie jednak jest ważne) a jednocześnie ciągle wokół istnienia Najwyższego snuje rozważania.
   Zaskakujące są również podobieństwa pomiędzy buddyzmem a chrześcijaństwem. Nawet zalecenia dla buddystów istnieją w liczbie dziesięciu. Można spierać się z poglądem iż są one elastyczne , zakładamy bowiem że dziesięć przykazań nie jest i zakładamy błędnie. I nie chodzi tu o łamanie przykazań czy zaleceń ale to że w pewnych sytuacjach faktycznie podejście nasze powinno być elastyczne. Autor podaje kilka przykładów i trudno się z nim nie zgodzić , nawet i przykazania dekalogu nie są sztywnymi nakazami do bezmyślnego stosowania.
    Książka interesująca , pozwala spojrzeć na pewne sprawy z innego punktu widzenia , niczego nam nie narzuca co nie oznacza że niczego nie wymaga. Wymaga skupienia, myślenia czasem wręcz poszukania wiedzy w innych źródłach ale w końcu o to chodzi by książki nas rozwijały, skłaniały do poszukiwań i do rozwoju. I to się autorowi udało. Jak wspomniałam sporym plusem jest to że autor niczego nam nie narzuca , jak twierdzi wcale nie chce by ktokolwiek po przeczytaniu tej książki nagle albo w ogóle stał się buddystą co nie dla wszystkich jest tak oczywiste. Co dla mnie jest nowością twierdzi iż można spokojnie praktykować zen będąc katolikiem czy muzułmaninem. Z tym akurat nie do końca się zgadzam ale nikt tego w końcu ode mnie nie wymaga.

       Książka otrzymana od wydawnictwa Charaktery
 
                    


       

   
   
    *   Spory nad tym czy buddyzm jest religią czy systemem filozoficznym trwają i są wciąż aktualne. Spotkałam się z różnymi definicjami , różnie uzasadnionymi i tak naprawdę żadna na sto procent mnie nie przekonuje.

sobota, 3 stycznia 2015

Eksperyment

  Ekstremalny eksperyment rzekłabym , przynajmniej jeśli chodzi o mola książkowego. Bowiem istnieją dwie podstawowe zasady :
 
   1 nie odwiedzamy raju książkowego jakim jest biblioteka
   2 nie odwiedzamy księgarni , również tych internetowych słowem szlaban na kupno nowych książek

   Oznacza to iż czytam w tym roku tylko te książki , które zalegają na moich półkach czekając na swój czas. Otóż właśnie nadszedł, rok 2015 poświęcam książkom oczekującym. Sama jestem ciekawa czy wytrzymam, wyobraźcie sobie to przez cały rok nie tylko nie kupić książki ale i nie wypożyczyć. Z drugiej strony nie czuję obawy że zabraknie mi lektury bowiem półki moje uginają się pod książkami , które dotychczas słyszały tylko "ta może poczekać" . Teraz już nie , teraz nadszedł czas własnych książek zapomnianych. Naprawdę jestem ciekawa ile czasu wytrzymam. Pocieszenie daje mi to że jest jeden wyjątek co do nowych pozycji, czyli tzw. książki recenzyjne. I oczywiście ewentualne prezenty. Zawsze to nadzieja że zbyt szybko się nie poddam w tym eksperymencie.
     Jest 3 stycznia i już dwukrotnie w tym czasie sama siebie odciągałam od koszy z książkami bo sami wiecie tylko kilka złotych a chętnie przeczytam, dużo książek w domu czeka , ale to nie problem obiecuję że tą przeczytam od razu. No dobra wiem że nie przeczytam tylko trafi na półkę bo skoro moja własna to może poczekać. Tak mniej więcej sobie myślałam nad koszem z papierowymi skarbami . I wygrałam sama ze sobą - nie kupiłam bowiem ani jednej ! A nie było to łatwe :-)

    Wyjątek : doczytam książki z biblioteki , które wypożyczyłam przed świętami. I zacznie się szlaban.

piątek, 2 stycznia 2015

Filomena

    "Filomena. Najpiękniejszy rysunek" Quitterie Simon i Laurent Richard to nasze najnowsze przedświąteczne odkrycie. Wygrzebałam książeczkę z kosza z tanią książką w przydomowym spożywczaku. Jako że uzależnienie od czytania obejmuje kolejne pokolenia zawsze szukam czegoś ciekawego dla dzieci. Przede wszystkim spodobała mi się okładka , czerwona przyciągająca wzrok z dziewczynką prezentującą obrazek królikowi. Z ich oblicz bije pełnia szczęścia. Szybkie przejrzenie w sklepie powiedziało mi iż treść jest przynajmniej w równym stopniu interesująca.
   Jak wiecie mam pewien problem , od czasu Filomeny mogę pisać miałam, bowiem córka zakochana jest po uszy z Zuzi bohaterce serii książek . I o ile czytamy inne ,  przypadają jej nawet do gustu jak choćby "Reksio" czy "Przygody kota Filemona" to nic do tej pory nie zmieniło twardej pozycji Zuzi na podium. Na pierwszym miejscu oczywiście. Też lubię Zuzię , nie przeczę przyciągają nas proste zrozumiałe historie oraz przeurocze ilustracje. Ale ileż razy można czytać pod rząd to samo ? Tak macie rację , pod warunkiem że odpowiedzieliście "bez końca" !
    W każdym razie zatęskniłam za zmianą. I oto całkiem przypadkiem znalazłam bohaterkę , która wprawdzie nie zmiotła poprzedniczki z pierwszego miejsca ale dostąpiła zaszczytu zajęcia miejsca drugiego.
   Filomena ma dwóch młodszych braci i jak to dzieci lubią rysować , jeszcze bardziej lubią obdarowywać mamę swoimi dziełami. Mama jak to mama , chciałaby zachować wszystkie rysunki ale jak sama mówi potrzebowałaby pałacu. Kto ma dzieci , nawet jedno, doskonale zna to zagadnienie. Wiadomo że rysunek musi no musi ( !!!) znaleźć się w widocznym miejscu na ścianie czy też choćby na lodówce. Jak wiecie ilość produkowanych przez potomstwo arcydzieł potrafi osiągnąć niewyobrażalne rozmiary. I nie wiem jak Wy ale ja mimo iż mam oklejoną ścianę na korytarzu , część ściany w kuchni i szafki kuchenne wytworami moich artystów to i tak czasem brakuje miejsca. I ten sam problem dopada Filomenę i jej mamę. Pewnego dnia rano Filomena znajduje swój zniszczony rysunek w śmieciach. Najładniejszy rysunek. Rozumiecie wagę "przestępstwa" ? Filomena prowadzi dochodzenie kto , kiedy , jak i dlaczego jakie będą jego skutki i jak z sytuacją poradzą sobie i dzieci i ich mama ? Zapraszam do lektury . Nas zafascynowała , polubiłyśmy Filomenę co zaowocowało kupnem kolejnego tomu i poszukiwanie jeszcze innych części. Niestety na razie bez efektów.