poniedziałek, 16 września 2013

" Listy przeciwko wojnie" Tiziano Terzani

 
   Autor : Tiziano Terzani
   Tytuł : "Listy przeciwko wojnie"
   Tytuł oryginału : "Lettere contro la guerra"
   Przekład : Joanna Wachowiak - Finlasion
   Wydawnictwo : W.A.B.
   Seria : Terra incognita
   Książka : z biblioteki
   Miejsce i rok wydania : Warszawa 2012 wydanie I


        
   Jak co roku we wrześniu wraca do mnie temat wojny , wiadomo daty takie jak 1 września 1939 czy 17 września 1939 dla każdego Polaka są datami nie do zapomnienia. Cały świat z kolei czasami mam wątpliwości czy aby pamięta. Za to wątpliwości nie mam że cały świat (zachodni)  zna i pamięta datę 11 września 2001. O to dba Ameryka. Nie żebym negowała tragedię zmarłych czy udawała że to zdarzenie nie miało znaczenia. Jednak dla mnie i nie tylko jest to też data kiedy cały świat pod wpływem wydarzeń pozwolił na to by Ameryka , tu mam na myśli rząd, rozpoczęła swoją własną wojnę , która trwa do dziś. Pomijam oczywiście kwestię teorii spiskowych, niemniej to co nazwano wojną z terroryzmem wcale nią nie jest. O tym m.in. napisał w listach przeciwko wojnie Terzani, pomyślmy co i dlaczego na Boga nadal dzieje się w Afganistanie? Kto tam ginie? Podpowiem głównie cywile , których jedyną "winą" jest to że urodzili się tam na tej ziemi od lat kilkudziesięciu męczonej wojnami. Osama Bin Laden , a któż go stworzył? Kto pomagał mu albo raczej komu On pomagał? Nie jest tajemnicą że mimo wielkich pieniędzy , bez pomocy Ameryki swego czasu nie osiągnąłby takiego statusu jaki osiągnąć mu się udało. Po raz kolejny w historii Stany Zjednoczone wykorzystały kogoś do swojej walki a kiedy ten nie dał się wodzić za nos i zaczął bój  o swoją sprawę postanowiły to ukrócić. Tyle tylko że okazało się to znacznie trudniejsze niż miało być.
    Nie ukrywam że czuję pewną sympatię do Baracka Obamy, choćby ze względu na to co wydawało mi się nas łączy , poglądy rzecz jasna. Kiedy czytałam "Ocalone marzenia" miałam wrażenie że myślimy a i czujemy często tak samo. Miałam też nie ukrywam nadzieje że zakończy On te niegodną i hańbiącą Stany sprawę okupacji Afganistanu. Bo trzeba rzecz nazwać po imieniu, to okupacja!!!  Pomyliłam się , jestem rozczarowana. Marzenia, ideały wszystko to jest nie ważne  kiedy idzie o pieniądze, o panowanie nad światem o bycie potęgą.
    Wiem ze nie jestem jedyną osobą myślącą w ten sposób, wiem tez że i u nas coraz częściej przemilcza się zdanie tych , którzy są przeciw naszej misji "pokojowej". Nie dziwi zatem że i w telewizjach zachodnich słyszymy i widzimy tylko to co chcą nam pokazać czyli zadowolonych z interwencji Afgańczyków, tych zaniepokojonych , wystraszonych nie słyszymy. Tych których bliscy zginęli w bombardowaniach "pomyłkowych" tzw.  nie słyszymy, kalectw będących efektem tychże bombardowań czy też wybuchów min nie widzimy. Miny powiecie to nie robota Amerykańskich sił wojskowych ( pokojowych ???) ...
    Pamiętacie słowa pewnej piosenki wojennej ?

      ... Pod czołg idzie z butelką dziewczyna ....
                         
                        
    Albo może inna bardziej adekwatna :

     
   
                 

        
     I nawet niech nikt mi nie próbuje tłumaczyć że są różnice, nie ma żadnej na każdej wojnie giną LUDZIE. Tak trudno zrozumieć że "wróg" też ma rodzinę, dom, marzenia.....
      Zresztą jaki wróg? W tym przypadku niepiśmienny wieśniak, który nawet do końca nie wie kim był Bin Laden? Talibowie - może czas odczarować to słowo , spojrzeć obiektywnie w tym celu na start dobre będą właśnie "Listy przeciwko wojnie" Tiziano T.
 
       Książka czytana w ramach wyzwania :

     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz