Autor : Wojciech Tochman
Tytuł : "Eli,Eli"
Fotografie : Grzegorz Wełnicki
Gatunek : reportaż
Wydawnictwo : Wydawnictwo Czarne
Źródło książki : z biblioteki
Ciężka książka tak naprawdę , odbieram ją wręcz jako oskarżenie , jako wyrzut sumienia. Nie wnikam w cel jej powstania , chodzi mi o to jakie uczucia we mnie wywołała. Nie ma specjalnego sensu zaprzeczać że reportaże czyta się zwykle z ciekawości , pytanie kiedy jej zaspakajanie na zasadzie chęci poznania kultury i nieznanych krain oraz warunków życia w miejscach nam niedostępnych z takich czy innych powodów, zmienia się w zwyczajne podglądactwo?
Nie ukrywam że czytałam ją "na raty" bowiem miałam wrażenie że przeczytanie jej od deski do deski na jednym posiedzeniu bez zastanowienia się nad treścią , dokładnego przyjrzenia się fotografiom będzie nadużyciem. Z drugiej strony to że czytałam ją powoli , to że niektórzy jej bohaterowie towarzyszyli mi nawet i przez cały dzień jak choćby Mariano Sy Chua - stracił dach nad głową po tym jak wdowie wynajmującej mu schronienie postawiono nowy "dom" by pomóc jej i jej dzieciom. Za tym niestety poszła podwyżka opłaty dla Mariano , w końcu poprawiły mu się warunki mieszkaniowe ( nazwijmy to tak umownie) tyle tylko że na wyższą opłatę nie było go stać. Moja forma czytania nie ma żadnego znaczenia przecież , żadnego ! Zatem skąd wrażenie nadużycia , jeśli nie poświęciłabym odpowiedniej ilości czasu i uwagi każdej historii. Skąd pewność że poświęciłam odpowiednią jej ilość? Może , choć książka jest wstrząsająca, zapomnę o niej albo i nie , jest tyle innych o podobnej tematyce.
Myślę że ważnym elementem tej pozycji jest właśnie to że zwrócono uwagę na pewną tymczasowość naszego zainteresowania , zarówno czytelników jak i samych twórców czy autorów oraz fotografów. Fotografie trudno nazwać pięknymi , z pewnością od strony technicznej i artystycznej takie są nie oceniam nie znam się. Są interesujące , dają do myślenia , no właśnie ale co to zmienia ? Realnie?
Trochę pesymistycznie mi to dzisiaj wychodzi , chciałabym wierzyć że również bohaterowie tych oraz innych podobnych reportaży mogą na tym skorzystać. Być może tak jest, w końcu budzą ciekawość , poza tym pokazują nam tę ukrywana część społeczeństwa obok pięknych i drogich hoteli z basenami jest inne , o wiele ciekawsze prawdziwe życie . Tylko czy słowo ciekawsze jest właściwe ? Mam wątpliwości. Wspomniany jest zwyczaj kupowania jedzenia dla turystów , które rozdają biednym i ubogim , godne polecenia. Pod warunkiem że turyści w ogóle opuszczą hotel. Zdarzają się i tacy , teraz pytanie brzmi czy idą oni pomóc czy zaspokoić swoją ciekawość? Czy oglądanie mieszkańców slumsów , na podobieństwo odwiedzania wystawy jest etyczne ? Oczywiście nie mnie oceniać, nie podjęłabym się bowiem nie znam motywów kierujących konkretnym człowiekiem.
Poza tym czy etycznym jest czytanie w wygodnym fotelu o cudzej biedzie i nieszczęściu , kiedy wiem że nie pomogę niezależnie od powodu. Z drugiej strony wiem że ktoś został nakarmiony, ktoś zyskał nowe lokum , może w wielu innych sytuacjach , niekoniecznie z tej książki i dotyczących tego kraju uratowano komuś życie i zdrowie.
Najważniejsze , tak sobie myślę że jest to książka zmuszająca do myślenia , nie tylko nad nią ale nad sobą, nad własnym postepowanie. Jak zawsze jest to dla mnie też motywacja do wstrząśnięcia sobą i zobaczenia tego jak wiele mam, jak wiele otrzymałam oraz powód do wstydu że jeszcze pomimo tego wszystkiego umiem narzekać że mi źle , że mam za mało. Może zamiast myśleć wiecznie o tym jak mi jest niewygodnie , pomyśleć nad tym co zrobić by innym było lepiej.
I docenić , docenić swoje życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz