środa, 25 września 2013

Aleksander Sołżenicyn "Jeden dzień Iwana Denisowicza"

  
  Aleksander Sołżenicyn znany głównie z dzieła pt. "Archipelag GUŁag" o całym systemie łagrowym. Pierwszym jego utworem był jednak "Dzień Iwana Denisowicza" , choć jest wręcz miniaturą w porównaniu do innych owoców pracy pisarza , jej wartość jest równie wielka choć kto wie czy i nie większa niż wspomniany wcześniej kilkutomowy "Archipelag". 
   Swego czasu była to wstrząsająca lektura, gdyż nagle ktoś odkrył przed światem jak to było w łagrach. Wydana została w czasie odwilży a na jej druk zgodę wydał sam Chruszczow. W naszym kraju zakazana była przez dwadzieścia pięć lat. Pisząc "swego czasu była ..." nie mam na myśli że dziś już nie jest , jednak to już nie tajemnice odkrywane przed czytelnikiem są najważniejsze. Po setkach innych relacji z tego piekła na ziemi, napisanych bardziej obrazowo, szokujących szczegółami o których Sołżenicyn nie mógł wspomnieć a już z pewnością nie mógł napisać wprost. Ta niewielkiej objętości książeczka  robi wrażenie formą w jakiej przekazana została opisana w niej historia.
   Beznamiętna relacja z dnia pracy ale i życia głównego bohatera jest celowym zabiegiem. Pozwala czytelnikowi na własne odczucia niczego mu nie narzucając, Należy też wziąć pod uwagę że autor po prostu nie chciał pisać inaczej w sensie że ( to wszystko "być może") psychika nie pozwalała mu na ukazanie uczuć. Kolejnym argumentem jest i to w jakim okresie Sołżenicyn pisał. Odwilż, a po odwilży jak uczy nas natura nigdy nic nie wiadomo i autor doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Należy też wczytać się w to co niedopowiedziane.  Ogólnie wydaje się że nawet nie było najgorzej , dało się żyć, jeśli wypracowało się normę to i jedzenie było ( tu polecam przeliczenie ilości i jakości tegoż jedzenia i porównanie z tym co zjadamy każdego dnia) Więzniowie otrzymują paczki, organizują sobie dodatkowe porcje strawy, ba nawet wspomina się o fryzjerze .... czy ktoś wierzy w tego fryzjera? Szczególnie po opisie wizyty u lekarza. Zadać sobie należy pytanie za jaką cenę utrzymywano się przy życiu. Większa norma = więcej jedzenia przez pięć dni, w praktyce cztery bo w pierwszym dniu ta większa porcja jedzenia trafia do "góry" .Wypracowanie tejże normy mogło kosztować nawet życie o zdrowiu nawet nie warto wspominać, jeśli ktoś uczciwie chciałby ją wypracować.
   Monotonia przebijająca z każdego zdania opisującego ten w gruncie rzeczy udany dzień ( godzina stania na mrozie -30 stopni) jest dobijająca, celowo, a jeśli jeszcze uświadomić sobie że ten dzień należy pomnożyć przez 365 dni ( rok)  , a  następnie przez 25 lat i dodać 3 dni z lat przestępnych .... Pomyślmy niejednokrotnie zdarza nam się narzekać czy też tylko słyszeć jak ktoś narzeka że: " tylko praca, dom, praca dom , ciągle to samo i żadnej odmiany" . Ludzie wręcz z tego powodu popadają w depresje i to mając przy sobie bliskich, śpiąc w wygodnej pościeli mając dach nad głową i smaczną strawę . A oni .... trzy tysiące sześćset pięćdziesiąt trzy dni bez wyżej wspomnianych wygód, w strachu że coś się nie spodoba, że za coś ukarzą albo i bez czegoś, zabiorą, zamkną. Wyrok przedłużą.  
   Ta opowieść to bezmiar cierpienia, nie rzucające się w oczy ale istniejące codzienne dramaty ludzi postaci pobocznych, dla nich każdy nowy dzień to nowa walka o przetrwanie , walka z oprawcą , naturą ale i z samym sobą.
        
zródło zdjęcia:www.polityka.pl


   Autor : Aleksander Sołżenicyn
     Tytuł:  "Jeden dzień Iwana Denisowicza
   Przekład : Witold Dąbrowski, Irena Lewandowska
     Wydawnictwo : Polityka Spółdzielnia Pracy
  Seria : Współczesna Literatura Rosyjska ,Biblioteka Polityki
     Książka : zostaje u mnie

       Wyzwanie:
                     

4 komentarze:

  1. Ilonko, bardzo Ci dziękuję za Katyń, przeczytam i udostępnię innym, bo chcę, żeby jak najwięcej osób skorzystało z tej wiedzy. Serdecznie Cię pozdrawiam i podczytuję wobec totalnego braku czasu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję że znajdujesz czas i życzę przyjemnej lektury.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle razy przymierzałam się do tej książki, ale jakoś nie wyszło. "Archipelagu" chyba nie przeczytam, ale "Jeden dzień..." wypadałoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę optymistką, wierzę że jak przeczytasz "Jeden dzień Iwana Denisowicza" to pobiegniesz i po "Archipelag".

      Usuń