Skrajnie od czytania uzależniona z pełnymi objawami odstawienia, zrezygnowałam z leczenia :-) Moleslaw
niedziela, 25 sierpnia 2013
Minimalizm, rozsądek i szaleństwo, czyli odwieczna walka mola książkowego
Jak już pisałam dzisiaj akcja w Poznaniu w CK Zamek przy TARG aj książkę. Uznałam że to świetny sposób na ograniczenie mojego księgozbioru. Uszykowałam kilkadziesiąt książek , które stały i czekały na zbawienie czyli na lekturę ( niektóre nawet latami) z nadzieją że kiedyś ten czas nadejdzie. Otóż po myszkowaniu na blogach minimalistycznych doszłam do wniosku iż jeśli jeszcze ten czas nie nadszedł to już nie nadejdzie. Książkom zaś należy się szansa na bycie chcianymi, lubianymi i przede wszystkim czytanymi. Zatem dziś ich wielki dzień, może znajdą nowego właściciela.
Część z tych książek to takie, których treść znam, nie jest zła ale wiem że do nich nie wrócę. Po co mają zbierać kurz jeśli mogą komuś posłużyć, sprawić przyjemność , być może okazać się nawet ulubionymi. Dam im tę szansę.
Największy problem i sprawa , której się obawiam to to że ja sama nie powstrzymam się od zabrania kolejnych tomów do domu. Wiem że tak będzie zatem zamiast obiecywać sobie że nie wezmę nic absolutnie, postaram się po prostu w wyborach ograniczyć. Oby jak najbardziej Trzymajcie kciuki za to żebym nie poddała się szaleństwu i zamiast ograniczyć księgozbiór nie wymieniła wszystkiego w skali 1/1 , naprawdę nie musi to być 10% ale 50% to już wydaje mi się za dużo. Oczywiście kiedy z rozsądkiem o tym myślę. Z doświadczenia wiem jednak że na widok potencjalnie wciągających lektur mój rozsądek znika. Rozpływa się i zastępuje go totalne szaleństwo.
Żeby nie było że to łatwe, wcale ale to wcale łatwo nie było wybrać te tomy ,które mają znaleźć nowych właścicieli. Wiecie , ta nadzieja, może przeczytam? Może przeczyta maż, syn, córka? Może jak wydam to na drugi dzień ktoś akurat o ten konkretny tytuł zapyta? A co ja odpowiem? W końcu jednak stwierdziłam że zamiast się bezproduktywnie zastanawiać co by było gdyby należy wziąć się do roboty. I jakoś to już poszło. Po pierwszych dziesięciu nie było zle. Od kilku dni stoi torba na kółkach z wybranymi pozycjami, wczoraj po zastanowieniu się dołożyłam jeszcze dziesięć. Dziś już przestałam się zastanawiać nad tym co jeszcze dołożyć. Moje myśli zaprząta teraz pytanie jak z tym dotrzeć na miejsce? Cała nadzieja w niskopodłogowych autobusach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Życzę powodzenia i trzymam kciuki za dotarcie na miejsce, za niskopodłogowe autobusy i za wymianę nie w skali 1:1:)
OdpowiedzUsuńUdało się , dziękuję. Autobus był niskopodłogowy zatem spokojnie dotarłam, reszta szczegółów w dzisiejszym wpisie.
Usuń