Autor : Tony Fitzjohn
Tytuł: "Tańczący z lwami. Moja afrykańska przygoda"
Tytuł oryginału : " Born Wild"
Przekład : Joanna Hryniewska i Agnieszka Marciniak
Wydawnictwo : Świat Książki
Miejsce i rok wydania : Warszawa 2012
Nie oglądałam filmu "Elza z afrykańskiego buszu" choć znam tytuł , był to film na tyle głośny że nie dało się go przegapić. Byłam widocznie zbyt mała by obejrzeć z ciekawością historię lwa przywróconego naturze. Film powstał na podstawie książki Joy Adamson "Elza z afrykańskiego buszu" wydanej w Polsce również pod tytułem "Moja lwia rodzina" Zapytacie co ma wspólnego Elza z autorem "Tańczącego z lwami" ? Poza lwem w tytule oczywiście. Już zdradzam. Mawia się że każdy ma zapisany swój los i w przypadku Tony,ego jego los nierozerwalnie związany jest z opiekunami Elzy, gdyby nie oni, kto wie może Afryka byłaby uboższa o wspaniałego miłośnika i opiekuna dzikich zwierząt, o całe populacje lwów, lampartów, likaonów czy nosorożców o słoniach nie wspominając. Joy Adamson autorka wspomnień o Elzie, jednocześnie żona George Adamsona , człowieka który najpierw był myśliwym, następnie wszystkie siły skupił na naprawianiu błędów popełnionych w życiu tworząc ośrodek reintrodukcji lwów, było to dzieło jego życia kontynuowane przez Tony'ego Fitzjohna.
George Adamson (zródło : internet) |
Jeśli chodzi o samego autora książki oddam głos wydawcom :
" Tony Fitzjohn - brytyjski ekolog i obrońca dzikich zwierząt, zwolennik przywracania ich naturalnemu środowisku , spędził ponad czterdzieści lat w afrykańskich parkach narodowych i rezerwatach. Mając 22 lata , porzucił na dobre Anglię by na stałe związać się z Afryką i chronić jej dziką przyrodę. Niemal dwadzieścia lat współpracował z Georgeem Adamsonem ( słynnym założycielem kenijskiego >>sierocińca<< dla lwiątek, którymi opiekowano się tam do czasu, aż uznano że są zdolne do samodzielnego życia i wypuszczano na wolność ). Pracując w rezerwatach Kenii i Tanzanii , omal nie postradał życia , był wielokrotnie przedmiotem ataków zarówno dzikich zwierząt, jak i somalijskich bandytów czy kłusowników. Oprócz pracy z dzikimi zwierzętami poświęcił się także budowie szkół i centrów edukacyjnych w najodleglejszych zakątkach Afryki. W Tanzanii gdzie mieszka z żoną i czworgiem dzieci , ocalił Park Narodowy Mkomazi - na ponad dwóch tysiącach kilometrów kwadratowych pustkowia stworzył kwitnący rezerwat przyrody. Ostatnio rząd kenijski poprosił go o pomoc w przywracaniu świetności Parkowi Kora . Za swą działalność został odznaczony orderem Imperium Brytyjskiego. "
George Adamson i Tony Fitzjohn zródło : internet |
Uczciwie uprzedzam że jest to książka która totalnie porywa czytelnika, miałam wrażenie ( spotęgowane pewnie przez pogodę) że siedzę w słońcu wraz z autorem i lwami w piekącym afrykańskim słońcu. Nie tylko lwami zresztą, przez Korę i Mkomazi przewijają się liczne zwierzęta wspomniane lwy, likaony, nosorożce, lamparty,hieny,gepardy i słonie , wierzcie mi że chyba jeszcze nie wymieniłam wszystkich. Poznajemy niejako od kuchni pracę przy ochronie zwierząt i przyrody, zakulisowe działania władzy oficjalnie pomagającej i rozumiejącej a nieoficjalnie często ( choć nie zawsze ) bardzo szkodzącej sprawie ratowania zagrożonych gatunków. Bo jak inaczej zrozumieć sprzedaż terenu na którym ludzie robią co w ich mocy by pomóc naturze , myśliwym w celu uprawiania "sportowego" polowania? Pomijając już fakt kłusowników o których słyszy się wszędzie gdzie jest zwierzyna łowna ( pod ochroną??!!!) , sporym problemem były plemiona mieszkające w pobliżu i wypasające bydło , nie dość że niszczyli roślinność to jeszcze kusili przecież drapieżne koty , i niestety tu mimo całego zrozumienia dla trudnej sytuacji tychże plemion, muszę napisać że ich sposób na owe zwierzęta był nieludzki. Jaki? Jak poradził sobie Tony z tymi przeciwnościami ? Czy to były jedyne przeszkody z jakimi się spotkał? Zapewniam że nie. Narzekamy na biurokrację i bieganie po świstki z urzędu do urzędu. Po przeczytaniu tej książki gwarantuję lepsze samopoczucie , przynajmniej w tej jednej kwestii.
Fascynująca opowieść człowieka , który oddał swoje całe dotychczasowe życie temu co ukochał najbardziej. Opowieść o pasji i poświęceniu, o szczęściu, miłości i radości cóż z tego że chwilami przeplatanej smutkiem i złością? Bez tego byłoby zbyt bajkowo, niewiarygodnie wręcz.
Książka przeczytana w ramach sierpniowej Trójki e - pik , książka z kontynentu afrykańskiego ( miejsce akcji/ pochodzenie autora)
Lubię Cię czytać- tyle rzeczy wtedy poznaję, zapraszam po odbiór nagrody do mnie:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło, pozwolisz że w najbliższych dniach poodpowiadam na pytania? Nic nie obiecuję co do konkretnego dnia bo przez remont sama nie wiem w co ręce włożyć. Jeszcze raz dziękuję.
UsuńElizę oglądałam nie raz, książki raczej już nie przeczytam ale recenzją zachęcasz świetnie. Piszesz z takim polotem i pasją, że pewno bym szukała książki, gdyby nie braki czasowe.)
OdpowiedzUsuńZamierzam przeczytać "Elzę" jak tylko dostanę w bibliotece, co do filmu nie jestem pewna, pamiętam wielkie rozczarowanie ekranizacja "Pożegnania z Afryką".
UsuńO widzisz Elza to była, a nie Eliza.
UsuńPożegnanie z Afryką to zupełnie inny rodzaj filmu.
Ja go oglądałam daawno temu i już na DVD, i pamiętam, że przysypiałam więc musiałam cofać aby obejrzeć co przespałam a dzisiaj już nie wiele pamiętam. Książkę mam ale jeszcze nie czytałam chociaż się do nie już dwa razy przymierzałam.)
"Pożegnanie z Afryką" to przewspaniała książka żaden romans , który z niej zrobiono w ekranizacji. Polecam serdecznie. Filmu nie zdzierżyłam.
UsuńMuszę ją przeczytać. Pasowałaby o wyzwania sardegny w tym miesiącu.Muszę się zastanowić.)
Usuń